czwartek, 12 listopada 2015

The One Where Louis Helps Harry


12 maj 2016

Zayn
 Choć Zayn nigdy nie chciał się wiązać z kimś na stałe to dziecko było czymś co zawsze chciał mieć, a raczej nie wyobrażał sobie że nie miałby mieć dziecka, nie ważne z kim i kiedy ale żeby po prostu było. Gdy dowiedział się że Mia jest z nim w ciąży bardzo się ucieszył ale nie wziął tego na poważnie, a przynajmniej nie tak poważnie jak wtedy gdy Leo pojawił się już na świecie, do tej pory ojcostwo pojmował jako ''okej, jest taki malutki człowiek który jest do ciebie podobny a ty go bardzo kochasz'' jednak bycie ojcem okazało się czymś o wiele większym. Choć jego syn jak na razie tylko je, płacze i robi kupy to jednak to robi i to jest cudowne że coś co jeszcze niedawno było tak malutkie że szło to zobaczyć tylko pod mikroskopem, dziś robi kupy.
 - Powinieneś częściej zmieniać mu pieluchy wtedy nie uważałbyś już że to cud. - Powiedziała Mia komentując jego przemyślenia, siedzieli u niej w salonie, Zayn bawił się z Leo na kanapie a ona składała wyprane ubranka.
 - Przecież mu zmieniam.
 - Od jego narodzin zrobiłeś to może z pięć razy.
 - To nie moja winna że nie miałem więcej okazji. - Wzruszył ramionami ciesząc się że naprawdę nie często mu się to zdarza, niemowlęta pachną przecudownie niestety ich kupy już nie. 
 - Wiem ale to jest dziwne że ten dzieciak przy tobie nie sra, po prostu możesz być tu cały dzień i nic, wyjdziesz i już pełne gacie. - Westchnęła z irytacją.
 - To się nazywa więź ojca z synem, co nie Leo? - Podniósł go do góry a maluch uśmiechnął się do niego uroczo. - Jak myślisz co on teraz sobie myśli? Myślisz że wie że jestem jego tatą?
 - Nie wiem, jesteś najczęściej widywanym przez niego facetem, myślę że może coś wyczuwać. - Wzruszyła ramionami.
 - Czyli równie dobrze może myśleć że to Thomas jest jego ojcem? - Zastanowił się i było to pytanie które zadał bardziej sobie niż Mii. 
 - Co ty gadasz? - Zapytała zdziwiona.
 - No znaczy się wiesz, nie żebym miał coś przeciwko żeby Thomas też był mu bliski bo w końcu i tak się zejdziecie ale wolałbym żeby to mnie traktował jak ojca.
 - Co ma znaczyć że i tak się zejdziemy? - Dziewczyna próbowała udawać zaskoczoną stwierdzeniem Zayna lecz on kątem oka zauważył że w całym tym swoim zdenerwowaniu lekko się rumieni.
 - Och no proszę cię, on cię kocha i Leona chyba też a przynajmniej sprawia takie wrażenie, a z tego co widzę on też nie jest tobie obojętny, więc w czym problem?
 - Nie ma problemu...po prostu...nie jestem chyba na to gotowa. - Spuściła głowę.
 - Dlaczego?
 - Nie wiem, przychodzi tutaj praktycznie codziennie, pomaga mi, bawi się z małym i na prawdę zachowuje się jakby też był jego ojcem, ale... - Przerwała zbierając myśli.
 - Ale co? - Zapytał po kilku sekundach.
 - Ale ja się boje że mu się to w końcu znudzi, że ja mu zaufam a on pewnej nocy po prostu nie wróci do domu bo znowu będzie miał wszystko w dupie i będzie wolał imprezować.
 - Myślisz że byłby w stanie to zrobić? - Zayn nie wierzył w to za bardzo, ktoś kto się tak stara chyba nie zmieni swojego nastawienia tak w jednej sekundzie.
 - Kiedyś tak robił. - Wzruszyła ramionami.
 - Kto nie ryzykuje, szampana nie pije. - Rzucił nie wiedząc co innego jej powiedzieć.
 - Jak kiedyś będziesz dawał takie rady naszemu synowi to pozbawię cię praw rodzicielskich. - Zaśmiała się.
 - Ty małpo, w moich stronach by cię za to ukamienowali. - Wytknął jej język.
 - Bradford to jednak strasznie dziwne miasto. - Zaśmiała się po raz kolejny i najwidoczniej jej zły humor związany z przemyśleniami na temat Thomasa już minął. - Dobra ojciec dawaj tego syna, musi już iść spać. - Zayn podał jej chłopca który wcale nie wyglądał jeszcze na śpiącego.
 - Nie lubię jak on śpi. - Westchnął smutno, wstając z kanapy. Zbliżała się czwarta więc Liam za chwilę powinien wrócić z pracy i dobrze ponieważ Zayn bardzo już się za nim stęsknił.
 - I to właśnie odróżnia ojca od matki. 
 - Och matka, matka. - Zaśmiał się pod nosem, nazywali się tak już od kilku tygodni a najstraszniejsze było to że ich przyjaciele powoli to podłapywali. - Dobra idę, zadzwoń do mnie wieczorem jak będziesz go kąpać.
 - Okej.
 Pocałował ją w policzek na pożegnanie po czym udał się do mieszkania Liama, od narodzin Leona nocowali głównie tutaj, choć Zayn nadal nie przepadał za towarzystwem Terenca to dla syna gotów był się poświęcić. W mieszkaniu nikogo nie było więcod razu poszedł do ich sypialni, położył się na łóżku i nawet nie wie kiedy zasnął ale obudziły go ciepłe pocałunki w szyję.
 - Która jest godzina? - Zapytał otwierając oczy.
 - Szósta. - Liam nie przerywał pocałunków, wszedł na łóżko po czym usiadł okrakiem na Maliku.
 - Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej? - Będąc nadal całowany podciągnął się trochę do góry, Liam ubrany był w szare dresowe spodnie, czarny podkoszulek i wyglądał cholernie seksownie ze swoim dwu dniowym zarostem choć trochę drapał.
 - Bo tak słodko spałeś.
 - A dlaczego obudziłeś mnie teraz?
 - Bo już mi się nudziło a ty wyglądałeś tak seksownie. - Wpił się w końcu w jego usta, kończąc tym samym rozmowę.
 - Wiesz, uwielbiam czwartki. - Powiedział Zayn dwadzieścia minut później gdy leżeli wtuleni w siebie pod kołdrą.
 - Dlaczego? - Zapytał Liam bawiąc się jego włosami.
 - Bo to właśnie w czwartek kochaliśmy się po raz pierwszy. - Powiedział z szerokim uśmiechem, będąc dumny z siebie że zapamiętał taki szczegół.
 - No proszę, Zayn, taki twardy, taki macho a jednak głęboko w serduszku taki romantyk. - Zaśmiał się starszy chłopak za co dostał z łokcia w żebro.
 - Bądź tu romantyczny to cię wyśmieją. - Westchnął.
 - Och nie gniewaj się serduszko. - Powiedział ze skruchą lecz nie była to szczera skrucha tylko taka bardziej prześmiewcza. 
 - Och zamknij się już. - Jęknął Mulat i po raz kolejny ich rozmowę zakończył soczysty pocałunek.

Harry

 Ostatnie tygodnie mijały Harry'emu bardzo spokojnie, po powrocie z trasy grywał co jakiś czas mniejsze koncerty w Londyńskich klubach, następny większy koncert który zagra będzie dopiero w sierpniu na V Festival. Tęskni za tym trochę, bycie w trasie jest cudowne a granie dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi jest chyba najwspanialszym uczuciem na świecie ale Harry cieszy się że jest już w domu i może częściej widywać się z przyjaciółmi. Jeżdżąc po kraju brakowało mu tego że nie mógł napić się z nimi kawy w kawiarni Loli lub pójść na piwo do Zielonego Patryka, tak jak dzisiaj. Gdy dostał esemesa od Nialla z propozycją wyskoczenia na piwo, myślał że spotkają się całą paczką jednak po przekroczeniu progu pubu zobaczył blondyna samotnie siedzącego przy ich stoliku. 
 - Siemka. - Rzucił loczek siadając naprzeciwko przyjaciela, ten uniósł wzrok i uśmiechnął się smutno.
 - Cześć. - Odpowiedział bez większego entuzjazmu, smutny Niall nie był częstym widokiem więc Harry przestraszył się że mogło stać się coś strasznego.
 - Co jest?
 -Nic, to znaczy chyba nic... mam nadzieje że nic... a do dupy jest. - Westchnął po czym wziął duży łyk piwa.
 - No to faktycznie nieciekawie, myślę że na to może pomóc tylko coś, albo coś innego. - Zaśmiał się  lecz widząc że nie rozbawił swoim żartem blondyna zaraz przestał. - Nialler co jest? - Chwycił go za nadgarstek i lekko nim potrząsnął. - Umarł ktoś czy co?
 - Wręczy przeciwnie. - Harry wstrzymał wdech, pierwsze co przyszło mu do głowy to to że Lola jest w ciąży. - Znaczy się nie, nikt nie umarł bo nikt nie powstał. - Wytłumaczył szybko. - Nikt, rozumiesz? Ani jeden mały pierdolony plemnik nie zechciał się połączyć z jajeczkiem i tak już od roku. - Ze złości uderzył dłonią w stół po czym schował twarz w dłoniach i wydał z siebie długie, pełne irytacji westchnięcie. Piwo które pił nie było chyba pierwsze, ani drugie, ani chyba nawet trzecie tego wieczoru. - Chyba jestem bezpłodny. - Przetarł twarz prawą dłonią po czym chwycił za kufel i dopił piwo do końca, odstawił naczynie tak niechlujnie że kufel się obalił i gdyby nie szybka reakcja Harry'ego, spadłby ze stołu i rozbił się na milion kawałeczków, Niall zdawał się tym w ogóle nie przejmować tylko rozłożył się wygodniej na ławce przywołując machnięciem ręki kelnerkę. 
 Harry nie wiedział jak ma zareagować na tą nowinę.
 - Pierdolisz?! 
 Blondyn wzruszył tylko ramionami, po chwili kelnerka przyniosła jego zamówienie.
 - A dla ciebie Harry? - Zapytała brunetka którą zna ale zapomniał jej imię.
 - Colę. - Nie miał już ochoty na alkohol.
 - Piwo mu przynieś. - Wtrącił Niall.
 - Nie Niall, nie chcę piwa.
 - No to whiskey, napij się ze mną.
 - No dobrze, niech będzie.
 - Zaraz przyniosę. - Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i udała w stronę baru, po chwili Harry przypomniał sobie że ma na imię Stella.
 - Musisz iść do lekarza. 
 - Byłem dzisiaj. - Harry zamarł.
 - I co?
 - No zwaliłem do kubeczka i kazali mi przyjść w poniedziałek. - Pijany Horan potrafił być nieokrzesany i wulgarny, tak jak teraz, brakowało tylko tego żeby splunął i podrapał się po genitaliach.
 Harry podrapał się po głowie zastanawiając się co teraz powiedzieć, nim zdążył coś powiedzieć podeszła Stella z jego whiskey.
 - Przyniosłabyś mi jeszcze frytki? - Zapytał na co brunetka skinęła głową i odeszła. Nagle bardzo zgłodniał a i Niallowi dobrze zrobi jak coś zje. - No ale przecież to jeszcze o niczym nie świadczy, może bzykacie się nie wtedy gdy trzeba lub nie tak jak trzeba, nie wiem nie znam się. - Blondyn po raz kolejny wzruszył ramionami.
 - Tam zadawali mi takie różne pytania, wiesz o rodzinę i w ogóle i wyszło że ja w rodzinie miałem bardzo dużo przypadków niepłodności, brat mojego ojca, brat dziadka, syn ciotki. Kurwa co jak nie będę mógł mieć dzieci? Po co Loli taki mąż co nawet nie umie jej dać dziecka. - Po policzku blondyna spłynęła łza, Harry też poczuł że jego oczy zrobiły się wilgotne i nagle zdał sobie sprawę że on też może nie doczekać się potomstwa, na pewno nie z kobietą swojego życia pomijając już fakt że nigdy już się nie zakocha to z żadnym facetem i tak nigdy nie będzie miał dziecka które będzie w stu procentach ich.
 - Przejebane. - Powiedział podsumowując ich beznadziejną sytuację.
 - Dokładnie. 
 Gdy Stella przyniosła frytki zjedli je w ciszy, potem Harry zamówił sobie jeszcze kilka drinków a Niall kolejne piwa, w między czasie zamienili ze sobą tylko kilka zdań.
 - Ruda to jest jednak najlepsza - powiedział Harry kończąc piątą szklankę whiskey. - W ogóle wszystko co ma takie rudawo-kasztanowe odcienie jest przyjemne.
 - Wolę blondynki. - Niall wzniósł do góry kufel jasnego piwa, w pijanym mniemaniu Harry'ego żółtego jak siki.
 - Nie nie, blond jest zarozumiały i szmatowaty.
 - Ej! Lola jest blondynką. 
 - Nie mówię o dziewczynach. - Machnął ręką przypadkowo uderzając się w nos.
 - Kurwa stary może jestem bezpłodny, musisz mnie jeszcze wyzywać zarozumiałych szmat? - Po raz pierwszy tego wieczoru Niall się zaśmiał a Harry do niego dołączył.
 - Ty jesteś farbowany, nie tak jak tam mała, nudna kurwa. - Syknął a poczucie radości już kompletnie go opuściło.
 - Czy ty mówisz o...
 - Nie, o nikim konkretnym. - Skłamał bo oczywiście że mówił o Terry'm. - Chodź, czas już jechać do domu. 
 Oboje byli wstawieni ale z Harrym nie było tak źle jak z Niallem który dopiero gdy wstał zdał sobie sprawę że jest bardziej pijany niż mu się wydawało. Zamówili wspólną taksówkę i najpierw udali się do mieszkania Nialla lecz nie dane było im dojechać na miejsce ponieważ blondyn nagle zaczął wymiotować a wkurzony taksówkarz wyrzucił ich w połowie drogi. chcieli zamówić kolejną taksówkę ale skończyła im się gotówka a na ulicy której się znajdowali nie było widać żadnego bankomatu, byli zbyt nawaleni żeby teraz jakiegoś szukać.
 - Czekaj, czekaj, ja zadzwonię po mojego kierowcę. - Wyszukał numer Zayna ten jednak nie odbierał, postanowił zadzwonić do Liama co było trudne ponieważ czcionka na jego smartphonie nagle wydała się bardzo mała i strasznie rozmazana, dojechał tylko do literki L a potem postanowił dzwonić na chybił trafił.
 - Tak słucham? - Usłyszał w telefonie zaspany, męski głos, w końcu zbliżała się pierwsza.
 - Liam daj mi Zayna.
 - Nie ma tu Zayna, to ja... - Nie dane było chłopakowi dokończyć ponieważ Harry wszedł mu w słowo.
 - No dobra to możesz ty po nas przyjechać? Niall się porzygał w taksie i nas wyrzucili.
 - Przypadkowo, krzyczałem że ma się zatrzymać. - Wtrącił Niall, wymiotując pod ścianą.
 - Gdzie jesteście?
 Harry wytłumaczył Liamowi gdzie dokładnie się znajdują choć było to trudne ponieważ było ciemno i nie znał nazwy ulicy. Po dwudziestu minutach przy chodniku na którym siedzieli zatrzymało się czarne BMW, a Liam przecież posiada Volvo. Harry już myślał że to może jakiś obcy kierowca zainteresował się ich losem i zechciał im pomóc gdy nagle z samochodu wysiadł Louis.
 - No pięknie. - Chłopak pokręcił głową z rozbawioną miną.
 - Co ty tu robisz? - Zapytał Harry koślawo wstając na nogi.
 - Zadzwoniłeś po mnie.
 - Przepraszam, dzwoniłem do Liama musiały mi się te... no te... - zaczął machać ręką próbując przypomnieć sobie słowo. - Literki pojebać. - Wydukał w końcu, nie był już aż tak pijany ale wolał trochę poudawać bo gdyby Louis wiedział że jest już trochę trzeźwy to pewnie było by pomiędzy nimi niezręcznie. 
 - Nie szkodzi - uśmiechnął się ciepło. - Wsiadajcie.
 - Może być problem bo te zwłoki nie pójdą. - Wskazał palcem na śpiącego na bruku Horana.
 - Co ja z wami mam. - Tomlinson po raz kolejny pokręcił głową.
 W dwóch załadowali Nialla do tyłu, trwało by to krócej gdyby Harry nie udawał tak realistycznie tego że jest jeszcze daleko w świecie nietrzeźwości, okej może jeszcze nie było z nim tak dobrze, to chwilowe nagłe ożywienie wywołała tylko adrenalina po tym jak zobaczył Louisa. Żeby nie było niezręcznej ciszy Harry śpiewał własne wersje piosenek które leciały w radiu, ostro i strasznie niecenzuralnie parodiował kolegów i koleżanki z branży ale Louis się z tego śmiał a to było najfajniejsze, w końcu jednak zasnął, obudził się dopiero pod apartamentowcem w którym wynajmował apartament.
 - Pobudka, jesteśmy.
 - Gdzie Niall? - Zapytał przeciągając się.
 - Śpi. - Harry obrócił głowę do tyłu lecz nie zauważył tam przyjaciela. - U siebie w łóżku, obok Loli.
 - Aha. - Harry pokiwał głową po czym znowu zamknął oczy, tak bardzo chciał teraz spać.
 - Harry wstawaj musisz iść do siebie.
 - Nie dam rady. - Zajęczał na prawdę nie czując się na siłach do wyjścia z samochodu. Louis westchnął wywracając teatralnie oczy po czym wysiadł z samochodu, pomógł mu wysiąść i odprowadził go pod same drzwi mieszkania.
 - Jutro będzie w gazecie ''pijany Harry Styles śpi na ulicach Londynu w towarzystwie nieznanego blondyna'' ? - Zapytał starszy chłopak żartobliwie gdy się żegnali.
 - Raczej nie, nie mam własnego paparazzi a ostatnio media trochę się mną znudziły. - Wzruszył ramionami udając smutną minę.
 - Tak mi przykro. - Zaśmiali się patrząc sobie w oczy. - To na razie.
 - Czekaj - zatrzymał go - dzięki, mogłeś powiedzieć że to nie Liam i po prostu się rozłączyć ale ty przyjechałeś.
 - W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
 - No właśnie, cieszę się że w końcu znowu na prawdę tak się wobec siebie zachowujemy, bardzo się cieszę. - Powiedział po czym przytulił do siebie Louisa, nie był to zwykły przyjacielski uścisk ale gdy Harry zdał sobie z tego sprawę było już za późno, więc znowu postanowił grać. - A więc tego - powiedział pijackim głosem - joł, pis, men, madafaka idę rzygać i spać, dobranoc. - Powiedział otwierając drzwi.
 - Dobranoc Harry. - Usłyszał jeszcze głos Louisa nim zatrzasnął za sobą drzwi.
 - Jestem idiotą. - Uderzył czołem dwa razy w drzwi po czym poszedł spać.

13 maj 2016
Lola
 Lola chyba już dawno nie była tak zła na Nialla, chłopak powiedział jej że wychodzi z Harry'm na jedno piwo a wrócił o pierwszej w nocy, zalany w trupa. Nie byłaby tak zła gdyby nie to że prosiła go żeby wrócił wcześniej bo ma mu coś bardzo ważnego do powiedzenia, on jednak zepsuł całą niespodziankę i jej dobry humor. Wychodząc rano do kawiarni nawet go nie obudziła a teraz tego żałuje bo chłopak prawdopodobnie został w łóżku i nie poszedł do pracy, a skacowany Niall siedzący do czwartej w biurze był jedyną rzeczą jaka mogłaby poprawić jej humor. Wysiedziała w kawiarni tylko do dwunastej, po tej nocy nie miała siły wysiedzieć tam dłużej a na dodatek teraz musi się trochę oszczędzać. 
 Niall siedział w salonie na kanapie, w jednej dłoni miał kubek z kawą a w drugiej pilota, Lola chciała od progu zrobić mu awanturę ale nie potrafi się na niego długo gniewać, tym bardziej teraz.
 - Musimy porozmawiać. - Powiedziała stając przed nim, próbowała zachować poważny wyraz twarzy ale uśmiech za bardzo wkradał jej się na usta.
 - Wiem, przepraszam za wczoraj i faktycznie musimy o czymś porozmawiać. - Niall natomiast był na prawdę poważny co ją zdziwiło. - Usiądź.
 Podeszła i usiadła obok niego, on chwycił ją za dłoń i delikatnie ją pogłaskał.
 - Co ty taki poważny? - Uśmiechnęła się zmieszanie.
 - Wiesz że bardzo cię kocham, najbardziej na świecie ale...
 - Ale co?! - Teraz na prawdę zaczęła się niepokoić.
 - Ale jeśli sprawdzi się to co przypuszczam to będziemy musieli się rozstać. - Powiedział spokojnie a ona kompletnie nie wiedziała czy on sobie żartuje czy wczorajsza popijawa zepsuła mu mózg.
 - Co?
 - Ja długo nad tym myślałem ale jeśli to czego się obawiam okaże się prawdą, nie będę miał serca psuć ci życia.
 Lola pobladła jak ściana.
 - Jesteś na coś chory?
 - Nie, znaczy się od tego raczej się nie umiera.
 - Niall kurwa co jest? - Czuła jak jej serce ściska się z bólu.
 - Chyba jestem bezpłodny. - W jednej sekundzie ogromny kamień spadł jej z serca. 
 - I tylko tyle? Ty idioto, omal przez ciebie zawału nie dostałam. - Było jej tak gorąco że aż musiała rozpiąć bluzę.
 - Tylko?! Lola! Może nie będę mógł mieć dzieci a ty to przyjmujesz tak spokojnie? - Chłopak był oburzony.
 - Nie że mnie to nie obchodzi ale przecież to nie znaczy że zaraz musimy się rozwodzić, chyba że chcesz?
 - Nie chcę! Oczywiście że nie chcę, ale nie chcę cię na nic skazywać tylko dlatego że ja nie działam tak jak trzeba. - On prawie płakał, Lola była na niego zła za takie myślenie ale także było jej go żal, nie mogła dłużej trzymać go w niepewności, tym bardziej że ona już wiedziała.
 - A więc dobrze, rozwiedźmy się. - Powiedziała oschłym głosem. - Ale postaram się żebyś płacił takie alimenty na dziecko że aż ci w pięty pójdzie. - Na końcu nie mogła się powstrzymać i lekko się zaśmiała.
 - Lola bądź poważna, to jest... jakie dziecko? - Niall spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. - Lola?
 - Jesteś płodny jak cholera. - Złapała się za jeszcze płaski brzuch, już od paru dni coś przepuszczała a dzisiaj zrobiła test.
 - Nie. - Powiedział nadal nie dowierzając.
 - Tak, będziemy mieli dziecko.
 - Nie. - Płakał i uśmiechał się jednocześnie. - Będziemy mieli dziecko. - Przytulił ją do siebie chowając twarz w jej włosach a ona poczuła że znowu kocha go jeszcze mocniej choć wydawało jej się że to już nie możliwe. 

No więc witam ponownie. Mam nadzieje że tym rozdziałem wynagrodzę wam tą długą przerwę i mam nadzieje że następny rozdział pojawi się szybciej.