sobota, 26 kwietnia 2014

The One With Boo Bear Surprise Party.

17 Grudzień 2013
Harry
 Przeprowadzka Zayna była dla Harry'ego niemiłym zaskoczeniem, chłopcy mieszkali razem od kilku lat i ta nagła zmiana wywołała w Harrym smutek, przerażenie, żal a także złość. Był zły na Malika, w końcu byli przyjaciółmi i nagle Zayn zostawił go z nie do końca znanymi mu ludźmi, ale z drugiej strony był też zły na siebie za to że jest zły na przyjaciela. Do tej pory to głównie Zayn ich utrzymywał, ze swojej pensji płacił za czynsz, rachunki i jedzenie a Harry tylko czasami dorzucał się do tego gdy zarobił coś na swoich występach, a teraz przecież nie mógł prosić Zayna żeby płacił za jego część czynszu w mieszkaniu Louisa i Nialla, musiał znaleźć pracę. 
 Pracę znalazł, a nawet dwie. Od rana pracował w pobliskiej piekarni a wieczorami we włoskiej pizzerii jako dostawca lecz obie te roboty były tylko na pół etatu więc z pensji wystarczało mu tylko na czynsz i jedzenie, popołudnia miał wolne. 
 Tego dnia wracając z porannej zmiany zobaczył na wystawie sklepowej najpiękniejszą gitarę jaką kiedykolwiek widział, już dawno chciał zastąpić swoją starą Betty która przeszła już wiele i nie wydawała najczystszych dźwięków, jakąś nową gitarą. Oczywiście nie było go na nią stać ale pomyślał że jeśli zaoszczędzi trochę na jedzeniu i będzie odkładał napiwki zdobyte jako dostawca pizzy to przed końcem tego roku cudo z wystawy będzie jego. Minął sklep muzyczny i powolnym krokiem ruszył w stronę kamienicy w której obecnie mieszka. Gdy przechodził obok baru z fast foodem, zaburczało mu w brzuchu od zapachu frytek i hamburgerów, już chciał tam wejść ale przypomniał sobie że odkłada na gitarę. Głodować nie będzie, codziennie na koniec pracy dostawał od piekarza świeżo upieczony chleb a w pizzerii też czasami zdarzało się jakieś nieudane zamówienie i szef pozwalał swoim pracownikom zjadać pizze które nie zostały sprzedane, w domu też nic się nie stanie jeśli podkradnie chłopcom z plasterek szynki lub sera a jeśli Niall będzie w domu to na widok jeszcze ciepłego chleba sam zaproponuje że podzieli się z nim swoim jedzeniem za kawałek chleba. Dzisiaj jednak miał pecha, Nialla nie było w mieszkaniu, Louis siedział w kuchni a lodówka świeciła pustkami więc nawet nie było czego podkraść. Zrezygnowany wyciągną z lodówki pasztet który kupił tydzień temu w Tesco i usiadł przy stole z kwaśną miną. 
 - Nie jedz tego! - Zawołał Louis unosząc głowę znad jakiś papierów.
 - Dlaczego? - Zapytał Harry otwierając pudełko, pasztet nie wyglądał ani nie pachniał zbyt ciekawie ale raczej był jeszcze zjadliwy.
 - Chcesz się otruć? 
 - Nie mam nic innego. - Powiedział mrużąc oczy, na pudełku było napisane że data terminu ważności upłynie dopiero za kilka dni więc chyba można było go jeszcze jeść.
 - Weź sobie z lodówki tą szynkę w zielonym opakowaniu. - Louis odłożył kartkę papieru na bok i wziął kolejną z innej sterty.
 - Nie ma nic w lodówce, tylko ten pasztet był.
 - Jak to nie ma? - Wstał od stołu kierując się w stronę lodówki. - Przecież wczoraj dopiero co ją kup...nosz cholerny Niall! - Warkną pochylając się nisko, stał tyłem do Harry'ego i loczek przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niego wzroku. - No faktycznie, kurcze też bym sobie coś zjadł. Wiesz co, zabieram cię na obiad. - Stwierdził prostując się i pozbawiając Harry'ego tej przyjemności oglądania jego tyłka w mocno opinających go jeansach.
 - Nie dzięki, zjem sam chleb. Jest jeszcze ciepły, może też chcesz trochę? - Zaproponował wysuwając w stronę Louisa kawałek.
 - Nie no chodź, nie samym chlebem człowiek żyje. - Zażartował Tomlinson ukazując rządek śnieżno białych zębów w szerokim uśmiechu.
 - Nie mam pieniędzy. - Powiedział zawstydzony półszeptem.
 - Daj spokój, to będzie darmowy obiad.
 - Nie no weź, nie musisz za mnie płacić.
 - Ale już mówiłem że to będzie darmowy obiad, ja też nie będę płacić. No chodź, nie daj się prosić.
 - No dobra. - Harry dał się w końcu namówić, schował bochenek do chlebaka i podszedł do Louisa. - A ty się nie ubierasz? Na dworze jest zimno. - Powiedział gdy Louis wyszedł z mieszkania nie zakładając nawet butów. 
 - A po co? - Wyszli z mieszkania i nie przeszli nawet dwóch kroków gdy stanęli przed drzwiami mieszkania dziewczyn. Louis nawet nie zapukał tylko wszedł tak jak do siebie a loczek potulnie podążył za nim. - Siema, co na obiad? - Zapytał na wejście.
 - Pulpety w sosie pomidorowym i ryż lub tarta szpinakowa. - Odpowiedziała Lola nie odwracając wzroku od telewizora, widocznie była już przyzwyczajona że chłopcy wchodzą do jej mieszkania w ten sposób i pytają się o jedzenie.
 - To poproszę dwa razy pulpety i sok owocowy. - Powiedział Louis siadając przy stole kuchennym. Mieszkanie dziewczyn było większe od ich ale dokładnie tak samo zbudowane, salon i kuchnia połączone w jedno, trzy pokoje i łazienka ale one miały jeszcze dodatkowo taras. Było też o wiele przytulniej urządzone, pastelowe ściany i puchate poduszki na fotelach sprawiały że od razu można było stwierdzić że mieszkają tu same dziewczyny, no i oczywiście nienaganny porządek o który tak trudno było w mieszkaniu chłopaków.
 - To se nałóż, co ja twoją służącą jestem? - Obruszyła się zmieniając kanał.
 - Nie ale powinnaś zdobywać praktykę przed otworzeniem kawiarni. - Odpyskował jej Louis ale i tak zaczął wyciągać dwa talerze z szafki.
 - Już przy Niallu zdobyłam odpowiednie praktyki więc się nie martw.
 Louis nałożył im dwie porządne porcję i nalał soku pomarańczowego do szklanek.
 - Oczywiście pulpety ale nikt nie nałożył sobie tarty. - Zaczęła narzekać Gwendolyn wracając z toalety. - Powinniście ograniczyć mięso, a szczególnie ty grubasku. - Zwróciła się w stronę Louisa, który wcale nie był gruby, dla Harry'ego był idealny a lekko odstający brzuszek był słodki.
 - Spierdalaj. - Powiedział Louis z pełną buzią.
 - Pulpet. - Zaśmiała się Gwen nalewając sobie soku.
 - Ruda. - Odszczekał się Tomlinson.
 - Ciśniesz mi bo jestem ruda?
 - Nie, bo jesteś ze Szkoci. - Przekomarzanki przyjaciół mogłyby trwać jeszcze dłużej gdy nagle ktoś wszedł do mieszkania z głośnym hałasem.
 - Cholerne samolty, cholerne lotniska, cholerni taksówkarze! - Przeklinała ciemnowłosa dziewczyna targając za sobą wielką czarną walizkę. - Zamówiłam taksówkę na dwunastą trzydzieści a ten idiota przyjechał o pierwszej i jeszcze na mnie z pyskiem że się spóźniłam bo byłam na kawie. No szału można dostać... u a cóż to za uroczy przystojniak? - Zapytała brunetka zatrzymując wzrok na Harrym.
 - Mia! - Lola która jeszcze przed chwilą siedział na kanapie już uwiesiła się na szyi przyjaciółki.
 - Harry poznaj to jest Mia, Mia to jest Harry mój nowy współlokator. - Louis wstał od stołu żeby przywitać dziewczynę.
 - Zajęty? - Zapytała ściskając dłoń Harry'ego.
 - Wolny, ale gej. - Powiedziała Gwen przytulając Mię. 
 - Kurcze zawsze jak ktoś nowy się wprowadza to albo gej, albo zajęty, albo Liam. - Powiedział z żalem na co reszta się roześmiała.
 Resztę popołudnia spędzili na opowiadaniu Mii o wszystkim co wydarzyło się podczas jej nieobecności i słuchaniu opowieści z pobytu dziewczyny w Stanach. Mia dużo ponarzekała na matkę z którą nie ma zbyt dobrego kontaktu a wręcz nie znoszą ze sobą przebywać a teraz musiały spędzić ze sobą prawie miesiąc.
 Gdy Louis na chwilę musiał pójść do swojego mieszkania Lola zabrała się za wtajemniczenie ich w pomysł urządzenia Louisowi niespodziankowego przyjęcia urodzinowego.
 - A więc pomyślałam żeby wyprawić mu urodziny w mojej kawiarni, do soboty wszystko powinno być już skończone. - Tak właściwie to cały plan miała już ułożony, rozdzieliła pomiędzy wszystkich zadania i nim Louis wrócił wszystko było już omówione. Harry'emu zostało przydzielone zadanie przyprowadzenie Louisa do kawiarni tak żeby niczego się nie domyślił i choć dziewczyny próbowały wmówić mu że to najłatwiejsza część planu to on miał wrażenie że dostał właśnie tą najbrudniejszą robotę.

18 Grudzień 2013

Lola 
 Dziś popołudniu pan Stanley odda Loli klucze od jej kawiarni i wtedy dziewczyna zobaczy ją po raz pierwszy odkąd zaczął się remont, Lola czuła się równie podekscytowana co przerażona. Wszystko było już niemal gotowe na wielkie otwarcie, brakowało tylko dwóch rzeczy: mebli i nazwy. Brak tego pierwszego był problemem bo Lola nie mogła się zdecydować jakie meble kupić ale nawet jakby wybrała źle to zawsze mogła by je zmienić, gorzej było z nazwą. Wszystkie pomysły na nazwy które przychodziły jej do głowy albo były głupie, albo już istniały, niektóre nawet na tej samej ulicy. Liam proponował jej ''Cichy zakątek'' i choć ładna ta nazwa i może pasowałaby nawet do tego miejsca to było jakieś takie zbyt banalne. Louis zaproponował jej ''Kubek kawy'' lub ''Duży kubek'', pierwsze zbyt banalne a do drugiego sama by nie poszła. Harry zaproponował proste ''U Loli'' lub ''Kawa u Loli'', kolejny banał, Gwen poszła za myślą loczka i wymyśliła ''Kawa z lolem'', ta nazwa nawet się Loli podobała ale bardziej pasowałaby do holenderskiego coffee shopu gdyby tak zmienić ją na ''Kawa z lolkiem'' jednak oni mieszkali w Londynie a nie Amsterdamie. Zayn nie miał pomysłu na nazwę ale zaoferował że gdy tylko Lola ją wymyśli to może narysować jej logo, i do tego bardzo podobał mu się pomysł na kawę z lolkiem. Najfajniejsza nazwa pochodziła od Nialla, czyli ''Dobra kawka'' lub ''Najlepsza kawa w mieście'' ale w tym drugim było już za dużo braggi*.
 - Ja bym dała Cafe LoL - zaproponowała Mia - na każdym białym kubku widniałby wielki, kolorowy napis LOL. Kawa na wynos i na miejscu, fajna muzyka w tle, dużo światła...
 - Nastolatki robiące zdjęcia kubków kawy na Instagrama. - Dokończyła za nią Lola. - Nie chce drugiego Starbuksa, chcę ciche spokojne miejsce w którym można napić się kawy, przeczytać książkę...
 - Pouczyć się - dodała Gwendolyn.
 - O pouczyć się, właśnie!
 - A co do nauki, kiedy masz zamiar wrócić na wykłady? - Zapytała Mia której nie podobało się że jej przyjaciółka zaczęła zaniedbywać studia.
 - Jeszcze nie wiem, może po przerwie świątecznej, a może wezmę sobie urlop dziekański, albo je rzucę - wzruszyła ramionami.
 - Rzucisz?! Już nie chcesz być lekarzem? - Zapytała z niedowierzeniem brunetka.
 - Nie wiem jeszcze, na razie muszę zająć się kawiarnią. Gdy biznes się rozkręci będę miała więcej luzu i wtedy zobaczę co dalej.
 - A jak się nie rozkręci?
 - No na pewno się nie rozkręci jak nie będę miała mebli. - Rzuciła blondynka przeglądając katalog meblowy, nic jej się w nim nie podobało, wszystko było zbyt nowoczesne a na antyki nie było ją stać a to właśnie takie meble znajdowały się w wizji jej wymarzonej kawiarni. - Dlaczego nie ma sklepu z tanimi starymi meblami.
 - Jest - powiedziała Gwendolyn - targ staroci.
 - Targ staroci?
 - No tak, idzie tam znaleźć fajne meble, moja toaletka na przykład. Sama mówiłaś że ci się podoba.
 - No jasne targ staroci. - Powtórzyła Lola nie wiedząc dlaczego sama na to nie wpadła. - Gwen jesteś genialna!
 - Wiem. - Powiedziała Gwen z uśmiechem.
 - No to chodźmy. - Zakomenderowała Lola wstając od stołu.
 - Teraz? Jest dopiero dziewiąta rano.
 - No to dobrze im wcześniej tym lepiej, no chodźcie bo mi wszystko wykupią! - Dziewczyny ubrały się ciepło i wyszły z domu.
 Lola już od dwóch lat mieszka w Camden Town a tylko kilka razy była na Camden Lock**, w przeciwieństwie do Gwen która była tutaj stałą bywalczynią. Mia była raczej negatywnie nastawiona do tego miejsca choć nigdy jeszcze w nim nie była, lecz dzisiejsza wizyta zmieniła jej pogląd na targowisko i nim dziewczyny doszły do stoisk z meblami ona miała ręce pełne toreb z jakimiś nikomu niepotrzebnymi duperelami.
 Chodząc po kolejnych stoiskach Lola czuła jakby ktoś urzeczywistnił jej wizje idealnych mebli, znalazła tu wszystko czego nie mogła znaleźć w żadnym katalogu. Kupiła jedną dużą sofę z drewnianym stelażem i obiciem w kwiaty, do tego dopasowała dwa fotele i znalazła bardzo podobną sofę do tej pierwszej tylko mniejszą. Dwie ciemnobrązowe ławy jedną mniejszą drugą większą, 14 stolików mniej więcej takiej samej wysokości i takiego samego koloru, cztery komplety krzeseł w każdym po cztery sztuki, wszystkie były podobne do siebie więc nie było problemem że nie są jednym kompletem, pięć krzeseł barowych i dużą biblioteczkę którą gdy tylko zobaczyła od razu zakochała się w tym meblu i postanowiła że w jej kawiarni będzie dużo książek które po prostu będzie można sobie wziąć i poczytać podczas picia kawy. Z każdym ze sprzedawców dogadała się że po południu przyjedzie po swoje zakupy, więc teraz musiała zamówić jeszcze ekipę od przeprowadzek żeby to wszystko przewieźć. Na koniec nakupowały kilka książek i dodatków którymi przystroi wystrój oraz kilka dużych kubków, po czym wróciły do domu.
 O czternastej jeden z pracowników pana Stanleya przyszedł do nich obwieszczając że wszystko już skończone, mówił słabo po angielsku więc całą drogę w duł Mia rozpowiadała się o seksownym tyle młodego polaka i to co by z nim zrobiła w sypialni, nimfomanka jedna.
 Pan Stanley stał przed lokalem wraz z resztą pracowników, gdy do nich podeszły wręczył Loli klucze i uroczystym głosem powiedział że już skończone. Gdy dziewczyna weszła do środka nie wierzyła własnym oczom, wewnątrz było tak pięknie, zniknął okropny wystrój chińskiej knajpy i ten ohydny smród oleju do smażenia. Pachniało farbą lecz Lola już czuła zapach kawy która niedługo będzie tu parzona.
 - I jak szefowo, podoba się? - Zapytał pan Stanley.
 - Panie Stasiu, jest zajebiście.

21 Grudzień 2013
Harry
 Przyjęcie dla Louisa miało się odbyć o dwudziestej i do tego czasu Harry miał zająć Louisa tak żeby Tomlinson nie chciał spotkać się z żadnym z przyjaciół którzy zajęci byli szykowaniem imprezy, ani żeby czasami nie chciał pójść do kawiarni która notabene jeszcze była nieczynna więc to chyba nie było problemem. 
 Od rana było łatwo, Louis poszedł do pracy ale że dziś sobota to wrócił o dwunastej i wtedy zaczęły się schody. Na razie siedzieli przed telewizorem i oglądali mecz piłki nożnej. Jakie szczęście że Louis jest kibicem, tak zleciały im dwie godziny i co dalej? Harry znał tylko dwie przyjemne formy zajmowania czasu: seks i zakupy. Na zakupy nie miał pieniędzy a seks, gdyby byli razem to pewnie tak spędzali by większość wolnych chwil ale oni byli tylko przyjaciółmi, a Louis to nie Zayn. Tomlinson był raczej typem człowieka który po usłyszeniu ''Chodź się pieprzyć bo nudno.'' w przeciwieństwie do Zayna który odpowiedziałby spoko, spojrzał by na Harry'ego jak na kosmitę. Zostało więc tylko dalsze siedzenie i oglądanie telewizji, gdy obejrzeli kolejne dwa mecze Harry był już tak znudzony że o mało nie zaproponował współlokatorowi szybkiego numerka na kanapie, co więcej on go pragnął. Od dawna Harry już z nikim nie był a po spędzeniu całego dnia obok Louisa, aż kipiał z pożądania, nie mógł się powstrzymać od zbereźnych myśli na jego temat aż w końcu musiał pójść do łazienki i sobie ulżyć bo w przeciwnym razie rzucił by się na niego.
 W końcu nadszedł wieczór, Harry był z siebie dumny że przez cały dzień udało mu się utrzymać Louisa z dala od kawiarni, dobrze wykonał pierwszą część swojego zadania lecz teraz przyszła kolej na drugą część, musi teraz zaprowadzić jakoś Louisa na dół.
 - Może pójdziemy na spacer? - Zaproponował Harry za piętnaście dwudziesta.
 - Na spacer? Teraz?
 - A czemu by nie, cały dzień siedzieliśmy w domu.
 - No nie wiem, nie chce mi się, jest ciemno i zimno. - Narzekał Lou. 
 - No proszę - zrobił maślane oczy - wejdziemy na jakąś gorącą czekoladę.
 - No dobra. - Zgodził się w końcu i przeciągając się wstał z kanapy. - No to chodźmy.
 - W dresach?
 - Ciemno jest, nikt nie zobaczy. - Powiedział Louis rujnując cały plan, przecież nie mogli pójść w dresach na imprezę. 
 - A jak pójdziemy się czegoś napić, nie wejdę tak między ludzi i ty też nie powinieneś.
 - Czasami jesteś jak baba, no dobra ubiorę się jakoś ładniej zgoda?
 - Mógłbyś się też umyć. - Powiedział Harry gdy Louis ruszył do swojego pokoju.
 - I co jeszcze? -  Wyjęczał wnosząc oczy ku niebu.
 - Ogól się, zarosłeś jak jakiś drwal.
 - Dobra  - prychnął z rozbawieniem. - Drwal, niektórzy tak lubią. - Mruknął pod nosem po czym wszedł do pokoju.
 Harry udał się do łazienki skąd wysłał esemesa do Loli że będą za piętnaście minut, na szczęście miał już uszykowany strój i nie musiał pół godziny stać przed szafą zastanawiając się co na siebie włożyć. Naprawdę czasami zachowuje się jak baba. Pięć po dwudziestej był już gotowy, Louis czekał na niego w kuchni, wygolony i pachnący, ubrany w ciemne jeansy i granatowy sweter był jeszcze seksowniejszy niż wcześniej. 
 - Panienka gotowa? - Zapytał drwiąco.
 - Jeszcze będziesz mi dziękować że się przebrałeś. - Mruknął Harry pod nosem.
 Wyszli z kamienicy, okna w Camden Lol były zasłonięte więc nawet nie było widać że ktoś tam jest. Lola w końcu wybrała nazwę dla kawiarni i teraz wielki napis widniał dumnie nad lokalem oświetlany od dołu trzema światełkami.
 - Ej Lola pisała do mnie prosząc o pomoc w przeniesieniu jednej szafki, chodź pomożemy jej. - Louis potulnie podążył za loczkiem. Weszli do środka gdzie zastali gromadę ludzi krzyczących na ich widok.
 - NIESPODZIANKA!!! - Louis wyglądał na naprawdę zaskoczonego, na pewno niczego się nie spodziewał i Harry czuł się dumny że wykonał swoje zadanie w stu procentach.
 - O wy jedni! Ja pierdole i jak tu was nie kochać. - Powiedział Louis ze łzami w oczach.
 - Szczęśliwego ćwierćwiecza Boo Bear. - Powiedział Harry składając Louisowi życzenia jako pierwszy.
 - Skąd wiesz? - Zapytał Louis nie wiedząc skąd Harry znał ten przydomek.
 - Twoja mama kiedyś dzwoniła i ja odebrałem. - Wytłumaczył przytulając niższego chłopaka do siebie.
 Gdy wszyscy złożyli życzenia solenizantowi, zaczęła się impreza. Na stolikach stało jedzenie i alkohol, ludzie utworzyli się w odrębne grupki, jedni tańczyli do muzyki lecącej z głośników rozstawionych na scenie, inni rozmawiali a jeszcze inni jedli. Gdy o dwudziestej drugiej nadszedł czas na tort, Harry był już pijany, wtoczył się na scenę i chwycił w ręce mikrofon.
 - Słuchajcie, uwaga wszyscy słuchajcie teraz mnie. - Powiedział z plączącym się językiem, muzyka ucichła a oczy ludzi zwróciły się ku Harry'emu. - Zazwyczaj jest tak że wszyscy śpiewają sto lat ale ja bym chciał sam zaśpiewać dla naszego wspaniałego Louiska, mogę? - Zwrócił się do publiczności, oni odpowiedzieli mu głośnymi brawami i gwizdami, Louis chyba krzyknął ''Dajesz maleńka!'' - DJ zarzuć bit pod Happy Birthday. - Nakazał Liamowi który dzisiaj zajmował się oprawą muzyczną. - Lou to dla ciebie. - Powiedział do mikrofonu gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki melodii.
 - Hmmm. Happy birthday to you. - Zaśpiewał niskim i seksownym głosem niczym Marilyn Monroe dla prezydenta Kennedy'ego, ludzie oszaleli zaczęli klaskać i głośno gwizdać z aprobatą lecz Harry uciszył ich gestem dłoni 
 - Happy birtday to you
   Happy birthday Mr Tomlinson
   Happy birthday to you. 
 Zakończył seksownie po czym posłał solenizantowi całusa. Ludzie zaczęli bić brawo i prosić o więcej lecz Harry już zbiegł ze sceny i rzucając się na Louisa dał mu soczystego buziaka w policzek. 
 Po torcie Harry zaczął odpływać, ostatnie co pamiętał to toaleta, wymioty, a jeśli się nie myli to też czuły pocałunek z kimś kto miał świeżo co ogoloną brodę. 

Zayn
 Po wypiciu pierwszego drinka Zayn już wiedział że tej nocy wyląduje w łóżku z kimś z tej imprezy, nie wiedział jeszcze tylko z kim. Na początku obstawiał Harry'ego ale chłopak przez cały wieczór był przy Louisie a na niego nawet nie spojrzał, ale Zayn nie miał mu tego za złe, pomiędzy tym dwojgiem iskrzyło i Malik z całego serca kibicował im żeby w końcu się spiknęli. Przez moment przez myśl przemknął mu Liam ale to było absurdalne więc szybko zapomniał o tym pomyśle, w końcu stanęło na Mii. Dziewczyna wpadła mu w oko od pierwszej chwili gdy ją zobaczył. Była seksowna, odważna, zabawna a w jej zdania podteksty seksualne wkradały się częściej niż u każdego innego człowieka którego Zayn zna. Spędzili razem cały wieczór, rozmawiając, tańcząc, śmiejąc się z byle czego. W końcu wylądowali w jej łóżku, całowali się i rozbierali przez całą drogę na górę. Gdy wpadli do jej pokoju byli już półnadzy, Mia nie chciała dać się zdominować, była bierna ale także sama dawała z siebie wszystko. Ich seks był jedną wielką walką o dominację, gdy Zayn myślał że dziewczyna w końcu się podała ta przewracała go na plecy z głośnym śmiechem i błyskiem w oku. Nie zorientowali się nawet gdy nastał świt, w końcu jednak zasnęli.
 Obudzili się gdzieś koło południa i nie było pomiędzy nimi żadnej niezręczności, oboje wiedzieli że to tylko jednorazowa sprawa i nie wstydzili się tego. Pożegnali się nieustanie żartując i szczerze komentując to co działo się w nocy. Gdy Zayn wrócił do siebie Liam leżał w salonie z zimnym kompresem na czole, butelką wody w ręce i w zupełnej ciszy.
 - Kacyk? - Zapytał Zayn podchodząc do przyjaciela.
 - Jak stąd do Chin więc proszę cię nie krzycz. - Powiedział cicho Liam, Zayn zaśmiał się cichutko żeby nie drażnić go.
 - Przebiorę się i zrobię ci koktajl który postawi cię na nogi. - Obiecał mu.
 - Gorąca noc? - Zapytał Payne na odchodne.
 - Gorąca kobieta, gorąca noc. - Skwitował Zayn z uśmiechem i nie zauważył jak smutnym wzrokiem odprowadzał go Liam.


Bragga* - samochwalstwo, chwalenie się, wychwalanie swoich cech osobistych, rzeczy materialnych a także styl rymowania w hip hopie czyli bragging który ma za zadanie wychwalić artystę w utworze. Piszę to bo pewnie nie wszyscy to wiedzą a tak przynajmniej poduczę was trochę slangu :d
Camden Lock Market** - Wielkie targowisko o którym więcej możecie sobie poczytać np. tutaj http://www.gbritain.net/articles.php?id=99

No więc po tak długim czasie w końcu pojawił się kolejny rozdział i jestem z niego kurewsko dumna :D Pierwszą część Harry'ego pisałam słuchając Guns n' Roses i nawet fajnie się przy tym pisało ale tak się Jędruś z tego nie ciesz bo reszta była już przy Chadzie, Bezczelu i innych rapsach xd Następny rozdział na pewno pojawi się szybciej bo przez dwa tygodnie byłam w Polsce ( było zajebiście! :D) i nie mogłam pisać. No także tego, liczę na komentarz i kocham was miśki wy moje :*****



środa, 2 kwietnia 2014

The One With Renovation Team.

4 Grudzień 2013
Harry
 Harry'emu jako człowiekowi który nigdy nie zaznał pracy i ciut rozpieszczonemu jako jedyne dziecko rodziców, bardzo trudno było nagle zacząć od nowa, bez pieniędzy taty, lecz skoro to było cenną jaką musiał zapłacić za wolność to postanowił to zrobić z uśmiechem na ustach.
 Harry wywodzi się z rodziny gdzie zawód prawnika pojawiał się od pokoleń. Tata prawnik, dziadek prawnik, czasami Harry zastanawiał się czy jego praprzodek nie był czasami prototypem prawnika w prehistorii, więc gdy Harry postanowił nagle przerwać tą rodzinną tradycję jego rodzice się wściekli i kazali żyć mu na własną rękę, ale nie wyrzekli się go. Powiedzieli że zawsze może wrócić lecz to wiązało się z powrotem na studia.
 Sytuacja w rodzinie Zayna była inna. Zayn buntował się od zawsze, ojciec trzymał jego i jego rodzeństwo twardą ręką choć nigdy ich nie uderzył, nauka była dla niego najważniejsza, lecz nie dla Zayna. Jego ojciec co chwilę musiał chodzić do szkoły żeby wysłuchiwać skarg na syna który przychodził do szkoły rzadko a gdy już się zjawił to zachowywał się skandalicznie. Wiele razy uciekał też z domu, zazwyczaj wracał po tygodniu ale mówi że najdłuższy jego rekord to cztery miesiące, w końcu jednak się uspokoił, jakimś cudem zdał na studia i rodzice w końcu mogli odetchnąć z ulgą. Lecz nie na długo. Po rzuceniu studiów po między ojcem a synem wybuchła prawdziwa wojna i dopiero teraz, po pół roku zaczynały się pojawiać pierwsze oznaki rozejmu, choć droga do upragnionego przez resztę ich rodziny pokoju nadal była długa.
 - Czy to było już ostatnie pudło? - Zapytał Zayn składając karton.
 - Tak, oficjalnie jesteśmy wprowadzeni. - Oświadczył Harry z satysfakcjonującym uśmiechem.
 Pokój w mieszkaniu Louisa i Nialla był niemal większy od studia które wynajmował z Zaynem. Mieściło się w nim łóżko, jedna duża i jedna mniejsza szafa, biurko i trzy półki które szybko zostały zastawione pamiątkami z podróży które chłopcy odbyli gdy jeszcze żyli na koszt rodziców.  Dzielenie łóżka było dla nich mniejszym problemem niż podział szaf i półek. Ciuchy Harry'ego zajęły większą część szaf ale za to pamiątki Zayna zajęły prawie dwie półki. Kłóciliby się do późnej nocy o podział miejsca jednak w końcu Zayn stwierdził że skoro i tak się nie uczą to biurko nie jest im potrzebne i to tam ustawił swoją kolekcję fajek wodnych w różnych kształtach, zakupionych w Amsterdamie.
 Gdy Zayn wyszedł wyrzucić puste kartonowe pudła i przy okazji zapalić, Harry rozłożył się na szerokim łóżku zostawionym tu przez Liama i zaczął rozglądać się po pokoju.
 Nie wie kto wpadł na pomysł pomalowania ścian w tym pokoju na granatowo, przez dwa niewielkie okna do pokoju dostawało się bardzo mało światła, zwłaszcza że okna wychodziły na inną kamienicę, pokój spowity był przez to w lekkim półmroku ale Harry wiedział już jak temu zaradzić. Powiesi lampki choinkowe pod sufitem, gdy tylko je kupi, gdy tylko na nie zarobi, choć może nie był to aż taki dobry pomysł. Gdy tylko Zayn zobaczy jego lampki to najpierw wywróci oczami a potem zapyta się skąd czerpie taki durnowate pomysły, tak samo jak zrobił to gdy Harry porozwieszał kryształki w ich poprzednim mieszkaniu. Może przynajmniej Louisowi się spodobają. Pomyślał i jak na zawołanie nagle do jego drzwi ktoś zapukał.
 - Mogę wejść? - Zapytał szatyn wychylając się za drzwi.
 - Jasne, chodź. - Odpowiedział Harry siadając po turecku, Louis wszedł do pokoju, rozejrzał się a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Ładnie tu, ale strasznie ciemno. Mówiłem Liamowi żeby te dwie ściany pomalował na jaśniejszy kolor. - Wskazał palcem na ścianę z oknami i przeciwległą do niej ścianę z drzwiami.
 - Chcę tu zawiesić lampki to może będzie trochę jaśniej.
 - Fajny pomysł, moja siostra zrobiła tak ostatnio w swoim pokoju. - Harry zauważył że Louis próbuje patrzeć się wszędzie tylko nie na niego, gdy zaczął się zastanawiać dlaczego nie chcę na niego spojrzeć, przypomniał sobie że nie ma na sobie spodni które zdjął gdy Zayn przypadkowo wylał na nie jedną ze swych farb.
 - O masz siostrę? Ile ma lat? - Zapytał Harry dyskretnie przykrywając się kocem.
 - Mam pięć sióstr - uśmiechnął się mówiąc o nich - jedna ma szesnaście lat, dwie czternaście, potem znowu jedna dziesięć i jedna siedem.
 - Same dziewczyny, żadnego brata? - Zapytał z niedowierzaniem Harry, Zayn ma w domu dwie siostry i brata i zawsze mówił że to już była masakra a co dopiero z czterema.
 - Tata mówił że będzie próbował tak długo dopóki nie będzie miał drugiego syna ale po Shiloh* postanowił dać sobie spokój.
 - Shiloh? Bardzo oryginalne imię. - Zauważył Harry.
 - Ta, ona urodziła się w nocy z szóstego na siódmego kwietnia i podczas porodu wystąpiły komplikacje więc była to prawdziwa bitwa dla mamy i mój ojciec który jest nauczycielem historii i studiował w Ameryce, przypomniał sobie że w czasie wojny secesyjnej w USA była bitwa stoczona pod Shiloh więc nazwał córkę Shiloh. -  Wzruszył ramionami, Harry naprawdę bardzo mocno musiał się skupić się na tym co mówi Louis a nie na sposobie jak to mówi, już sam jego wygląd zabierał pięćdziesiąt procent jego uwagi, głos Louisa chciał zabrać drugie tyle ale na szczęście Harry zdołał wydobyć z tego z jakieś dwadzieścia pięć procent żeby dokładnie zapamiętać o czym opowiadał współlokator.
 - A jak ma na imię reszta twoich sióstr?
 - Najstarsza Bess, bliźniaczki Melanie i Elaine no i Magali. - Louis przysiadł na krawędzi łóżka.
 - A te imiona mają jakieś znaczenie?
 - Nie powiem ci bo weźmiesz moją rodzinę za rodzinę dziwaków. - Zaśmiał się Louis i Harry nie mógł nie odwzajemnić uśmiechu.
 - No powiedz, powiedziałeś A to trzeba też powiedzieć B.
 - Bess to coś z królową, Melanie to coś z ciemnością a Elaine z jasnością, wiesz żeby bliźniaczki się dopełniały, a Magali to ponoć perła. - Harry patrzył się na niego z jeszcze bardziej rozbawioną miną. - Wiedziałem że będziesz się śmiać.
 - Ale ja się nie śmieję z tych imion! - Zaprotestował szybko. - Po prostu jest Bess, Melanie, Elaine, Magali, Shiloh i ty, Louis, taki normalny. - Harry zaśmiał się głośno a Louis razem z nim.
 - Och już wolę odstawać od nich trochę niż nazywać się Earl, albo co gorsza Pearl, co byś wtedy zrobił.
 - Nazywałbym cię perełką.

5 Grudzień 2013
Liam
 Kelly bardzo dobrze wiedziała że tego dnia Liam cały dzień spędzi na dokańczaniu projektu który jutro musi oddać klientowi, mimo to właśnie tego dnia postanowiła przyjść po swoje rzeczy. Po zerwaniu z dziewczyną to Liam chciał się wyprowadzić, wynajęli to mieszkanie razem a że to on z nią zerwał to chciał żeby ona je zachowała, ale Kelly odmówiła mu używając kilku niecenzuralnych słów. Liam chciał rozstać się w przyjaźni, jeżeli w ogóle tak idzie zrywając z dziewczyną z dnia na dzień tydzień po tym jak wprowadzili się do mieszkania w którym mieli budować wspólną przyszłość, ale teraz chłopak już sobie nie wyobrażał żeby miał spędzić z Kelly resztę życia. Nie pasowali do siebie, co Lola wiele razy mu powtarzała ale on nie chciał jej słuchać. Więc co się stało że nagle to zauważył?
 - Mam przynajmniej nadzieje że jest ładna. - Powiedziała Kelly wtaczając do salonu ostatnią walizkę, Liam chciał jej pomóc ale ona nie chciała jego pomocy.
 - Już ci mówiłem że nie ma żadnej innej dziewczyny. - Jęknął chłopak.
 - To na pewno Mia, zgadłam tak? Wiedziałam, ta dziwka zawsze chciała mi ciebie zabrać.
 - Dość tego! - Warknął Liam wstając za biurka, podszedł do dziewczyny i złapał ją za ramię a jej walizkę wziął w drugą rękę. - Możesz mnie wyzywać od najgorszych ale nie moich przyjaciół. - Wypchnął ją za drzwi.
 - A więc kim ona jest? - Zapytała dziewczyna ze łzami w oczach i Liamowi zrobiło się głupio że tak brutalnie ją potraktował.
 - To nie ona. - Powiedział po czym zatrzasnął przed Kelly drzwi, zostawiając ją z odpowiedzią która właściwie na nic nie odpowiadała. 
 Liam próbował sobie wmówić że sam nie wie jaki był powód ich zerwania, lecz jakaś część jego jaźni wiedziała to doskonale. Wszystko zaczęło się w piątek i może gdyby nie ich kłótnia to wszystko potoczyłoby się inaczej. A więc w piątek Liam i Kelly pokłócili się tak jak chyba jeszcze nigdy i już wtedy pomyślał sobie czy czasami nie zakończyć ich związku ale ostatecznie nie zdobył się na to. Wieczorem po pracy poszedł na piwo z przyjaciółmi  tak jak robił to co weekend, do pubu do którego chodził już od pięciu lat i nawet nie spodziewał się że to tam wszystko się zmieni, ale się zmieniło bo to tam poznał jego. Nie, stop! Ciągle próbował temu zaprzeczyć, przecież nie jest gejem, nigdy nie był, nie podobają mu się faceci a idąc ulicą ogląda się czasami za dziewczynami ale nigdy nie za chłopakami. Może tylko raz pomyślał o tym jakby to było z chłopakami, wtedy gdy poznał Louisa i dowiedział się że chłopak jest gejem, ale od tego czasu minęło już pięć lat i chłopak więcej już o tym nie myślał, aż do teraz. Lecz w tym chłopaku było to coś co kazało Liamowi zastanowić się czy na pewno jest w stu procentach hetero, ten jego ponury wyraz twarzy który w jednej chwili potrafił rozpromienić najpiękniejszy uśmiech na świecie, ciemnobrązowe oczy wpatrujące się w ciebie jakby znały wszystkie twoje myśli, oliwkowa cera i kruczoczarne włosy i jeszcze to imię, Zayn. Liam nigdy przedtem nie słyszał takiego imienia a brzmiało ono pięknie. I gdy już Liam zdołał to sobie wszystko poukładać w głowie, gdy wmówił sobie że to wszystko efekt whisky i że pewnie już więcej nie zobaczy Zayna a nawet jeśli to tylko przelotnie w ''Zielonym Patryku'' wtedy właśnie Louis zaproponował jemu i Harry'emu zamieszkanie w starym pokoju Liama. 
 - Kurwa. - Westchnął siadając z powrotem za stołem kreślarskim, musi wyrzucić z głowy wszystkie myśli o Zaynie, Kelly i wszystkim innym, na jutro ma plan domu do oddania i na tym musi się skupić przynajmniej do końca dnia a resztą zajmie się później. 

Lola
 - Mogę cię o coś zapytać? - Zapytała Gwendolyn jeżdżąc mopem po brudnej podłodze, poprzedni właściciel zostawił tutaj niezły bałagan i Lola uznała że najpierw trzeba tutaj posprzątać nim w ogóle zacznie myśleć co dalej.
 - No jasne.
 - Skąd właściwie wzięłaś pieniądze na to wszystko, no wiem że wzięłaś kredyt no ale chyba musiałaś mieć jakąś sumę na wkład własny? - Mycie tłustej podłogi w kuchni było najtrudniejszym zadaniem, wydawać by się mogło że ktoś wylał tutaj garnek oleju.
 - Pożyczyłam od babci pięćdziesiąt tysięcy ale ona powiedziała że nie muszę się spieszyć z oddaniem. - Lola nachyliła się żeby wydżemnąć mop który był tak tłusty że będzie go musiała wyrzucić.
 - A skąd twoja babcia miała tyle pieniędzy?
 - Ma odłożone na pogrzeb więc już wiesz dlaczego nie muszę się spieszyć z oddaniem jej. - Roześmiała się a Gwen jej zawtórowała.
 - Z czego się śmiejecie? - Zapytał Niall wchodząc do kuchni z wiadrem brudnej wody.
 - Z pogrzebu mojej babci. - Powiedziała Lola nie przestając się śmiać.
 - Już boję się co będziesz robić po moim. - Powiedział Niall i wrócił na główną salę.
 Sprzątanie zajęło im całe przedpołudnie, gdy już w końcu skończyli stanęli w trójkę po środku lokalu rozglądając się z satysfakcją. Lola popatrzyła na ściany na których były namalowane jakieś Chińskie znaki, praktycznie  nic nie było tutaj tak jak chciała, żeby lokal choć w połowie wyglądał jak kawiarnia z jej marzeń musiałby przejść gruntowny remont. 
 - Kurwa. - Jęknęła nie wiedząc co dalej. - Przecież ja nie mam już prawie pieniędzy, jeśli zrobię remont to nie będzie mnie stać na resztę ale bez remontu się tu przecież nie obejdzie. - Przeraziła się. - Może jeszcze oddadzą mi pieniądze co? Posprzątałam tutaj, powinni się zgodzić.
 - Ej skarbie spokojnie. - Niall podszedł i objął ją od tyłu. - Sami ją wyremontujemy, chłopaki mi pomogą i zobaczysz już niedługo będziesz tutaj podawała swoim gościom najlepszą kawę w całej Angli. - Chłopak pocałował ją w ucho. 
 O drugiej Niall poszedł na popołudniowe zajęcia a Lola z Gwen została w kawiarni opowiadając przyjaciółce jak chce żeby to wszystko wyglądało.
 - Chce żeby ściany były zielone ale nie takie zielone jak trawa albo jabłko tylko taka zgniła zieleń, takie khaki. - Opowiadała z pasją skacząc po całym lokalu żeby pokazać gdzie co jak. - Tak chce żeby ściany były zielone i z dodatkami ciemnobrązowej drewnianej boazerii, nie wiem jakiś dąb czy coś.
 - Dąb jest jasny. - Wtrąciła Gwendolyn. 
 - No to... - Próbowała sobie przypomnieć jakie drewno jest ciemne. 
 - Orzech. - Podpowiedziała jej Szkotka.
 - Tak, orzech jest idealny. - Oczami wyobraźni już to wszystko widziała. - Na podłodze będzie drewniany parkiet a nie te cholerne płytki. - Podłoga w jej lokalu był żółta, brzydka i zimna, Lola chciałaby wieczorem po zamknięciu i umyciu podłogi przejść się tutaj na bosaka, a może wymyśli obowiązek ściągania butów. To było by mega. - Bar też będzie drewniany oprócz blatu oczywiście, blat będzie taki wiesz śliski. - Przetarła ręką po niewidzialnym blacie.
 - A stoliki? - Zapytała Gwendolyn.
 - No tu właśnie nie wiem, nie wiem czy wybrać stoliki i krzesła czy sofy. Z sofami było by tak fajnie i przytulnie ale nie zawsze wygodnie.
 - To wymieszaj, kilka sof i do tego krzesła i stoliki.
 - Jesteś genialna! - Blondynka rzuciła się na przyjaciółkę całując ją w policzek. - Tutaj - wskazała w stronę okna - i na środku będą sofy z ławami i może z dwa fotele a w około stoliki z krzesłami. A i jeszcze mam taki pomysł żeby ta sofa pod oknem stała na takim podwyższeniu i to podwyższenie będzie sceną na której będzie śpiewał Harry. - Gwendolyn odchrząknęła głośno. - Na zmianę z tobą oczywiście. A wiesz co będzie najlepsze?
 - Co?
 - Kawę będę podawać w taki mega ogromnych kubkach, takich wielkości miski do płatków. Och już nie mogę się doczekać! - Pisnęła zacierając ręce. 

6 Grudzień 2013

Zayn
 - Ja mogę malować ściany, mogę ci nawet na nich jakiś obrazek namalować. - Zaproponował Zayn Loli na jej prośbę o pomoc w wyremontowaniu jej kawiarni. Razem z Harry'm, Louisem i Niallem siedzieli w mieszkaniu dziewczyn jedząc śniadanie na które ich zaprosiły.
 - Wystarczy tylko pomalować ale dzięki za chęci. - Blondynka uśmiechnęła się do niego promienie po czym wróciła do jedzenia płatków czekoladowych. Dziewczyna spodobała mu się od pierwszej chwili gdy ją zobaczył po czym dowiedział się że jest dziewczyną Nialla, na początku nie przeszkadzało mu to że jest zajęta i flirtował z nią ostrą ale teraz po tygodniu mieszkania z jej chłopakiem polubił go tak bardzo że teraz było mu nawet trochę głupio z tego powodu. 
 Resztę śniadania spędzili na planowaniu jutrzejszego dnia w którym rozpoczną remont, na razie postanowili tylko zedrzeć tapety i zamalować ściany na biało bo o reszcie nie mieli za bardzo pojęcia. Po śniadaniu Zayn musiał jechać do urzędu miasta w związku z jego niedawną przeprowadzką, a że mieszkanie Liama było po drodze do urzędu, Lola poprosiła go o podrzucenie obiadu który zrobiła dla brata.
 - Nigdy nie umiał gotować a odkąd zerwał z Kelly pewnie cały czas je jakieś śmieci. - Powiedział wciskając mu w ręce reklamówkę z plastikowymi pudełeczkami. - Powiedz mu tylko żeby to sobie odgrzał i może jeść, wiesz gdzie on mieszka co nie?
 - Tak. - Spakował wszystko do plecaka po czym zszedł na dół przed blok gdzie czekał na niego jego motocykl. Zima nie była najbezpieczniejszą porą na jazdę na motocyklu ale na szczęście ona jeszcze nie przyszła a dzisiejszego dnia nawet deszcz nie padał. Doprawdy nie wiedział gdzie go wstawi gdy zacznie padać śnieg, chyba wtoczy go do mieszkania albo może Lola pozwoli mu wstawić go gdzieś na tyły swojej kawiarni a jak nie to będzie musiał pojechać do Bradford choć nie chce znowu widzieć się z ojcem. 
 Wsiadł na maszynę i odpalił ją napawając się pięknym rykiem silnika. Po piętnastu minutach już stał pod blokiem Liama, był tu tylko raz ale na szczęście zapamiętał w której klatce mieszka Payne.
 - Kto tam? - Zapytał Liam gdy Zayn zadzwonił domofonem.
 - To ja Zayn, mam dla ciebie obiad.
 - Zayn? - Zapytał zaskoczony i przez parę sekund nic się nie wydarzyło. - Wchodź. - Powiedział w końcu po czym mulat usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. 
 Liam mieszka na drugim piętrze więc Zayn postanowił wejść po schodach. Gdy wszedł na drugie piętro Liam już czekał w drzwiach.
 - Cześć. - Powiedział Liam wyciągając rękę do przodu, Zayn uściskał ją uśmiechając się przy tym delikatnie. - Wejdź do środka.
 - Ja tylko na chwilę. - Powiedział otwierając plecak w przedpokoju, nie chciał wchodzić dalej w butach a nie chciało mu się też ich ściągać. - Lola poprosiła mnie żebym ci to dostarczył bo akurat jechałem w tą stronę.
 - To ty przyjechałeś tym motorem? - Zapytał Liam biorąc od niego pudełka z jedzeniem.
 - Tak. - Zayn powstrzymał się żeby nie poprawić go że mówi się motocyklem ale ludzie często popełniali ten błąd więc już się do tego przyzwyczaił, a Harry mówił tak nawet specjalnie. - Chcesz go zobaczyć?
 - Jasne. - Starszy chłopak ubrał szarą bluzę i wyszedł razem z Zaynem przed blok. - Zajebisty. - Powiedział Liam na widok czarnego motocyklu, i Zayn dopiero teraz zauważył w jaki sposób Payne się uśmiecha. 
 - Był pierwszą rzeczą jaką kupiłem za własne pieniądze i będzie ostatnią którą sprzedam. - Powiedział z miłością w głosie, nie było na tym świecie rzeczy którą kochałby bardziej od swojego motocyklu. - Mam tylko problem bo nie wiem gdzie mam go schować na zimę.
 - Ja mam garaż. - Powiedział Liam dając Zaynowi nadzieje. - Stoi pusty odkąd Kelly zabrała swój samochód, mógłbyś go tam wstawiać.
 - Na prawdę? - Ucieszył się. - Tylko, no tak ale wtedy musiałbym zostawiać go tutaj i potem autobusem jeździć do domu.
 - To przeprowadź się do mnie. - Zaproponował nagle Liam.
 - Słucham? - Zapytał myśląc że się przesłyszał.  
 - To znaczy jeśli byś chciał, po zerwaniu nie stać mnie żebym sam płacił za to mieszkanie więc i tak będę musiał znaleźć sobie współlokatora, albo nową dziewczynę. - Zażartował a przynajmniej Zaynowi zdawało się że żartował, nagle nie chciał żeby Liam miał dziewczynę, wystarczy że jego siostra ma chłopaka.
 - Nie wiem, no chciałbym ale dopiero co się wprowadziłem do chłopaków, chociaż mieszkamy tam tak na kupie. Zgoda, chętnie z tobą zamieszkam. - Powiedział uśmiechając się szeroko. Harry się wkurwi. 

7 Grudzień 2013
Gwendolyn
Pół nocy nie spała żeby znaleźć potrzebny jej numer. Choć chłopcy chcą dobrze i chcą pomóc Loli to Gwen wiedział że jeśli to oni wezmą się za remont kawiarni, na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie. Po prostu się na tym nie znali, Liam jako architekt no może trochę wiedział o co w tym wszystkim chodzi ale reszta? Nie, do takich rzeczy potrzeba było fachowców lecz Loli nie stać było na fachowców, było ją stać już tylko na farbę więc Gwendolyn postanowiła jej pomóc.
 - Halo? - Zapytał mężczyzna do którego się dodzwoniła po odnalezieniu jego wizytówki.
 - Stanley? Jesteś jeszcze w Londynie. 
 - Jest trzecia w nocy, kim jesteś? - Zapytał łamaną angielszczyzną.
 - To ja Gwen Rice. - Przedstawiła się.
 - Aaa Szkotka, pamiętam. W jakiej sprawie dzwonisz?
 - Powiedziałeś kiedyś że jakby co to mam dzwonić, więc dzwonię.
Na rano Gwendolyn wstała już o siódmej żeby razem z Stanleyem pojechać do sklepu kupić wszystkie potrzebne im przedmioty. Choć płaciła za wszystko z własnej kieszeni to była szczęśliwa że może to zrobić dla przyjaciółki. Stanley i jego ekipa Polskich budowlańców pomogła jej wszystko zapakować w ich busa i pojechali do kawiarni Loli. Gdy zajechali na miejsce chłopcy w roboczych strojach właśnie brali się za zdzieranie tapet.
 - Stop! - Krzyknęła wchodząc do środka, reszta ekipy podążyła za nią. - Dzieciaki odsuńcie się, przyszła ekipa remontowa. 


Shiloh*- wymawia się Szilo a przynajmniej ja tak wymawiam, to imię przyszło mi do głowy od tak a po wpisaniu w Google okazało się że córka Angeliny Jolie też ma tak na imię, a także to jakieś miasto w USA pod którym odbyła się jakaś bitwa podczas wojny secesyjnej.

No siemanko, a więc jest drugi rozdział z którego zakończenia chce mi się śmiać bo pisze je na szybko bo już właściwie muszę iść zrobić obiad więc notka będzie krótka.  Dedykuje ten rozdział belgijskim kierowcą autobusów którzy dzisiaj strajkowali i dzięki temu mogłam spędzić ten dzień na pisaniu tego rozdziału i dedykuję go też +Alice13Rose zdrowiej mi w tym szpitalu! Kocham was wszystkich a teraz już lecę pa pa <3