niedziela, 18 grudnia 2016

The One Where Harry Goes To LA

16 Września 2016

Harry
 Tego dnia Harry postanowił w ogóle nie wstać z łóżka, bo po co? Wczoraj tak nie wiele brakowało żeby się pocałowali, żeby znowu byli razem, lecz jak zwykle nic z tego nie wyszło. Aby się trochę uspokoić postanowił przelać swoje uczucia na papier, a tak właściwie na klawiaturę. Nie podnosząc nawet głowy z poduszki, wyciągnął rękę po MacBook'a leżącego na podłodze obok łóżka. Otworzył notatnik i zaczął pisać, po chwili zatrzymał się na chwilę żeby przeczytać to co napisał i sam się zdziwił. Był w takim nastroju że myślał że znowu napisze jakiegoś smuta o tym jak bardzo został zraniony, a tu prezentował się przed nim kawałek o miłości i to takiej szczęśliwej. Uśmiechnął się po czym niespodziewanie rozpłakał. 
 - Idiota. - Powiedział sam do siebie o samym sobie, uważa się za idiotę bo cały czas myśli że on i Louis że to jeszcze jest możliwe, że mają przyszłość ale przecież Louis wczoraj wybrał. Wybrał swojego głupiego chłopaka i Harry nie mógł się z tym pogodzić. 
 Położył się na bok a z laptopa puścił jakąś smutną piosenkę, płakał tak długo aż zasnął a potem płakał chyba nawet przez sen, a sny miał niemiłe i niespokojne więc z tego wszystkiego obudził się z bólem głowy. Wziął jakąś tabletkę po czym znowu zasnął, nie śniąc tym razem w ogóle. 
 O osiemnastej obudził go dzwonek do drzwi, na początku nie chciał otwierać lecz jego gość był tak natarczywy że dzwonił już tak z dwie minuty bez przerwy i raczej nie miał zamiaru się poddać. Niechętnie wstał z łóżka i udał się w stronę domofonu.
 - Czego? - Zapytał chamsko widząc na ekranie twarz Zayna stojącego pod drzwiami do jego klatki schodowej.
 - Wpuść mnie. - Powiedział Mulat tonem który mówił że nie odpuści. Harry nacisnął guzik odblokowujący drzwi wejściowe, odkluczył drzwi do swojego apartamentu i wrócił do łóżka.
 Po chwili Zayn wszedł do jego mieszkania i od razu udał się do sypialni.
 - Jesteś z siebie zadowolony? - Zapytał poważnym, ojcowskim tonem którego prawie nigdy nie używał więc Harry'ego przeszedł dreszcz na samo jego brzmienie.
 - Nie. - Odburknął będąc zakryty po szyję kołdrą.
 - A nie o to ci chodziło?
 - Nie, on miał z nim zerwać i wybrać mnie, mieliśmy tę noc spędzić u was w mieszkaniu godząc się i wracając do siebie. Więc nie, nie jestem z siebie zadowolony, mogę wręcz powiedzieć że poziom mojego zadowolenia jest kurewsko niski. - Wypowiedział to wszystko niemal na tylko jednym wydechu więc wątpił żeby Zayn coś zrozumiał z tej odpowiedzi. 
 - Więc po co on z nim zrywał?
 - On z nim nie zerwał, on go wybrał a mi kazał iść do domu, daj mi spokój chcę spać. - Zakrył się tak że spod kołdry wystawał tylko czubek jego głowy.
 - Nie Harry, oni wczoraj zerwali.
 - Co?! - Harry w mgnieniu oka wstał z łóżka. - Żartujesz? - Malik potrząsnął przecząco głową. - I ja się dopiero teraz o tym dowiaduje? Kurwa przecież już od rana on mógł być znowu moim chłopakiem. 
 Uśmiechając się od ucha do ucha zaczął chodzić po pokoju i kompletował strój w którym odzyska swojego ukochanego.
 - Co ty robisz? - Zayn nadal stał w tym samym miejscu.
 - No ubieram się, muszę do niego iść. - Otworzył szafę w której trzymał koszule, musi się ubrać seksownie i nie zbyt formalnie ale też nie za luzacko. - Jak myślisz którą? - Wyciągnął dwie koszule, jedną całą czarną a drugą czarną w granatowy wzorek.
 - Czekaj, nie możesz do niego teraz iść.
 - Jak nie mogę, muszę. - Harry zachowywał się jak postradał zmysły, uśmiechał się szeroko i w kółko mówił że znowu będą razem.
 - Czekaj no. - Zayn podszedł do niego i chwycił go za ręce blokując mu ruchy. - To Terry zerwał z Louisem.
 - Ale to przecież nie znaczy że mnie nie kocha?
 - No oczywiście że nie, gdyby ciebie nie kochał to nie pozwoliłby tamtemu odejść, ale daj mu trochę czasu. Przecież chyba nie chcesz być zabawką na pocieszenie.
 - No nie chcę. - Westchnął z ostudzonym już entuzjazmem. - Ale co jeśli on znowu się kimś innym pocieszy? Co jeśli pomyśli że ja go nie chcę i znajdzie sobie kogoś nowego?
 - Nie bądź głuptas, nie znajdzie. Ja go będę pilnował, Liam go będzie pilnował. Daj mu tydzień, góra dwa, daj o siebie zawalczyć, pokaż że ci zależy ale że on też musi się postarać żeby znowu było lepiej.
 - Masz rację, tak zrobię. - Znowu uśmiechnął się szeroko ale w duchu nie był zadowolony, chciał Louisa już a nie za tydzień może dwa.

18 Września 2016
Louis
 Minęły trzy dni odkąd Louis znowu był singlem i wcale nie przechodził tego jakoś tak najgorzej. Jest mu smuto i przykro że to się tak skończyło, tęskni nawet za Terencem i nawet jednego dnia płakał z tego powodu ale nie jest z nim tak źle jak wtedy po rozstaniu z Harrym. Wtedy było strasznie, wtedy czuł jakby to już był koniec tak jakby nic więcej w życiu nie miało go spotkać, a teraz tak nie było. Widział światełko w tunelu. Szczerze mówiąc to jednym z powodów jego smutku było nie tyle rozstanie z Terry'm lecz to jak skończyło się spotkanie z Harrym i to że loczek od trzech dni się do niego nie odzywał, ani nie przyszedł tak jak robił to codziennie od kilku tygodni.
 - Louis zaczyna się. - Usłyszał wołanie Liama z salonu.
 Była dziewiętnasta i właśnie zaczynał się mecz. Wszedł do salonu gdzie na ławie były porozstawiane miseczki ze słonymi przekąskami i piwo a na kanapie siedzieli przytuleni do siebie Zayn i Liam. Niby zwykły piątek a jednak coś było inaczej, nie było Harry'ego, Louis tak bardzo przyzwyczaił się do tego że lokowaty spędzał tu ostatnio tak dużo czasu że jego nieobecność zaczęła mu doskwierać.
 - Harry'ego nie ma? - Zapytał zdziwiony.
 - Nie, pakuje się bo jutro leci do Los Angeles. - Powiedział mu Zayn obgryzając skórki prawego kciuka.
 - Aha. - Rzucił Louis niby obojętnie lecz w środku wszystko mu się zagotowało. Posiedział jeszcze chwilę z przyjaciółmi po czym nie wytrzymał. - Kurde przypomniałem sobie że się umówiłem dzisiaj z kumplem. - Wstał z fotele i udał się do wyjścia, Zayn i Liam spojrzeli na niego zdziwieni  ale nic nie powiedzieli. 
 Louis czuł że zaraz wybuchnie opuszczając ich kamienicę. Jak on mógł, znowu to samo. Bez żadnego słowa, bez żadnego pożegnania znowu chce go zostawić. To zemsta? O nie! Louis tym razem tego tak nie zostawi. Skoro Harry znowu chce go porzucić to niech to zrobi ale najpierw niech usłyszy co Louis o tym myśli. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał w stronę dzielnicy swojego byłego. Przy wejściu na klatkę schodową Styles'a już chciał zrezygnować ale właśnie wyszła jakaś pani z psem więc skorzystał z okazji i bez dzwonienia domofonem wszedł do budynku. Szybko wdrapał się na piętro Harry'ego, biorąc po dwa stopnie na raz. Gdy dotarł na miejsce sapał ze zmęczenia i ze złości, zaczął walić pięścią w drzwi które po chwili nieśmiało się uchyliły. 
 - Louis? - Harry wyjrzał nieśmiało po czym zamknął drzwi żeby zdjąć łańcuch blokujący pełne otwarcie drzwi po czym je otworzył.
 - Co ty sobie myślisz co?! - Louis wtargnął do mieszkania nie czekając na zaproszenie.

Mia
 Ludzie mówią że nie docenisz dopóki nie stracisz, i to jest prawda. Mia nie robiła sobie nic z obecności Thomasa tak długo jak tu był. Gdy był przy niej i się o nią starał nie była pewna swoich uczuć do niego, a teraz gdy on już sobie odpuścił ona poczuła że jeszcze nigdy nie poznała faceta który tak się o nią starał, który tak ją kochał. Minęły prawie dwa miesiące odkąd Thomas przestał się do niej odzywać i ona mu się nawet nie dziwiła, bo gdyby to Thomas zrobił to co ona zrobiła to ona już nigdy by się do niego nie odezwała. 
 Było piątkowe popołudnie gdy siedziała z synkiem w swoim mieszkaniu, czuła się taka samotna pomimo że towarzyszył jej Leon i Fado. Pies leżał pod kanapą, zawsze był smutny tak samo jak jego imię ale odkąd zostawiła ich Gwen wydawał się jeszcze smutniejszy, tak samo było z Mią. 
 - Też za nią tęsknisz? - Zapytała gdy ich spojrzenie się spotkało. - Chcesz iść na spacer? - Pies podniósł się w mgnieniu oka i zamerdał wesoło ogonem.
 Mia ubrała Leona i wsadziła go w wózek spacerowy a Fado ubrała w szelki i wyszli. Spacerowali długo, chyba z dwie godziny w końcu jednak Leo zaczął płakać z głodu i był to czas żeby już wrócić do domu. W drodze powrotnej, będąc już w windzie Mia spotkała swoją sąsiadkę. Dziewczyna przywitała się uprzejmie ale była zbyt zajęta rozmową przez telefon żeby zamienić z Mią kilka słów.
 - No co ty, ona mu się oświadczyła? - Sąsiadka wydawała się zaskoczona oraz trochę rozbawiona. - No w końcu mamy równo uprawnienie... no masz rację on się chyba już dosyć nastarał i ona też mogła w końcu coś zrobić.
 Winda zatrzymała się na trzecim piętrze i dziewczyna z telefonem wyszła, zostawiając Mię w rozterce. 
- No co ty? - Zapytała spoglądając na Fado. - No chyba nie myślisz że ja też powinnam? - Pies pokiwał twierdząco głową, tak jakby rozumiał o co jej chodzi i chciał jej doradzić.

***

 - Dzięki że się zgodziłaś. - Dwie godziny później Leo i Fado zostali podrzuceni do mieszkania Horanów którzy zgodzili się ich dzisiaj przenocować.
 - No nie ma sprawy, przecież czasami może przyjechać do cioci na wakacje. - Powiedziała Lola do chłopca kołysząc go lekko na rękach. - A ty co będziesz dzisiaj robić? Czyżby randka z Nathanem?
 - Nie! - Zaprzeczyła szybko. - Jadę zawalczyć o Thomasa, jest w końcu równouprawnienie i dziewczyna też powinna się starać.
 - No jasne że powinna. - Potwierdził Niall który siedział na kanapie.
 - No to powodzenia. - Lola pocałowała ją w policzek i szepnęła do ucha że jeśli przepraszanie chłopaka przeciągnie się na całą sobotę to nie ma problemu.
 Wychodząc z mieszkania Horanów Mia czuła się trochę pewniej jednak nadal bardzo się stresowała, nie wiedziała jak ma zacząć, co zrobić? Paść przed nim na kolana i prosić o zostanie mężem? Czy najpierw przeprosić a potem zaproponować małżeństwo? Pół godziny później stała już pod drzwiami do jego mieszkania.
 - Raz kozie śmierć. - Szepnęła i zadzwoniła do drzwi, po kilku sekundach drzwi się przed nią otworzyły i stanął w nich Thomas. Wyglądał świetnie, tak młodo, tak świeżo, tak seksownie. Poczuła się trochę niepewnie bo przyjechała tutaj ubrana w zwykłe ciuchy i  w zwykłym codziennym makijażu, a przecież powinna wyglądać jak milion dolców, wygłupiła się.
 - Mia? - Chłopak wyglądał na lekko zaskoczonego.
 - Hej, mogę wejść?
 - Jasne, wchodź. - Chłopak zaprosił ją do środka, rozejrzała się dookoła, w mieszkaniu panował lekki nieporządek ale w porównaniu z tym co szło kiedyś zastać w studenckim mieszkaniu Thomasa to tutaj było czysto.
 - Przyjechałam cię przeprosić. - Zaczęła powoli, dobierając odpowiednie słowa. - To co się wtedy wydarzyło...
 - Nie no daj spokój, to ja chyba powinienem cię przeprosić za to jak zareagowałem, przecież nie byliśmy razem, nie miałem prawa...
 - Nie, miałeś prawo. - Odpowiedziała szybko. - Miałeś całkowite prawo bo ja nie byłam wobec ciebie uczciwa, przez ostatnie pół roku byłam dla ciebie okropna.
 - Mia...
 - Nie, czekaj bo to prawda, chcę ci to wytłumaczyć choć tak na prawdę to sama do końca nie wiem dlaczego taka byłam. Nie chciałam ci wybaczyć choć powinnam bo ty się tak bardzo starałeś, swoim zachowaniem zmazałeś wszystkie swoje błędy i pokazałeś że na prawdę nas kochasz a ja mimo to zachowywałam się jak suka i dalej się na tobie mściłam. Nie zasługuję na ciebie i żeby być uczciwą to powinnam teraz cię przeprosić i zniknąć z twojego życia.
 - Ni...
 - Czekaj. - Uciszyła go ostatni raz, podeszła bliżej i chwyciła go za ręce. - Powinnam to zrobić ale nie mogę bo nie umiem i nie chcę bez ciebie żyć. Jeśli mi teraz wybaczysz to obiecuję że będę dla ciebie najlepszą żoną na świecie bo tak w ogóle to po to tutaj przyszłam. - Przyklęknęła przed nim. - Wyjdziesz za mnie.
 Thomas wydawał się zaszokowany ale zarazem się uśmiechał.
 - Ty wariatko. - Powiedział podciągając ją za ręce do góry. - Och ty moja wariatko. - Przytulił ją do siebie po czym podniósł i okręcił ich dwa razy dookoła.

Lola
 - Niall przestań mi robić tyle zdjęć. - Powiedziała zasłaniając twarz dłonią, siedziała na łóżku bawiąc się z Leo a jej mąż skakał w około nich i od dwudziestu minut robił im zdjęcia. 
 - Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, grzechem jest nierobienie ci zdjęć. - Podszedł i pogładził ją po policzku, po czym nachylił się i pocałował ją w usta. 
 - Ale z ciebie lizus. - Zaśmiała się i pociągnęła go tak żeby usiadł obok niej, zaczęli się całować lecz po chwili przerwało im gaworzenie Leona.
 - Czy ten dzieciak nie powinien już spać? - Zapytał Niall odrywając się od jej ust po czym skierował to pytanie do chłopca. - Czy ty chłopaku nie powinieneś już spać? - Wziął go na ręce i zaczął łaskotać a mały śmiał się wesoło.
 - To nie jest takie proste, od pół godziny próbuję go uśpić a on nic. - Westchnęła.
 - Oj bo ty się do tego źle zabierasz, dajesz mu te wszystkie zabawki i dziwisz się że nie chce spać. - Wskazał na dziecięce zabawki leżące wokoło nich na łóżku. - Dziecko trzeba uspokoić przed snem a nie rozkojarzyć zabawą.
 - A ty co nagle taki profesor od dzieci jesteś?
 - Instynkt kochanie, no już weź to wszystko posprzątaj i połóż się z nami. 
 Lola zrzuciła maskotki z łóżka i położyła się obok Nialla, ten położył Leona pomiędzy nimi i po cichu zaczął śpiewać mu kołysankę. Już dawno nie słyszała śpiewu swojego męża więc bardzo ucieszyła się na ten dźwięk. Jego głos był taki czysty i spokojny, zrobiło jej się tak dobrze że pod wpływem kołysanki sama zasnęła. Obudziła się jakiś czas później czując rękę Nialla na swojej tali.
 - Będziesz się bawił z naszym dzidziusiem gdy już się pojawi? Będziecie kumplami? - Niall rozmawiał z chłopcem którego w przeciwieństwie do Loli kołysanka nie uśpiła. 
 - Na pewno będą. - Powiedziała Lola pół szeptem, Niall spojrzał na nią zaskoczony, myślał że spała więc trochę się przestraszył gdy nagle się odezwała. - Jeszcze trochę.
 - Kocham cię. - Nachylił się i złożył szybki pocałunek na jej ustach. - Wiesz co, tak sobie pomyślałem że puki jesteśmy jeszcze tylko we dwóch to to jest dobry moment żeby zrobić coś szalonego.
 - Co szalonego? - Zapytała lekko zaskoczona, ale tak pozytywnie zaskoczona.
 - Coś bardzo, bardzo szalonego. - Powiedział z szerokim uśmiechem.
 - Trójkąt? - Zażartowała.
 - Coś jeszcze bardziej szalonego.
 - Czworokąt?
 - Nie, jeszcze bardziej.
 - Pięciokąt?
 - Nie! Lola no nie myśl teraz o seksie. - Skarcił ją żartobliwie.
 - No przepraszam, dobra co jest bardziej szalonego od pięciokąta?
 - Podróż. - Uśmiechnął się szeroko lecz Lola poczuła się trochę zawiedziona, nie to że chciała jakiś orgii ale myślała że Niall na prawdę chciał zrobić coś szalonego a nie pojechać na wycieczkę.
 - Podróż? Co jest niby takiego szalonego w podróży?
 - A to że jest to podróż dookoła świata.
 - Co? - Teraz na prawdę była zaskoczona.
 - Siedem kontynentów w sześć miesięcy, co ty na to?
 - Dookoła świata? To szaleństwo.
 - No mówiłem że chciałbym zrobić coś szalonego.
 - A skąd my weźmiemy na to pieniądze?
 - Pamiętasz ten spadek po moim dziadku? - Lola pokiwała twierdząco głową, cztery lata temu Niall otrzymał spadek po zmarłym dziadku jako jego jedyny wnuk. Lola nie wiedziała ile tego jest bo za bardzo ją to nie interesowało, to pieniądze Nialla. - Wystarczy na całą podróż i na przeżycie.
 - To szaleństwo. - Nadal była w szoku.
 - Ty, ja i aparat. Nic więcej nic mniej, zgadzasz się?
 - Z tobą? Choćby i na koniec świata.

Harry
 Harry był już spakowany, wykąpany i gotowy do spania gdy nagle usłyszał walenie do drzwi wejściowych. Lekko się przestraszył bo nie słyszał żeby ktoś dzwonił domofonem ale może to tylko jakiś sąsiad. Dla bezpieczeństwa założył łańcuszek blokujący po czym nieśmiało uchylił drzwi.
 - Louis? - Zdziwił się na widok chłopaka, odblokował drzwi i już chciał zaprosić go do środka gdy Louis wbił do środka jak na ring.
 - Co ty sobie myślisz co?! Co to ma być jakaś pieprzona zemsta?! - Louis był wściekły i roztrzęsiony, jego nozdrza poszerzały się  i pomniejszały razem z jego szybkim i ciężkim oddechem. - Chciałeś mnie w sobie znowu rozkochać, rozbić mój udany związek, kurwa sprawić że będę miał w dupie związek z kimkolwiek innym niż tobą? To chciałeś osiągnąć? To brawo kurwa udało ci się! - Już nie tyle krzyczał co ryczał, z jego oczu ciekły łzy a słowa dławił szloch. - Cieszy cię to że zostawiasz mnie w takim stanie i jedziesz do tej swojej pieprzonej Ameryczki?
 Harry na początku tego wybuchu był w szoku teraz jednak już nie wytrzymał i szeroko się uśmiechnął.
 - I z czego się kurwa cieszysz?!
 - Ty mnie kochasz. 
 - Kocham, kurwa! - Louis schował twarz w dłonie wybuchając jeszcze większym płaczem, za to Harry jeszcze szerzej się uśmiechnął i nie czekając na nic przytulił go do siebie. - Zostaw mnie! - Louis zaczął się szarpać w jego ramionach lecz loczek trzymał go mocno i pewnie. - Jedź sobie do Ameryki i mniej mnie w dupie, ja też kiedyś będę miał ciebie w dupie.
 - Louis. - Próbował chwycić głowę chłopaka lecz ten nadal za mocno się szamotał.
 - Zostaw. 
 - Louis. - W końcu mu się udało, chwycił głowę niższego od siebie chłopaka w obie dłonie i nakierował ją tak żeby Louis spojrzał mu w oczy.
 - Tak, jadę do Ameryki. - Powiedział powoli. - Na tydzień.
 - Co? - Louis zdawał się mu nie wierzyć.
 - Jadę wystąpić na MTV Music Awards.
 - I zaraz wracasz? - Głos Louisa napełnił się nadzieją.
 - Zaraz. - Potwierdził. - A ty mnie kochasz.
 - Kocham, a ty mnie?
 - Nigdy nie przestałem. - I w końcu się pocałowali, na początku nieśmiało i delikatnie lecz po chwili ich pocałunki zmieniły się w namiętne i i pełne pasji.
 Harry tak bardzo za tym tęsknił że zaczął płakać, słone łzy mieszały się z ich śliną a jego to nie brzydziło bo był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Puścił głowę Louisa aby złapać go za pośladki po czym gwałtownie podniósł go do góry. Louis ważył trochę więcej niż kiedyś, oraz był szerszy niż wtedy więc doniesienie go do sypialni było trochę trudniejsze ale dał radę. Rzucił go na łóżku aby po chwili już leżeć na nim i znowu całować jego słone od łez usta.
 - Tęskniłem, tak strasznie za tobą tęskniłem. - Wyszeptał gdy leżeli już nadzy, czule w siebie wtuleni, głowa Harry'ego spoczywała na klatce piersiowej Louisa przez co słuchał przyśpieszonego bicia serca swojego ukochanego niczym najpiękniejszej melodii na świecie.
 - Wybaczysz mi kiedyś? - Zapytał Louis bawiąc się jego włosami.
 - A ty mi wybaczysz?
 - Ja tobie? Czego?
 - To że cię wtedy zostawiłem.
 - Zapomnijmy o tym wszystkim co było.
 - Dobrze. - Rzekł Harry całując go w pierś, miał ochotę ucałować każdy centymetr jego ciała, był tak spragniony tej przyjemności że sam zapach gorącej skóry Louisa przywracał go do gotowości. - Jeszcze. - Wyszeptał seksownie. 
 - Harry to już trzeci raz. - Zaśmiał się mierzwiąc mu włosy.
 - Chcę jeszcze. - Uniósł głowę aby mogli się pocałować. - Pragnę cię tak bardzo. - Unosił biodra w górę i w dół ocierając się o gorące udo Louisa.
 - Spokojnie już zawsze będę twój, tylko twój.
 - Obiecujesz?
 - Obiecuję. - Szepnął po czym pocałował go w czoło, i tyle Harry'emu wystarczyło, doszedł bez żadnych zbędnych stymulacji. - Kurwa jak cię kocham.
 - Czuję. - Zachichotał Louis. - Obróć się a ja pokażę ci jak ja cię kocham. 

piątek, 25 listopada 2016

The One With Cheek Kiss



15 Wrzesień 2016
Harry
 Zgodnie z zapowiedzią walkę o Louisa Harry rozpoczął zaraz po rozmowie z Zayn'em. Zaczął od tego że jeszcze więcej czasu spędzał w mieszkaniu chłopców, potem zaczął zapraszać swojego byłego na niewinne wyjścia na kawę, lunch a z czasem nawet na przyjacielskie kolacje. Los na prawdę mu sprzyjał, Terrence coraz częściej wyjeżdżał do Francji gdzie jego ojciec otworzył nową szkołę baletową, więc Louis miał bardzo dużo wolnego czasu. 
 Tego dnia zabrał go na mecz Manchesteru United, Louis od tygodni mówił już o tym meczu ale niestety pomylił się z datą sprzedaży biletów a gdy to odkrył było już za późno a najlepsze miejsca były już zajęte. Wtedy pojawił się Harry. Chłopak nie tylko załatwił im miejsca w loży Vipowskiej ale także możliwość uczestniczenia w rozgrzewce, wejście do szatni a po wygranym meczu wkręcił ich na afterparty na którym pojawiła się prawie cała drużyna. Po takim dniu pełnym wrażeń Louis wracał do domu podekscytowany jak pięciolatek po dniu w Disneylandzie. Po imprezie którą opuścili po północy Louis był w stanie lekko podpitym, Harry natomiast był trzeźwy ponieważ tej nocy prowadził. Po zaparkowaniu pod kamienicą postanowił że odprowadzi przyjaciela pod same drzwi, choć Louis nie był aż tak bardzo pijany to jednak miał lekkie problemy z chodzeniem.
 - Na prawdę bardzo ci dziękuję. - Dziękował mu przez całą drogę do domu, pod drzwiami do swojego mieszkania zrobił to chyba po raz setny. - To był najlepszy dzień w moim życiu. - Wyszeptał stając na palcach aby móc pocałować Harry'ego w policzek.
 - Lepszy od tego gdy na wakacjach w Barcelonie znaleźliśmy tę pustą plażę? - Zapytał Harry seksownym głosem na którego dźwięk Louis zachwiał się lekko i Harry musiał złapać go w pasie żeby ten się nie wywrócił.
 - A więc to był mój drugi najlepszy dzień. - Szepnął przygryzając wargę.
 Znajdowali się bardzo blisko siebie, ich twarze dzieliły centymetry, to wszystko prowadziło do pocałunku. Ich spojrzenia, ich szepty, krótkie oddechy, przygryziona warga Louisa i dłonie Harry'ego na jego tali. Od upragnionego przez Harry'ego pocałunku dzieliły ich milimetry gdy nagle usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Louis odskoczył od niego jak poparzony gdy usłyszeli głos człowieka który ich naszedł.
 - Louis? - To był Terrence, ten Terrence który do jutra miał być we Francji.
 - Terry? Co ty tutaj robisz? - Louis wyglądał na zaszokowanego i przestraszonego, Harry był tylko wściekły.
 - Co ja tutaj robię?! Co ty kurwa robisz?! I to jeszcze kurwa z nim?! - Blondyn był wściekły, nie zważając na późną porę unosił głos co mogło doprowadzić do pobudzenia wszystkich sąsiadów z ich klatki schodowej.
 - To nie tak jak myślisz. - Dwudziestoośmio latek próbował się tłumaczyć.
 - Nie ma mnie kilka dni a ty puszczasz się na prawo i lewo?!
 - Ej uważaj sobie. - Harry uznał że to moment żeby i on się włączył do rozmowy.
 - Zamknij się! - Warknął Terry.
 - Ty się zamknij do niczego nie doszło. - Harry podniósł lekko ton ale starał zachowywać się spokojnie, tym bardziej że pijany Louis patrzył się na nich z niepokojem.
 - Louis do środka a ty stąd wypierdalaj! - Szarpnął niższym chłopakiem tak że Louis niemal uderzył w drzwi, to przelało czarę gniewu Styles'a.
 - Nie rób mu tak! - Chwycił blondyna za koszulkę i uderzył nim o ścianę, ta sytuacja otrzeźwiła Louisa.
 - Harry przestań. - Chwycił go od tyłu i odciągnął od swojego chłopaka. - Powinieneś już iść.
 - Co? Nie możesz pozwolić mu się tak traktować, uderzył cię. - Nadal był wściekły ale posłuchał starszego chłopaka i odsunął się od Terrenca.
 - Harry idź do domu. - Nalegał.
 - Nie zostawię cię z nim samego.
 - Harry idź! - Jęknął Louis na co on poczuł jakby dostał od niego w szczękę. Odwrócił się na pięcie i czym prędzej ruszył w stronę schodów po czym zbiegł ze schodów najszybciej jak umiał.
 Gdy dotarł do auta jego policzki były już całe mokre od łez.
 - Pieprzony blondas! - Krzyknął kopiąc w leżącą na chodniku puszkę.
 To nie tak miało być. Mieli się pocałować, mieli powiedzieć sobie kilka miłych słów i wtedy dopiero się rozejść. To wszystko miało wyglądać inaczej, Louis miał wybrać jego.

Louis
 To wszystko co się wydarzyło na chwilę go otrzeźwiło i orzeźwiło, teraz jednak Louisowi było nie dobrze, chciał się już położyć jednak czekała go jeszcze długa rozmowa.
 - Kochanie to nie było tak jak wyglądało. - Zaczął się tłumaczyć gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi.
 - Tak? To co to ma znaczyć. - Rzucił w niego jakimś brukowcem który na pierwszej stronie miał wydrukowane zdjęcie Louisa i Harryego z podpisem że są parą. 
 - Byliśmy kilka razy na imprezie ale byliśmy też z innymi ludźmi, to wszystko nie tak.
 - Co ty mi pieprzysz. Wyjeżdżam na kilka dni a cały internet huczy że mój chłopak jest nowym chłopakiem Harry'ego Stylesa, wracam do domu a ty się z nim całujesz.
 - Nie całowaliśmy się, byłem pijany, zachwiałem się a on mnie przytrzymał. - Trochę skłamał, gdyby Terry nie pojawił się w drzwiach to na pewno by się pocałowali ale Louis nie mógł się zdecydować czy żałuje że do tego nie doszło czy nie.
 - To nie wyglądało na przytrzymanie.
 - Ale było, uwierz mi. - Złapał blondyna za rękę. - Nie gniewaj się, przepraszam nie powinienem był po prostu tyle wypić ale obiecuję ci że do niczego nie doszło i nie dojdzie.
 - Nie wierzę ci. - Chłopak pokręcił głową, nie warczał już, jego głos stał się smutny.
 - Nie mów tak, zazdrość i gniew już rozwaliły jeden mój związek. - Powiedział po czym ugryzł się w język, wspominanie poprzedniego związku w tej kłótni było wielkim faux pas.
 - Nie wierzę. - Terry prychnął i znowu pokręcił głową, tym razem jego głos był pełen goryczy. - Ty go nadal kochasz.
 - Nie! Z tobą jestem, to ciebie kocham. - Zarzekał się cały czas trzymając swojego chłopaka za rękę, lecz nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy.
 - Powiedz mi czy gdybyś wiedział jak to się skończy to byś go wtedy zdradził?
 - Nie zdradziłbym go drugi raz ale tylko dlatego że to było chujowe i źle się z tą zdradą czuję ogólnie, jako człowiek.
 - No to zadam to pytanie w ten sposób, czy gdybyś mógł cofnąć czas i nigdy go nie stracić, zrobiłbyś to? - Terrence złapał go za dłonie i uściskiem próbował zmusić go do spojrzenie sobie prosto w oczy. - Spójrz na mnie. - Louis nadal wpatrywał się w podłogę. - Zrobiłbyś to? - Milczał, czuł jak Terrence mu się przygląda, to spojrzenie aż go paliło, nie chciał kłamać ale nie mógł też powiedzieć prawdy. - Aha. - Terry puścił jego ręce i zaczął się odsuwać.
 - Ale nie idzie cofnąć czasu, a teraz jestem z tobą bo cię kocham. - To była prawda.
 - Nie chcę być tym drugim, zabawką na pocieszenie.
 - Nie jesteś! Kocham cię i chcę z tobą być. - Podszedł i spróbował się do niego przytulić, Terrence go nie odepchnął ale też nie odwzajemnił tego, stał po prostu jak kłoda.
 - Udowodnij to. - Powiedział w końcu po chwili milczenia.
 - Jak? Zrobię wszystko.
 - Zamieszkaj ze mną..
 - Okej, nie ma sprawy. - Powiedział szybko.
 - W Francji. - Dokończył blondyn na co Louis zdrętwiał.
 - Jak to we Francji?
 - Tata chce żebym zajął się tamtejszą szkołą, chcę się tego podjąć.
 - Ale ja nie mogę od tak przeprowadzić się do Francji, Terry ja mam tutaj pracę, rodzinę, przyjaciół...
 - Harry'ego. - Dodał gorzko.
 - Tu nie chodzi o niego. - Zarzekał się Louis.
 - Od początku chodzi o niego, to przez niego nie udało nam się za pierwszym razem i to przez niego nasz związek stoi w miejscu. Tak długo dopóki on jest w pobliżu, my nie zbudujemy porządnej relacji.
 - Musimy, to mój przyjaciel nie odetnę się od niego tak na zawsze. - Tego był pewny, okej mógłby się nawet przeprowadzić do tej Francji ale nie mógł przestać przyjaźnić się z Harrym. Terry spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem, podszedł bliżej, ujął jego twarz w swoje dłonie po czym pocałował go w czoło. - Och Louis, życzę ci żeby wam się udało. - Puścił go, wziął swoją torbę po czym wyszedł. Louis stał po środku pokoju i zastanawiał się co tu właśnie się wydarzyło, czuł się z tym źle i bolało go to że właśnie skończył się związek z kimś kogo kochał ale jakoś nie odczuwał potrzeby żeby wybiec za nim i go zatrzymać. Więc po prostu tak stał, stał i płakał i myślał nad tym co teraz. 

sobota, 12 listopada 2016

The One With Girls Spa Day



2 Sierpnia 2016
Lola
 - Kochanie wstawaj. - To było pierwsze co Lola usłyszała tego dnia, melodyjny głos Nialla rozniósł się po pokoju. Zazwyczaj kochała ten głos, mogłaby go słuchać godzinami lecz w tej chwili brzmiał on najokropniej na świecie, ponieważ kazał jej wstać.
 - Jeszcze chwilka. - Wycharczała zachrypniętym, porannym głosem. W pokoju było gorąco, cholerny sierpień pomyślała. 
 - Spóźnisz się do kawiarni. 
 - Jestem szefową, mogę przyjść kiedy chcę. - Odgarnęła włosy z czoła, była cała spocona a więc przed wyjściem będzie musiała jeszcze umyć włosy, super.
 - Nie gdy musisz ją otworzyć.
 - Cholerna Gwendolyn. - Warknęła przeklinając przyjaciółkę, odkąd jej nie ma to Lola musiała przejąć jej obowiązki. Otwarła powoli oczy i zobaczyła przed sobą ubranego już męża. - Odkąd zacząłeś starać się żeby zwolnili cię z pracy masz o wiele więcej energii z rana.
 - Dziwne nie. - Blondyn uśmiechnął się szeroko. - Mam już dziesięć spóźnień i jedną naganę myślę że niedługo mnie zwolnią. 
 - Na pewno ci się uda. - Przeciągnęła się ziewając, wstała z łóżka i nagle z powrotem usiadła gdy zobaczyła się w lustrze. - Jezu co to? - Jęknęła widząc swoje odbicie, wczoraj wieczorem Mia przyszła do niej z butelką wina jednak na końcu z butelki zrobiły się trzy.
 - To moja kochana żona-alkoholiczka. - Niall stał oparty o ścianę, rzuciła w niego niezdarnie poduszką którą on zdołał złapać.
 - Nie mogę iść do pracy, jestem jeszcze pijana. - Jęknęła rzucając się na plecy, ten gwałtowny ruch wywołał u niej niestety mdłości i ból głowy.
 - Weźmiesz prysznic i ci przejdzie. - Chłopak podszedł do niej i chwycił ją za rękę.
 - Nie przejdzie mi.
 - Przejdzie przejdzie, a pamiętasz co mi wczoraj obiecałaś? - Zapytał chytrze.
 - Człowieku ja nie pamiętam jak się rozebrałam a co dopiero co ci obiecywałam.
 - Rozebrałaś się przez striptiz...
 - Co??? - Lola momentalnie się podniosła. - Przy Mii?
 - Nie, już w sypialni. - Przysiadł obok niej i wyjął telefon. - Włączyłaś jakąś piosenkę na telefonie i zaczęłaś tańczyć, mam to nagrane. - Puścił jej filmik na którym podryguje żałośnie próbując zdjąć z siebie ubranie w rytm One Dance Drake'a.
 - Co ja tam mówię? - Zapytała ponieważ nie mogła zrozumieć bełkotu pijanej siebie.
 - Że codziennie będziesz się tak przede mną rozbierać a później będziemy się przez wiele godzin kochać.
 - Jezus Maria zabij mnie. - Niall to jej mąż a mimo to było jej wstyd jak cholera. - Albo przynajmniej to usuń.
 - O nie! To będzie idealny argument gdy następnym razem nawalona w trzy dupy będziesz mnie wysyłać do nocnego po wino.
 - O nie, już nie będę! Ja już więcej nie pije. 
***
 Zimny prysznic i mocna kawa nie za bardzo pomogły, Lola do południa chodziła jak struta, na szczęście w kawiarni był mały ruch, a o dwunastej przyszedł Milo, młody kelner który wszedł na miejsce Gwenny. Dopiero koło pierwszej Loli zrobiło się trochę lepiej, zrobiła sobie wtedy herbatę ziołową i usiadła na kanapie.
 - Hej. - Usłyszała za plecami głos Mii, dwudziestosiedmiolatka wyglądała nie lepiej niż ona, ubrana była w białą szeroką bluzę i czarne legginsy, włosy miała spięte w koka i nie miała na sobie makijażu. 
 - Wyglądasz okropnie. - Powiedziała na powitanie Lola.
 - I vice versa. - Brunetka rozłożyła się na kanapie, kładąc nogi na nogi przyjaciółki, zamknęła oczy a dłońmi zakryła twarz. - Jestem idiotką.
 - Ja też. 
 - Ale ja jestem taką prawdziwą idiotką z idiotowa która robi idiotyczne rzeczy. - Mia miała głos jakby miała się rozpłakać.
 - Jak ty w ogóle wczoraj trafiłaś do domu?
 - Zadzwoniłam po Thomasa i jestem idiotką. 
 - Przespałaś się z nim? 
 - Tak ale to nie wszystko... - Mia skuliła się na sofie jak małe dziecko. - Pamiętasz jak opowiadałam ci wczoraj o Nathanie z mojej pracy?
 - Yhm. - Mruknęła blondynka, Mia coś wczoraj wspominała że jej nowy telewizyjny partner wpadł jej w oko.
 - Nazwałam wczoraj Thomasa jego imieniem. 
 - O Jezu przecież byłaś pijana mogło ci się pomylić.
 - Gdy szyczytowałam Lola, jęczałam Nathan uprawiając seks z Thomasem. - Dziewczyna zwinęła się w jeszcze mniejszą kulkę.
 - O kurwa, i co on na to?
 - Ubrał się i wyszedł a teraz nie odbiera ode mnie telefonu ani nie odpisuje na esemesy. Ja już mam tego wszystkiego dość Lola, czasami chciałabym to wszystko rzucić i uciec gdzieś tak jak Gwenny. - Wyznała pociągając nosem.
 - Oj chodź tu malutka. - Pociągnęła ją do siebie i mocno przytuliła. - Jak chcesz to możemy rzucić to wszystko i wyjechać na weekend do spa.
 - W weekend nie mogę, pracuję.
 - To jutro, pieprzniemy to wszystko i jutro pojedziemy do spa.

***
3 Sierpnia 2016

 Jak powiedziały tak zrobiły i nazajutrz wybrały się do najlepszego hotelu spa w Londynie. Lola kawiarnię zostawiła pod opieką swoich pracowników a Mia synka pod opieką Zayna i Liama. Cały dzień spędziły na cudownych masażach, kąpielach w czekoladzie i wielu innych przyjemnych zabiegach. W cenę tego wszystkie była wliczona także kolacja oraz jedna noc w hotelu, postanowiły ją więc wykorzystać. Po kolacji zamknęły się w pokoju z butelką wina i choć przegadały ze sobą cały dzień to teraz dalej miały o czym rozmawiać.
 - To jest po prostu tak że od wyjazdu Gwenny ja nie umiem się ogarnąć, po prostu nie potrafię. Byłam na nią wściekła gdy przespała się z moim ojcem, powiedziałam jej wtedy że ją nienawidzę ale to nie prawda. Chciałbym powiedzieć jej że już nie jestem na nią zła, że chcę żeby wróciła ale nie odbiera ode mnie telefonu.
 - Od nikogo nie odbiera. - Pocieszyła przyjaciółkę. - Mi raz tylko napisała esemesa że wróci ale układa sobie od nowa życie a to trochę potrwa. 
 - Najbardziej chyba jestem zła na siebie za to że niczego nie dostrzegłam, ona potrzebowała pomocy a ja nie dość że tego nie zauważyłam to jeszcze nakrzyczałam na nią gdy tę pomoc gdzieś znalazła. 
 - O to każdy może się obwiniać bo nikt nie zauważył. 
 - Ale ja powinnam była, ona zawsze mnie wspierała a ja jej nie potrafiłam. 
 Pierwsza butelka skończyła się szybko i choć wciąż pamiętały wczorajszego kaca to postanowiły zaryzykować i zamówiły jeszcze jedną w hotelowej recepcji.
 - Boję się zajść w ciążę. - Wyznała po jakimś czasie Lola. - Boję się że znowu stracę dziecko, a z drugiej strony boję się nie zajść w ciążę bo boję się że stracę wtedy Nialla.
 - Co ty gadasz. - Dziewczyny były już nieco wcięte więc ich języki zaczęły się plątać. - On cię kocha pomimo wszystko.
 - A co jeśli nigdy nie dam mu dziecka, nadal będzie mnie kochał? - Chlipnęła i czknęła jednocześnie.
 - Dasz radę a jeśli nie to jest tyle różnych sposobów i innych wyjść in-vitro, surogatki, adopcja. Tyle dzieci czeka na dom. 
 Tej nocy na zmianę śmiały się i płakały, zachowywały się jak nastolatki na nocowaniu u siebie. Tej nocy Lola nie była mężatką starającą się o dziecko a Mia nie była matką, były po prostu dziewczynami które plotkują o swoich chłopakach i innych znajomych.
 - Niall ostatnio strasznie poprawił się w łóżku, tak jakby przeszedł jakiś kurs albo coś. - Zaśmiała się blondynka. - Nasz seks zawsze był raczej dobry i zazwyczaj raczej dochodziłam ale teraz to za każdym razem, czasami nawet po kilka razy. 
 - Gdy byłam z Zaynem to też zawsze dochodziłam ale musiałam się sama o to postarać.
 - Jak to?
 - No wiesz nie było tak że tylko on mnie ten tego tylko ja musiałam też na niego tak jakby napierać żeby sprawić sobie przyjemność, rozumiesz?
 - Mniej więcej.
 - A z Thomasem jest tak że mogłabym leżeć jak kłoda a i tak bym doszła, nie wiem jak to jest, niby rozmiar mają podobny a jednak jakoś tak inaczej.
 - Może to chodzi o technikę. - Zamyśliła się Lola.
 - Ej chcesz papierosa? Kupiłam sobie na dzisiaj. - Uśmiechnęła się chytrze Mia.
 - A wiesz że chętnie. - Wyszły na balkon i odpaliły.
 - Z Thomasem czasami bywa tak że wystarczy że lekko mnie dotknie, obojętnie gdzie, obojętnie czym a mi już miękną kolana. - Powiedziała wypuszczając z płuc siwy dym, ta noc była piękna i taka wręcz do innych nie podobna.
 - To znaczy że go kochasz. - Stwierdziła blondynka.
 - Wiem że go kocham.
 - Więc w czym tkwi problem? 
 Mia wzruszyła ramionami.
 - Nie wiem, z jednej strony ufam mu i wiem że mnie nie zdradzi, z drugiej boję się że mnie zostawi. Widzę jak opiekuje się Leonem i jaki wspaniały dla niego jest ale nie chcę go obarczać opieką nad nie swoim dzieckiem.
 - Ale skoro to robi to znaczy że tego chce.
 - Wiem ale co jeśli teraz tego chce ale za kilka lat nie będzie to dla niego już takie... takie... nie wiem ważne, fajne... Jak mu się to wszystko po prostu odwidzi. Z resztą teraz to już nie ważne.
 - Nadal nie odbiera?
 - Ani on, ani Gwen, co jest kurwa ze mną nie tak że tak zrażam do siebie ludzi.
 - Nie zrażasz. - Przytuliła ją do siebie. - A co z tym Nathanem?
 - Nathan jest zajebisty, inteligentny, przystojny ale to celebryta, totalnie nie dla mnie. Zauroczyłam się w nim to fakt, troszkę pofantazjowałam, ale to tyle, nie zakochałam się i na pewnie nie zdradziłabym z nim Thomasa.
 - Przecież nie jesteście razem. - Przypomniała jej Lola.
 - No niby nie ale chyba jednak trochę tak.
 - Więc co teraz? - Było już po czwartej, na zewnątrz zaczęło się robić szarawo a pierwsze ptaki zaczęły ćwierkać.
 - Pozostało mi tylko go przeprosić a potem nie wiem, mam nadzieje że mi wybaczy. 

The One Where Zayn Moves In


17 Lipiec 2016
Zayn
 Jak co niedzielę Zayn od rana zajmował się synkiem, w czasie gdy Mia prowadziła jeden z najpopularniejszych programów śniadaniowych w Anglii. W życiu zawodowym matki jego dziecka układało się świetnie, w uczuciowym jednak już tak dobrze nie było. Choć Thomas cały czas się o nią stara, to Mia trzyma go na dystans, co według Zayna jest głupie, jednak postanowił nie wtrącać się w ich sprawy. 
 Dochodziła dziewiąta gdy w trójkę leżeli w łóżku, on, Liam i Leo pomiędzy nimi. Chłopiec już nie spał, gaworzył wesoło unosząc swoje malutkie rączki w stronę maskotki misia którą droczył się z nim Zayn. 
 - Coraz bardziej przypomina ciebie. - Powiedział Liam podpierając się na łokciu, to prawda Leo miał po ojcu gęste, kruczoczarne włosy i ciemne oczy.
 - Oby tylko nie odziedziczył mojego charakteru. - Zachichotał.
 - No miejmy nadzieje że z charakteru nie będzie podobny ani do ciebie ani do Mii, bo wtedy nikt z nim nie wytrzyma. - Zażartował Payne za co dostał pstryczka w nos.
 - Ej ej, przecież nie jestem znowu taki najgorszy.
 - No nie, jesteś najlepszy. - Nachylił się by pocałować młodszego chłopaka w usta. 
 - Czasami tak się zastanawiam, co ja takiego dobrego w tym życiu zrobiłem że los postawił cię na mojej drodze.
 - Och już się tak nie przymilaj i tak zrobię dla ciebie wszystko.
 - A ja dla ciebie. - Pocałowali się po raz drugi.
 Zayn uwielbiał niedziele, to był jedyny dzień w tygodniu gdy pozwalali sobie na taki totalny luz. W ten dzień nic się nie liczyło, tylko ich trójka, ich mała rodzina. Mogli kłócić się nawet i przez cały tydzień to w niedzielę i tak stawali się tą słodką, do po rzygu parką. 
 - Najchętniej to bym dzisiaj w ogóle nie wychodził z łóżka. - Powiedział Zayn podnosząc się.
 - To nie wstawaj. - Powiedział uwodzicielsko Liam przez co Zayna przeszedł przyjemny dreszcz.
 - Muszę, mały musi zjeść śniadanie a po za tym muszę dzisiaj jechać do mojego mieszkania po ciuchy na siłownię.
 - Na siłownię? - Zapytał z lekką drwiną Payne.
 - Tak zapisałem się na siłownię z Harrym, muszę zadbać trochę o swoją formę, co i tobie kochanie polecam.
 - Sugerujesz mi że jestem gruby? - Zapytał z wyrzutem i z na maksa wciągniętym brzuchem.
 - Nie, oczywiście że nie. - Zaświergotał teatralnie Zayn. - Ale dobijasz już trzydziestki i jeśli się za siebie nie weźmiesz to niedługo przybędzie ci tu i ówdzie. 
 - Świnia! - Jęknął i rzucił w ukochanego poduszką. - Nie będziesz mnie kochał z brzuszkiem?
  Zayn wrócił na łóżko i usiadł na nim okrakiem.
 - Będę cię kochał nawet i z brzucholem. - Załaskotał go w twardy brzuch który Liam teraz specjalnie napinał. - Ale czy będę się z tobą kochał to już inna sprawa. 
 - Osz ty! - Liam chwycił go za boki i odwzajemnił łaskotanie ale mocniej i brutalniej przez co Zayn zaczął się histerycznie śmiać i błagać o litość.
 - Proszę stop, stop, stop! Będę się z tobą kochał nawet gdy większym prawdopodobieństwem będzie że stanie mi serce niż fiut.
 - No ja myślę. - Liam zaprzestał swoich tortur więc Zayn szybko z niego zeskoczył i uciekł pod drzwi. 
 - Ale tylko przy zgaszonym świetle i nikomu się nie będę do tego przyznawać. 
 Powiedział po czym uciekł do łazienki wziąć prysznic. Gdy z niej wyszedł Liam i Leo już byli w kuchni. Chłopczyk był już ubrany, siedział w swoim foteliku i był karmiony kaszką. Zayna tak rozczulił ten obrazek że chwycił za stojący na szafce aparat i zrobił im zdjęcie.
 - Co ty robisz? - Zapytał Liam unosząc głowę po usłyszeniu charakterystycznego pstryk. 
 - Kocham cię. - Odpowiedział tylko po czym podszedł i złożył na jego ustach krótki ale słodki pocałunek. - Smakujesz jak kaszka truskawkowa. - Oblizał się ze smakiem. 
 - Postanowiłem że od dzisiaj przechodzę na dietę i będę jadł tylko to co młody, i tylko w takich ilościach.
 - Oj nie wiem czy Mii spodoba się to że będziesz przychodził do niej trzy razy dziennie żeby possać jej cycka. 
 - Mi tam się ten pomysł nawet podoba. - Wzruszył ramionami za co dostał kolejnego pstryczka, tym razem w ucho.
 - Kolego, possać to ty możesz jedynie mnie. - Powiedział groźnie Malik.
 - Jezus Maria, rujnujecie dziecku psychikę. - Jęknął Louis wychodząc ze swojego pokoju. 
 - Dziecku? Chyba mówisz w tej chwili o sobie? - Odpowiedział Zayn spoglądając na Louisa który ubrany był w bokserki w misie.
- Dopiero co byliśmy starcami dobijającymi trzydziestki teraz znowu jesteśmy dziećmi? - Zapytał Liam. 
 - Ciało i rozum mają oddzielny proces starzenia. - Wyjaśnił Zayn.
 - Łoo Malik takie trudne słowa od rana? Mądrzejesz? - Powiedział Louis śmiejąc się z własnego żartu, Liama też to rozbawiło lecz on ograniczył się tylko do krótkiego parsknięcia.
 - Goń się. - Mulat pokazał przyjacielowi środkowy palec na co ten tylko w geście kapitulacji uniósł ręce i wycofał się do łazienki. 
 - Dobrze mu powiedziałeś. - Zaśmiał się Liam.
 - Wiem. - Wyszczerzył się i znowu pocałował ukochanego, po czym podszedł do lodówki. - A więc mój chłopczyk je na śniadanko kaszkę, a co zje mój mężczyzna? 
 - Zjem wszystko co moje kochanie przyrządzi. - Zayn przyrządził jajecznice na boczku i cebuli. - Jeśli dalej będziesz mnie tak karmił to naprawdę wkrótce się roztyję.
 - I dobrze, grubi ludzie wolniej uciekają.
 - Ale ja nigdy od ciebie nie ucieknę.
 - Wiem, ale dla pewności idę na siłownię żebym w razie co zawsze mógł cię dogonić. - Wyciągnął dłoń żeby pogładzić starszego chłopaka po policzku, w tym samym momencie usłyszeli dźwięk wymiotowania.
 - Jesteście tacy słodcy że aż chce mi się rzygać. - Powiedział Louis wychodząc już z łazienki. 
 - Jesteś zazdrosny bo Terry wróci dopiero za tydzień. 
 - Bylibyście tak samo irytujący nawet gdyby czekał na mnie w łóżku.
 - Ale nie czeka. 
 - Jeszcze tydzień a będziecie musieli sypiać w mieszkaniu Zayna żeby móc spędzić spokojną i cichą noc. - Zagroził i wrócił do swojego pokoju.
 - A propos, w sprawie twojego mieszkania. - Zaczął Liam. - Po co ty je tak w ogóle trzymasz? To jest bez sensu żebyś płacił za wynajem skoro i tak prawie tam nie bywasz.
 - Słyszałeś że za tydzień może nam się przydać.
 - Ja mówię poważnie Zayn, zamieszkaj ze mną.
 - Tutaj?
 - No tak, chcesz być jak najbliżej Leo a bliżej niż tu to chyba jest tylko pokój u Mii. 
 - A Louis? Nie będzie miał nic na przeciwko?
 - Już z nim o tym rozmawiałem i mówił że nie ma żadnego problemu.
 - No to okej. - Uśmiechnął się szeroko. - To zabawne, już przecież kiedyś ze sobą mieszkaliśmy a ja czuję się taki podekscytowany jakbym doświadczał jakiejś nowej rzeczy. - Wstał z krzesła by usiąść Liamowi na kolanach.
 - Naprawdę używasz dzisiaj strasznie dużo trudnych słów, Louis ma racje że mądrzejesz.
 - Oj zamknij się. - Pocałowali się po raz kolejny tego ranka, jednak tym razem z taką namiętnością jakby to już był wieczór. 


25 Lipiec 2016
Harry
 Minęło pół roku od zakończenia trasy koncertowej gdzie Harry supportował Ed'a i pół roku odkąd druga płyta Harry'ego osiągnęła ogromny sukces, nie tylko w Anglii ale w całej Europie a nawet w Ameryce. Ale to było pół roku temu i od tego czasu Harry nie napisał jeszcze żadnej porządnej piosenki a co dopiero takiej którą mógłby umieścić na płycie, o którą z niecierpliwością domagała się wytwórnia. Obecnie jego kariera znajdowała się w takim miejscu że ludzie bardziej kojarzyli go z bywania na iwentach niż z muzyki. 
 - Problem polega na tym że nie wiem o czym pisać. - Zwrócił się do Zayna który podał mu zimną colę z lodówki. Odkąd Zayn zamieszkał z Liamem Harry spędzał w ich mieszkaniu bardzo dużo czasu. Od pół roku miał bardzo dużo wolnego czasu więc spędzał go głównie na przesiadywaniu u swoich przyjaciół i na marudzeniu. - Odkryłem że umiem pisać tylko o uczuciach i to tylko takich skrajnych. Gdy Louis mnie zdradził to napisałem o tym z pięćdziesiąt piosenek a teraz potrafię przesiedzieć cały dzień nad komputerem i nic. 
 - To wybierzcie coś z tych piosenek i już masz drugą płytę. - Doradził mu przyjaciel tak jakby to było takie proste.
 - To się już nie sprzeda, po za tym zniszczyłem je wszystkie zaraz po wydaniu płyty. 
 - To napisz o tym co czujesz teraz. 
 - Ale ja nic nie czuję. - Sapnął bezsilnie.
 - Nic? Na pewno? - Zapytał Zayn z tajemniczym uśmieszkiem.
 - O co ci chodzi? - Zapytał niepewnie.
 - Przychodzisz tutaj codziennie, jakąś godzinę przed przyjściem Louisa z pracy a potem siedzisz do wieczora. Nie zrozum mnie źle, mi to nie przeszkadza, uwielbiam spędzać z tobą czas ale chyba nie myślisz że ja myślę że ty siedzisz tutaj dla mnie. - Malik zaśmiał się wesoło, Harry prychnął ale wiedział że to prawda, nie przychodzi tutaj żeby popatrzeć jaką idealną parę tworzy Zayn z Liamem. 
 - No i jakie to są niby uczucia? - Zapytał ironicznie.
 - Miłość, żal, smutek, tęsknota, zazdrość i nienawiść. 
 - A jaką mam niby piosenkę na ten temat napisać? - To nie do wiary że Zayn zna go tak dobrze, jak to jest możliwe, to tak jakby siedział w jego głowie i słyszał każdą jego myśl.
 - Taką że tęsknisz za tym co było, że tęsknisz za jego obecnością tak bardzo że spędzasz czas z nim i z jego nowym chłopakiem, że tego nienawidzisz i chciałbyś zniszczyć ich związek ale kochasz go i mu tego nie zrobisz. - Po policzku Harry'ego pociekły łzy.
 - Przestań. - Sapnął chowając twarz w dłoniach.
 - Przepraszam Harry. - Zayn podszedł i pogłaskał go po plechach. 
 - Ale w sumie. - Loczek nagle przestał płakać, podniósł głowę i spojrzał chytrze na przyjaciela.
 - Co ty chcesz zrobić? 
 - No oczywiście nie chcę psuć im związku, ale dlaczego ja się poddałem? Dlaczego ja o niego nie walczę?
 - No nie wiem Harry, to chyba nie jest zbyt fair. - Chłopak nie podzielał jego entuzjazmu, patrzył niepewnie na niego ale Harry był pewny swojej decyzji.
 - Jeśli mam kiedyś czegoś żałować to tylko tego że tak długo nic nie robiłem.
 - Proszę cię tylko nie zrób jakiegoś świństwa.


Niall
 To był jeden z tych dni gdy Niall miał już dość wszystkiego, swojej głupiej pracy, głupich klientów i głupiego szefa. Odliczał godziny aż będzie mógł w końcu już to wszystko zostawić i wrócić do domu, do żony jednak do końca tego dnia nadal było dalej niż bliżej. Znajdywał się właśnie na zebraniu na którym szef opieprzał jego grupę za słabe wyniki, ale przecież to nie ich wina że przez ostanie pół roku nie wiele osób zechciało wpieprzać się w długoletnie kredyty i kupować domy, z wynajmem było nieco lepiej ale wiadomo że lepiej jest sprzedać niż wynająć. Niall był do tego stopnia znudzony że zaczął przypominać sobie swoje dzieciństwo i to kim kiedyś chciał zostać. Przypomniał sobie jak na trzynaste urodziny dostał od ojca aparat fotograficzny, nie taką zwykłą jednorazówkę ani cyfrówkę ale prawdziwą lustrzankę. Codziennie robił nią setki zdjęć, większość dalej ma gdzieś na dysku. Pamięta że rodzina i przyjaciele zawsze byli zachwyceni jego fotografiami, do dziś zdjęcia z jego ''artystycznych'' sesji zdjęciowych gdzie Lola była modelką, wiszą w ich mieszkaniu. Niall bardzo długo mówił że zostanie fotografem, w końcu jednak gdy przyszedł czas wyboru, wybrał marketing i zarządzanie a potem znalazł pracę w firmie deweloperskiej i tak już został. 
 - Horan cholera jasna słuchasz mnie?! - Wkurzony głos dyrektora wyrwał go z rozmyśleń.
 - Nie. - Przyznał szczerze roztargniony.
 - Słucham?
 - Nic, przepraszam zamyśliłem się. - Wyprostował się i zaczął uważnie wsłuchiwać w słowa przełożonego lecz po chwili znowu odleciał w swój świat. 
 Po powrocie do domu udał się prosto do pokoju gościnnego gdzie w dużej brązowej szafie trzymali wszystkie pamiątki i różne nieużywane obecnie rzeczy. Po chwili poszukiwań znalazł aparat i dwa grube albumy wywołanych zdjęć. Lustrzanka była rozładowana ale na szczęście ładowarka do jej akumulatorka była w tym samym pudle co aparat. Po podłączeniu ładowarki do kontaktu, Niall rozsiadł się na kanapie i zaczął oglądać nieco zapomniane już fotografie. Większość to były zdjęcia z imprez i różnych wakacyjnych wypadów ale pomiędzy nimi były takie zdjęcia które Niall nieskromnie mógł określić mianem dobrych, a nawet bardzo dobrych. Przeglądając te albumy uświadomił też sobie jak dawno z Lolą nigdzie nie byli, kiedyś mieli mniej pieniędzy a podróżowali więcej niż teraz. Co prawda teraz mają więcej obowiązków ale przecież stać ich na to żeby choć raz do roku wyjechać gdzieś dalej niż do Weymouth Beach, tym bardziej że Niall kocha podróżować, ma to po mamie. 
Po przejrzeniu albumów odpalił swojego laptopa gdzie znajdowało się o wiele więcej zdjęć, tak go to wszystko pochłonęło że o upływającym czasie uświadomiła go dopiero Lola, która od wyjazdu Gwen z pracy wraca dopiero o dwudziestej pierwszej. 
 - Cześć skarbie. - Powiedziała dziewczyna wchodząc do mieszkania. 
 - Cześć, kurde zapomniałem zrobić obiad. - Niall puknął się w czoło, na prawdę zapomniał. Przez ostatnie godziny tak mocno rozmyślał nad pewnym pomysłem że nawet nie poczuł głodu.
 - Spoko mam pizze, cały dzień za mną chodziła. - Położyła na ławie biały karton z logo pizzeri z ich ulicy. 
 - Jesteś najwspanialszą żoną na świecie.
 - Wiem. - Usiadła obok niego i pocałowała go w policzek. - Co robisz?
 - Oglądam stare zdjęcia.
 - Też chcę. - Nachyliła się po karton po czym wróciła na poprzednie miejsce. - Ale byłam kiedyś chuda. - Westchnęła biorąc kawałek pizzy. - Od jutra przechodzimy na dietę. - Powiedziała gryząc ze smakiem.
 - My?
 - Ty też byłeś wtedy chudszy, nie mówię że wyglądasz teraz źle ale jesteś w idealnym stanie żeby zacząć hodować brzuszek.
 - A tego byśmy nie chcieli. - Nachylił się żeby pocałować ją w usta, Lola miała w buzi kawałek pizzy więc wziął go w trakcie pocałunku, gdy byli małolatami często tak robili. 
 - Ale byliśmy kiedyś obrzydliwi. - Zaśmiała się Lola na wspomnienie ich dawnego zwyczaju. - Albo jak wyduszaliśmy sobie pryszcze. - Wstrząsnęła się ze skwaszoną miną. 
 - Wyduszaliśmy? Ty mi wyduszałaś a jak ja tobie miałem to ryczałaś że boli, a mnie torturowałaś. 
 - Bo miałeś takie czarne syfy. 
 - A potem chodziłem cały czerwony, o tak. - Wskazał na zdjęcie na którym akurat byli we dwoje, Niall faktycznie miał czerwoną i opuchniętą twarz.
 - Ojejku przepraszam. - Pocałowała go znowu. 
 Długo oglądali zdjęcia, jedząc pizzę i śmiejąc się z tego jak kiedyś wyglądali lub gdy przypomnieli sobie jakąś śmieszną anegdotkę związaną z daną fotografią.
 - Kochanie jak stoimy finansowo? - Zapytał w pewnym momencie Niall. 
 - W sensie? - Lola uniosła głowę z jego klatki piersiowej.
 - No w sensie czy sobie jako tako radzimy czy raczej jest ciężko.
 - Raczej sobie radzimy, nie jest jakoś mega super ale jest dobrze.
 - A gdybym rzucił pracę? Nadal byśmy sobie dobrze radzili?
 - Chcesz rzucić pracę? - Zaniepokoiła się.
 - Tylko jeśli dalibyśmy sobie radę.
 - No przez jakiś czas dalibyśmy radę żyć tylko z kawiarni ale nie na zawsze.
 - No oczywiście że nie na zawsze ale tak przez kilka miesięcy chociaż.
 - Ale dlaczego chcesz rzucić pracę?
 - Dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego że jej nienawidzę. - Wzruszył ramionami, ale to prawda, już go ciarki przechodziły na myśl że jutro znowu będzie musiał tam iść. 
 - A co byś chciał w takim razie robić? - Zapytała poważnie, nie była zła, trochę tylko zmartwiona.
 - Zdjęcia, kiedyś chciałem zostać fotografem i na prawdę to było coś co sprawiało mi przyjemność, oczywiście jeśli ty masz coś na przeciwko to mogę zostać...
 - Nie, nie. - Uśmiechnęła się do niego czule. - Myślę że to dobry pomysł, ale nie zwalniaj się, zrób tak żeby to oni cię zwolnili. Wtedy dostaniesz jeszcze kasę na odchodne.
 - Piękna i mądra, czym ja sobie zasłużyłem na taki skarb. - Odłożył laptopa na ławę.
 - Musiałeś być bardzo grzecznym chłopcem. - Powiedziała zagryzając seksownie wargę w tym czasie Niall chwycił ją za biodra i ułożył ich tak że Lola leżała na sofie a on siedział na niej okrakiem.
 - Byłem, a ty byłaś dzisiaj grzeczną dziewczynką. 
 - Byłam. - Niall rozpiął guzik od jej spodni.
 - Na pewno? - Zapytał suwając dżinsy z jej bioder.
 - Na pewno. - Chciała zdjąć z niego koszulkę lecz ją powstrzymał.
 - Więc czeka cię nagroda. - Zdjęte spodnie odrzucił na bok, rozchylił jej nogi. - Dziś liczysz się tylko ty.
 - Gdybym wiedziała że tak to się skończy to już dawno kazałabym rzucić ci pracę. - Powiedziała czując jego pocałunki po wewnętrznej stronie ud.

niedziela, 30 października 2016

The One Wher Gwen Says Godbay.


5 Lipiec 2016
Harry
 - Gwenny nie płacz już. - Powiedział stawiając przed przyjaciółką kolejny kubek herbaty. Gwendolyn przyszła do niego cała roztrzęsiona, dwie godziny temu i nie powiedziała nic więcej oprócz pytania czy może u niego trochę pomieszkać. -  Mia dowiedziała się o tobie i Georgu? - Dziewczyna pokiwała głową. - Była zła? - Kolejne potwierdzenie. - Będzie dobrze, zobaczysz.
 - Nie będzie dobrze, nic już nigdy nie będzie dobrze. - Zawodziła, zalewając się kolejną falą łez. - Ona mnie nienawidzi, nie chce mnie znać.
 - To nie prawda. - Usiadł obok niej, pozwalając wtulić się w swój bok.
 - Sama mi to powiedziała.
 - Powiedziała to w gniewie ale wcale tak nie myśli.
 - Myśli, ona dokładnie tak myśli. - Odsunęła się od Harry'ego i sięgnęła po chusteczkę leżącą na ławie. - Powiedziała mi że jestem zdrajczynią i dziwką, ale najgorsze jest to że wytknęła mi... - zrobiła krótką przerwę jakby nie wiedziała co ma powiedzieć. - że wytknęła mi coś co kiedyś zrobiłam.
 - Co takiego ci wytknęła?
 - Nie chcę o tym... A w sumie to i tak pewnie niedługo się o tym dowiesz. - Otarła łzy prawą dłonią i poprawiła się siadając wygodniej w fotelu. - Gdy miałam piętnaście lat, mieszkałam z mamą i rodzeństwem u dziadków. Babcia była nawet fajna, ale dziadek był straszny. Taki typ człowieka który bardziej przejmuje się opinią innych niż swoim szczęściem. Był taki już dla mojej mamy i gdy ona zaszła w ciążę w wieku osiemnastu lat to kazał jej się wyprowadzić do innego miasta żeby ludzie nie widzieli że z brzuchem chodzi, a ludziom opowiadał że na studia wyjechała. Nie odzywał się do niej przez dwa lata, pomagał finansowo ale się nie odzywał przez pierwszy rok prawie w ogóle, ponieważ mój ojciec się z nią nie ożenił. Mój biologiczny ojciec uciekł od nas gdy mama zaszła z nim w drugą ciążę. Potem poznała innego faceta, zrobił jej dziecko i nawet się oświadczył, był dla mnie jak ojciec ale i on się zwinął. Potem był jeszcze jeden taki ale on tylko zrobił dzieciaka i poszedł w długą. W między czasie dziadek przestał przysyłać pieniądze i się do nas nie odzywał, nawet babci próbował zabronić. Poznałam go dopiero jak miałam czternaście lat, gdy mama straciła pracę, wyrzucili nas z mieszkania i nie mieliśmy się gdzie podziać. W tamtym czasie zaczęłam się buntować, więc nie byłam jego ulubienicą. Popalałam, chodziłam na imprezy, miałam chłopaka i farbowałam włosy na jaskrawy różowy. ''Skończysz na ulicy'' powtarzał mi, a więc ja jeszcze więcej odpierdalałam. Nie lubiłam go i we wszystkim robiłam mu na złość. W końcu jednak trochę się uspokoiłam, bo się zakochałam. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Jezu jak ja go kochałam, potem chyba już nigdy tak nie kochałam. To była taka prawdziwa, szczera, słodka szczeniacka miłość. On też nie miał ojca ale był jedynakiem i prawie we wszystkim był moim przeciwieństwem. Nie pił, nie palił i ani razu nie spróbował narkotyków co mi się zdarzyło, a mimo to trzymał się z naszą grupą. Był moim najlepszym przyjacielem, nie straciłam z nim dziewictwa ale strasznie tego żałowałam, bo choć jak teraz to wspominam to nie był wtedy w tym taki dobry ale ta więź która nas łączyła, to było niesamowite.
 - Więc co się stało. - Zapytał Harry nie mogąc się powstrzymać, z zapartym tchem słuchał tej historii.
 - Wpadliśmy.
 - Kazał ci usunąć? - Zapytał przerażony ale za razem zafascynowany nieznaną mu dotąd historią przyjaciółki.
 - Nie. Gdy mu powiedziałam był przerażony ale również szczęśliwy w jakiś sposób. Mówił że sobie jakoś poradzimy, że jego mama nam pomoże, że stworzymy szczęśliwą rodzinę. - Oczy zaszły jej łzami, myślała że po tylu latach będzie już umiała normalnie o tym mówić. - Gdy z nim zrywałam powiedziałam że je usunęłam bo nie chciałam jego dziecka, że go nienawidzę i że możliwe że to w ogóle nie było jego dziecko bo zdradzałam go przez cały nasz związek. Spodziewałam się po nim każdej reakcji tylko nie takiej jaką otrzymałam. On się rozpłakał, powiedział że on zawsze kochał mnie najbardziej na świecie po czym obrócił się na pięcie i odszedł. Chciałam za nim pobiec, wykrzyczeć że to wszystko nieprawda ale nie mogłam, musiałam z nim zerwać i być pewna że mnie znienawidzi. Gdyby nie to że byłam wtedy w ciąży to chyba bym się zabiła.
 - Czekaj ale jak, to ty usunęłaś czy nie? - Chłopak wyglądał na zagubionego, podrapał się po głowie przerzucając swoje długie loki z jednej strony na drugą. Gwen westchnęła masując się po karku.
 - Jak już wspominałam mój dziadek był pojebany, nie powinno się źle mówić o zmarłych ale on był pojebany. Pierwszy katolik w parafii, w kościele co niedzielę w pierwszym rzędzie siedział, świętszy od Papierza jak nie samego Jezusa, a jak się dowiedział że jestem w ciąży to kazał mi usunąć. ''Jak urodzisz tego bachora to możesz od razu się stąd wyprowadzić, i twoja matka też'' powiedział. Potem jak trochę ochłonął dał mi drugą opcję, musieliśmy udawać że to nie jest moje dziecko lecz mojej mamy. Nie chciałam się na to zgodzić, mama też nie ale wtedy byłyśmy skazane na niego, nie szło inaczej. Przez prawie całą ciążę nie mogłam wychodzić z domu a mama musiała nosić poduszkę pod bluzką żeby wszyscy sąsiedzi myśleli że to na prawdę jej dziecko. Urodziłam śliczną i zdrową dziewczynkę, trzymałam ją tylko raz a potem już nie chciałam bo wiedziałam że jeśli jeszcze raz miałabym ją trzymać to nie oddałabym jej już nikomu.
 - To jak to wytrzymałaś że mieszkałyście razem a ty jej w ogóle nie brałaś na ręce ani się z nią nie bawiłaś?
 - Po jej urodzeniu nie widziałam jej przez trzy lata. Dobę po porodzie uciekłam ze szpitala, kumpel przywiózł mnie tutaj do Londynu, gdzie mieszkałam przez dwa tygodnie. Potem wyjechałam do Francji, później do Niemiec i na końcu do Czech. Gdy wróciłam do Anglii i zamieszkałam w Londynie i były nawet warunki żebym się nią zajęła ale to było już za późno. Mała traktowała moją mamą jak mamę i wszyscy myśleli że taka jest prawda, nie było sensu żeby mieszać jej w głowie. Nie mogę być jej matką to staram się być chociaż dobrą siostrą.
 - I Mii też tak to opowiedziałaś?
 - Tak.
 - Ona musiała być na prawdę bardzo zła że tak ci powiedziała, przecież ona cię kocha i nigdy nie chciałaby cię zranić.
 - Kurwa co ja zrobiłam. - Schowała twarz w dłoniach wybuchając płaczem.
 - Nie martw się, ona ci wybaczy i w końcu was zaakceptuje.
 - Nie zaakceptuje bo nas nie będzie, ja go nie kocham. - Odsłoniła twarz żeby spojrzeć mu prosto w oczy. - Zniszczyłam wszystko a nawet go nie kocham, jestem skończoną idiotką.

7 Lipiec 2016
Mia
 Mia już od przedwczoraj nie miała kontaktu z Gwen, nie miała ochoty się z nią widzieć choć przyjaciele namawiali ją na szczerą rozmowę ze Szkotką. Co prawda emocje już trochę opadły ale gniew w ogóle jej nie przeszedł. Dzisiejszego dnia Mia obudziła się dość wcześnie, całą noc śniły jej się koszmary i nawet po przebudzeniu była jeszcze bardzo niespokojna. Czuła jakby stało się coś złego więc szybko wstała żeby sprawdzić co z jej synem. Leo spał spokojnie w kołysce więc i ona się trochę uspokoiła, jednak coś dalej jej nie grało.Tego dnia ma wolne więc mogłaby jeszcze trochę poleniuchować, postanowiła jednak skorzystać z okazji i wziąć prysznic póki Leo nie wstał. 
 Gdy już się wykąpała i zjadła śniadanie poprosiła Zayna żeby zaopiekował się ich synkiem a sama wyskoczyła na zakupy. Potrzebowała tego, tak po prostu się wyluzować, pobyć trochę sama i kupić sobie coś ładnego. Po zakupach postanowiła wstąpić do Camden Lol ponieważ była pewna że nie spotka tam Gwendolyn, było już dawno po jej zmianie. W kawiarni nie zastała żadnego ze swoich przyjaciół, a kelnerka Betsy przekazała jej że Lola ją szukała a teraz czeka w jej mieszkaniu. Czym prędzej pobiegła na górę. W mieszkaniu czekali na nią Lola, Harry, Zayn i Louis.
 - Coś się stało? - Zapytała Amerykanka widząc ich w swoim salonie.
 - Czytaj. - Powiedziała Lola podając jej kartkę papieru.
 Kochani przepraszam że wyjeżdżam bez pożegnania ale bałam się że będziecie mnie odciągać od tego pomysłu. A ja muszę wyjechać. Muszę coś zakończyć, coś rozpocząć, coś naprawić. Nie szukajcie mnie, wrócę, nie wiem jeszcze kiedy ale na pewno wrócę. 
Bardzo Was kocham
Wasza na zawsze Gwenny.

Mia przeczytała to pięć razy, za każdym razem dostając coraz większego szoku. Gwen ich opuściła, a to wszystko jej wina. Przez głupi gniew i zwykłą głupotę opuściła ją najukochańsza osoba w jej życiu.


13 Lipiec 2016
Lola
 Minął już ponad tydzień od pogrzebu nienarodzonego dziecka, a w domu Horanów nie działo się dobrze. Niall praktycznie w ogóle się do swojej żony nie odzywał, po powrocie z pracy zamykał się w pokoju gościnnym pod pretekstem pracy. Przy obiedzie tylko dłubał w talerzu niechętnie widelcem, a wieczorami kładł się szybciej tłumacząc się ogromnym zmęczeniem. Gdy Lola kładła się spać, on już spał lub tylko udawał co też było możliwe. Znosiła to z pokorą i sądziła że przecież w końcu to wszystko minie i będzie już tylko lepiej, lecz z upływem dni nic na to nie wskazywało.
 Tego wieczoru Lola postanowiła pójść spać o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Niall już leżał w łóżku lecz jeszcze nie spał, czytał coś ale gdy Lola weszła do pokoju, szybko ją zamknął i położył się na boku, tyłem do żony. Lola westchnęła ciężko ale postanowiła się tym nie zrażać. Położyła się obok niego po czym przytuliła do jego pleców i zaczęła całować po karku. Miała na niego ochotę, nie było to typowe podniecenie i ochota na seks, lecz ochota na bliskość. Tak bardzo za nim tęskniła, chciała się z nim całować, przytulać, poczuć go w sobie. Nie chciała się pieprzyć, chciała się kochać.
 - Daj spokój. - Mruknął chłopak półszeptem.
 - Co? - Zapytała będąc w szoku, poczuła się jakby ją uderzył, poniżył, zniszczył. Już wolałaby żeby ją pobił w kłótni niż teraz odepchnął.
 - Nie powinniśmy, jeszcze za wcześnie. - Obrócił się w jej stronę ale nadal jej nie dotknął.
 - Zaraz będzie za późno. - Powiedziała gorzko.
 - Lola daj spokój, jak możesz teraz myśleć o takich rzeczach.
 - A jak ty możesz nie myśleć, jak możesz nie chcieć mnie pocałować ani przytulać.
 - Dopiero co straciliśmy dziecko.
 - Właśnie, straciliśmy, my oboje. A ty się zachowujesz jakbyś tylko ty cierpiał.
 - Ktoś musi. - Powiedział szorstko.
 - Słucham? Ja nie cierpię? - Zapytała z wyrzutem.
 - Nie pokazujesz tego. Jesteś taka pełna energii, jakbyś straciła ząb a nie dziecko.
 - Myślisz że ja nie cierpię, że mnie to nie boli, że za nim nie tęsknię? - Łzy ciekły ciurkiem po jej policzkach. - Ja już go widziałam, oczami wyobraźni widziałam naszego małego chłopca, tak bardzo podobnego do ciebie. To mnie boli, każdego dnia.
 - Więc dlaczego tego nie pokazujesz, dlaczego ze mną o tym nie porozmawiasz?
 - A co mam się zaszyć w łóżku i całymi dniami płakać? - Mimochodem chwyciła go za rękę, robiła to zawsze gdy się kłócili więc i teraz nie mogła się powstrzymać.
 - Więc dlaczego ze mną o tym nie porozmawiasz? - Splótł ich dłonie razem, on też był do tego przyzwyczajony więc robił to automatycznie.
 - Bo chcę o tym zapomnieć. Znaczy się nie, nie chcę tego rozpamiętywać, chcę ruszyć dalej i żyć dalej, bez rozmawiania o tym na okrągło.
 - Ale ja bym chciał. Porozmawiać o tym, choć raz, a potem ruszyć dalej. - Nie wytrzymał i się rozpłakał.
 - Och Niall. - Stęknęła Lola i dopiero teraz zrozumiała że faktycznie, rozmawiała o tym z wieloma osobami, przyjaciółmi, rodzicami i psychologiem, ale nie z mężem. 
 Tej nocy nie prędko poszli spać, długo rozmawiali, a gdy już zasnęli to wtuleni w siebie i od tej nocy mogło już być tylko lepiej.

Hej, witam po półrocznej przerwie! Ten rozdział jest króciutki ale musiałam przez niego przebrnąć i napisać go na szybko, bo inaczej utknęłabym w tym miejscu na zawsze. Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę którą mam nadzieję zostawicie i zapraszam już na kolejny rozdział który pojawi się mam nadzieje szybciej niż za sześć miesięcy. Buziaki kicie 



sobota, 23 kwietnia 2016

The One With The Little Funeral.


2 Lipiec 2016
Louis
 Stali tak przez kilka minut a Louis nie mógł przestać płakać, cały dzień wszystkich pocieszał nie uraniając ani jednej łzy lecz teraz już nie wytrzymał. 
 - Louis? - Jęknęła Mia przyciśnięta do jego piersi.
 - Przepraszam. - Odsunął ją od siebie na długość ramion.
 - Co jej się stało? - Głos dziewczyny drżał a i Louis musiał wziąć kilka głębszych oddechów żeby móc jej odpowiedzieć.
 - Nic się nie stało, po prostu byli na badaniu a ono już... - jego głos się załamał - już nie żyło. - Tym razem to Mia się do niego przytuliła mocząc przy tym jego koszulkę łzami, chłopak głaskał ją po głowie a łzy spływały strumieniami po jego policzkach.
 - Zawieź mnie do niej. - Odsunęła się od niego nagle i ruszyła ku drzwiom wyjściowym obok których stały jej buty które po chwili miała już ubrane.
 - Właśnie od niej wracam, godziny odwiedzin już się skończyły.
 - To nic. - Burknęła zakładając dżinsową kurtkę.
 - Nie wpuszczą cię. - Chwycił ją za rękę żeby nie wyszła.
 - Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił? - Zapytała z wyrzutem.
 - Dzwoniliśmy, miałaś wyłączony telefon. - Brunetka przez chwilę patrzyła się na niego ze złością po czym znowu wybuchła płaczem, przytulił ją do siebie a ona płakała mówiąc jaką to okropną jest przyjaciółką. - Cii już nie płacz, skąd mogłaś wiedzieć 
 - A Niall? Gdzie jest Niall?
 - W domu.
 - Sam.
 - Nie, z Harrym i Gwen. 
 - Jedźmy do niego.
 Jechali w ciszy, Mia już się trochę uspokoiła jednak co chwilę pociągała nosem. Louis też już doszedł do siebie jednak nie mógł oderwać myśli od tego co się wydarzyło, nie wiedział czy szkoda było mu dziecka którego nie poznał, które tak naprawdę jeszcze nie żyło, czy jego rodziców którzy musieli żyć z tą stratą. Na miejscu zastali przyjaciół siedzących w salonie, Mia na widok Nialla znowu się rozpłakała co spowodowało że on także znowu zalał się łzami.
 - Niall. - Zdołała powiedzieć tylko tyle gdyż szloch zacisnął jej gardło. Usiadła obok niego na kanapie i wtuliła się w jego bok.
 - Jadł coś? - Zapytał Louis Gwendolyn, dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Niall musisz coś zjeść.
 - Nie chcę. - Jęknął blondyn.
 - Ale...
 - Nie mogę jeść gdy ona leży tam sama. - Brzmiał jak mały nadąsany chłopiec, lecz Louis nie był nawet na niego zły.
 - Ale ona na pewno dostała kolację i ty też powinieneś coś zjeść, to był męczący dzień.
 Po tych ostatnich słowach Nialler znowu się rozpłakała, więc Louis dał sobie spokój. Resztę wieczoru spędzili w milczeniu, w tle grał telewizor ale nikt raczej nie skupiał na nim większej uwagi. Gdy po wielu godzinach płaczu Niall w końcu zaczął przysypiać, Louis zaprowadził go do sypialni a razem z nim Mię która też już przysypiała. Dopiero gdy ta dwójka spała w osobnym pokoju, reszta odważyła się na rozmowę, ta jednak nie trwała zbyt długo bo oni też byli już bardzo zmęczeni. Postanowili że dzisiaj wszyscy zostaną w mieszkaniu Nialla żeby dodać mu otuchy. Harry i Gwen zajęli pokój gościny a Louisowi została kanapa, nie była ona najwygodniejsza ale Louis był w takim stanie że zasnął by nawet na podłodze. Postanowił się dzisiaj nie kąpać, umył tylko zęby i skorzystał z toalety, a będąc jeszcze w łazience wysłał esemesa do Terry'ego że dzisiaj będzie spał u Nialla. Terence od tygodnia przebywał we Francji gdzie był opiekunem i instruktorem na obozie tańca dla dzieciaków. Nie miało być go jeszcze przez tydzień, akurat przez ten tydzień w którym Louis go tak strasznie potrzebował.
 Po wyjściu z łazienki Louis zobaczył Harry'ego siedzącego na kanapie.
 - Możesz iść. - Powiedział wskazując głową na wolną łazienkę.
 - Nie, ja przyszedłem z tobą porozmawiać.
 - Harry przepraszam ale jestem mega zmęczony, możemy to przełożyć na jutro?
 - To nie zajmie długo. - Chłopak zdawał się być konkretny ale mówił bardzo tajemniczo.
 - No dobrze, - usiadł obok niego - o czym chciałeś porozmawiać?
 - O tym naszym kumplowaniu się. - Loczek spuścił wzrok tak jakby był zawstydzony tym tematem. - To mi nie wystarcza.
 - Harry... - Louis już chciał go upominać że przecież ma chłopaka i nic więcej pomiędzy nimi być nie może.
 - Wiem masz Terry'ego ale mi nie chodzi o związek. - Zrobił dłuższą przerwę i dopiero wtedy zdecydował spojrzeć się na swojego byłego chłopaka. - Kiedyś, jeszcze nim to wszystko się zaczęło, nasz związek i w ogóle, byliśmy przyjaciółmi. Nie kumplami czy znajomymi, przyjaciółmi, pamiętam to. - W jego oczach błyszczały łzy i Louis poczuł że jego także robią się wilgotne. - Byłeś moim najlepszym przyjacielem Lou. Wiedziałeś, nadal wiesz o mnie rzeczy o których nigdy nikomu nie odważyłem się powiedzieć, nawet Zaynowi. Jesteś szczęśliwy z Terencem i bardzo się z tego cieszę, ale nawet gdyby go nie było to bez tej rozmowy nigdy nie byłoby między nami dobrze, a ja chcę żeby było dobrze bo tęsknię za tobą. - Teraz już nie tylko wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać ale na prawdę płakał. - Nie będę tutaj zapewniać że już mi po tobie przeszło i że już cię nie kocham, bo w jakiś sposób zawsze będę cię kochał ale chcę mieć w tobie przyjaciela i być przyjacielem dla ciebie, spróbujemy?
 - Oh Harry. - Louis uśmiechnął się pogodnie. - Ja też zawsze będę cię kochał. - Przytulił go do siebie, pierwszy raz od ponad roku, już zapomniał jaki Harry był miły w przytulaniu. - Bardzo chciałbym być znowu twoim przyjacielem.
***
 Po tym jak Harry wrócił do Gwen, Louis jeszcze długo nie mógł zasnąć. Bił się z myślami czy dobrze zrobił, nie chodzi o przyjaźń bo to akurat było dobrym posunięciem, ale o ten uścisk. Gdy się przytulili jego serce zabiło tak... tak... no nie tak jak powinno podczas przytulenia się z przyjacielem. W końcu zasnął ale Harry nie opuścił go nawet w snach, ponieważ śniło mu się ich pierwsze spotkanie. To wszystko tak zamąciło mu w głowie że obudził się jeszcze bardziej zmęczony niż był w momencie zaśnięcia. Nie miał siły żeby podnieść się z kanapy, nie dość że był połamany psychicznie to przez niewygodny mebel jeszcze fizycznie. Leżąc tak i myśląc co powinien zrobić a czego kategorycznie nie powinien, gdy nagle usłyszał dźwięk przychodzącego esemesa. To była wiadomość od Terenca który pisał mu o tym co będzie dzisiaj robić, o tym jak bardzo jest mu przykro z powodu straty Horanów, jak bardzo go kocha i tęskni. Po przeczytaniu tego wszystkiego Louis już wiedział że dobrze jest tak jak jest, kocha Terry'ego a z Harrym powinien się już tylko przyjaźnić i tak będzie najlepiej, chyba.

3 Lipiec 2016
Lola
 To był jeden z najtrudniejszych poranków w jej życiu, jeszcze nigdy nie czuła się tak źle po przebudzeniu, nawet po najgrubszej imprezie na największym kacu. Na początku nie wiedziała gdzie jest i co się wczoraj stało, była przestraszona i zdezorientowana gdy zobaczyła że leży w szpitalnym łóżku. Lecz po chwili to wszystko przyszło i wtedy była już tylko smutna, nie chciała o tym myśleć lecz mimo woli zaczęła analizować wszystko to co się wczoraj wydarzyło. Od samego rana chodziła cała w skowronkach na myśl o popołudniowej wizycie u ginekologa. Tego dnia wszystko było takie piękne, piękna pogoda, mili klienci zostawiający wysokie napiwki, nawet ten gburowaty dostawca tego dnia wydawał się być szczęśliwy. Wszystko było takie wspaniałe dopóki usłyszała, a właściwie nie usłyszała bicia serca swojego dziecka. W pierwszej chwili lekarz powiedział że tak się czasami zdarza, że sprzęt zawodzi czy coś, po chwili jednak wszystko było już wiadomo, dziecko nie żyło i to od kilku dni. 
 Co się działo dalej Lola pamięta już o wiele słabiej, wszystko przez środki uspokajające i znieczulające które podali jej podczas zabiegu. Jak przez mgłę pamięta wszystko co działo się podczas i po zabiegu. Przypomina sobie tylko że przyszła do niej pani psycholog, Lola nie chciała z nią jednak rozmawiać i cały czas płakała. Płakała lub spała, tyle tylko pamięta z poprzedniego wieczoru i jeszcze twarz Nialla. Smutną, zapłakaną twarz swojego męża. 
 O siódmej przyszła pielęgniarka, zmierzyła jej temperaturę i powiedziała żeby szła się wykąpać. Stojąc pod prysznicem Lola znowu się rozpłakała, przejeżdżając dłonią po brzuchu ogarną ją taki smutek i żal że musiała usiąść żeby się nie obalić. Gdy wróciła do łóżka już nie płakała i w sumie nie wiedziała co ma dalej robić. Nadal było jej smutno ale nie czuła żeby znowu miała się rozpłakać. O ósmej inna pielęgniarka przyniosła jej śniadanie. Dwie kromki chleba, kostka masła, kostka z dżemem, plaster szynki i rozpuszczalna kawa z mlekiem. Zjadła wszystko choć nie czuła się głodna. Po śniadaniu nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, obchód miał rozpocząć się o dziesiątej a była dopiero ósma dwadzieścia. Wstała z łóżka w poszukiwaniu swojego telefonu, znalazła go w szafce przy łóżku, nie pamięta żeby go tam wczoraj wkładała ale w sumie przecież sama dopiero co przyznała że niewiele z wczoraj pamięta. 
 Po powrocie do łóżka zaczęła sprawdzać swoje media społecznościowe, nie zdążyła jednak przeczytać pierwszego postu na facebooku gdy dziwne uczucie wstydu zakuło ją w sercu. Czuła się znowu tak jak wtedy po zamachach we Francji, gdy po udostępnieniu zdjęcia wyrażającego współczucie i wsparcie dalej przeglądała modowe inspiracje, głupie filmiki, słodkie kotki i resztę tego gówna które ludzie codziennie udostępniają na swoich profilach. Wtedy zginęło mnóstwo osób, a teraz tylko jedna lecz tak dla niej ważna że nie potrafiła się skupić na tym co ogląda. Odłożyła więc telefon i znowu przymknęła oczy zastanawiając się o co zapytać panią doktor gdy ta przyjdzie. 
 ***
Obudziło ją lekkie szturchanie w ramię.
 - Dzień dobry. - Powiedziała pani doktor z ciepłym uśmiechem na twarzy, nie okazywała niepotrzebnych emocji takich jak radość żeby podnieść ją na duchu lub smutek by okazać jej współczucie. - Jak się pani czuje?
 - Chyba... chyba dobrze. - Zawahała się bo nie wiedziała czy chodzi jej o jej stan psychiczny czy fizyczny, stwierdziła że chyba jednak fizyczny.
 - To dobrze. - Lekarka miała krótko ścięte blond włosy i wystające kości policzkowe, wyglądała na maks czterdzieści lat. Oprócz cieni na powiekach i tuszu na rzęsach nie była bardziej pomalowana. W czasie gdy ona zapisywała coś na kartce, pielęgniarka mierzyła Loli ciśnienie. - O dwunastej pielęgniarka przyniesie pani wypis i będzie pani mogła pójść do domu. Czy ktoś po panią przyjedzie? Bo po lekach uspokajających które wczoraj pani podaliśmy nie powinna pani jeszcze dzisiaj prowadzić samochodu.
 - Tak przyjedzie, mąż po mnie przyjedzie. - Blondynka dalej zapisywała coś na kartkach a pielęgniarka pozbierała już swoje przybory i wyszła z pokoju. - Czy mogłaby mi pani powiedzieć co się stało z moim... z moim dzieckiem?
 - Pyta pani co zrobiliśmy z nim po zabiegu? - Lola pokiwała twierdząco głową. - Zazwyczaj jeszcze przed pytamy się rodziców czy chcą pochować płód czy nie, pani była wczoraj jednak za bardzo roztrzęsiona a pani mąż stwierdził że poczeka na pani decyzję.
 - Mogę go pochować? - Lola poczuła jak kamień spadł jej z serca, już się bała że jej dziecko wyląduje na śmietniku lub coś w tym stylu, aż ciarki przeszły ją na myśl że takie coś mogłoby spotkać jej maleństwo. 
 - Tak, wraz z wypisem dam pani wniosek o wydanie karty zgonu. - Doktorka dopiero teraz podniosła wzrok nad papierów. - Wczoraj nie chciała pani rozmawiać z psychologiem, czy dzisiaj odczuwa pani taką potrzebę.
 - Tak. - Powiedziała bez zastanowienia, czuła że musi pogadać z kimś obcym zanim będzie musiała rozmawiać z bliskimi.
 - Dobrze, jeszcze przed wyjściem przyjdzie do pani psycholog. - Zapisała sobie coś na kartce.
 - Pani doktor? - Powiedziała Lola zwracając z powrotem jej uwagę. - Dlaczego tak się stało, dlaczego ono umarło?
 Lekarka westchnęła i omal nie wzruszyła ramionami, w ostatniej jednak chwili się powstrzymała.
 - Tak się niestety często dzieje, płód był za słaby aby się poprawnie rozwinąć i przetrwać.
 - Czy to moja wina? Może jadłam coś nieodpowiedniego?
 - Nie, to trochę straszne co powiem ale tak działa selekcja naturalna. Dziecko nie było w stanie dotrwać do końca ciąży, a nawet jeśli by dotrwało to mogłoby nie przeżyć samego porodu lub zmarłoby w pierwszych dniach. - Lola poczuła jak łzy znowu napływają jej do oczu.
 - Czy ja jeszcze będę mogła mieć dzieci? - Na końcu zdania jej głos się załamał.
 - Radzę odczekać kilka tygodni nim zaczną się państwo starać o kolejne ale później nie widzę przeciwwskazań. Tak się już czasami po prostu dzieje, tym razem trafiło na panią ale to nie znaczy że nigdy nie będzie pani w stanie urodzić dziecka.
 - Skąd pani to wie?
 - Wiem to, w końcu jestem pani lekarzem. - Uśmiechnęła się znowu. - Proszę się nie załamywać, jest pani młoda i zdrowa, jestem pewna że niedługo znowu się spotkamy i wtedy będzie wszystko dobrze.
 Po wyjściu ginekolożki Lola była w o wiele lepszym humorze, nie była wesoła ale też nie była już taka smutna jak jeszcze chwilę temu.
 Psycholog przyszła do niej chwilę po jedenastej i rozmawiała z nią prawie ponad godzinę. Ta rozmowa pomogła jej jeszcze bardziej bo mogła się przed nią otworzyć i nie miało to żadnych konsekwencji. Czasami człowiek nie otworzy się tak przed najbliższym jak przed kimś zupełnie obcym.

5 Lipiec 2016
Mia
 To był jeden z najsmutniejszych i najmniejszych pogrzebów na jakim Mia była. Uczestniczyło w nim tylko dwanaście osób, plus ksiądz i grabarz. Po wszystkim udali się do Camden Lol na mini stypę. Wszyscy byli bardzo cisi i mało rozmowni, nawet mama Loli która normalnie zawsze ma coś do powiedzenia, dziś nie powiedziała nic co mogłoby być nieodpowiednie lub jeszcze bardziej pogłębić smutek jej córki. 
 Mia nie posiedziała z nimi za długo, po godzinie zmyła się do mieszkania gdzie Barbara zajmowała się Leonem. Gdy weszła do mieszkania okazało się że nikogo w nim nie ma, wózka też nie było więc pewnie mama zabrała małego na spacer. Korzystając z okazji że jest sama chciała wziąć długą relaksującą kąpiel ale nie zdążyła jeszcze zdjąć butów gdy do mieszkania weszła Gwendolyn.
 - Co za okropny dzień. - Westchnęła dziewczyna wieszając czarną marynarkę na wieszak. Przez ostatnie dni dziewczyny rozmawiały ze sobą tylko ''służbowo'', nie było czasu ani okazji żeby porozmawiać o tym co zaszło pomiędzy Gwen a Georgem. Mia dużo myślała o tym jak ma się zachować, jak w ogóle zacząć tą rozmowę i choć jakaś jej część próbowała tłumaczyć Szkotkę to jednak ta większa część była tak wściekła że nic do niej nie docierało. 
 - W przeciągu tygodnia się wyprowadzę, nie będziesz już musiała pieprzyć się po hotelach. - Ta wersja rozpoczęcia rozmowy nie była przemyślana, po prostu pozwoliła ujść swoim emocjom.
 - Mia...
 - Nie chciałam robić scen przed pogrzebem, ale teraz jest już po więc nie będę udawać że wszystko jest w porządku. Miałam cię za moją najlepszą przyjaciółkę, ale jak widać myliłam się, nie będę cię unikać ale nie każ mi patrzeć na to jak zabierasz mi ojca. 
 - Mia to nie tak, pozwól mi wytłumaczyć. - Chciała chwycić ją za rękę lecz brunetka wyszarpnęła ją.
 - Co chcesz mi wytłumaczyć, że zabrał cię kilka razy na droższą kolację, kupił kilka błyskotek i i ty w ramach podziękowania wskoczyłaś mu do łóżka. Znam jego gierki ale nie wiedziałam że ty jesteś na tyle głupia żeby się na to nabrać. - Ostatnie słowo podkreśliła pogardliwym prychnięciem, chciała jak najbardziej pokazać jak bardzo jej przez to nie szanuje, choć jakaś jej cząstka mówiła że to bardzo nie w porządku wobec przyjaciółki.
 - Nie nabrałam się na żadne sztuczki, on mi nigdy nic nie kupił. - Głos Szkotki brzmiał wręcz histerycznie, za wszelką cenę starała się udowodnić że to nie tak jak Mia myśli.
 - No to jeszcze lepiej, więc zniszczyłaś moją szansę na posiadanie normalnej rodziny tak zupełnie za darmo, dla czystej satysfakcji? - To rozzłościło ją jeszcze bardziej, gdyby Gwen jeszcze miała w tym jakiś interes, ale ona zniszczyła jej ostatnią szansę na szczęśliwą rodzinę po prostu tak dla zabawy.
 - Mia twoi rodzice nie wrócą do siebie.
 - No teraz dzięki tobie to na pewno już nie, wszystko zepsułaś. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju, Gwen jednak pobiegła za nią i po wyprzedzeniu zastawiła jej drogę.
 - Oni nie chcieli do siebie wrócić, wymyśliłaś to sobie, zrozum to w końcu. - Jej głos stał się bardziej stanowczy.
 - Chciałam mieć tylko szczęśliwą rodzinę, mamę i tatę a ty mi to wszystko zniszczyłaś więc czy możesz dać mi trochę odpocząć nim wróci Leo.
 - Właśnie, jego też tak wychowasz żeby któregoś dnia powiedział Liamowi że zniszczył mu szansę na szczęśliwą rodzinę?
 - Sorry nie mam ochoty słuchać rad na temat wychowania mojego dziecka od kogoś kto oddał własne. - Mia pożałowała tych słów zaraz po ich wypowiedzeniu, to co właśnie powiedziała było okropne i choć nadal była wściekła na Gwendolyn to wiedziała że nie zasługuje na taki komentarz. Gwen otworzyła szeroko buzię pod wpływem szoku po czym przybrała wściekłą minę.
 - Masz rację nie powinnam wtrącać się w wychowanie twojego dziecka i nie powinnam zakochiwać się w twoim ojcu, ponieważ taki patologiczny śmieć nie zasługuje na człowieka jego pokroju. - Przestała torować Mii wejście do sypialni, wyminęła ją i udała się w stronę wyjścia.
 - Gwenny czekaj. - Teraz to Mia próbowała ją zatrzymać.
 - Nie musisz się wyprowadzać, ja to zrobię. Jutro jak będziesz w pracy przyjdę po rzeczy i już więcej nie będziesz musiała mnie oglądać. - Wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
 - Nosz kurwa mać. - Wrzasnęła Mia ciskając pierwszą rzeczą którą złapała o ścianę, nawet nie wie co to było bo rozpadło się na drobne kawałeczki zupełnie nie przypominając już tego czym było przed chwilą. Chciała ją zwyzywać od dziwki, szmaty, zwykłej kurwy, wiedziała że to jej nie zrani. Bo Mia nie chciała jej zranić, ale zrobiła to i choć nadal była wściekła na przyjaciółkę za to co zrobiła, w tym momencie bardziej była zła jednak na siebie.

Nie będę się tutaj rozpisywać bo chcę to wrzucić jeszcze teraz a jestem już mega zmęczona. Więc idę spać i mam nadzieje że następny rozdział pojawi się szybciej.