niedziela, 6 września 2015

The One With Two Fathers.

23 Stycznia 2016


Mia
- Czy możesz trochę zwolnić? - Zapytała Mia gdy Thomas po raz kolejny tak ostro wszedł w zakręt że prawie uderzyła głową w szybę.
- Chcesz urodzić w samochodzie? - Mia zaczęła w myślach przeklinać swoich rodaków za tworzenie tak nierealistycznych scen porodów w filmach, ludzie potem to oglądają i myślą że jak w pięć minut nie dojadą do szpitala to dziecko wypadnie z kobiety w dowolnym miejscu. Okej, musi przyznać że na początku sama trochę spanikowała ale zaraz sama zaczęła się uspakajać, położna wiele razy mówiła im że po odejściu wód płodowych powinno już się udać do szpitala ale jeśli do końca naszego ukochanego serialu zostało dziesięć minut, to można go spokojnie obejrzeć do końca i dopiero wtedy jechać.
- Chcę dojechać żywa... - Nie zdążyła skończyć jak Thomas gwałtownie zahamował przed czerwonym światłem. - Thomas kurwa, zaraz wysiądę i pojadę dalej autobusem.
- Po prostu się denerwuję, co jeśli naprawdę nie zdążymy? - Światło zmieniło się na zielone, chłopak ruszył, tym razem na szczęście już o wiele spokojniej. Mia wzięła głęboki wdech żeby nie zacząć na niego krzyczeć, ale w końcu skąd mógł wiedzieć? Nie chodził z nią do szkoły rodzenia, to Zayn uczęszczał z nią na te zajęcia, no ale w sumie to nie była jego wina że nie wiedział.
- Spokojnie... - Powiedziała łagodnie, chłopak na prawdę się  przejął więc Mia postanowiła nie być dla niego taka podła. - Jeśli dzisiaj urodzę to bezie dobrze.
- Jak to?
- Och no jak ci to wytłumaczyć? Kobieta... znaczy się szyjka macicy rozwiera się średnio o centymetr na godzinę, ja pierwszy skurcz poczułam może z dwie godziny temu ale nie jestem pewna bo to było takie słabe że nie myślałam że to skurcz, ale nawet jeśli jestem już rozwarta na dwa centymetry to nadal potrzebuję jakiś ośmiu godzin do pełnego rozwarcia. - Spróbowała wytłumaczyć mu to najprościej jak umiała.
- Co? - On i tak nic z tego nie zrozumiał, Mia westchnęła głośno.
- Mam taką dziurę - zrobiła kółko z dwóch palców - a muszę mieć taką. - Zrobiła kółko z dwóch dłoni.
- Aha. - Pokiwał głową na znak że rozumie.
Przez chwilę jechali w ciszy, było jednak widać że Thomas znowu chce ją o coś zapytać.
- Mia a czy... no wiesz... - jąkał się, stanęli na kolejnych pasach a Thomas zrobił kółko z dłoni takie jak poprzednio zrobiła ona. - Czy to ci się później skurczy?
- No nie wiem, mam nadzieje że tak. - Powiedziała poważnym tonem ale tak naprawdę chciała wybuchnąć śmiechem.
- A co jeśli nie? - Zapytał śmiertelnie poważnym głosem. - Co zrobisz?
- Nie wiem, gdzie ja kurcze takie duże tampony znajdę. - Powiedziała nadal poważnym tonem lecz na koniec uśmiechnęła się nie mogąc się powstrzymać.
- Nabijasz się ze mnie. - Spojrzał na nią z wyrzutem.
- No raczej, a tak w ogóle czy to ważne?
- Dla mnie to jest ważne, ty jesteś dla mnie ważna. - Powiedział spoglądając na nią znowu, wyglądało jakby mówił poważnie. Mia już nic mu nie odpowiedziała, przez resztę drogi wpatrywała się w okno.
***
W szpitalu spędzili kolejne pół godziny w poczekalni czekając na ginekologa, Thomas znowu strasznie się niecierpliwił lecz Mia już go nie uspakajała. Nie wiedziała nawet jak ma z nim rozmawiać, nie chciała robić sobie nadziei, jego zachowanie był bardzo miłe i naprawdę widać było że mu zależy, co chwile pytał się jej czy czegoś nie potrzebuje lub czy za mocno jej nie boli, ale cała ta troska wynikała z tego że to może być jego dziecko, w przeciwnym razie by go tutaj nie było.
Po badaniu ginekologicznym Mia została zaprowadzona do pokoju, tak jak myślała rozwarcie było dopiero na dwa i pół centymetra, czyli to będzie bardzo długi dzień. W pokoju leżała już jakaś kobieta, na oko miała z czterdzieści lat, była sama lecz obok na krześle wisiał męski płaszcz co wskazywało że ojciec dziecka jest gdzieś w pobliżu. Na miejscu przebrała się w koszule którą dostała od pielęgniarki i położyła w łóżku, Thomas nie odstępował jej na krok i co chwilę pytał się czy czegoś jej nie potrzeba, co powoli zaczęło już ją denerwować. Postanowiła nie obdzwaniać jeszcze wszystkich przyjaciół że już jest w szpitalu, do Zayna musiała jednak napisać i tak też zrobiła, nie wspomniała mu jednak że jest przy niej Thomas, miała nadzieje że chłopak się w końcu znudzi i pójdzie do domu. Po godzinie zapał chłopaka trochę ostygł jednak i tak nie chciał sobie stąd pójść.
- Jedź do domu, zadzwonię do ciebie jutro. - Nalegała nie mając ochoty na jego towarzystwo.
- Nie, zostanę. - Powiedział z uśmiechem, lubiła gdy się tak uśmiechał bo był to jego ciepły uśmiech a nie ten chamski uśmieszek który zazwyczaj nosił. - Przynieść ci coś? - Zapytał po raz kolejny.
- Możesz mi przynieść jakąś gazetę, tylko coś normalnego a nie jakiś szmatławiec lub pismo dla gospodyń domowych. - Powiedziała na odczepnego.
- Się robi. - Wstał czym prędzej i udał się do sklepu.
- Ma pani bardzo troskliwego chłopaka. - Usłyszała głos kobiety leżącej obok.
- To nie jest mój chłopak.
- Mąż?
- Nie, były narzeczony. - Westchnęła Mia.
- Ojej, ale taki były na zawsze? Widać że bardzo mu na pani zależy i na dziecku.
- Gdy zrywaliśmy sam zachowywał się jak dziecko.
- Tak jak chyba większość mężczyzn w jego wieku, a szczególnie w tych czasach, ale dziecko zmienia zobaczy pani. Sama pamiętam jaki był mój mąż, dopóki nie urodziłam pierwszej córki, dziecko to takie coś co faceta potrafi zmienić o sto osiemdziesiąt stopni, zobaczy pani.

Zayn
Soboty Zayn i Liam głównie spędzali tylko ze sobą, a takie jak te czyli zimnie i ponure spędzali zazwyczaj wylegując się cały dzień w łóżku. Nie mieszkali ze sobą oficjalnie ale zazwyczaj spali u Zayna, oficjalny nieoficjalny powód był taki żeby mieć więcej prywatności i dać jej więcej Louisowi i Terry'emu, jednak powodem Zayna do nie spędzania czasu w mieszkaniu Liama był taki że on w prost nie cierpi Terenca. Powodem tej nienawiści nie było tylko to że gdyby nie on to Louis i Harry pewnie znowu byli by razem, ale też dlatego że ten blondyn po prostu mu nie leżał. Wkurzał go jego głos, charakter, mowa ciała i wszystko inne, to jak włóczył się wszędzie z Louisem i jak na każdym kroku musiał podkreślać że są parą, szczególnie przy Harrym. Zayn bardzo dobrze zna to uczucie jak musiał oglądać ukochaną osobę w objęciach kogoś innego, dlatego tak bardzo współczuł Harry'emu gdy musiał oglądać Lerry'ego.
- Więc co mam niby zrobić? - Zapytał poirytowany Malik odrzucając pilota na bok i siadając po turecku, oglądali właśnie telewizję ale także rozmawiali o Louisie.
- Nic, nie wtrącać się, tak będzie najlepiej. - Odpowiedział mu Liam jeżdżąc dłonią po jego plecach i nie odrywając wzroku od telewizora.
- Kochanie chciałbym ci przypomnieć że gdyby Mia i Harry nie wtrącili się w nasze sprawy to byś dzisiaj tutaj nie siedział.
- Ale to była inna sytuacja.
- Wcale że nie, jest dokładnie tak samo i nawet to samo nam się przydarzyło. Kochali się na zabój, jeden naodpierdalał, rozstali się, jeden wyjechał, wpierdolił się ktoś trzeci,... A tak na prawdę nadal się kochają i powinni do siebie wrócić.
- A co jeśli Louis na prawdę kocha Terry'ego.
- To jest głupi. - Syknął Zayn krzyżując ręce na piersi i odsunął się od Liama.
- Och skarbie - Liam przysunął się do niego żeby go objąć. - Nawet jeśli masz racje to nic nie możemy z tym zrobić?
- A co jeśli oni się pobiorą?
- Ale na razie nawet się nie zaręczyli.
- A jeśli niedługo się zaręczą?
- To wtedy poważnie porozmawiam z Louisem, a jeśli i tak dojdzie do ślubu to razem z tobą namówię Harry'ego żeby tak jak ty wparował do urzędu i przerwał ślub a potem już im samym pozwolimy wybrać, dobrze?
- Okej. - Westchnął wtulając się w swojego chłopaka. - Ale no po prostu nie mogę znieść widoku Harry'ego jak cierpi, zawsze wtedy przypominam sobie jak sam cierpiałem.
- Och Zayn, ale to już przeszłość, obiecuję. - Powiedział patrząc mu prosto w oczy po czym zaczęli się całować. Liam naparł na niego mocniej tak że Zayn wylądował na plecach a Liam usiadł na nim. Całowali się przez chwilę i na pewno by się na tym nie skończyło gdyby nagle nie odezwał się telefon Zayna. - Zayn. - Jęknął Liam gdy Mulat ręką zaczął błądzić po ławie w poszukiwaniu telefonu.
- Tylko sprawdzę. - Spojrzał na ekran telefonu, zauważył wiadomość od Mii, przestraszył się bo jej początek brzmiał ''Jestem w szpitalu''. Przerażony szybko odblokował telefon. - Czekaj. - Usiadł odpychając od siebie delikatnie Liama. - Mia rodzi, musimy jechać do szpitala. - Powiedział uradowany i wstał z kanapy.
- Jedź sam, ja na ciebie zaczekam. - Powiedział Payne nie wstając z miejsca, Zayn już był przy drzwiach więc zdziwiony nagle się odwrócił.
- Co? Dlaczego?
- Nie wiem, chyba nie powinienem tam jechać. - Podrapał się po karku zakłopotany.
- No co ty mówisz? - Wrócił się na kanapę i usiadł obok ukochanego. - To gdzie powinieneś być?
- Nie wiem, ale to będzie dziwne. Matka, dziecko, ojciec i Liam.
- Liam wiem że możesz czuć się z tym dziwnie, ale nie cofniemy już czasu i wszyscy musimy tą sytuację zaakceptować. Po za tym będzie Mia, nasze dziecko, ja i mój ukochany Liam, będziesz częścią jego życia tak samo jak ja.
- Myślisz że Mia nie będzie miała nic na przeciwko żebym też przyjechał?
- Myślę że nic a nic. - Cmoknął go w usta po czym pociągnął za sobą w stronę wyjścia.

***
Po pół godzinie byli w szpitalu, Zayn od razu popędził do Mii a Liam postanowił udać się do sklepu szpitalnego i kupić dla niej kwiaty. Malik szedł według wskazówek Mii gdy nagle wychodząc z windy wpadł na kogoś kogo kompletnie się tutaj nie spodziewał.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytał wkurzony Thomasa.
- Co ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz?
- Mia jest moją przyjaciółką a po drugie ojciec powinien być przy narodzinach dziecka. - Powiedział poirytowany, zdążył tylko jeszcze zauważyć jak nozdrza Thomasa powiększają się z wściekłości i po chwili jak zaciśnięta pięść chłopaka uderza go w twarz, Zayn zatoczył się do tyłu czując przeszywający ból po prawej stronie szczęki.
- To za stuknięcie mi laski! - Warknął Thomas i nie zdążył się odsunąć gdy Zayn doskoczył do niego odwdzięczając się tym samym. Zaczęli się szarpać. Zayn był taki wściekły że nie usłyszał nawet jak pielęgniarka wzywa ochronę, uspokoił się dopiero jak ktoś chwycił go od tyłu i wykręcił mu ręce uniemożliwiając ruch. Wyprowadzili ich osobno ale obydwóch wyrzucili w tym samym miejscu na tyłach szpitala i zabronili wejścia do środka.
- I co teraz? - Zapytał Thomas, miał rozciętą brew, a Zayn czuł smak krwi w ustach i bolała go cała prawa strona twarzy.
- Nie było trzeba się kurwa rzucać. - Odpowiedział mu wypluwając ślinę pomieszaną z krwią.
- Nie trzeba było brać się za cudzą dziewczynę.
- Znowu zaczynasz, a tak w ogóle to ona była wtedy wolna, a po za tym to nie trzeba było jej zdradzać.
- Nie zdradzałem jej. - Warknął młodszy chłopak. - I co teraz będziesz się bawił w tatusia tak, ale wiedz że równie dobrze może być to moje dziecko i nie pozwolę żeby mówił do kogoś takiego jak ty tato.
- I to ja się chcę bawić w tatusia? Gdzie byłeś gdy chciała usunąć, gdzie byłeś jak płakała, rzygała, tyła, gdzie byłeś jak po raz pierwszy słyszała bicie jego serca, jak się cieszyła gdy maleństwo po raz pierwszy kopnęło. Wiem że to może nie być moje dziecko ale obiecałem jej że zaopiekuje się nimi bez względu na wszystko.

Liam
Wybieranie kwiatów nie zajęło mu długo ale postanowił też przy okazji kupić jakieś przekąski na cały dzień ponieważ wiedział że mogą tutaj posiedzieć nawet do nocy. Gdy już wszystko kupił udał się w stronę windy która zawiozła go na piętro ginekologiczne. Dokładnie nie wiedział w której sali leży Mia więc zadzwonił do Zayna żeby po niego wyszedł.
- Ej wyjdziesz po mnie bo nie wiem gdzie mam iść. - Powiedział rozglądając się po korytarzu.
- Jest mały problem ponieważ nie mogę wejść do szpitala. - Odpowiedział mu chłopak.
- Jak to przecież weszliśmy razem?
- No tak ale ja wyszedłem i teraz nie mogę wrócić. - Malik brzmiał bardzo tajemniczo i jakby był zawstydzony.
- Zayn co ty pieprzysz? Gdzie jesteś? - Kończyła mu się cierpliwość.
- Spotkałem Thomasa i wyrzucili nas ze szpitala.
- Co takiego? Co ty odwalasz, spotkałeś Thomasa i przez to was wyrzucili?
- Pobiliśmy się i teraz nie chcą nas wpuścić. - Liam musiał wziąć głębszy oddech żeby nie wybuchnąć i nie zacząć się na niego drzeć przez ten telefon.
- Wy idioci skończeni.
- Ale to on zaczął...
- A ty musiałeś skończyć tak? Gdzie jesteście?
- Przed szpitalem, ten ochroniarz na prawdę nie chce nas wpuścić. - Liam podrapał się po głowie żeby zebrać myśli.
- Dobra idźcie gdzieś ochłonąć i wróćcie jak przyjdzie popołudniowa zmiana ja zostanę z Mią.
- Okej. - Powiedział Zayn. - Ale gdzie mamy iść?
- Nie wiem, do parku, na piwo albo nawet do diabła tylko już mnie Malik nie wkurwiaj i powiedz gdzie jest ta sala.
Zayn wytłumaczył mu gdzie dokładnie leży Mia po czym próbował przepraszać ale Liam powiedział mu tylko że porozmawiają wieczorem. Pokój przyjaciółki odnalazł szybko.
- Dzień dobry. - Powiedział wchodząc do środka, Mia leżała przy oknie a przy drzwiach jakaś kobieta która od razu z zaciekawieniem spojrzała w jego stronę.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała mu.
- Cześć Li. - Podszedł do Mii i pocałował ją w policzek. - Gdzie Zayn?
- Jakby to powiedzieć... a nie masz czasami jakiejś trzeciej, porządnej opcji na tego ojca?
- Nie a czemu? - Zapytała zdziwiona.
- To oby to dziecko wdało się w ciebie a nie w któregoś z ojców idiotów.

***
Liam opowiedział jej o tym czego się dowiedział od Zayna i jak bardzo jest zły na tych dwóch nieodpowiedzialnych kretynów.
- Może to i lepiej. - Powiedziała Mia po krótkiej chwili namysłu. - Już Mi Thomas działał na nerwy tą swoją troską a co dopiero jakby oboje mieli mi tu panikować.
- Ta, chyba masz rację. - Przyznał kiwając głową, siedział na krześle obok łóżka, po chwili poczuł jak Mia chwyta go za rękę.
- Dzięki że tutaj ze mną jesteś, chociaż wiem że to nie jest dla ciebie łatwe.
- No co ty Mia. - Próbował zaprzeczyć ale nie wypadł zbyt przekonująco.
- Nie zaprzeczaj, wiem że to jest pokurwiona sytuacja też bym wolała żeby ojciec mojego dziecka był moim mężem i kochał tylko mnie ale wyszło jak wyszło, a jeśli to Zayn jest ojcem to cieszę się że jest z tobą. Kocham was jak braci, obydwóch i cieszę się że moje dziecko będzie miało takich ojców.
- Och Mia. - Liam starł kciukiem łzę z jej policzka.
- Nie bój się ja nie płaczę, to skurcz. - Powiedziała zasysając powietrze.
- Coś się dzieje? Zawołać lekarza?
- Nie, nie. Już przeszło. - Powiedziała z ulgą.
- A co jeśli to Thomas będzie ojcem?
- Nie wiem, to będę musiała uważać żeby jakaś pipa nie zabrała się za wychowanie mojego dziecka. - Zaśmiała się sztucznie.
- Kochasz go?
Dziewczyna przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć.
- Mu na tobie chyba zależy, inaczej by się o ciebie nie bił.
- Może teraz mu zależy, pytanie czy dalej będzie mu zależeć gdy okaże się że to Zayn jest ojcem.

Zayn
Nie było sensu czekać pod szpitalem więc chłopcy za radą Liama udali się na piwo. Podczas pierwszej i drugiej kolejki w ogóle się do siebie nie odezwali, przy trzeciej zaczęła się nudna gadka. A przy czwartej Thomas zadał pytanie które chyba już go dłuższy czas nurtowało.
- Jesteście teraz parą? - Zagadnął Thomas.
- Kto?
- No ty i Mia.
- Nie. - Malik pokręcił przecząco głową ale postanowił jeszcze nie mówić że jest w szczęśliwym związku ze swoim przyjacielem.
- Ale będziecie? - Drążył chłopak.
- Nie.
- Powiedziałeś że się nimi zaopiekujesz.
- No zaopiekuje się nimi ale ja jestem z Liamem. - Thomas aż zachłysnął się piwem.
- Pieprzysz?
- Nie, prawdę mówię. - Zaśmiał się Malik.
- No proszę, tak mi się zawsze wydawało że on coś z tymi laskami to ściemnia. - Przyznał biorąc kolejnego łyka.
- A ty? Jesteś z kimś?
- Niby tak.
- Jak niby tak? - Zdziwił się, jak można być z kimś niby tak.
- No niby tak, to córka przyjaciółki mojej matki. Spotykamy się raz na jakiś czas i jesteśmy, niby tak. - Wzruszył ramionami, Zayn nie pytał o więcej ale Thomas sam postanowił kontynuować. - Po za tym po Mii nie jest tak łatwo znaleźć dziewczynę, próbowałem, pocieszałem się wieloma ale takiej drugiej już po prostu, kurwa nie ma. - Wypite piwo zaczęło im po woli szumieć w głowie, Zayn kiwnięciem ręki zamówił kolejną kolejkę.
- Ty na prawdę jej nie zdradziłeś?
- Na prawdę, mogę przyrzec na wszystko. - Klepnął się w pierś. - Byłem dupkiem, dobra powiedzmy szczerze zachowywałem się wobec niej jak skurwiel ale nie zdradziłem jej.
- Kochasz ją?
- A można jej nie kochać? Jest zajebista, to ciało, twarz, włosy... - Rozmarzył się. - Ale nie tylko to, wiesz że jeszcze żadna dziewczyna mnie nigdy nie rozśmieszyła, tylko ona to potrafi. Po za tym jest inteligentna nie tak jak te pustaki z którymi się spotykam, no i doświadczona i nie wstydzi się wtedy kiedy nie trzeba. No stary ona jest po prostu idealna.
- Kochasz ją? - Powtórzył pytanie ponieważ po tak długiej odpowiedzi w ogóle zapomniał że je zadał.
- Tak, kocham ją.
- A będziesz ją kochał jak urodzi moje dziecko. - Zayn zaczął odczuwać pewne trudności z mówieniem.
- Chyba tak, kurwa tak. - Thomas też już nie miał najlepszej dykcji.
- To ja wam kurwa daje błogosławieństwo, stary ja wam życzę jak najlepiej. - Powiedział ze łzami w oczach.
- Kurwa bracie dzięki. - Przytulili się ponad stołem, oblewając się przy tym trochę piwem. - Chodź muszę iść do domu.
- To nie pójdziesz już do szpitala?
- Pójdę ale najpierw muszę iść po pierścionek.
Mia
Pielęgniarka przychodziła badać ją co godzinę, mówiła że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że przed północą powinna już urodzić. O osiemnastej przyjechały dziewczyny, obydwie tak samo przejęte. Harry i Niall przyjechali o dwudziestej a Louis pół godziny później, Zayn i Thomas nie przyjechali już, a przynajmniej Mia już ich nie widziała ponieważ o dwudziestej drugiej została w końcu zabrana na porodówkę. Przez cały kurs Mia przygotowywała się do tego że podczas porodu będzie towarzyszył jej Zayn, niestety on już się tego wieczoru nie pojawił, zastąpiła go więc Lola która najczęściej towarzyszyła jej podczas lekcji.
- Dobrze Mia teraz przyj, tak jak na kursie. - Powtarzała jej przyjaciółka trzymając ją za rękę, nie przyznawała się jednak siła z jaką Mia ściskała jej dłoń, sprawiała jej ból.
- Kurwa Lola to boli. - Jęczała Mia przypominając sobie co to znaczy poprawne oddychanie.
- Wiem kochanie, zaraz będzie po wszystkim.
Poród trwał mniej więcej pół godziny, gdy Mia usłyszała pierwszy krzyk jej dziecka, łzy pociekły z jej oczu a na twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Udało ci się maleńka. - Wyszeptała Lola do jej ucha i ucałowała ją w skroń.
- To chłopiec. - Powiedziała położna podając jej małego, brudnego od krwi, płaczącego chłopca.
- Jest piękny. - Powiedziała czując jego ciepło na piersi.
Po chwili chłopiec został jej zabrany i poddany ocenie a ona musiała jeszcze urodzić łożysko. Po paru minutach gdy było już po wszystkim a ona leżała na łóżku zmęczona ale spełniona, chłopiec wrócił do niej, tym razem już umyty i owinięty niebieskim kocykiem.
- Ma pani zdrowego chłopca, daliśmy mu dziesięć punktów w skali Apgar. - Pielęgniarka podała jej malutkie zawiniątko po czym odeszła na kilka kroków, Lola także stała kawałek dalej dając jej odrobinę prywatności.
- Cześć maluszku. - Powiedziała patrząc synkowi w oczy, maluszek patrzył się prosto na nią, nie płakał tylko otwierał i zamykał swoje malutkie usteczka tak jakby żuł w buzi masło orzechowe. - To ty jesteś miłością mojego życia, wszystko co mam, wszystko co kiedykolwiek będę miała, należy do ciebie. - Powiedziała po czym pocałowała go w czoło. - Leon, ty będziesz Leon. - Całą ciąże myślała nad imieniem a teraz wystarczyła minuta i już wiedziała jak da mu na imię.

Lola

Lola nie zdawała sobie sprawy że poród może być taki męczący, wyszła z porodówki taka zmęczona jakby cały dzień spędziła za ladą a przecież ona stała tylko obok Mii i trzymała ją za rękę, lecz pomimo zmęczenia była także szczęśliwa, niemal tak samo jak przyjaciółka. Czuła się spełniona i już nie mogła się doczekać aż sama będzie tutaj rodzić dziecko. Wyszła na korytarz pełen przyjaciół czekających na jakąś informację. Mia i Leon zostali na porodówce gdzie miało się dokonać pierwsze karmienie oraz obserwacja a za około godzinę obydwoje mieli już się znaleźć w pokoju gdzie Mia czekała na poród.
- I co, i co? - Doskoczyli do niej gdy tylko przeszła przez drzwi.
- Leon ma pięćdziesiąt pięć centymetrów i waży trzy tysiące sześćset gram, dostał dziesięć punktów. - Powiedziała dumnie, jej przyjaciele odetchnęli z ulgą i ze szczęścia a Niall podszedł i pocałował ją.
- Ale jest Zayna czy Thomasa? - Zapytał Louis.
- Nie wiem, jest mały i czerwony, może być synem każdego.

Zayn

Gdy się obudził nie wiedział gdzie jest i która jest godzina. Ze snu wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu, jego telefonu. Wyją go z kieszeni i widząc na ekranie imię ukochanego przesunął palcem po ekranie żeby odebrać.
- Halo? - Powiedział przecierając dłonią obślinioną twarz.
- Zayn gdzie jesteś? - Zapytał Liam zaniepokojony.
- Nie wiem. - Odpowiedział zgodnie z prawdą po czym zaczął się oglądać po mieszkaniu i powoli sobie przypominać. - To znaczy wiem, u Thomasa. Przyszliśmy... przyszliśmy tu po pierścionek i zasnąłem. - Zerwał się na równe nogi, nie pamiętając co się potem stało, czy Thomas został w mieszkaniu czy poszedł do szpitala. Po chwili zobaczył go rozwalonego na łóżku, on sam spał na fotelu.
- Gdzie to jest, przyjadę po ciebie. - Powiedział spokojnym głosem, Zayn bał się że Liam będzie wściekły lecz ten nie wydawał się być nawet zły.
- Zaraz przyślę ci adres esemesem.
- Okej. - Powiedział kończąc rozmowę.
- Liam czekaj, co z Mią?
- Chłopiec, dała mu imię Leon. Jest śliczny i zdrowy. - Powiedział z dumą.
- Leon. - Uśmiechnął się szeroko, miał być Jamal ale Leon też brzmiało super. - Jest mój?
- Trudno stwierdzić, chyba będzie trzeba zrobić testy bo to bardzo trudno stwierdzić, jest taki jak każde małe dziecko mały, słodki i czerwony.
- Aha, kiedy będziesz?
- Jak mi wyślesz adres. - Zaśmiał się.
- Już wysyłam, kocham cię. - Powiedział cmokając do telefonu.
- Kocham cię.


No cześć kochane, jak tam po pierwszym tygodniu szkoły? Ja na razie jeszcze na totalnym luzie lecz czuje że ten rok będzie trudny. To jeden z moich najdłuższych rozdziałów chyba bo dawno już nie napisałam 3500 słów. Mi się bardzo on podoba i mam nadzieje że wam też przypadnie do gustu. Ten rozdział kończy sezon czwarty więc szykujcie się na nowe niespodzianki, te wesołe i mniej wesołe ale mam nadzieje że wszystkie będą fajne. Okej nie przedłużając już dodaje rozdział i idę spać bo jutro niestety do szkoły. Powodzenia w tym nowym roku szkolnym, całusy, pozdrawiam!!! Wasza Dominika
snap: donikswattpad