niedziela, 18 grudnia 2016

The One Where Harry Goes To LA

16 Września 2016

Harry
 Tego dnia Harry postanowił w ogóle nie wstać z łóżka, bo po co? Wczoraj tak nie wiele brakowało żeby się pocałowali, żeby znowu byli razem, lecz jak zwykle nic z tego nie wyszło. Aby się trochę uspokoić postanowił przelać swoje uczucia na papier, a tak właściwie na klawiaturę. Nie podnosząc nawet głowy z poduszki, wyciągnął rękę po MacBook'a leżącego na podłodze obok łóżka. Otworzył notatnik i zaczął pisać, po chwili zatrzymał się na chwilę żeby przeczytać to co napisał i sam się zdziwił. Był w takim nastroju że myślał że znowu napisze jakiegoś smuta o tym jak bardzo został zraniony, a tu prezentował się przed nim kawałek o miłości i to takiej szczęśliwej. Uśmiechnął się po czym niespodziewanie rozpłakał. 
 - Idiota. - Powiedział sam do siebie o samym sobie, uważa się za idiotę bo cały czas myśli że on i Louis że to jeszcze jest możliwe, że mają przyszłość ale przecież Louis wczoraj wybrał. Wybrał swojego głupiego chłopaka i Harry nie mógł się z tym pogodzić. 
 Położył się na bok a z laptopa puścił jakąś smutną piosenkę, płakał tak długo aż zasnął a potem płakał chyba nawet przez sen, a sny miał niemiłe i niespokojne więc z tego wszystkiego obudził się z bólem głowy. Wziął jakąś tabletkę po czym znowu zasnął, nie śniąc tym razem w ogóle. 
 O osiemnastej obudził go dzwonek do drzwi, na początku nie chciał otwierać lecz jego gość był tak natarczywy że dzwonił już tak z dwie minuty bez przerwy i raczej nie miał zamiaru się poddać. Niechętnie wstał z łóżka i udał się w stronę domofonu.
 - Czego? - Zapytał chamsko widząc na ekranie twarz Zayna stojącego pod drzwiami do jego klatki schodowej.
 - Wpuść mnie. - Powiedział Mulat tonem który mówił że nie odpuści. Harry nacisnął guzik odblokowujący drzwi wejściowe, odkluczył drzwi do swojego apartamentu i wrócił do łóżka.
 Po chwili Zayn wszedł do jego mieszkania i od razu udał się do sypialni.
 - Jesteś z siebie zadowolony? - Zapytał poważnym, ojcowskim tonem którego prawie nigdy nie używał więc Harry'ego przeszedł dreszcz na samo jego brzmienie.
 - Nie. - Odburknął będąc zakryty po szyję kołdrą.
 - A nie o to ci chodziło?
 - Nie, on miał z nim zerwać i wybrać mnie, mieliśmy tę noc spędzić u was w mieszkaniu godząc się i wracając do siebie. Więc nie, nie jestem z siebie zadowolony, mogę wręcz powiedzieć że poziom mojego zadowolenia jest kurewsko niski. - Wypowiedział to wszystko niemal na tylko jednym wydechu więc wątpił żeby Zayn coś zrozumiał z tej odpowiedzi. 
 - Więc po co on z nim zrywał?
 - On z nim nie zerwał, on go wybrał a mi kazał iść do domu, daj mi spokój chcę spać. - Zakrył się tak że spod kołdry wystawał tylko czubek jego głowy.
 - Nie Harry, oni wczoraj zerwali.
 - Co?! - Harry w mgnieniu oka wstał z łóżka. - Żartujesz? - Malik potrząsnął przecząco głową. - I ja się dopiero teraz o tym dowiaduje? Kurwa przecież już od rana on mógł być znowu moim chłopakiem. 
 Uśmiechając się od ucha do ucha zaczął chodzić po pokoju i kompletował strój w którym odzyska swojego ukochanego.
 - Co ty robisz? - Zayn nadal stał w tym samym miejscu.
 - No ubieram się, muszę do niego iść. - Otworzył szafę w której trzymał koszule, musi się ubrać seksownie i nie zbyt formalnie ale też nie za luzacko. - Jak myślisz którą? - Wyciągnął dwie koszule, jedną całą czarną a drugą czarną w granatowy wzorek.
 - Czekaj, nie możesz do niego teraz iść.
 - Jak nie mogę, muszę. - Harry zachowywał się jak postradał zmysły, uśmiechał się szeroko i w kółko mówił że znowu będą razem.
 - Czekaj no. - Zayn podszedł do niego i chwycił go za ręce blokując mu ruchy. - To Terry zerwał z Louisem.
 - Ale to przecież nie znaczy że mnie nie kocha?
 - No oczywiście że nie, gdyby ciebie nie kochał to nie pozwoliłby tamtemu odejść, ale daj mu trochę czasu. Przecież chyba nie chcesz być zabawką na pocieszenie.
 - No nie chcę. - Westchnął z ostudzonym już entuzjazmem. - Ale co jeśli on znowu się kimś innym pocieszy? Co jeśli pomyśli że ja go nie chcę i znajdzie sobie kogoś nowego?
 - Nie bądź głuptas, nie znajdzie. Ja go będę pilnował, Liam go będzie pilnował. Daj mu tydzień, góra dwa, daj o siebie zawalczyć, pokaż że ci zależy ale że on też musi się postarać żeby znowu było lepiej.
 - Masz rację, tak zrobię. - Znowu uśmiechnął się szeroko ale w duchu nie był zadowolony, chciał Louisa już a nie za tydzień może dwa.

18 Września 2016
Louis
 Minęły trzy dni odkąd Louis znowu był singlem i wcale nie przechodził tego jakoś tak najgorzej. Jest mu smuto i przykro że to się tak skończyło, tęskni nawet za Terencem i nawet jednego dnia płakał z tego powodu ale nie jest z nim tak źle jak wtedy po rozstaniu z Harrym. Wtedy było strasznie, wtedy czuł jakby to już był koniec tak jakby nic więcej w życiu nie miało go spotkać, a teraz tak nie było. Widział światełko w tunelu. Szczerze mówiąc to jednym z powodów jego smutku było nie tyle rozstanie z Terry'm lecz to jak skończyło się spotkanie z Harrym i to że loczek od trzech dni się do niego nie odzywał, ani nie przyszedł tak jak robił to codziennie od kilku tygodni.
 - Louis zaczyna się. - Usłyszał wołanie Liama z salonu.
 Była dziewiętnasta i właśnie zaczynał się mecz. Wszedł do salonu gdzie na ławie były porozstawiane miseczki ze słonymi przekąskami i piwo a na kanapie siedzieli przytuleni do siebie Zayn i Liam. Niby zwykły piątek a jednak coś było inaczej, nie było Harry'ego, Louis tak bardzo przyzwyczaił się do tego że lokowaty spędzał tu ostatnio tak dużo czasu że jego nieobecność zaczęła mu doskwierać.
 - Harry'ego nie ma? - Zapytał zdziwiony.
 - Nie, pakuje się bo jutro leci do Los Angeles. - Powiedział mu Zayn obgryzając skórki prawego kciuka.
 - Aha. - Rzucił Louis niby obojętnie lecz w środku wszystko mu się zagotowało. Posiedział jeszcze chwilę z przyjaciółmi po czym nie wytrzymał. - Kurde przypomniałem sobie że się umówiłem dzisiaj z kumplem. - Wstał z fotele i udał się do wyjścia, Zayn i Liam spojrzeli na niego zdziwieni  ale nic nie powiedzieli. 
 Louis czuł że zaraz wybuchnie opuszczając ich kamienicę. Jak on mógł, znowu to samo. Bez żadnego słowa, bez żadnego pożegnania znowu chce go zostawić. To zemsta? O nie! Louis tym razem tego tak nie zostawi. Skoro Harry znowu chce go porzucić to niech to zrobi ale najpierw niech usłyszy co Louis o tym myśli. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał w stronę dzielnicy swojego byłego. Przy wejściu na klatkę schodową Styles'a już chciał zrezygnować ale właśnie wyszła jakaś pani z psem więc skorzystał z okazji i bez dzwonienia domofonem wszedł do budynku. Szybko wdrapał się na piętro Harry'ego, biorąc po dwa stopnie na raz. Gdy dotarł na miejsce sapał ze zmęczenia i ze złości, zaczął walić pięścią w drzwi które po chwili nieśmiało się uchyliły. 
 - Louis? - Harry wyjrzał nieśmiało po czym zamknął drzwi żeby zdjąć łańcuch blokujący pełne otwarcie drzwi po czym je otworzył.
 - Co ty sobie myślisz co?! - Louis wtargnął do mieszkania nie czekając na zaproszenie.

Mia
 Ludzie mówią że nie docenisz dopóki nie stracisz, i to jest prawda. Mia nie robiła sobie nic z obecności Thomasa tak długo jak tu był. Gdy był przy niej i się o nią starał nie była pewna swoich uczuć do niego, a teraz gdy on już sobie odpuścił ona poczuła że jeszcze nigdy nie poznała faceta który tak się o nią starał, który tak ją kochał. Minęły prawie dwa miesiące odkąd Thomas przestał się do niej odzywać i ona mu się nawet nie dziwiła, bo gdyby to Thomas zrobił to co ona zrobiła to ona już nigdy by się do niego nie odezwała. 
 Było piątkowe popołudnie gdy siedziała z synkiem w swoim mieszkaniu, czuła się taka samotna pomimo że towarzyszył jej Leon i Fado. Pies leżał pod kanapą, zawsze był smutny tak samo jak jego imię ale odkąd zostawiła ich Gwen wydawał się jeszcze smutniejszy, tak samo było z Mią. 
 - Też za nią tęsknisz? - Zapytała gdy ich spojrzenie się spotkało. - Chcesz iść na spacer? - Pies podniósł się w mgnieniu oka i zamerdał wesoło ogonem.
 Mia ubrała Leona i wsadziła go w wózek spacerowy a Fado ubrała w szelki i wyszli. Spacerowali długo, chyba z dwie godziny w końcu jednak Leo zaczął płakać z głodu i był to czas żeby już wrócić do domu. W drodze powrotnej, będąc już w windzie Mia spotkała swoją sąsiadkę. Dziewczyna przywitała się uprzejmie ale była zbyt zajęta rozmową przez telefon żeby zamienić z Mią kilka słów.
 - No co ty, ona mu się oświadczyła? - Sąsiadka wydawała się zaskoczona oraz trochę rozbawiona. - No w końcu mamy równo uprawnienie... no masz rację on się chyba już dosyć nastarał i ona też mogła w końcu coś zrobić.
 Winda zatrzymała się na trzecim piętrze i dziewczyna z telefonem wyszła, zostawiając Mię w rozterce. 
- No co ty? - Zapytała spoglądając na Fado. - No chyba nie myślisz że ja też powinnam? - Pies pokiwał twierdząco głową, tak jakby rozumiał o co jej chodzi i chciał jej doradzić.

***

 - Dzięki że się zgodziłaś. - Dwie godziny później Leo i Fado zostali podrzuceni do mieszkania Horanów którzy zgodzili się ich dzisiaj przenocować.
 - No nie ma sprawy, przecież czasami może przyjechać do cioci na wakacje. - Powiedziała Lola do chłopca kołysząc go lekko na rękach. - A ty co będziesz dzisiaj robić? Czyżby randka z Nathanem?
 - Nie! - Zaprzeczyła szybko. - Jadę zawalczyć o Thomasa, jest w końcu równouprawnienie i dziewczyna też powinna się starać.
 - No jasne że powinna. - Potwierdził Niall który siedział na kanapie.
 - No to powodzenia. - Lola pocałowała ją w policzek i szepnęła do ucha że jeśli przepraszanie chłopaka przeciągnie się na całą sobotę to nie ma problemu.
 Wychodząc z mieszkania Horanów Mia czuła się trochę pewniej jednak nadal bardzo się stresowała, nie wiedziała jak ma zacząć, co zrobić? Paść przed nim na kolana i prosić o zostanie mężem? Czy najpierw przeprosić a potem zaproponować małżeństwo? Pół godziny później stała już pod drzwiami do jego mieszkania.
 - Raz kozie śmierć. - Szepnęła i zadzwoniła do drzwi, po kilku sekundach drzwi się przed nią otworzyły i stanął w nich Thomas. Wyglądał świetnie, tak młodo, tak świeżo, tak seksownie. Poczuła się trochę niepewnie bo przyjechała tutaj ubrana w zwykłe ciuchy i  w zwykłym codziennym makijażu, a przecież powinna wyglądać jak milion dolców, wygłupiła się.
 - Mia? - Chłopak wyglądał na lekko zaskoczonego.
 - Hej, mogę wejść?
 - Jasne, wchodź. - Chłopak zaprosił ją do środka, rozejrzała się dookoła, w mieszkaniu panował lekki nieporządek ale w porównaniu z tym co szło kiedyś zastać w studenckim mieszkaniu Thomasa to tutaj było czysto.
 - Przyjechałam cię przeprosić. - Zaczęła powoli, dobierając odpowiednie słowa. - To co się wtedy wydarzyło...
 - Nie no daj spokój, to ja chyba powinienem cię przeprosić za to jak zareagowałem, przecież nie byliśmy razem, nie miałem prawa...
 - Nie, miałeś prawo. - Odpowiedziała szybko. - Miałeś całkowite prawo bo ja nie byłam wobec ciebie uczciwa, przez ostatnie pół roku byłam dla ciebie okropna.
 - Mia...
 - Nie, czekaj bo to prawda, chcę ci to wytłumaczyć choć tak na prawdę to sama do końca nie wiem dlaczego taka byłam. Nie chciałam ci wybaczyć choć powinnam bo ty się tak bardzo starałeś, swoim zachowaniem zmazałeś wszystkie swoje błędy i pokazałeś że na prawdę nas kochasz a ja mimo to zachowywałam się jak suka i dalej się na tobie mściłam. Nie zasługuję na ciebie i żeby być uczciwą to powinnam teraz cię przeprosić i zniknąć z twojego życia.
 - Ni...
 - Czekaj. - Uciszyła go ostatni raz, podeszła bliżej i chwyciła go za ręce. - Powinnam to zrobić ale nie mogę bo nie umiem i nie chcę bez ciebie żyć. Jeśli mi teraz wybaczysz to obiecuję że będę dla ciebie najlepszą żoną na świecie bo tak w ogóle to po to tutaj przyszłam. - Przyklęknęła przed nim. - Wyjdziesz za mnie.
 Thomas wydawał się zaszokowany ale zarazem się uśmiechał.
 - Ty wariatko. - Powiedział podciągając ją za ręce do góry. - Och ty moja wariatko. - Przytulił ją do siebie po czym podniósł i okręcił ich dwa razy dookoła.

Lola
 - Niall przestań mi robić tyle zdjęć. - Powiedziała zasłaniając twarz dłonią, siedziała na łóżku bawiąc się z Leo a jej mąż skakał w około nich i od dwudziestu minut robił im zdjęcia. 
 - Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, grzechem jest nierobienie ci zdjęć. - Podszedł i pogładził ją po policzku, po czym nachylił się i pocałował ją w usta. 
 - Ale z ciebie lizus. - Zaśmiała się i pociągnęła go tak żeby usiadł obok niej, zaczęli się całować lecz po chwili przerwało im gaworzenie Leona.
 - Czy ten dzieciak nie powinien już spać? - Zapytał Niall odrywając się od jej ust po czym skierował to pytanie do chłopca. - Czy ty chłopaku nie powinieneś już spać? - Wziął go na ręce i zaczął łaskotać a mały śmiał się wesoło.
 - To nie jest takie proste, od pół godziny próbuję go uśpić a on nic. - Westchnęła.
 - Oj bo ty się do tego źle zabierasz, dajesz mu te wszystkie zabawki i dziwisz się że nie chce spać. - Wskazał na dziecięce zabawki leżące wokoło nich na łóżku. - Dziecko trzeba uspokoić przed snem a nie rozkojarzyć zabawą.
 - A ty co nagle taki profesor od dzieci jesteś?
 - Instynkt kochanie, no już weź to wszystko posprzątaj i połóż się z nami. 
 Lola zrzuciła maskotki z łóżka i położyła się obok Nialla, ten położył Leona pomiędzy nimi i po cichu zaczął śpiewać mu kołysankę. Już dawno nie słyszała śpiewu swojego męża więc bardzo ucieszyła się na ten dźwięk. Jego głos był taki czysty i spokojny, zrobiło jej się tak dobrze że pod wpływem kołysanki sama zasnęła. Obudziła się jakiś czas później czując rękę Nialla na swojej tali.
 - Będziesz się bawił z naszym dzidziusiem gdy już się pojawi? Będziecie kumplami? - Niall rozmawiał z chłopcem którego w przeciwieństwie do Loli kołysanka nie uśpiła. 
 - Na pewno będą. - Powiedziała Lola pół szeptem, Niall spojrzał na nią zaskoczony, myślał że spała więc trochę się przestraszył gdy nagle się odezwała. - Jeszcze trochę.
 - Kocham cię. - Nachylił się i złożył szybki pocałunek na jej ustach. - Wiesz co, tak sobie pomyślałem że puki jesteśmy jeszcze tylko we dwóch to to jest dobry moment żeby zrobić coś szalonego.
 - Co szalonego? - Zapytała lekko zaskoczona, ale tak pozytywnie zaskoczona.
 - Coś bardzo, bardzo szalonego. - Powiedział z szerokim uśmiechem.
 - Trójkąt? - Zażartowała.
 - Coś jeszcze bardziej szalonego.
 - Czworokąt?
 - Nie, jeszcze bardziej.
 - Pięciokąt?
 - Nie! Lola no nie myśl teraz o seksie. - Skarcił ją żartobliwie.
 - No przepraszam, dobra co jest bardziej szalonego od pięciokąta?
 - Podróż. - Uśmiechnął się szeroko lecz Lola poczuła się trochę zawiedziona, nie to że chciała jakiś orgii ale myślała że Niall na prawdę chciał zrobić coś szalonego a nie pojechać na wycieczkę.
 - Podróż? Co jest niby takiego szalonego w podróży?
 - A to że jest to podróż dookoła świata.
 - Co? - Teraz na prawdę była zaskoczona.
 - Siedem kontynentów w sześć miesięcy, co ty na to?
 - Dookoła świata? To szaleństwo.
 - No mówiłem że chciałbym zrobić coś szalonego.
 - A skąd my weźmiemy na to pieniądze?
 - Pamiętasz ten spadek po moim dziadku? - Lola pokiwała twierdząco głową, cztery lata temu Niall otrzymał spadek po zmarłym dziadku jako jego jedyny wnuk. Lola nie wiedziała ile tego jest bo za bardzo ją to nie interesowało, to pieniądze Nialla. - Wystarczy na całą podróż i na przeżycie.
 - To szaleństwo. - Nadal była w szoku.
 - Ty, ja i aparat. Nic więcej nic mniej, zgadzasz się?
 - Z tobą? Choćby i na koniec świata.

Harry
 Harry był już spakowany, wykąpany i gotowy do spania gdy nagle usłyszał walenie do drzwi wejściowych. Lekko się przestraszył bo nie słyszał żeby ktoś dzwonił domofonem ale może to tylko jakiś sąsiad. Dla bezpieczeństwa założył łańcuszek blokujący po czym nieśmiało uchylił drzwi.
 - Louis? - Zdziwił się na widok chłopaka, odblokował drzwi i już chciał zaprosić go do środka gdy Louis wbił do środka jak na ring.
 - Co ty sobie myślisz co?! Co to ma być jakaś pieprzona zemsta?! - Louis był wściekły i roztrzęsiony, jego nozdrza poszerzały się  i pomniejszały razem z jego szybkim i ciężkim oddechem. - Chciałeś mnie w sobie znowu rozkochać, rozbić mój udany związek, kurwa sprawić że będę miał w dupie związek z kimkolwiek innym niż tobą? To chciałeś osiągnąć? To brawo kurwa udało ci się! - Już nie tyle krzyczał co ryczał, z jego oczu ciekły łzy a słowa dławił szloch. - Cieszy cię to że zostawiasz mnie w takim stanie i jedziesz do tej swojej pieprzonej Ameryczki?
 Harry na początku tego wybuchu był w szoku teraz jednak już nie wytrzymał i szeroko się uśmiechnął.
 - I z czego się kurwa cieszysz?!
 - Ty mnie kochasz. 
 - Kocham, kurwa! - Louis schował twarz w dłonie wybuchając jeszcze większym płaczem, za to Harry jeszcze szerzej się uśmiechnął i nie czekając na nic przytulił go do siebie. - Zostaw mnie! - Louis zaczął się szarpać w jego ramionach lecz loczek trzymał go mocno i pewnie. - Jedź sobie do Ameryki i mniej mnie w dupie, ja też kiedyś będę miał ciebie w dupie.
 - Louis. - Próbował chwycić głowę chłopaka lecz ten nadal za mocno się szamotał.
 - Zostaw. 
 - Louis. - W końcu mu się udało, chwycił głowę niższego od siebie chłopaka w obie dłonie i nakierował ją tak żeby Louis spojrzał mu w oczy.
 - Tak, jadę do Ameryki. - Powiedział powoli. - Na tydzień.
 - Co? - Louis zdawał się mu nie wierzyć.
 - Jadę wystąpić na MTV Music Awards.
 - I zaraz wracasz? - Głos Louisa napełnił się nadzieją.
 - Zaraz. - Potwierdził. - A ty mnie kochasz.
 - Kocham, a ty mnie?
 - Nigdy nie przestałem. - I w końcu się pocałowali, na początku nieśmiało i delikatnie lecz po chwili ich pocałunki zmieniły się w namiętne i i pełne pasji.
 Harry tak bardzo za tym tęsknił że zaczął płakać, słone łzy mieszały się z ich śliną a jego to nie brzydziło bo był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Puścił głowę Louisa aby złapać go za pośladki po czym gwałtownie podniósł go do góry. Louis ważył trochę więcej niż kiedyś, oraz był szerszy niż wtedy więc doniesienie go do sypialni było trochę trudniejsze ale dał radę. Rzucił go na łóżku aby po chwili już leżeć na nim i znowu całować jego słone od łez usta.
 - Tęskniłem, tak strasznie za tobą tęskniłem. - Wyszeptał gdy leżeli już nadzy, czule w siebie wtuleni, głowa Harry'ego spoczywała na klatce piersiowej Louisa przez co słuchał przyśpieszonego bicia serca swojego ukochanego niczym najpiękniejszej melodii na świecie.
 - Wybaczysz mi kiedyś? - Zapytał Louis bawiąc się jego włosami.
 - A ty mi wybaczysz?
 - Ja tobie? Czego?
 - To że cię wtedy zostawiłem.
 - Zapomnijmy o tym wszystkim co było.
 - Dobrze. - Rzekł Harry całując go w pierś, miał ochotę ucałować każdy centymetr jego ciała, był tak spragniony tej przyjemności że sam zapach gorącej skóry Louisa przywracał go do gotowości. - Jeszcze. - Wyszeptał seksownie. 
 - Harry to już trzeci raz. - Zaśmiał się mierzwiąc mu włosy.
 - Chcę jeszcze. - Uniósł głowę aby mogli się pocałować. - Pragnę cię tak bardzo. - Unosił biodra w górę i w dół ocierając się o gorące udo Louisa.
 - Spokojnie już zawsze będę twój, tylko twój.
 - Obiecujesz?
 - Obiecuję. - Szepnął po czym pocałował go w czoło, i tyle Harry'emu wystarczyło, doszedł bez żadnych zbędnych stymulacji. - Kurwa jak cię kocham.
 - Czuję. - Zachichotał Louis. - Obróć się a ja pokażę ci jak ja cię kocham.