sobota, 20 czerwca 2015

The One Where Harry Goes Back On Tour

20 Grudzień 2015
Zayn
 Tego poranka Zayn bał się obudzić, bał się tego że wczorajszy dzień okaże się tylko pięknym snem a Liam już nigdy nie będzie jego, na szczęście to nie był sen. Liam jest tu, leży obok i jest cały Zayna, od czubka głowy aż po palce od stóp.
 - Dzień dobry. - Powiedział Liam gdy Malik otworzył oczy,  chłopak przyglądał mu się z rozmarzonym uśmiechem na twarzy.
 - Dzień dobry. - Odpowiedział uśmiechając się w podobny sposób. - Miałem taki piękny sen.
 - Jaki? 
 - Że taki jeden wariat uciekł dla mnie sprzed ołtarza. -Zagryzł wargę przejeżdżając dłonią po nagim torsie Payne'a.
 - Naprawdę? To był chyba jakiś kompletny szaleniec. 
 - Tak, powiedział że szaleje na moim punkcie i już nigdy więcej mnie nie opuści.
 - Myślisz że dotrzyma tej obietnicy? - Liam leżał na boku, jedną dłoń miał pod głową a drugą muskał policzek i usta młodszego chłopaka.
 - Mam nadzieje że tak, a ty co o tym myślisz?
 - Myślę że zrobi wszystko żeby dotrzymać słowa. - Pocałowali się, był to pocałunek delikatny i czuły. 
 Wczoraj prosto z kościoła pobiegli do mieszkania Zayna, no w sumie to nie pobiegli tylko pojechali autobusem. Gdy tylko przekroczyli próg mieszkania zaczęli się całować, wylądowali w łóżku i zaczęli się kochać. W łóżku spędzili już resztę dnia, nie tylko na seksie ale także na długich rozmowach wyjaśniając sobie wszystko, tak po raz pierwszy szczerze porozmawiali o swoich uczuciach, przez większość czasu jednak milczeli. Nie było jednak w tym milczeniu żadnej krępacji, milczeli bo napawali się swoim towarzystwem.
 - Boisz się? - Zapytał Zayn przerywając ciszę, wahał się czy powinien się o to pytać ale musiał wiedzieć.
 - Czego? - Liam odchrząknął poprawiając trochę swoją pozycje.
 - Dzisiejszego dnia, wczoraj było cudownie ale dzisiaj musimy wrócić do rzeczywistości.
 - Wcale nie musimy. - Przyciągnął Zayna do siebie i obrócił ich tak że Malik teraz na nim leżał. - Zostaniemy tutaj na zawsze, będziemy się tylko kochać, kochać i jeść pizzę tak jak wczoraj.
 - Ta, a potem będę gruby i przestaniesz mnie kochać.
 - Też będę gruby więc nie będzie robiło mi to różnicy. - Zaśmiał się wplatając palce we włosy Zayna.
 - Myślałem że powiesz że będziesz mnie kochał bez względu na wagę. - Westchnął smutno.
 - Będę cię kochał bez względu na wagę, wiek, ilość włosów, no nad stanem uzębienia się jeszcze zastanowię.
 - Ty świnio, ja będę cię kochał nawet jak nie będziesz miał już zębów.
 - No dobra to ja ciebie też. - Znowu się pocałowali, Zayn czuł się w ramionach Liama jak w najbezpieczniejszym schronie na świecie. Całowali się coraz namiętniej, zdawać się mogło że po tak upojnej nocy będą potrzebowali odpocząć oni jednak znowu mieli na siebie ochotę. Zayn czuł jakby w euforii unosił się pod sufitem, byli tutaj w mieszkaniu Zayna a jednocześnie znajdowali się w swoim własnym świecie. Nagle zadzwonił telefon, dźwięk dzwonka sprowadził ich na ziemię.
 - Odbierz. - Powiedział Zayn schodząc z Liama.
 - Nie.
 - Odbierz, kiedyś musisz się z tym zmierzyć.
 Liam wstał by wyjąć telefon z kieszeni swoich spodni.
 - Co?..- Zapytał chłodno do telefonu. - A jak myślisz gdzie jestem?..Dobra nie krzycz...Okej zaraz będę. - Rozłączył się po czym zaczął ubierać spodnie. - Lola chce żebym jak najszybciej przyjechał do kawiarni, mówi że mama działa już jej na nerwy i zabije mnie jeśli im tego wszystkiego zaraz nie wytłumaczę.
 - Kiedy wrócisz? - Zayn podciągnął kolana pod brodę przyglądając się jak Liam zbiera swoje ubrania po pokoju.
 - Nie jedziesz ze mną?
 - Nie, lepiej będzie jeśli pojedziesz tam sam.
 - Dobrze. - Liam podszedł do łóżka i nachylił się nad nim składając czuły pocałunek na jego ustach. - Wrócę najszybciej jak się da.

Lola
 Wczorajszy dzień był dla Loli istnym szaleństwem, dziewczyna bardzo przejęła się przygotowaniami do wesela. Kawiarnia była na tą okazję przepięknie przystrojona, najlepszy katering w Londynie przygotował jedzenie, a jeden z najsławniejszych DJ'i w kraju zrobił wyjątek specjalnie dla Harry'ego, bo zwykle nie występuje na takich małych imprezach i gdy już wszystko było perfekcyjnie przygotowane i dopięte na ostatni guzik, pan młody postanowił uciec sprzed ołtarza. Pierwsze o czym Lola pomyślała gdy doszło do niej co się właśnie stało to to, kto zje to całe jedzenie które czekało w Camden Lol, dopiero później pomyślała o Moly. Dziewczyna stała przed ołtarzem nie wiedząc jak się zachować, wszyscy patrzyli się na nią a ona po prostu tam stała ze łzami w oczach i próbowała coś powiedzieć. W końcu jej druhna wzięła ją ze sobą do zakrystii i to był ostatni raz kiedy Lola ją widziała. Całą sytuację ogarnął Louis, przeprosił wszystkich i zaprosił na (nie)wesele. Przyszła tylko rodzina Liama i Loli, rodzina Moly od razu wróciła do swoich domów. 
 Lola nie myślała o tym co zrobił Liam ani gdzie był, dla niej najważniejsze było doprowadzenie imprezy do końca. Atmosfera była nawet znośna jak na taki skandal, pod koniec ''wesela'' było nawet fajnie. Około dziewiątej wieczorem goście zaczęli się rozjeżdżać, w końcu została tylko ich paczka i rodzice Loli. Tata nie skomentował tej całej sytuacji, nie wyglądał na złego ale nie wypowiedział się na ten temat, mama za to lamentowała od momentu wybiegnięcia Liama z kościoła. Nie do końca wiadomo było o co jej chodzi, najbardziej bała się chyba tego że Liam uciekł i już nigdy nie zamierza wrócić, tyle przynajmniej dało się wywnioskować z jej bełkotu.
 - Co o tym wszystkim sądzisz? - Zapytał Niall gdy leżeli wieczorem w łóżku.
 - Nie wiem, ale jeśli Liam jutro się nie odezwie i mama dotrzyma obietnicy to go zamorduje. - Matka Loli zagroziła że nie wrócą z ojcem do siebie dopóki nie porozmawiają z synem. Lola kocha mamę z całego serca jednak idea wspólnego mieszkania przyprawiała ją o ciarki.
 Na rano Lola wyszła wcześniej do kawiarni, zadzwoniła do Liama i tam się z nim umówiła. Zrobiła sobie mocną kawę i usiadła na kanapie, pustej jeszcze kawiarni. Liam zjawił się za piętnaście dziewiąta, wyglądał na odrobinę spiętego ale mimo wszystko na szczęśliwego.
 - Gdzie mama? - Zapytał na wejściu.
 - U mnie, rozbiła tam obóz w oczekiwaniu na swojego synalka. - Powiedziała niemiłym tonem. - Liam coś ty zrobił? - Zapytała już poważnie.
 - Nie wiem. - Usiadł obok niej, chowając twarz w dłonie. - Lola ja sam nie wiem, ale kocham Zayna i po prostu nie mogłem się z nią ożenić.
 - Więc po co to wszystko było, ten cały ślub, chciałeś mu pokazać że może cię stracić?
 - Tak, chyba tak. - Wzruszył ramionami. -  Chciałem żeby mi pokazał że mu na mnie zależy, znaczy się nie chciałem zrobić tego umyślnie, nie chciałem jej zranić...ja... ja się w tym wszystkim pogubiłem.
 Cała złość z niej uciekła, chociaż tego nie chciała, chciała mu wykrzyczeć że zachował się jak totalny sukinsyn w stosunku do Moly, jednak teraz serce jej trochę zmiękło.
 - Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie?
 - A co miałem powiedzieć? ''Ej Lola zakochałem się w Zaynie, weź mi coś doradź?''
 - Właśnie tak, jestem twoją siostrą, zawsze ci pomogę. - Objęła go ramieniem, choć nie była to dla niej najwygodniejsza pozycja ponieważ Liam jest od niej o wiele szerszy.
 - Wstydziłem się... - Westchnął smutno.
 - Czego?
 - A jak myślisz? - Zapytał ironicznie. - Zakochałem się w drugim facecie, tego nie oświadcza się od tak jakby to była informacja o kupnie nowych butów.
 - No nie, ujawnienie się przed całą rodziną uciekając sprzed ołtarza ze swoim kochankiem jest o wiele efektywniejsze. - Zaśmiała się. - Oh Liaś, Liaś. - Westchnęła mierzwiąc mu włosy. - Co teraz będzie?
 - Teraz? Teraz zamierzam być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
 - Skoro tak to nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z tobą, przekonaj tylko mamę że spokojnie może wracać do siebie.

Harry
 Harry miał spędzić cały weekend w Londynie, jednak na wczorajszym ''weselu'' nie zabalował aż tak bardzo żeby musiał całą niedzielę na leczeniu kaca, więc postanowił że już dzisiaj wróci na trasę. Zadzwonił do Stana, swojego menadżera żeby prze bukował mu bilet na samolo na dzisiejsze popołudnie, więc wystarczyło się tylko pożegnać z przyjaciółmi. Od rana postanowił pójść do Zayna u którego zostawił swoje rzeczy, bo to u niego miał spać podczas pobytu w Londynie, wczoraj postanowił jednak spać u dziewczyn żeby nie przeszkadzać zakochanym. 
 Zadzwonił do drzwi, spodziewał się że długo będzie musiał czekać aż Malik mu otworzy, ten jednak już po chwili stanął w drzwiach. Do tego w pełni ubrany.
 - Cześć Harry. - Powiedział z szerokim uśmiechem na ustach, wyglądał zupełnie inaczej niż podczas ich ostatniej rozmowy. - Wejdź.
 Harry wszedł do środka rozglądając się w poszukiwaniu Liama.
 - A gdzie Liam? - Zapytał czując lekki niepokój.
 - Lola dzwoniła żeby przyszedł porozmawiać z rodzicami. - Wytłumaczył nalewając wody do czajnika. - Napijesz się czegoś?
 - Nie dzięki, jadę do rodziców, wpadłem tylko po moją torbę i pożegnać się.
 - Jak to? Przecież miałeś wyjechać dopiero jutro na rano. - Zayn nie wyglądał na zadowolonego słysząc o wcześniejszym wyjeździe Harry'ego. - Przecież nawet nie zdążyliśmy porządnie pogadać.
 - Jeszcze będzie czas Zayn, a po za tym teraz nie będziesz miał czasu. - Uśmiechnął się ciepło.
 - Dla ciebie zawszę znajdę czas.
 - Ale nie musisz, pamiętam jak to jest być zakochanym i chcieć spędzać czas tylko z ukochaną osobą. - Westchnął spuszczając wzrok. - Przecież to nie było aż tak dawno temu. 
 - Hazz wszystko w porządku? - Zapytał przyjaciel z troską.
 - Byłem wczoraj na tym całym weselu w Camden Lol. - Zaczął a łzy popłynęły z jego oczu, nie chciał się rozpłakać ale pękł i już nie mógł tego powstrzymać. - On też tam był, był z nim. Śmiali się, tańczyli, całowali a ja musiałem na to wszystko patrzeć. - Wybełkotał pociągając nosem, Zayn podszedł do niego i pozwolił wtulić się w siebie jak w maskotkę. - On mnie tak bardzo zranił, powinienem go nienawidzić a ja go kocham, wciąż go kocham kurwa. - Wyrzucał z siebie wszystko to co tłumił w sobie przez ostatnie pół roku. - Szło mi jakoś wytrzymać póki wyobrażałem sobie tego Terry'ego jako kompletnego brzydala a on jest kurwa cholernie przystojny.
 - Co ty gadasz, wcale nie jest aż taki przystojny. - Odsunął go od siebie żeby móc podać mu chusteczkę. - Te włosy takie jakieś białe, taki blady cały, ni to albinos ni normalny człowiek. On jest taki strasznie mdły.
 - Dzięki. - Prychnął Harry, wiedział że Zayn kłamie ale każde pocieszenie jest dobre. - Przepraszam. - Otarł łzy chusteczką. - Nie powinienem był się tak rozklejać, przecież teraz i tak jest za późno.
 - Harry nigdy nie jest za późno, Liam właśnie uciekł dla mnie sprzed ołtarza.
 - Bo Liam cię kocha.
 - Nie wierzę że Louis już nic do ciebie nie czuje. Nie mówię że on jest z tym całym Terencem tylko po to żeby zrobić ci na złość, może coś do niego czuje ale nie wierze że już cie nie kocha. 
 - Ale...
 - Nie, nie mów mi tego. Nie zmuszam cię do niczego, ale pomyśl o tym że ja zmarnowałem ponad cały rok na bycie nieszczęśliwym w czasie gdy mogłem być najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
***
 Rozmowa z Zaynem go wkurzyła, bo chłopak dał mu nadzieje a on już wolał tkwić w tej beznadziei niż myśleć że jest jeszcze szansa. Wolał przepłakiwać noce w hotelowych pokojach niż myśleć nad tym że może być tak jak dawniej.
 - Proszę pana dokąd jedziemy? - Zapytał podniesionym głosem taksówkarz, najwidoczniej pytał o to już któryś raz ale Harry za mocno się zamyślił. Chciał podać adres rodziców, nie będąc jednak do końca pewnym co robi podał adres miejsca gdzie do nie dawna był jeszcze zameldowany.
 Wysiadł przed starą kamienicą zastanawiając się co mu powie, czy zacznie prosto z mostu czy najpierw porozmawiają na jakiś nieważny temat jak na przykład pogoda. Zapłacił taksówkarzowi i udał się w stronę budynku. Wbiegł na piętro na którym mieszka Louis, z każdym krokiem był coraz bardziej pewny siebie. Powie mu po prostu że go kocha, nie będzie się tłumaczył z niczego tylko powie że wciąż go kocha a reszta sama się ułoży. Zapukał głośno do drzwi, nie mogąc się doczekać aż ukochany stanie w drzwiach.
 - O, cześć Harry. - W drzwiach zamiast Louisa stanął Terence, ubrany był w sweter Tomlinsona ale nim nie był.
 - Cześć. - Głos omal mu się nie załamał, nie przewidział tego ale widok nowego chłopaka Louisa nie miał pokrzyżować mu planów. - Jest Louis?
 - Nie, poszedł do sklepu po coś na obiad. - Terry nie wydawał się być zakłopotany, tak jakby nie wiedział kim jest Harry.
 - Aha. - To był głupi pomysł, Harry dopiero teraz zdał sobie sprawę jaki to był głupi pomysł. - Przyszedłem się pożegnać z wami, przekaż mu że go pozdrawiam. - Zaczął się wycofywać.
 - Okej, do zobaczenia na koncercie. - Powiedział blondyn na pożegnanie.
 - Słucham?
 - No w styczniu, na tym zakończającym trasę. 
 - A no tak, na razie. - Obrócił się na pięcie czując jak zbiera się w nim gniew. - Bezczelny skurwiel. 
 Warknął wychodząc przed kamienicę, nie był tylko pewny czy mówił o swoim byłym czy o jego nowym chłopaku.

No cześć. Ten rozdział miał być taki cały szczęśliwy i słodki jak toffifee ale no nie wyszło, na szczęście fragment Loli i Zayna napisałam kilka dni temu bo jak bym dzisiaj miała się za to wziąć to nic by z tego nie było. Pod wieczór wpadłam w taki podły nastrój, jakbym była w depresji jakiejś. Dawno nie miałam takiej chandry, a to dziwne bo dzisiaj byłam na zakupach i kupiłam sobie lody i śliczną torebkę. Dobra jutro będzie lepiej. Do następnego słodziki, mam nadzieje że wrzucę coś jeszcze przed wakacjami, a jeśli nie to nie mam pojęcia kiedy następny rozdział. Gdyby za długo mnie nie było to zapraszam wszystkich na moje drugie opowiadanie, które jest już stare i niektórzy nawet już je czytali ale postanowiłam je trochę poprawić i dodawać na nowo. Pozdrawiam, buziaki i cudownych wakacji życzę :*

sobota, 6 czerwca 2015

The One Where Everybody Finds Out.

Mia
19 Grudzień 2015

 Przez całą noc dręczyły Mię koszmary, na początku każdego snu było wszystko w porządku a na końcu Zayn umierał. Po którymś z kolei śnie, obudziła się z krzykiem, była cała spocona a jej ciało drżało. Spojrzała na telefon, dochodziła ósma czyli niedługo będzie musiała zacząć się szykować na to całe wesele. Postanowiła wstać już teraz, wzięła prysznic rozmyślając o swoich dziwnych snach. Próbowała wmówić sobie że wcale nie wie co one znaczą jednak tak naprawdę to doskonale wiedziała. Zayn ''umierał'' już tak wiele razy raniony przez Liama, a ten ślub miał go dobić do końca, zgasić ostatnią iskrę jaka się jeszcze w nim paliła. Jednak co ona mogła zrobić, próbowała namówić Zayna żeby został, żeby nie pozwolił na ten ślub, on jednak wyjechał więc ona nie powinna się tym zamartwiać, ale nie potrafiła. Prawda była taka że skoro Zayn miał zostać ojcem jej dziecka to to z kim się zwiąże było dla niej bardzo ważne, nie mogła pozwolić na to żeby był nieszczęśliwy albo żeby któregoś dnia przyprowadził jakąś pierwszą lepszą pannę i przedstawił ją jako macochę ich dziecka, Liam jako ojczym pasował jej o wiele bardziej. 
 Gdy wyszła z łazienki, Gwen i Mike jedli śniadanie. Byli w świetnych humorach, no tak w końcu oni szykowali się dzisiaj na świetną imprezę. Mia dosiadła się do nich, lecz nie miała ochoty na rozmowę, w ciszy zjadła jajecznicę po czym wróciła do swojej sypialni. Gdy dochodziła dziewiąta, Gwen poinformowała ją że idzie do Camden Lol pomóc Loli z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik. To właśnie w Camden Lol ma odbyć się wesele, Mia z racji swojego brzemiennego stanu została zwolniona z wszelkich przygotowań i dobrze bo totalnie nie miała ochoty na tą szopkę. 
 O wpół do dziesiątej postanowiła złamać daną Malikowi obietnicę i porozmawiać z Liamem. Ubrała jedną ze swoich ciążowych sukienek i poszła do mieszkania przyjaciela. Okazało się że Liam jeszcze odsypia swój wczorajszy wieczór kawalerski. Wślizgnęła się po cichu do jego pokoju i przysiadła na łóżku.
 - Liam obudź się. - Powiedziała szturchając go delikatnie w ramie.
 - Mia? Co ty tu robisz? - Zapytał zaspany, przetarł oczy i podciągnął się na łokciach do góry.
 - Możemy pogadać?
 - Jasne, o czym? - I nagle nie wiedziała jak ma zacząć, czy ma go wyzwać że nie ma się wygłupiać i związać się z Zaynem, czy spróbować delikatnie wytłumaczyć że ślub z Moly to zły pomysł i jak w ogóle ma mu powiedzieć że ona o wszystkim wie. 
 - Słuchaj wiem że nie powinnam się w to wtrącać, ale ta narośl - wskazała palcem na swój brzuch - sprawia że także jestem częścią tego wszystkiego.
 - O czym ty mówisz?
 - O tobie i Zaynie.
 - Słucham? O czym o mnie i o Zaynie? - Liam udawał głupiego lecz wyszło mu to tak sztucznie że nawet gdyby Mia blefowała to chłopak już by się wydał.
 - Wiem o wszystkim, od samego początku.
 - Ty też? I co i też mi przyszłaś prawić o tym żebym słuchał serca. - Prychnął zdenerwowany. - Tak w ogóle to prośba nie mów nikomu już nic nie znaczy? Kto jeszcze wie?
 - Nikt, tylko ja.
 - Nie prawda, Harry też wie.
 - No to ja i Harry, ale nie mogłeś oczekiwać od niego tego że będzie to w sobie dusił, on nie poradził by sobie z tym sam.
 - Ja jakoś dałem sobie radę. - Jego głos był taki chłodny, a zarazem skrzywdzony, nie znała Liama z tej strony. - Dobra ale po co przyszłaś, chcesz mi powiedzieć że jestem skończonym dupkiem? Że wykorzystałem i zraniłem biednego Zayna, że taki gnojek jak ja to w ogóle nie powinien żyć, że tak w ogóle to jestem cham i prostak. Wiem o tym, kurwa wiem, ale to że to ja poświęciłem wszystko by z nim być, że dałem mu szansę, że go pokochałem to już nic nie znaczy nie? Ty zerwałaś z Thomasem chuj wie z jakiej przyczyny i jakoś nikt się nie czepia. 
 - Thomas mnie zdradzał i nie szanował.
 - Kurwa. - Prychnął cynicznie. - Zayn się mną bawił od samego początku, potem mnie zdradził i oznajmił to z szerokim uśmiechem na ustach a ja mam do niego po tym wszystkim wrócić i znowu zaryzykować wszystko, żeby przez tydzień być szczęśliwy. W dupie mam takie coś Mia, wiesz?
 Nie wiedziała co powiedzieć, wszystko co chciała mu wygarnąć on sam już powiedział, musiała powiedzieć więc coś innego.
 - Masz racje po za kilkoma szczegółami, po pierwsze Zayn się zmienił. - Liam prychnął po raz kolejny któryś. - A po drugie tu chodzi także o Moly.
 - Co z Moly?
 - Ty też ją zdradziłeś a żeniąc się z nią robisz jej krzywdę, jak długo będziesz udawać że jest najważniejsza. 
 - Nie muszę udawać, ona jest dla mnie ważna, daje mi ciepło, bezpieczeństwo, da mi dzieci tak samo jak ty Zaynowi. A właśnie, przecież wy jesteście zaręczeni.
 - Już nie, już od bardzo dawna nie jesteśmy zaręczeni.
 - Dlaczego? - Liam wydawał być się zaskoczony.
 - Bo nie chciałam być tą drugą, nie chciałam mieć męża który jest zakochany w swoim kumplu. Ja chcę być najważniejsza Li. 
 Nastąpiła cisza, Liam patrzył się tępo w swoje dłonie.
 - Więc dlaczego go tu nie ma, ty robisz za jego adwokatkę?
 - Nie, on nie wie o tej rozmowie.
 - Czyli on ma to gdzieś, ja znowu mam wszystko poświęcić a on nie ruszy nawet palcem, potem stwierdzi że ma to wszystko w dupie i on woli być wolny.
 - Nie będzie tak. - Zaprzeczyła szybko.
 - Ty tak mówisz, on spierdolił do Bradford, no faktycznie kocha mnie zajebiście bardzo. - Spojrzał na zegarek który stał na szafce nocnej, dochodziła dziesiąta. - Przepraszam cię Mia ale idź już, muszę się zacząć szykować na mój ślub.
 - Okej. - Wstała ale nim wyszła z pokoju zatrzymała się jeszcze na chwilę. - Ale proszę cię przemyśl to wszystko jeszcze dobrze.
 - Obiecałem jej że się z nią ożenię.
 - Ja obiecałam już dwóm a nie poślubiłam ani jednego.
 Wróciła do swojego mieszkania, może nie przekonała Liama do zmiany decyzji ale przynajmniej wiedziała już co ma robić, a raczej co Zayn ma zrobić. Zayn musi tutaj przyjechać i nie dopuścić do tego ślubu, byłoby tylko łatwiej gdyby chłopak chciał odebrać telefon.

***
 Od dwudziestu minut próbowała dodzwonić się do Malika, czas uciekał a jej chciało się płakać. Z Bradford do Londynu jedzie się ponad trzy godziny, a do ślubu zostało około trzy i pół. To nie mogło się tak skończyć, Liam nie może wyjść za Moly tylko dlatego że jego ukochany nosi telefon w dupie. Mia chciała się już rozpłakać gdy przypomniała sobie że ma numer do rodziców Zayna, postanowiła zaryzykować i zadzwoniła.
 - Tak słucham? - Usłyszała w telefonie męski głos.
 - Dzień dobry, mówi Mia przyjaciółka Zayna, czy rozmawiam z jego tatą?
 - Tak. 
 - Musi mi pan pomóc.

Zayn
 Po rozmowie z mamą, Zayn był przekonany że powiedzenie ojcu o ciąży Mii będzie tym przełomowym momentem, tą uroczą chwilą gdy skłócony ojciec z synem dochodzą do porozumienia i już wszystko jest w porządku, ale dupa. Ojciec Zayna nie zareagował źle na wiadomość o wnuku, wściekł się jednak na to że Zayn nie zamierza ożenić się z Mią. Chłopak znowu usłyszał że jest nieodpowiedzialnym dzieciakiem, że ma pstro w głowie i że to aż dziwne że z tą całą głupotą umie się posługiwać nożem i widelcem. Po kłótni Zayn zamknął się w swoim pokoju i nie wychodził już z niego przez resztę wieczoru, a następnego dnia z samego rana wyszedł z domu żeby tylko nie musieć przebywać z ojcem. Udał się do parku do którego najczęściej chodził gdy był na wagarach. Siedział już tak dobrą godzinę na mrozie gdy postanowił wrócić do domu, za dobry miesiąc zostanie ojcem więc nie może się teraz pochorować.
 Wchodząc do domu wpadł na ojca.
 - Chodź, babcia dzwoniła żebyśmy do niej przyjechali. - Rozkazał na powitanie Nazir.
 - Javier nie może? - Zayn nie miał ochoty nigdzie jechać, miłość jego życia za kilka godzin się ożeni,  nie miał ochoty nawet na towarzystwo ukochanej babci.
 - Nie, babcia chciała żebyś ty przyjechał.
 Udali się do samochodu, Zayn na prawdę nie chciał nigdzie jechać, tym bardziej z ojcem, chciało mu się tylko płakać, nic więcej. Jechali przez kilka minut w ciszy aż w końcu Nazir postanowił się odezwać.
 - Wiesz że nie podoba mi się twój styl życia. - Zayn zacisnął pięści.
 - Tato...
 - Nie, pozwól mi dokończyć. - Uciszył go. - Większość twoich wyborów doprowadzało mnie do białej gorączki. Każdy mój siwy włos to twoja sprawka. - Nazir zaskoczył lekko Zayna bo ostatnie zdanie wypowiedział nie jak obelgę tylko tak jakby żartował. - Wiem że myślisz sobie że to wszystko dlatego że zaplanowałem sobie dla ciebie idealny scenariusz i wkurza mnie to że ty postępujesz zupełnie inaczej, trochę jest w tym racji ale niedługo sam zostaniesz ojcem, sam zrozumiesz jakie to uczucie. Ja nie chcę dla ciebie źle synu, wręcz przeciwnie. Gdy po raz pierwszy trzymałem cię na rękach to pragnąłem tylko tego żebyś był szczęśliwy i tego żebym był twoim ulubionym super bohaterem. - Nazir wzruszył ramionami i spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem. Zayn czuł jak jego oczy robią się mokre, żeby ojciec nie zobaczył jak się wzruszył, obrócił głowę w stronę okna i zauważył że właśnie wjeżdżają na autostradę, do babci nigdy nie jeździli tą drogą.
 - Gdzie my jedziemy, przecież do babci jedzie się w przeciwnym kierunku. - Powiedział zdziwiony, czy ojciec zaczął tracić zmysły, najpierw ta gadka a teraz gubi drogę.
 - Słyszałem że to dobry chłopak. Architekt to dobry zawód, no i podobno to dzięki niemu ty też w końcu trafiłeś do dobrej pracy. Po za tym Mia groziła że jeśli nie przywiozę cię do Londynu to ona nigdy nie pozwoli zobaczyć mi się z wnukiem.

Liam
 Liam już miał to wszystko ogarnięte, pogodził się z tym wszystkim i z uśmiechem na ustach wyobrażał sobie wspólne życie z Moly, ale głupia Mia i głupi Harry musieli się wtrącić. Sami zerwali ze swoimi drugimi połówkami a jego pouczali że trzeba wybaczać, pieprzeni hipokryci. Z każdą godziną Liama nachodziły coraz większe wątpliwości, ale teraz już nie miał wyjścia. Przyjechała jego najbliższa rodzina i jej najbliższa rodzina z Australi. Wszyscy byli w Londynie, tutaj w tej kaplicy gdzie para za chwilę miała zawrzeć święty związek małżeński. 
 Liam siedział w zakrystii czekając na czternastą. Żołądek ściskał mu się z nerwów, łzy cisły do oczu. Czuł się jak największa świnia na świecie, i pewnie nią był, z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, cokolwiek wybierze to kogoś zrani. Lecz jeden wybór uszczęśliwi ciebie. Powiedział głos w jego głowie. Tak, to była racja ale to było bez znaczenia. Gdyby Malikowi zależało to by się tutaj dzisiaj pojawił, a gdyby teraz nagle tutaj wszedł to Liam pobiegłby za nim nawet na koniec świata, chłopak jednak nie przyszedł.
 - Może ty zadecydujesz za mnie. - Zwrócił się w stronę Jezusa wiszącego na krzyżu. - Albo rzucę monetą. - Prychnął i nie mając nic do stracenia wyjął z kieszeni monetę. - Królowa Moly, reszka Zayn. - Podrzucił pensa wysoko w górę i nie zdążył złapać, moneta spadła na ziemię i poturlała się pod biurko.
 - Liam, chodź już czas. - Do pomieszczenia wszedł Louis, jego świadek. Nie miał szans zobaczyć co wybrał dla niego los.
 Wyszedł za przyjacielem, kościół pełen był znajomych oraz nieznajomych mu twarzy. Wszyscy byli uśmiechnięci, w przeciwieństwie do pana młodego. Liam ustawił się przed ołtarzem, dokładnie o czternastej organista zaczął grać a przez drzwi do kaplicy weszła Moly, w towarzystwie swojego ojca. Wyglądała pięknie, nie mógł zaprzeczyć lecz czuł że to nie to.
 - Cześć przystojniaku. - Szepnęła stając naprzeciwko niego.
 - Cześć. - Odszepnął.
 Ojciec panny młodej wrócił na swoje miejsce. A więc Moly. Szepnął zawiedziony głosik.
 - Drodzy moi, zebraliśmy się tutaj dzisiaj żeby połączyć świętym...-Zaczął ksiądz lecz nie dane było mu dokończyć.
 - Nie! - Rozległ się krzyk, w drzwiach stał Zayn, ubrany w spodnie od dresu i swoją skórzaną kurtkę. - Przepraszam że przerywam ale nie! Liam proszę cię nie rób tego.
 Wszyscy z powrotem spojrzeli się na Liama a on patrzył się przez cały czas na na Zayna z którego ruchu warg wyczytał ''kocham cię''.
 - Przepraszam. - Powiedział Liam orientując się że mówi to do złej osoby, obrócił się w stronę Moly. - Przepraszam Moly, nie mogę tego zrobić. - Dziewczyna patrzyła na niego zaszokowana, pocałował ją w czoło i zaczął się wycofywać. - Przepraszam was wszystkich, ja nie mogę, ja muszę już iść.
 Dobiegł do Zayna, chwycił go za rękę i razem wybiegli z kościoła. 
 - Zayn ja.. - Zaczął lecz Malik uciszył go pocałunkiem.
 - Cii, nie musisz nic mówić, tylko...
 - Tylko co?
 - Tylko mnie kochaj.

Harry
 Wszyscy z zaszokowanymi minami patrzyli za wybiegającym Liamem, wszyscy oprócz Harry'ego, on się uśmiechał.
 - O mój boże. - Powiedziała Lola będąc w szoku, jej matka aż usiadła z wrażenia, ojciec sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić. 
 Do Moly dopiero zaczęło docierać co się właśnie stało, usiadła na zimną posadzkę i zaczęła płakać. Po kościele zaczął rozchodzić się szmer, słychać było że to skandal, że jak tak może być, pan młody ucieka z jakimś facetem. Ojciec panny młodej zrobił się cały czerwony ze złości i pewnie też wstydu. Ksiądz i ministranci nie wiedzieli co zrobić. 
 - To co, jedziemy na wesele? Głodna jestem. - Powiedziała Mia na co Harry wybuchnął śmiechem, po chwili dołączyła do niego Gwendolyn, Niall, nawet Louis lekko się uśmiechnął. Lola za to obdarzyła go gniewnym wzrokiem.
 - To nie jest zabawne Harry. - Powiedziała siostra uciekającego pana młodego.
 - Masz racje Lol, to nie jest śmieszne, to najromantyczniejsza rzecz jaką w życiu widziałem.

Ministrant
 To był najdziwniejszy i najkrótszy ślub na jakim Daniel służył, ale przynajmniej mógł już iść do domu i wrócić do swojej ukochanej konsoli. Jako pierwszy wszedł do zakrystii. Ściągnął z siebie białą szatę która upadła mu na ziemię. Podniósł ją a nachylając się dostrzegł pod biurkiem monetę.
 - O reszka. - Powiedział podnosząc ją z ziemi po czym wsunął ją do kieszeni.

No hej, co sądzicie o tym rozdziale? No ja ryczałam na scenie w kościele, miło tak coś słodkiego czasami napisać a nie tylko drama,drama,drama. Kurcze wiecie że jak to piszę to już prawie zaczyna świtać, uwielbiam wschód słońca, jest chyba nawet fajniejszy niż zachód. Niedługo już wakacje i mam nadzieje że będę miała okazję częściej oglądać to wspaniałe zjawisko, i to w towarzystwie wspaniałych ludzi, albo przynajmniej w towarzystwie jednego mojego ulubionego ludzia. 
Pozdrawiam was, całusy i do następnego gdzie będzie więcej słodkiego Ziama :D :****