Zayn
Tego poranka Zayn bał się obudzić, bał się tego że wczorajszy dzień okaże się tylko pięknym snem a Liam już nigdy nie będzie jego, na szczęście to nie był sen. Liam jest tu, leży obok i jest cały Zayna, od czubka głowy aż po palce od stóp.
- Dzień dobry. - Powiedział Liam gdy Malik otworzył oczy, chłopak przyglądał mu się z rozmarzonym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry. - Odpowiedział uśmiechając się w podobny sposób. - Miałem taki piękny sen.
- Jaki?
- Że taki jeden wariat uciekł dla mnie sprzed ołtarza. -Zagryzł wargę przejeżdżając dłonią po nagim torsie Payne'a.
- Naprawdę? To był chyba jakiś kompletny szaleniec.
- Tak, powiedział że szaleje na moim punkcie i już nigdy więcej mnie nie opuści.
- Myślisz że dotrzyma tej obietnicy? - Liam leżał na boku, jedną dłoń miał pod głową a drugą muskał policzek i usta młodszego chłopaka.
- Mam nadzieje że tak, a ty co o tym myślisz?
- Myślę że zrobi wszystko żeby dotrzymać słowa. - Pocałowali się, był to pocałunek delikatny i czuły.
Wczoraj prosto z kościoła pobiegli do mieszkania Zayna, no w sumie to nie pobiegli tylko pojechali autobusem. Gdy tylko przekroczyli próg mieszkania zaczęli się całować, wylądowali w łóżku i zaczęli się kochać. W łóżku spędzili już resztę dnia, nie tylko na seksie ale także na długich rozmowach wyjaśniając sobie wszystko, tak po raz pierwszy szczerze porozmawiali o swoich uczuciach, przez większość czasu jednak milczeli. Nie było jednak w tym milczeniu żadnej krępacji, milczeli bo napawali się swoim towarzystwem.
- Boisz się? - Zapytał Zayn przerywając ciszę, wahał się czy powinien się o to pytać ale musiał wiedzieć.
- Czego? - Liam odchrząknął poprawiając trochę swoją pozycje.
- Dzisiejszego dnia, wczoraj było cudownie ale dzisiaj musimy wrócić do rzeczywistości.
- Wcale nie musimy. - Przyciągnął Zayna do siebie i obrócił ich tak że Malik teraz na nim leżał. - Zostaniemy tutaj na zawsze, będziemy się tylko kochać, kochać i jeść pizzę tak jak wczoraj.
- Ta, a potem będę gruby i przestaniesz mnie kochać.
- Też będę gruby więc nie będzie robiło mi to różnicy. - Zaśmiał się wplatając palce we włosy Zayna.
- Myślałem że powiesz że będziesz mnie kochał bez względu na wagę. - Westchnął smutno.
- Będę cię kochał bez względu na wagę, wiek, ilość włosów, no nad stanem uzębienia się jeszcze zastanowię.
- Ty świnio, ja będę cię kochał nawet jak nie będziesz miał już zębów.
- No dobra to ja ciebie też. - Znowu się pocałowali, Zayn czuł się w ramionach Liama jak w najbezpieczniejszym schronie na świecie. Całowali się coraz namiętniej, zdawać się mogło że po tak upojnej nocy będą potrzebowali odpocząć oni jednak znowu mieli na siebie ochotę. Zayn czuł jakby w euforii unosił się pod sufitem, byli tutaj w mieszkaniu Zayna a jednocześnie znajdowali się w swoim własnym świecie. Nagle zadzwonił telefon, dźwięk dzwonka sprowadził ich na ziemię.
- Odbierz. - Powiedział Zayn schodząc z Liama.
- Nie.
- Odbierz, kiedyś musisz się z tym zmierzyć.
Liam wstał by wyjąć telefon z kieszeni swoich spodni.
- Co?..- Zapytał chłodno do telefonu. - A jak myślisz gdzie jestem?..Dobra nie krzycz...Okej zaraz będę. - Rozłączył się po czym zaczął ubierać spodnie. - Lola chce żebym jak najszybciej przyjechał do kawiarni, mówi że mama działa już jej na nerwy i zabije mnie jeśli im tego wszystkiego zaraz nie wytłumaczę.
- Kiedy wrócisz? - Zayn podciągnął kolana pod brodę przyglądając się jak Liam zbiera swoje ubrania po pokoju.
- Nie jedziesz ze mną?
- Nie, lepiej będzie jeśli pojedziesz tam sam.
- Dobrze. - Liam podszedł do łóżka i nachylił się nad nim składając czuły pocałunek na jego ustach. - Wrócę najszybciej jak się da.
- Dobrze. - Liam podszedł do łóżka i nachylił się nad nim składając czuły pocałunek na jego ustach. - Wrócę najszybciej jak się da.
Lola
Wczorajszy dzień był dla Loli istnym szaleństwem, dziewczyna bardzo przejęła się przygotowaniami do wesela. Kawiarnia była na tą okazję przepięknie przystrojona, najlepszy katering w Londynie przygotował jedzenie, a jeden z najsławniejszych DJ'i w kraju zrobił wyjątek specjalnie dla Harry'ego, bo zwykle nie występuje na takich małych imprezach i gdy już wszystko było perfekcyjnie przygotowane i dopięte na ostatni guzik, pan młody postanowił uciec sprzed ołtarza. Pierwsze o czym Lola pomyślała gdy doszło do niej co się właśnie stało to to, kto zje to całe jedzenie które czekało w Camden Lol, dopiero później pomyślała o Moly. Dziewczyna stała przed ołtarzem nie wiedząc jak się zachować, wszyscy patrzyli się na nią a ona po prostu tam stała ze łzami w oczach i próbowała coś powiedzieć. W końcu jej druhna wzięła ją ze sobą do zakrystii i to był ostatni raz kiedy Lola ją widziała. Całą sytuację ogarnął Louis, przeprosił wszystkich i zaprosił na (nie)wesele. Przyszła tylko rodzina Liama i Loli, rodzina Moly od razu wróciła do swoich domów.
Lola nie myślała o tym co zrobił Liam ani gdzie był, dla niej najważniejsze było doprowadzenie imprezy do końca. Atmosfera była nawet znośna jak na taki skandal, pod koniec ''wesela'' było nawet fajnie. Około dziewiątej wieczorem goście zaczęli się rozjeżdżać, w końcu została tylko ich paczka i rodzice Loli. Tata nie skomentował tej całej sytuacji, nie wyglądał na złego ale nie wypowiedział się na ten temat, mama za to lamentowała od momentu wybiegnięcia Liama z kościoła. Nie do końca wiadomo było o co jej chodzi, najbardziej bała się chyba tego że Liam uciekł i już nigdy nie zamierza wrócić, tyle przynajmniej dało się wywnioskować z jej bełkotu.
- Co o tym wszystkim sądzisz? - Zapytał Niall gdy leżeli wieczorem w łóżku.
- Nie wiem, ale jeśli Liam jutro się nie odezwie i mama dotrzyma obietnicy to go zamorduje. - Matka Loli zagroziła że nie wrócą z ojcem do siebie dopóki nie porozmawiają z synem. Lola kocha mamę z całego serca jednak idea wspólnego mieszkania przyprawiała ją o ciarki.
Na rano Lola wyszła wcześniej do kawiarni, zadzwoniła do Liama i tam się z nim umówiła. Zrobiła sobie mocną kawę i usiadła na kanapie, pustej jeszcze kawiarni. Liam zjawił się za piętnaście dziewiąta, wyglądał na odrobinę spiętego ale mimo wszystko na szczęśliwego.
- Gdzie mama? - Zapytał na wejściu.
- U mnie, rozbiła tam obóz w oczekiwaniu na swojego synalka. - Powiedziała niemiłym tonem. - Liam coś ty zrobił? - Zapytała już poważnie.
- Nie wiem. - Usiadł obok niej, chowając twarz w dłonie. - Lola ja sam nie wiem, ale kocham Zayna i po prostu nie mogłem się z nią ożenić.
- Więc po co to wszystko było, ten cały ślub, chciałeś mu pokazać że może cię stracić?
- Tak, chyba tak. - Wzruszył ramionami. - Chciałem żeby mi pokazał że mu na mnie zależy, znaczy się nie chciałem zrobić tego umyślnie, nie chciałem jej zranić...ja... ja się w tym wszystkim pogubiłem.
Cała złość z niej uciekła, chociaż tego nie chciała, chciała mu wykrzyczeć że zachował się jak totalny sukinsyn w stosunku do Moly, jednak teraz serce jej trochę zmiękło.
- Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie?
- A co miałem powiedzieć? ''Ej Lola zakochałem się w Zaynie, weź mi coś doradź?''
- Właśnie tak, jestem twoją siostrą, zawsze ci pomogę. - Objęła go ramieniem, choć nie była to dla niej najwygodniejsza pozycja ponieważ Liam jest od niej o wiele szerszy.
- Wstydziłem się... - Westchnął smutno.
- Czego?
- A jak myślisz? - Zapytał ironicznie. - Zakochałem się w drugim facecie, tego nie oświadcza się od tak jakby to była informacja o kupnie nowych butów.
- No nie, ujawnienie się przed całą rodziną uciekając sprzed ołtarza ze swoim kochankiem jest o wiele efektywniejsze. - Zaśmiała się. - Oh Liaś, Liaś. - Westchnęła mierzwiąc mu włosy. - Co teraz będzie?
- Teraz? Teraz zamierzam być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Skoro tak to nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z tobą, przekonaj tylko mamę że spokojnie może wracać do siebie.
- Co o tym wszystkim sądzisz? - Zapytał Niall gdy leżeli wieczorem w łóżku.
- Nie wiem, ale jeśli Liam jutro się nie odezwie i mama dotrzyma obietnicy to go zamorduje. - Matka Loli zagroziła że nie wrócą z ojcem do siebie dopóki nie porozmawiają z synem. Lola kocha mamę z całego serca jednak idea wspólnego mieszkania przyprawiała ją o ciarki.
Na rano Lola wyszła wcześniej do kawiarni, zadzwoniła do Liama i tam się z nim umówiła. Zrobiła sobie mocną kawę i usiadła na kanapie, pustej jeszcze kawiarni. Liam zjawił się za piętnaście dziewiąta, wyglądał na odrobinę spiętego ale mimo wszystko na szczęśliwego.
- Gdzie mama? - Zapytał na wejściu.
- U mnie, rozbiła tam obóz w oczekiwaniu na swojego synalka. - Powiedziała niemiłym tonem. - Liam coś ty zrobił? - Zapytała już poważnie.
- Nie wiem. - Usiadł obok niej, chowając twarz w dłonie. - Lola ja sam nie wiem, ale kocham Zayna i po prostu nie mogłem się z nią ożenić.
- Więc po co to wszystko było, ten cały ślub, chciałeś mu pokazać że może cię stracić?
- Tak, chyba tak. - Wzruszył ramionami. - Chciałem żeby mi pokazał że mu na mnie zależy, znaczy się nie chciałem zrobić tego umyślnie, nie chciałem jej zranić...ja... ja się w tym wszystkim pogubiłem.
Cała złość z niej uciekła, chociaż tego nie chciała, chciała mu wykrzyczeć że zachował się jak totalny sukinsyn w stosunku do Moly, jednak teraz serce jej trochę zmiękło.
- Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie?
- A co miałem powiedzieć? ''Ej Lola zakochałem się w Zaynie, weź mi coś doradź?''
- Właśnie tak, jestem twoją siostrą, zawsze ci pomogę. - Objęła go ramieniem, choć nie była to dla niej najwygodniejsza pozycja ponieważ Liam jest od niej o wiele szerszy.
- Wstydziłem się... - Westchnął smutno.
- Czego?
- A jak myślisz? - Zapytał ironicznie. - Zakochałem się w drugim facecie, tego nie oświadcza się od tak jakby to była informacja o kupnie nowych butów.
- No nie, ujawnienie się przed całą rodziną uciekając sprzed ołtarza ze swoim kochankiem jest o wiele efektywniejsze. - Zaśmiała się. - Oh Liaś, Liaś. - Westchnęła mierzwiąc mu włosy. - Co teraz będzie?
- Teraz? Teraz zamierzam być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Skoro tak to nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z tobą, przekonaj tylko mamę że spokojnie może wracać do siebie.
Harry
Harry miał spędzić cały weekend w Londynie, jednak na wczorajszym ''weselu'' nie zabalował aż tak bardzo żeby musiał całą niedzielę na leczeniu kaca, więc postanowił że już dzisiaj wróci na trasę. Zadzwonił do Stana, swojego menadżera żeby prze bukował mu bilet na samolo na dzisiejsze popołudnie, więc wystarczyło się tylko pożegnać z przyjaciółmi. Od rana postanowił pójść do Zayna u którego zostawił swoje rzeczy, bo to u niego miał spać podczas pobytu w Londynie, wczoraj postanowił jednak spać u dziewczyn żeby nie przeszkadzać zakochanym.
Zadzwonił do drzwi, spodziewał się że długo będzie musiał czekać aż Malik mu otworzy, ten jednak już po chwili stanął w drzwiach. Do tego w pełni ubrany.
- Cześć Harry. - Powiedział z szerokim uśmiechem na ustach, wyglądał zupełnie inaczej niż podczas ich ostatniej rozmowy. - Wejdź.
Harry wszedł do środka rozglądając się w poszukiwaniu Liama.
- A gdzie Liam? - Zapytał czując lekki niepokój.
- Lola dzwoniła żeby przyszedł porozmawiać z rodzicami. - Wytłumaczył nalewając wody do czajnika. - Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki, jadę do rodziców, wpadłem tylko po moją torbę i pożegnać się.
- Jak to? Przecież miałeś wyjechać dopiero jutro na rano. - Zayn nie wyglądał na zadowolonego słysząc o wcześniejszym wyjeździe Harry'ego. - Przecież nawet nie zdążyliśmy porządnie pogadać.
- Jeszcze będzie czas Zayn, a po za tym teraz nie będziesz miał czasu. - Uśmiechnął się ciepło.
- Dla ciebie zawszę znajdę czas.
- Ale nie musisz, pamiętam jak to jest być zakochanym i chcieć spędzać czas tylko z ukochaną osobą. - Westchnął spuszczając wzrok. - Przecież to nie było aż tak dawno temu.
- Hazz wszystko w porządku? - Zapytał przyjaciel z troską.
- Byłem wczoraj na tym całym weselu w Camden Lol. - Zaczął a łzy popłynęły z jego oczu, nie chciał się rozpłakać ale pękł i już nie mógł tego powstrzymać. - On też tam był, był z nim. Śmiali się, tańczyli, całowali a ja musiałem na to wszystko patrzeć. - Wybełkotał pociągając nosem, Zayn podszedł do niego i pozwolił wtulić się w siebie jak w maskotkę. - On mnie tak bardzo zranił, powinienem go nienawidzić a ja go kocham, wciąż go kocham kurwa. - Wyrzucał z siebie wszystko to co tłumił w sobie przez ostatnie pół roku. - Szło mi jakoś wytrzymać póki wyobrażałem sobie tego Terry'ego jako kompletnego brzydala a on jest kurwa cholernie przystojny.
- Co ty gadasz, wcale nie jest aż taki przystojny. - Odsunął go od siebie żeby móc podać mu chusteczkę. - Te włosy takie jakieś białe, taki blady cały, ni to albinos ni normalny człowiek. On jest taki strasznie mdły.
- Dzięki. - Prychnął Harry, wiedział że Zayn kłamie ale każde pocieszenie jest dobre. - Przepraszam. - Otarł łzy chusteczką. - Nie powinienem był się tak rozklejać, przecież teraz i tak jest za późno.
- Harry nigdy nie jest za późno, Liam właśnie uciekł dla mnie sprzed ołtarza.
- Bo Liam cię kocha.
- Nie wierzę że Louis już nic do ciebie nie czuje. Nie mówię że on jest z tym całym Terencem tylko po to żeby zrobić ci na złość, może coś do niego czuje ale nie wierze że już cie nie kocha.
- Ale...
- Nie, nie mów mi tego. Nie zmuszam cię do niczego, ale pomyśl o tym że ja zmarnowałem ponad cały rok na bycie nieszczęśliwym w czasie gdy mogłem być najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
***
Rozmowa z Zaynem go wkurzyła, bo chłopak dał mu nadzieje a on już wolał tkwić w tej beznadziei niż myśleć że jest jeszcze szansa. Wolał przepłakiwać noce w hotelowych pokojach niż myśleć nad tym że może być tak jak dawniej.
- Proszę pana dokąd jedziemy? - Zapytał podniesionym głosem taksówkarz, najwidoczniej pytał o to już któryś raz ale Harry za mocno się zamyślił. Chciał podać adres rodziców, nie będąc jednak do końca pewnym co robi podał adres miejsca gdzie do nie dawna był jeszcze zameldowany.
Wysiadł przed starą kamienicą zastanawiając się co mu powie, czy zacznie prosto z mostu czy najpierw porozmawiają na jakiś nieważny temat jak na przykład pogoda. Zapłacił taksówkarzowi i udał się w stronę budynku. Wbiegł na piętro na którym mieszka Louis, z każdym krokiem był coraz bardziej pewny siebie. Powie mu po prostu że go kocha, nie będzie się tłumaczył z niczego tylko powie że wciąż go kocha a reszta sama się ułoży. Zapukał głośno do drzwi, nie mogąc się doczekać aż ukochany stanie w drzwiach.
- O, cześć Harry. - W drzwiach zamiast Louisa stanął Terence, ubrany był w sweter Tomlinsona ale nim nie był.
- Cześć. - Głos omal mu się nie załamał, nie przewidział tego ale widok nowego chłopaka Louisa nie miał pokrzyżować mu planów. - Jest Louis?
- Nie, poszedł do sklepu po coś na obiad. - Terry nie wydawał się być zakłopotany, tak jakby nie wiedział kim jest Harry.
- Aha. - To był głupi pomysł, Harry dopiero teraz zdał sobie sprawę jaki to był głupi pomysł. - Przyszedłem się pożegnać z wami, przekaż mu że go pozdrawiam. - Zaczął się wycofywać.
- Okej, do zobaczenia na koncercie. - Powiedział blondyn na pożegnanie.
- Słucham?
- No w styczniu, na tym zakończającym trasę.
- A no tak, na razie. - Obrócił się na pięcie czując jak zbiera się w nim gniew. - Bezczelny skurwiel.
Warknął wychodząc przed kamienicę, nie był tylko pewny czy mówił o swoim byłym czy o jego nowym chłopaku.
No cześć. Ten rozdział miał być taki cały szczęśliwy i słodki jak toffifee ale no nie wyszło, na szczęście fragment Loli i Zayna napisałam kilka dni temu bo jak bym dzisiaj miała się za to wziąć to nic by z tego nie było. Pod wieczór wpadłam w taki podły nastrój, jakbym była w depresji jakiejś. Dawno nie miałam takiej chandry, a to dziwne bo dzisiaj byłam na zakupach i kupiłam sobie lody i śliczną torebkę. Dobra jutro będzie lepiej. Do następnego słodziki, mam nadzieje że wrzucę coś jeszcze przed wakacjami, a jeśli nie to nie mam pojęcia kiedy następny rozdział. Gdyby za długo mnie nie było to zapraszam wszystkich na moje drugie opowiadanie, które jest już stare i niektórzy nawet już je czytali ale postanowiłam je trochę poprawić i dodawać na nowo. Pozdrawiam, buziaki i cudownych wakacji życzę :*