czwartek, 12 listopada 2015

The One Where Louis Helps Harry


12 maj 2016

Zayn
 Choć Zayn nigdy nie chciał się wiązać z kimś na stałe to dziecko było czymś co zawsze chciał mieć, a raczej nie wyobrażał sobie że nie miałby mieć dziecka, nie ważne z kim i kiedy ale żeby po prostu było. Gdy dowiedział się że Mia jest z nim w ciąży bardzo się ucieszył ale nie wziął tego na poważnie, a przynajmniej nie tak poważnie jak wtedy gdy Leo pojawił się już na świecie, do tej pory ojcostwo pojmował jako ''okej, jest taki malutki człowiek który jest do ciebie podobny a ty go bardzo kochasz'' jednak bycie ojcem okazało się czymś o wiele większym. Choć jego syn jak na razie tylko je, płacze i robi kupy to jednak to robi i to jest cudowne że coś co jeszcze niedawno było tak malutkie że szło to zobaczyć tylko pod mikroskopem, dziś robi kupy.
 - Powinieneś częściej zmieniać mu pieluchy wtedy nie uważałbyś już że to cud. - Powiedziała Mia komentując jego przemyślenia, siedzieli u niej w salonie, Zayn bawił się z Leo na kanapie a ona składała wyprane ubranka.
 - Przecież mu zmieniam.
 - Od jego narodzin zrobiłeś to może z pięć razy.
 - To nie moja winna że nie miałem więcej okazji. - Wzruszył ramionami ciesząc się że naprawdę nie często mu się to zdarza, niemowlęta pachną przecudownie niestety ich kupy już nie. 
 - Wiem ale to jest dziwne że ten dzieciak przy tobie nie sra, po prostu możesz być tu cały dzień i nic, wyjdziesz i już pełne gacie. - Westchnęła z irytacją.
 - To się nazywa więź ojca z synem, co nie Leo? - Podniósł go do góry a maluch uśmiechnął się do niego uroczo. - Jak myślisz co on teraz sobie myśli? Myślisz że wie że jestem jego tatą?
 - Nie wiem, jesteś najczęściej widywanym przez niego facetem, myślę że może coś wyczuwać. - Wzruszyła ramionami.
 - Czyli równie dobrze może myśleć że to Thomas jest jego ojcem? - Zastanowił się i było to pytanie które zadał bardziej sobie niż Mii. 
 - Co ty gadasz? - Zapytała zdziwiona.
 - No znaczy się wiesz, nie żebym miał coś przeciwko żeby Thomas też był mu bliski bo w końcu i tak się zejdziecie ale wolałbym żeby to mnie traktował jak ojca.
 - Co ma znaczyć że i tak się zejdziemy? - Dziewczyna próbowała udawać zaskoczoną stwierdzeniem Zayna lecz on kątem oka zauważył że w całym tym swoim zdenerwowaniu lekko się rumieni.
 - Och no proszę cię, on cię kocha i Leona chyba też a przynajmniej sprawia takie wrażenie, a z tego co widzę on też nie jest tobie obojętny, więc w czym problem?
 - Nie ma problemu...po prostu...nie jestem chyba na to gotowa. - Spuściła głowę.
 - Dlaczego?
 - Nie wiem, przychodzi tutaj praktycznie codziennie, pomaga mi, bawi się z małym i na prawdę zachowuje się jakby też był jego ojcem, ale... - Przerwała zbierając myśli.
 - Ale co? - Zapytał po kilku sekundach.
 - Ale ja się boje że mu się to w końcu znudzi, że ja mu zaufam a on pewnej nocy po prostu nie wróci do domu bo znowu będzie miał wszystko w dupie i będzie wolał imprezować.
 - Myślisz że byłby w stanie to zrobić? - Zayn nie wierzył w to za bardzo, ktoś kto się tak stara chyba nie zmieni swojego nastawienia tak w jednej sekundzie.
 - Kiedyś tak robił. - Wzruszyła ramionami.
 - Kto nie ryzykuje, szampana nie pije. - Rzucił nie wiedząc co innego jej powiedzieć.
 - Jak kiedyś będziesz dawał takie rady naszemu synowi to pozbawię cię praw rodzicielskich. - Zaśmiała się.
 - Ty małpo, w moich stronach by cię za to ukamienowali. - Wytknął jej język.
 - Bradford to jednak strasznie dziwne miasto. - Zaśmiała się po raz kolejny i najwidoczniej jej zły humor związany z przemyśleniami na temat Thomasa już minął. - Dobra ojciec dawaj tego syna, musi już iść spać. - Zayn podał jej chłopca który wcale nie wyglądał jeszcze na śpiącego.
 - Nie lubię jak on śpi. - Westchnął smutno, wstając z kanapy. Zbliżała się czwarta więc Liam za chwilę powinien wrócić z pracy i dobrze ponieważ Zayn bardzo już się za nim stęsknił.
 - I to właśnie odróżnia ojca od matki. 
 - Och matka, matka. - Zaśmiał się pod nosem, nazywali się tak już od kilku tygodni a najstraszniejsze było to że ich przyjaciele powoli to podłapywali. - Dobra idę, zadzwoń do mnie wieczorem jak będziesz go kąpać.
 - Okej.
 Pocałował ją w policzek na pożegnanie po czym udał się do mieszkania Liama, od narodzin Leona nocowali głównie tutaj, choć Zayn nadal nie przepadał za towarzystwem Terenca to dla syna gotów był się poświęcić. W mieszkaniu nikogo nie było więcod razu poszedł do ich sypialni, położył się na łóżku i nawet nie wie kiedy zasnął ale obudziły go ciepłe pocałunki w szyję.
 - Która jest godzina? - Zapytał otwierając oczy.
 - Szósta. - Liam nie przerywał pocałunków, wszedł na łóżko po czym usiadł okrakiem na Maliku.
 - Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej? - Będąc nadal całowany podciągnął się trochę do góry, Liam ubrany był w szare dresowe spodnie, czarny podkoszulek i wyglądał cholernie seksownie ze swoim dwu dniowym zarostem choć trochę drapał.
 - Bo tak słodko spałeś.
 - A dlaczego obudziłeś mnie teraz?
 - Bo już mi się nudziło a ty wyglądałeś tak seksownie. - Wpił się w końcu w jego usta, kończąc tym samym rozmowę.
 - Wiesz, uwielbiam czwartki. - Powiedział Zayn dwadzieścia minut później gdy leżeli wtuleni w siebie pod kołdrą.
 - Dlaczego? - Zapytał Liam bawiąc się jego włosami.
 - Bo to właśnie w czwartek kochaliśmy się po raz pierwszy. - Powiedział z szerokim uśmiechem, będąc dumny z siebie że zapamiętał taki szczegół.
 - No proszę, Zayn, taki twardy, taki macho a jednak głęboko w serduszku taki romantyk. - Zaśmiał się starszy chłopak za co dostał z łokcia w żebro.
 - Bądź tu romantyczny to cię wyśmieją. - Westchnął.
 - Och nie gniewaj się serduszko. - Powiedział ze skruchą lecz nie była to szczera skrucha tylko taka bardziej prześmiewcza. 
 - Och zamknij się już. - Jęknął Mulat i po raz kolejny ich rozmowę zakończył soczysty pocałunek.

Harry

 Ostatnie tygodnie mijały Harry'emu bardzo spokojnie, po powrocie z trasy grywał co jakiś czas mniejsze koncerty w Londyńskich klubach, następny większy koncert który zagra będzie dopiero w sierpniu na V Festival. Tęskni za tym trochę, bycie w trasie jest cudowne a granie dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi jest chyba najwspanialszym uczuciem na świecie ale Harry cieszy się że jest już w domu i może częściej widywać się z przyjaciółmi. Jeżdżąc po kraju brakowało mu tego że nie mógł napić się z nimi kawy w kawiarni Loli lub pójść na piwo do Zielonego Patryka, tak jak dzisiaj. Gdy dostał esemesa od Nialla z propozycją wyskoczenia na piwo, myślał że spotkają się całą paczką jednak po przekroczeniu progu pubu zobaczył blondyna samotnie siedzącego przy ich stoliku. 
 - Siemka. - Rzucił loczek siadając naprzeciwko przyjaciela, ten uniósł wzrok i uśmiechnął się smutno.
 - Cześć. - Odpowiedział bez większego entuzjazmu, smutny Niall nie był częstym widokiem więc Harry przestraszył się że mogło stać się coś strasznego.
 - Co jest?
 -Nic, to znaczy chyba nic... mam nadzieje że nic... a do dupy jest. - Westchnął po czym wziął duży łyk piwa.
 - No to faktycznie nieciekawie, myślę że na to może pomóc tylko coś, albo coś innego. - Zaśmiał się  lecz widząc że nie rozbawił swoim żartem blondyna zaraz przestał. - Nialler co jest? - Chwycił go za nadgarstek i lekko nim potrząsnął. - Umarł ktoś czy co?
 - Wręczy przeciwnie. - Harry wstrzymał wdech, pierwsze co przyszło mu do głowy to to że Lola jest w ciąży. - Znaczy się nie, nikt nie umarł bo nikt nie powstał. - Wytłumaczył szybko. - Nikt, rozumiesz? Ani jeden mały pierdolony plemnik nie zechciał się połączyć z jajeczkiem i tak już od roku. - Ze złości uderzył dłonią w stół po czym schował twarz w dłoniach i wydał z siebie długie, pełne irytacji westchnięcie. Piwo które pił nie było chyba pierwsze, ani drugie, ani chyba nawet trzecie tego wieczoru. - Chyba jestem bezpłodny. - Przetarł twarz prawą dłonią po czym chwycił za kufel i dopił piwo do końca, odstawił naczynie tak niechlujnie że kufel się obalił i gdyby nie szybka reakcja Harry'ego, spadłby ze stołu i rozbił się na milion kawałeczków, Niall zdawał się tym w ogóle nie przejmować tylko rozłożył się wygodniej na ławce przywołując machnięciem ręki kelnerkę. 
 Harry nie wiedział jak ma zareagować na tą nowinę.
 - Pierdolisz?! 
 Blondyn wzruszył tylko ramionami, po chwili kelnerka przyniosła jego zamówienie.
 - A dla ciebie Harry? - Zapytała brunetka którą zna ale zapomniał jej imię.
 - Colę. - Nie miał już ochoty na alkohol.
 - Piwo mu przynieś. - Wtrącił Niall.
 - Nie Niall, nie chcę piwa.
 - No to whiskey, napij się ze mną.
 - No dobrze, niech będzie.
 - Zaraz przyniosę. - Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i udała w stronę baru, po chwili Harry przypomniał sobie że ma na imię Stella.
 - Musisz iść do lekarza. 
 - Byłem dzisiaj. - Harry zamarł.
 - I co?
 - No zwaliłem do kubeczka i kazali mi przyjść w poniedziałek. - Pijany Horan potrafił być nieokrzesany i wulgarny, tak jak teraz, brakowało tylko tego żeby splunął i podrapał się po genitaliach.
 Harry podrapał się po głowie zastanawiając się co teraz powiedzieć, nim zdążył coś powiedzieć podeszła Stella z jego whiskey.
 - Przyniosłabyś mi jeszcze frytki? - Zapytał na co brunetka skinęła głową i odeszła. Nagle bardzo zgłodniał a i Niallowi dobrze zrobi jak coś zje. - No ale przecież to jeszcze o niczym nie świadczy, może bzykacie się nie wtedy gdy trzeba lub nie tak jak trzeba, nie wiem nie znam się. - Blondyn po raz kolejny wzruszył ramionami.
 - Tam zadawali mi takie różne pytania, wiesz o rodzinę i w ogóle i wyszło że ja w rodzinie miałem bardzo dużo przypadków niepłodności, brat mojego ojca, brat dziadka, syn ciotki. Kurwa co jak nie będę mógł mieć dzieci? Po co Loli taki mąż co nawet nie umie jej dać dziecka. - Po policzku blondyna spłynęła łza, Harry też poczuł że jego oczy zrobiły się wilgotne i nagle zdał sobie sprawę że on też może nie doczekać się potomstwa, na pewno nie z kobietą swojego życia pomijając już fakt że nigdy już się nie zakocha to z żadnym facetem i tak nigdy nie będzie miał dziecka które będzie w stu procentach ich.
 - Przejebane. - Powiedział podsumowując ich beznadziejną sytuację.
 - Dokładnie. 
 Gdy Stella przyniosła frytki zjedli je w ciszy, potem Harry zamówił sobie jeszcze kilka drinków a Niall kolejne piwa, w między czasie zamienili ze sobą tylko kilka zdań.
 - Ruda to jest jednak najlepsza - powiedział Harry kończąc piątą szklankę whiskey. - W ogóle wszystko co ma takie rudawo-kasztanowe odcienie jest przyjemne.
 - Wolę blondynki. - Niall wzniósł do góry kufel jasnego piwa, w pijanym mniemaniu Harry'ego żółtego jak siki.
 - Nie nie, blond jest zarozumiały i szmatowaty.
 - Ej! Lola jest blondynką. 
 - Nie mówię o dziewczynach. - Machnął ręką przypadkowo uderzając się w nos.
 - Kurwa stary może jestem bezpłodny, musisz mnie jeszcze wyzywać zarozumiałych szmat? - Po raz pierwszy tego wieczoru Niall się zaśmiał a Harry do niego dołączył.
 - Ty jesteś farbowany, nie tak jak tam mała, nudna kurwa. - Syknął a poczucie radości już kompletnie go opuściło.
 - Czy ty mówisz o...
 - Nie, o nikim konkretnym. - Skłamał bo oczywiście że mówił o Terry'm. - Chodź, czas już jechać do domu. 
 Oboje byli wstawieni ale z Harrym nie było tak źle jak z Niallem który dopiero gdy wstał zdał sobie sprawę że jest bardziej pijany niż mu się wydawało. Zamówili wspólną taksówkę i najpierw udali się do mieszkania Nialla lecz nie dane było im dojechać na miejsce ponieważ blondyn nagle zaczął wymiotować a wkurzony taksówkarz wyrzucił ich w połowie drogi. chcieli zamówić kolejną taksówkę ale skończyła im się gotówka a na ulicy której się znajdowali nie było widać żadnego bankomatu, byli zbyt nawaleni żeby teraz jakiegoś szukać.
 - Czekaj, czekaj, ja zadzwonię po mojego kierowcę. - Wyszukał numer Zayna ten jednak nie odbierał, postanowił zadzwonić do Liama co było trudne ponieważ czcionka na jego smartphonie nagle wydała się bardzo mała i strasznie rozmazana, dojechał tylko do literki L a potem postanowił dzwonić na chybił trafił.
 - Tak słucham? - Usłyszał w telefonie zaspany, męski głos, w końcu zbliżała się pierwsza.
 - Liam daj mi Zayna.
 - Nie ma tu Zayna, to ja... - Nie dane było chłopakowi dokończyć ponieważ Harry wszedł mu w słowo.
 - No dobra to możesz ty po nas przyjechać? Niall się porzygał w taksie i nas wyrzucili.
 - Przypadkowo, krzyczałem że ma się zatrzymać. - Wtrącił Niall, wymiotując pod ścianą.
 - Gdzie jesteście?
 Harry wytłumaczył Liamowi gdzie dokładnie się znajdują choć było to trudne ponieważ było ciemno i nie znał nazwy ulicy. Po dwudziestu minutach przy chodniku na którym siedzieli zatrzymało się czarne BMW, a Liam przecież posiada Volvo. Harry już myślał że to może jakiś obcy kierowca zainteresował się ich losem i zechciał im pomóc gdy nagle z samochodu wysiadł Louis.
 - No pięknie. - Chłopak pokręcił głową z rozbawioną miną.
 - Co ty tu robisz? - Zapytał Harry koślawo wstając na nogi.
 - Zadzwoniłeś po mnie.
 - Przepraszam, dzwoniłem do Liama musiały mi się te... no te... - zaczął machać ręką próbując przypomnieć sobie słowo. - Literki pojebać. - Wydukał w końcu, nie był już aż tak pijany ale wolał trochę poudawać bo gdyby Louis wiedział że jest już trochę trzeźwy to pewnie było by pomiędzy nimi niezręcznie. 
 - Nie szkodzi - uśmiechnął się ciepło. - Wsiadajcie.
 - Może być problem bo te zwłoki nie pójdą. - Wskazał palcem na śpiącego na bruku Horana.
 - Co ja z wami mam. - Tomlinson po raz kolejny pokręcił głową.
 W dwóch załadowali Nialla do tyłu, trwało by to krócej gdyby Harry nie udawał tak realistycznie tego że jest jeszcze daleko w świecie nietrzeźwości, okej może jeszcze nie było z nim tak dobrze, to chwilowe nagłe ożywienie wywołała tylko adrenalina po tym jak zobaczył Louisa. Żeby nie było niezręcznej ciszy Harry śpiewał własne wersje piosenek które leciały w radiu, ostro i strasznie niecenzuralnie parodiował kolegów i koleżanki z branży ale Louis się z tego śmiał a to było najfajniejsze, w końcu jednak zasnął, obudził się dopiero pod apartamentowcem w którym wynajmował apartament.
 - Pobudka, jesteśmy.
 - Gdzie Niall? - Zapytał przeciągając się.
 - Śpi. - Harry obrócił głowę do tyłu lecz nie zauważył tam przyjaciela. - U siebie w łóżku, obok Loli.
 - Aha. - Harry pokiwał głową po czym znowu zamknął oczy, tak bardzo chciał teraz spać.
 - Harry wstawaj musisz iść do siebie.
 - Nie dam rady. - Zajęczał na prawdę nie czując się na siłach do wyjścia z samochodu. Louis westchnął wywracając teatralnie oczy po czym wysiadł z samochodu, pomógł mu wysiąść i odprowadził go pod same drzwi mieszkania.
 - Jutro będzie w gazecie ''pijany Harry Styles śpi na ulicach Londynu w towarzystwie nieznanego blondyna'' ? - Zapytał starszy chłopak żartobliwie gdy się żegnali.
 - Raczej nie, nie mam własnego paparazzi a ostatnio media trochę się mną znudziły. - Wzruszył ramionami udając smutną minę.
 - Tak mi przykro. - Zaśmiali się patrząc sobie w oczy. - To na razie.
 - Czekaj - zatrzymał go - dzięki, mogłeś powiedzieć że to nie Liam i po prostu się rozłączyć ale ty przyjechałeś.
 - W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
 - No właśnie, cieszę się że w końcu znowu na prawdę tak się wobec siebie zachowujemy, bardzo się cieszę. - Powiedział po czym przytulił do siebie Louisa, nie był to zwykły przyjacielski uścisk ale gdy Harry zdał sobie z tego sprawę było już za późno, więc znowu postanowił grać. - A więc tego - powiedział pijackim głosem - joł, pis, men, madafaka idę rzygać i spać, dobranoc. - Powiedział otwierając drzwi.
 - Dobranoc Harry. - Usłyszał jeszcze głos Louisa nim zatrzasnął za sobą drzwi.
 - Jestem idiotą. - Uderzył czołem dwa razy w drzwi po czym poszedł spać.

13 maj 2016
Lola
 Lola chyba już dawno nie była tak zła na Nialla, chłopak powiedział jej że wychodzi z Harry'm na jedno piwo a wrócił o pierwszej w nocy, zalany w trupa. Nie byłaby tak zła gdyby nie to że prosiła go żeby wrócił wcześniej bo ma mu coś bardzo ważnego do powiedzenia, on jednak zepsuł całą niespodziankę i jej dobry humor. Wychodząc rano do kawiarni nawet go nie obudziła a teraz tego żałuje bo chłopak prawdopodobnie został w łóżku i nie poszedł do pracy, a skacowany Niall siedzący do czwartej w biurze był jedyną rzeczą jaka mogłaby poprawić jej humor. Wysiedziała w kawiarni tylko do dwunastej, po tej nocy nie miała siły wysiedzieć tam dłużej a na dodatek teraz musi się trochę oszczędzać. 
 Niall siedział w salonie na kanapie, w jednej dłoni miał kubek z kawą a w drugiej pilota, Lola chciała od progu zrobić mu awanturę ale nie potrafi się na niego długo gniewać, tym bardziej teraz.
 - Musimy porozmawiać. - Powiedziała stając przed nim, próbowała zachować poważny wyraz twarzy ale uśmiech za bardzo wkradał jej się na usta.
 - Wiem, przepraszam za wczoraj i faktycznie musimy o czymś porozmawiać. - Niall natomiast był na prawdę poważny co ją zdziwiło. - Usiądź.
 Podeszła i usiadła obok niego, on chwycił ją za dłoń i delikatnie ją pogłaskał.
 - Co ty taki poważny? - Uśmiechnęła się zmieszanie.
 - Wiesz że bardzo cię kocham, najbardziej na świecie ale...
 - Ale co?! - Teraz na prawdę zaczęła się niepokoić.
 - Ale jeśli sprawdzi się to co przypuszczam to będziemy musieli się rozstać. - Powiedział spokojnie a ona kompletnie nie wiedziała czy on sobie żartuje czy wczorajsza popijawa zepsuła mu mózg.
 - Co?
 - Ja długo nad tym myślałem ale jeśli to czego się obawiam okaże się prawdą, nie będę miał serca psuć ci życia.
 Lola pobladła jak ściana.
 - Jesteś na coś chory?
 - Nie, znaczy się od tego raczej się nie umiera.
 - Niall kurwa co jest? - Czuła jak jej serce ściska się z bólu.
 - Chyba jestem bezpłodny. - W jednej sekundzie ogromny kamień spadł jej z serca. 
 - I tylko tyle? Ty idioto, omal przez ciebie zawału nie dostałam. - Było jej tak gorąco że aż musiała rozpiąć bluzę.
 - Tylko?! Lola! Może nie będę mógł mieć dzieci a ty to przyjmujesz tak spokojnie? - Chłopak był oburzony.
 - Nie że mnie to nie obchodzi ale przecież to nie znaczy że zaraz musimy się rozwodzić, chyba że chcesz?
 - Nie chcę! Oczywiście że nie chcę, ale nie chcę cię na nic skazywać tylko dlatego że ja nie działam tak jak trzeba. - On prawie płakał, Lola była na niego zła za takie myślenie ale także było jej go żal, nie mogła dłużej trzymać go w niepewności, tym bardziej że ona już wiedziała.
 - A więc dobrze, rozwiedźmy się. - Powiedziała oschłym głosem. - Ale postaram się żebyś płacił takie alimenty na dziecko że aż ci w pięty pójdzie. - Na końcu nie mogła się powstrzymać i lekko się zaśmiała.
 - Lola bądź poważna, to jest... jakie dziecko? - Niall spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. - Lola?
 - Jesteś płodny jak cholera. - Złapała się za jeszcze płaski brzuch, już od paru dni coś przepuszczała a dzisiaj zrobiła test.
 - Nie. - Powiedział nadal nie dowierzając.
 - Tak, będziemy mieli dziecko.
 - Nie. - Płakał i uśmiechał się jednocześnie. - Będziemy mieli dziecko. - Przytulił ją do siebie chowając twarz w jej włosach a ona poczuła że znowu kocha go jeszcze mocniej choć wydawało jej się że to już nie możliwe. 

No więc witam ponownie. Mam nadzieje że tym rozdziałem wynagrodzę wam tą długą przerwę i mam nadzieje że następny rozdział pojawi się szybciej. 

czwartek, 8 października 2015

The One With Louis's Sister


5 maj 2016
Gwen
 - Chciałbym wznieść toast. - Powiedział Niall wstając z miejsca, ubrany był w białą koszulę i czarne dżinsy, prezentował się elegancko tak jak pozostali. - Chciałbym wznieść toast za moją wspaniałą żonę. W zeszłym roku świętowaliśmy twoje urodziny w Camden Lol, żeby jak najwięcej zaoszczędzić nie zamknęłaś wtedy nawet kawiarni i pomiędzy przyjmowaniem życzeń robiłaś klientom kawę. A dziś jemy kolację w Il Gusto a ty jesteś w stanie za to zapłacić i to nie kosztem jedzenia suchego chleba przez następny miesiąc. - Blondyn zrobił krótką przerwę na śmiech gości, przełożył kieliszek szampana do lewej ręki a prawą chwycił dłoń Loli. - Kochanie jestem z ciebie dumny, znam cię tyle lat i wiem że masz super moce i gdy sobie coś zaplanujesz to to się spełni a mimo to cały czas mnie zaskakujesz. - Ucałował ją w palec na którym nosi obrączkę. - Kocham cię i życzę ci aby ten rok był dla ciebie, dla nas, jeszcze lepszy. Za Lolę. - Powiedział po czym pocałował ją w usta.
 - Za Lolę. - Powtórzyli pozostali wznosząc kieliszki w górę.
 Dwadzieścia cztery lata, kiedy to zleciało? Pomyślała Gwen patrząc się na Lolę, przecież ta dziewczyna dopiero co przyjechała do Londynu na studia, a teraz jest właścicielką wysoko dochodowej Londyńskiej kawiarni, ma cudownego męża i stara się o dziecko. Od kiedy Harrym zainteresowały się tabloidy a paparazzi robili mu mnóstwo zdjęć w Camden Lol, kawiarnia zyskała mnóstwo nowych klientów i to nie tylko zakochanych w Stylesie nastolatek. Camden Lol stało się jedną z najmodniejszych restauracji tego sezonu i nie wydaje się aby dobra passa miała ich w najbliższym czasie opuścić. Niall także nie ma co narzekać na pracę, coraz częściej w jego banku mówi się o tym że nowym dyrektorem ma zostać ktoś młody i podobno Horan ma spore szanse. Szczęście w życiu zawodowym nie zawsze idzie jednak w parze ze szczęściem w życiu prywatnym, upragnione dziecko o które starają się od kilku miesięcy nadal pozostawało tylko marzeniem. To ich frustrowało, każdego dnia coraz bardziej ale starali się tego nie pokazywać.
 Jedząc tą wystawną kolację w Il Gusto, jednej z najlepszych restauracji Londynu, Gwen zaczęła przyglądać się reszcie swoich przyjaciół, jak bardzo zmienili się od czasu gdy ich poznała i jak zmienili się od urodzin Leo, ponieważ narodziny tego chłopca zmieniły ich wszystkich. Obok Loli siedzi Mia, dwudziestosześciolatka wygląda wspaniale ubrana w prostą czarną sukienkę i z pomalowanymi na krwisto czerwono ustami. To pierwszy raz od narodzin Leo gdy wyszła gdzieś bez niego, dlatego też co chwilę esemesuje pod stołem ze swoją matką która została z wnukiem tego wieczoru. Pani Jeane stara się przylatywać do Londynu przynajmniej raz w miesiącu i zawsze zostaje na  co najmniej pięć dni, za to ojciec Mii odwiedził wnuka dopiero dwa razy. Za każdym razem był tylko przelotem więc Gwen nie zdążyła go nawet dobrze zobaczyć. Obok Mii siedzi Thomas, chłopak okazał się nie być biologicznym ojcem Leona ale to nie zraziło go do tego żeby zawalczyć o Mię, odzyskanie jej nie było jednak takie łatwe i nadal nie jest ponieważ nie są razem. Wytłumaczenie tego co jest pomiędzy nimi nie jest łatwe, on ją kocha, ona jego też ale boi się z nim związać żeby znowu nie było tak jak kiedyś więc trzyma go na dystans a on się nie podaje. Na początku nikt nie był za tym żeby Thomas znowu był z Mią, ale chłopak na prawdę się zmienił i w końcu zjednoczył sobie wszystkich aż z czasem stał się członkiem paczki. Kolejną osobą na którą spojrzała był Harry. Po sukcesie pierwszego albumu i udanej trasie koncertowej Styles stał się bożyszczem Brytyjskich nastolatek a premiera jego drugiego krążka jest najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku. Harry Styles jest wszędzie, w radiu, telewizji, gazetach, przyjaciele się śmieją że niedługo będzie wyskakiwał nawet z lodówki, ale siedząc tutaj Harry jest po prostu Harrym, tym samym który trzy lata temu grał na gitarze w Zielonym Patryku. Gwen spojrzała w lewo na siedzącego obok niej Zayna, on też nie był już tym samym kelnerem z Irlandzkiego pubu, bardzo zmężniał od tamtego czasu, został ojcem i z tego co słyszała od Liama wręcz idealnym partnerem. Chłopcy siedząc obok siebie rozmawiali z innymi osobami i na inne tematy a mimo to dalej mieli ze sobą kontakt, przez stykanie się udami, trzymaniem dłoni na swoich kolanach lub przez trzymanie splątanych dłoni pod stołem. W towarzystwie nigdy nie byli zbyt wylewni w uczuciach ale zawsze mieli ze sobą jakiś tam kontakt. Za Liamem siedzi Terence, jedyna osoba którą Gwen nie uważała za część paczki choć jako chłopak Louisa powinien do niej należeć, a przecież kiedyś go nawet lubiła wszystko zmieniło się jednak po powrocie Harry'ego. Terry stał się niepewny swojej pozycji i zrobił się strasznie zazdrosny, przez co zaczął odsuwać Louisa na początku od Harry'ego a potem od wszystkich dlatego Louis zaczął wydawać jej się coraz bardziej obcy.
 Zataczając krąg Gwen pomyślała że jeszcze kilka miesięcy temu do ich paczki należała jeszcze jedna osoba, Mike. Gdy chłopak zaproponował jej wyjazd do Ameryki, postanowiła odmówić i tak zrobiła, potem zerwali a on wyjechał i tak przeszedł do przeszłości jej pierwszy poważny i szczęśliwy związek.

Harry
 - No to pa. - Powiedziała Lola stając na palce żeby pocałować go w policzek, Harry pochyli się trochę żeby jej to ułatwić.
 - Nie no ja protestuje, jest jeszcze za wcześnie żeby kończyć ten wieczór. - Wyjęczał odstawiając lekko pijaną blondynkę. W restauracji została tylko ich czwórka czyli Lola, Gwen, Niall i Harry. Mia zmyła się pierwsza a Thomas poszedł ją odprowadzić, zaraz potem Louis z Terencem uciekli do siebie. Zayn i Liam posiedzieli by dłużej gdyby nie to że Zayn przypomniał sobie że obiecał koleżance że następnego dnia ją zastąpi. - Jest dopiero północ.
 - No właśnie Harry, to już późna godzina. - Powiedziała Gwen, wyszli przed restaurację, to była wyjątkowo ciepła noc jak na maj.
 - Każda porządna impreza w tym mieście dopiero się zaczyna. - Nie ustępował, nie chciał wracać teraz sam do pustego mieszkania, po wieczorze spędzonym wśród słodkich, miziających się par. 
 - Przepraszam ale ja marzę tylko o gorącej kąpieli i o moim mężu. - Blondynka uwiesiła się na szyi Nialla i przygryzła mu ucho.
 - Ja już się chciałem zgodzić ale dostałem ciekawszą propozycję. - Powiedział chłopak wzruszając ramionami i cicho śmiejąc się z tego co Lola szeptała mu do ucha. Harry błagalnym wzrokiem spojrzał na Gwen.
 - Przykro mi skarbie, moja szefowa ma przed sobą pracowitą noc a ja muszę na rano zadbać o jej interes, następnym razem. - Szkotka poklepała go przepraszająco po ramieniu po czym wychyliła się żeby pocałować go w policzek. - Trzymaj się. - Wyszeptała po czym razem z Horanami udała się do taksówki która właśnie po nich podjechała. 
 - A ty się nie puszczaj. - Odpowiedział przyjaciółce, Lola i Niall parsknęli śmiechem a Gwen z udawanym oburzeniem posłała mu środkowy palec. - Kocham was! - Pomachał odjeżdżającym przyjaciołom na pożegnanie po czym sam udał się do swojej taksówki.
 - Dobry wieczór. - Przywitał się z taksówkarzem.
 - Dobry wieczór, dokąd? - Zapytał mężczyzna po czterdziestce, może był trochę młodszy niż na jakiego wygląda ale zmęczenie nocną jazdą dodawało mu lat. 
 - Wie pan gdzie jest klub Kodama?
 - Ten na Long Acre?
 - Tak tam.
 Resztę drogi spędzili w ciszy, był to wyjątkowo mało rozmowny kierowca. Gdy zajechali na miejsce Harry lekko przysypiał ale skoro już tu jest to nie będzie jechał do domu. Zapłacił za przejazd i uprzejmie się pożegnał. Kolejka przed Kodamą nie była długa ale przecież on nie musiał już czekać w kolejkach, to właśnie najbardziej podobało mu się w tej całej sławie, wystarczyło miłe przywitanie się z bramkarzem i już był w środku. Kimberly już mu pisała gdzie siedzą z ekipą i właśnie szedł w stronę znajomych gdy w tłumie mignęła mu znajoma twarz. Staną w miejscu i spojrzał się jeszcze raz na dziewczynę którą ostatnio widział prawie dwa lata temu.
 - Bess? - Zapytał podchodząc bliżej.
 - Harry, cześć! - Dziewczyna bardzo ucieszyła się na jego widok, on na jej także.
 - Co ty tu robisz? 
 - Imprezuję?
 - No tak ale jak tu weszłaś? - Zapytał zdziwiony, przy wejściu ochrona pilnowała żeby wchodzący mieli ukończone osiemnaście lat.
 - Pokazałam dowód i jestem. - Blondynka wzruszyła ramionami a Harry klepnął się w czoło.
 - No tak ty już jesteś dorosła, ale ten czas leci. Na długo przyjechałaś do Londynu?
 - Na dwa tygodnie, jestem tu z koleżanką. 
 Obok nich pojawiła się niewysoka szatynka patrząca się na Harry'ego z szeroko otwartą buzią, jakby nie mogła uwierzyć że to na prawdę on.
 - Chodźcie poznam was z moimi znajomymi.

***
 Imprezowa paczka Harry'ego to głównie ludzie których poznał w trasie, kilku dziennikarzy i mało znani muzycy. Dziewczynom bardzo spodobało się to że mogą ich poznać a i oni zdawali się je polubić. Harry spędził całą noc na zabawie i rozmowie z Bess, wypytał ją co tam w domu i o plany na przyszłość, gadał z nią tak jak jeszcze nigdy gdy był w związku z Louisem. O czwartej ekipa zaczęła zbierać się do domu, Harry zabrał Bess i jej koleżankę Donne do siebie. Donna trochę przesadziła z alkoholem i zasnęła już w taksówce więc Harry musiał ją nieść. Położył dziewczynę w swoim łóżku a sam zamierzał spać na kanapie. W salonie czekała na niego Bess z dwoma kubkami herbaty, jeszcze się nie nagadali.
 - Donna do końca życia nie zapomni tego że spała w łóżku Harry'ego Stylesa, ja sama nie wierzę że całą noc przegadałam z idolem nastolatek. - Zaśmiała się opierając głowę o rękę.
 - A ja nie mogę uwierzyć że na mojej kanapie siedzi Bess Tomlinson, chyba zaraz zadzwonię do wszystkich gazet żeby o tym opowiedzieć. - Odgryzł się wytykając na nią język, siedzieli naprzeciwko siebie ale bardzo blisko, w pewnym momencie Bess wychyliła się do przodu i pocałowała go. Nie odepchnął jej ani nie odwzajemnił pocałunku, poczekał po prostu aż dziewczyna skończy.
 - Bessy. - Westchnął gdy odsunęła się od niego.
 - Boże przepraszam, samo tak wyszło. - Jęknęła przestraszona, od razu odsunęła się na sporą odległość. - Jestem głupia przepraszam, już sobie idę. - Wstała z kanapy lecz Harry złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem na miejsce. 
 - Bess ty wiesz że?..
 - Tak wiem, przecież że wiem byłeś z moim bratem.
 - Tu nie chodzi o twojego brata ani o ciebie, chodzi o dziewczyny, ja jestem gejem. - Próbował jej to jak najdelikatniej wytłumaczyć.
 - Ale ja to przecież wiem Harry. - Westchnęła głośno.
 - To dlaczego mnie pocałowałaś?
 - Nie wiem, po prostu było tak miło, ty jesteś taki miły a odkąd zerwał ze mną Eliot nikt taki miły dla mnie nie był. Już tak dawno z nikim tak szczerze nie rozmawiałam.
 - Och skarbie. - Harry przytulił ją do siebie a ona cicho załkała.
 - Louis jest idiotą. - Wyszeptała.
 - Co? - Udawał że nie dosłyszał.
 - Louis jest głupi że jest z tym dupkiem zamiast zawalczyć o ciebie, w domu nikt tego tlenionego blondasa nie lubi a w szczególności Shiloh. Ona tęskni za tobą, wszyscy tęsknimy.
 - Daj spokój. - Prychnął, teraz i jemu chciało się płakać.
 - Taka prawda, to z tobą Louis powinien być a nie z nim, wszyscy to wiedzą. - Łza spłynęła po jego policzku, nie chciał jednak żeby dziewczyna to zobaczyła więc szybko ją starł.
 - Ale ty jesteś aparatka, najpierw mnie całujesz a potem mówisz że powinienem być z twoim bratem. - Zaśmiał się sztucznie.
 - Bo tak jest, Harry obiecaj mi że w nikim innym się nie zakochasz i poczekasz na niego. - Spojrzała na niego.
 - Nie mogę ci tego obiecać.
 - Dlaczego?
 - Bo ja też chcę normalnie żyć, chcę zapomnieć w końcu o tym, chcę kochać i być kochanym a nie pisać w kółko smutne piosenki jak to kiedyś ktoś mnie kochał.
 - Proszę cię wytrzymaj, wierzę że to nie potrwa już długo. W końcu Louis przejrzy na oczy kogo na prawdę kocha.
 - Jesteś pijana. - Prychnął czochrając jej włosy.
 - Proszę.

 A więc witam w czwartym sezonie, przepraszam za jego krótkość ale tylko tyle potrafiłam dzisiaj z siebie wycisnąć a nie chcę czekać do jutra z dodaniem go. W tym sezonie pojawi się nowa postać która zawróci w czyimś małym serduszku ale kto to będzie to jak na razie wam nie zdradzę. Do następnego robaczki :**

niedziela, 6 września 2015

The One With Two Fathers.

23 Stycznia 2016


Mia
- Czy możesz trochę zwolnić? - Zapytała Mia gdy Thomas po raz kolejny tak ostro wszedł w zakręt że prawie uderzyła głową w szybę.
- Chcesz urodzić w samochodzie? - Mia zaczęła w myślach przeklinać swoich rodaków za tworzenie tak nierealistycznych scen porodów w filmach, ludzie potem to oglądają i myślą że jak w pięć minut nie dojadą do szpitala to dziecko wypadnie z kobiety w dowolnym miejscu. Okej, musi przyznać że na początku sama trochę spanikowała ale zaraz sama zaczęła się uspakajać, położna wiele razy mówiła im że po odejściu wód płodowych powinno już się udać do szpitala ale jeśli do końca naszego ukochanego serialu zostało dziesięć minut, to można go spokojnie obejrzeć do końca i dopiero wtedy jechać.
- Chcę dojechać żywa... - Nie zdążyła skończyć jak Thomas gwałtownie zahamował przed czerwonym światłem. - Thomas kurwa, zaraz wysiądę i pojadę dalej autobusem.
- Po prostu się denerwuję, co jeśli naprawdę nie zdążymy? - Światło zmieniło się na zielone, chłopak ruszył, tym razem na szczęście już o wiele spokojniej. Mia wzięła głęboki wdech żeby nie zacząć na niego krzyczeć, ale w końcu skąd mógł wiedzieć? Nie chodził z nią do szkoły rodzenia, to Zayn uczęszczał z nią na te zajęcia, no ale w sumie to nie była jego wina że nie wiedział.
- Spokojnie... - Powiedziała łagodnie, chłopak na prawdę się  przejął więc Mia postanowiła nie być dla niego taka podła. - Jeśli dzisiaj urodzę to bezie dobrze.
- Jak to?
- Och no jak ci to wytłumaczyć? Kobieta... znaczy się szyjka macicy rozwiera się średnio o centymetr na godzinę, ja pierwszy skurcz poczułam może z dwie godziny temu ale nie jestem pewna bo to było takie słabe że nie myślałam że to skurcz, ale nawet jeśli jestem już rozwarta na dwa centymetry to nadal potrzebuję jakiś ośmiu godzin do pełnego rozwarcia. - Spróbowała wytłumaczyć mu to najprościej jak umiała.
- Co? - On i tak nic z tego nie zrozumiał, Mia westchnęła głośno.
- Mam taką dziurę - zrobiła kółko z dwóch palców - a muszę mieć taką. - Zrobiła kółko z dwóch dłoni.
- Aha. - Pokiwał głową na znak że rozumie.
Przez chwilę jechali w ciszy, było jednak widać że Thomas znowu chce ją o coś zapytać.
- Mia a czy... no wiesz... - jąkał się, stanęli na kolejnych pasach a Thomas zrobił kółko z dłoni takie jak poprzednio zrobiła ona. - Czy to ci się później skurczy?
- No nie wiem, mam nadzieje że tak. - Powiedziała poważnym tonem ale tak naprawdę chciała wybuchnąć śmiechem.
- A co jeśli nie? - Zapytał śmiertelnie poważnym głosem. - Co zrobisz?
- Nie wiem, gdzie ja kurcze takie duże tampony znajdę. - Powiedziała nadal poważnym tonem lecz na koniec uśmiechnęła się nie mogąc się powstrzymać.
- Nabijasz się ze mnie. - Spojrzał na nią z wyrzutem.
- No raczej, a tak w ogóle czy to ważne?
- Dla mnie to jest ważne, ty jesteś dla mnie ważna. - Powiedział spoglądając na nią znowu, wyglądało jakby mówił poważnie. Mia już nic mu nie odpowiedziała, przez resztę drogi wpatrywała się w okno.
***
W szpitalu spędzili kolejne pół godziny w poczekalni czekając na ginekologa, Thomas znowu strasznie się niecierpliwił lecz Mia już go nie uspakajała. Nie wiedziała nawet jak ma z nim rozmawiać, nie chciała robić sobie nadziei, jego zachowanie był bardzo miłe i naprawdę widać było że mu zależy, co chwile pytał się jej czy czegoś nie potrzebuje lub czy za mocno jej nie boli, ale cała ta troska wynikała z tego że to może być jego dziecko, w przeciwnym razie by go tutaj nie było.
Po badaniu ginekologicznym Mia została zaprowadzona do pokoju, tak jak myślała rozwarcie było dopiero na dwa i pół centymetra, czyli to będzie bardzo długi dzień. W pokoju leżała już jakaś kobieta, na oko miała z czterdzieści lat, była sama lecz obok na krześle wisiał męski płaszcz co wskazywało że ojciec dziecka jest gdzieś w pobliżu. Na miejscu przebrała się w koszule którą dostała od pielęgniarki i położyła w łóżku, Thomas nie odstępował jej na krok i co chwilę pytał się czy czegoś jej nie potrzeba, co powoli zaczęło już ją denerwować. Postanowiła nie obdzwaniać jeszcze wszystkich przyjaciół że już jest w szpitalu, do Zayna musiała jednak napisać i tak też zrobiła, nie wspomniała mu jednak że jest przy niej Thomas, miała nadzieje że chłopak się w końcu znudzi i pójdzie do domu. Po godzinie zapał chłopaka trochę ostygł jednak i tak nie chciał sobie stąd pójść.
- Jedź do domu, zadzwonię do ciebie jutro. - Nalegała nie mając ochoty na jego towarzystwo.
- Nie, zostanę. - Powiedział z uśmiechem, lubiła gdy się tak uśmiechał bo był to jego ciepły uśmiech a nie ten chamski uśmieszek który zazwyczaj nosił. - Przynieść ci coś? - Zapytał po raz kolejny.
- Możesz mi przynieść jakąś gazetę, tylko coś normalnego a nie jakiś szmatławiec lub pismo dla gospodyń domowych. - Powiedziała na odczepnego.
- Się robi. - Wstał czym prędzej i udał się do sklepu.
- Ma pani bardzo troskliwego chłopaka. - Usłyszała głos kobiety leżącej obok.
- To nie jest mój chłopak.
- Mąż?
- Nie, były narzeczony. - Westchnęła Mia.
- Ojej, ale taki były na zawsze? Widać że bardzo mu na pani zależy i na dziecku.
- Gdy zrywaliśmy sam zachowywał się jak dziecko.
- Tak jak chyba większość mężczyzn w jego wieku, a szczególnie w tych czasach, ale dziecko zmienia zobaczy pani. Sama pamiętam jaki był mój mąż, dopóki nie urodziłam pierwszej córki, dziecko to takie coś co faceta potrafi zmienić o sto osiemdziesiąt stopni, zobaczy pani.

Zayn
Soboty Zayn i Liam głównie spędzali tylko ze sobą, a takie jak te czyli zimnie i ponure spędzali zazwyczaj wylegując się cały dzień w łóżku. Nie mieszkali ze sobą oficjalnie ale zazwyczaj spali u Zayna, oficjalny nieoficjalny powód był taki żeby mieć więcej prywatności i dać jej więcej Louisowi i Terry'emu, jednak powodem Zayna do nie spędzania czasu w mieszkaniu Liama był taki że on w prost nie cierpi Terenca. Powodem tej nienawiści nie było tylko to że gdyby nie on to Louis i Harry pewnie znowu byli by razem, ale też dlatego że ten blondyn po prostu mu nie leżał. Wkurzał go jego głos, charakter, mowa ciała i wszystko inne, to jak włóczył się wszędzie z Louisem i jak na każdym kroku musiał podkreślać że są parą, szczególnie przy Harrym. Zayn bardzo dobrze zna to uczucie jak musiał oglądać ukochaną osobę w objęciach kogoś innego, dlatego tak bardzo współczuł Harry'emu gdy musiał oglądać Lerry'ego.
- Więc co mam niby zrobić? - Zapytał poirytowany Malik odrzucając pilota na bok i siadając po turecku, oglądali właśnie telewizję ale także rozmawiali o Louisie.
- Nic, nie wtrącać się, tak będzie najlepiej. - Odpowiedział mu Liam jeżdżąc dłonią po jego plecach i nie odrywając wzroku od telewizora.
- Kochanie chciałbym ci przypomnieć że gdyby Mia i Harry nie wtrącili się w nasze sprawy to byś dzisiaj tutaj nie siedział.
- Ale to była inna sytuacja.
- Wcale że nie, jest dokładnie tak samo i nawet to samo nam się przydarzyło. Kochali się na zabój, jeden naodpierdalał, rozstali się, jeden wyjechał, wpierdolił się ktoś trzeci,... A tak na prawdę nadal się kochają i powinni do siebie wrócić.
- A co jeśli Louis na prawdę kocha Terry'ego.
- To jest głupi. - Syknął Zayn krzyżując ręce na piersi i odsunął się od Liama.
- Och skarbie - Liam przysunął się do niego żeby go objąć. - Nawet jeśli masz racje to nic nie możemy z tym zrobić?
- A co jeśli oni się pobiorą?
- Ale na razie nawet się nie zaręczyli.
- A jeśli niedługo się zaręczą?
- To wtedy poważnie porozmawiam z Louisem, a jeśli i tak dojdzie do ślubu to razem z tobą namówię Harry'ego żeby tak jak ty wparował do urzędu i przerwał ślub a potem już im samym pozwolimy wybrać, dobrze?
- Okej. - Westchnął wtulając się w swojego chłopaka. - Ale no po prostu nie mogę znieść widoku Harry'ego jak cierpi, zawsze wtedy przypominam sobie jak sam cierpiałem.
- Och Zayn, ale to już przeszłość, obiecuję. - Powiedział patrząc mu prosto w oczy po czym zaczęli się całować. Liam naparł na niego mocniej tak że Zayn wylądował na plecach a Liam usiadł na nim. Całowali się przez chwilę i na pewno by się na tym nie skończyło gdyby nagle nie odezwał się telefon Zayna. - Zayn. - Jęknął Liam gdy Mulat ręką zaczął błądzić po ławie w poszukiwaniu telefonu.
- Tylko sprawdzę. - Spojrzał na ekran telefonu, zauważył wiadomość od Mii, przestraszył się bo jej początek brzmiał ''Jestem w szpitalu''. Przerażony szybko odblokował telefon. - Czekaj. - Usiadł odpychając od siebie delikatnie Liama. - Mia rodzi, musimy jechać do szpitala. - Powiedział uradowany i wstał z kanapy.
- Jedź sam, ja na ciebie zaczekam. - Powiedział Payne nie wstając z miejsca, Zayn już był przy drzwiach więc zdziwiony nagle się odwrócił.
- Co? Dlaczego?
- Nie wiem, chyba nie powinienem tam jechać. - Podrapał się po karku zakłopotany.
- No co ty mówisz? - Wrócił się na kanapę i usiadł obok ukochanego. - To gdzie powinieneś być?
- Nie wiem, ale to będzie dziwne. Matka, dziecko, ojciec i Liam.
- Liam wiem że możesz czuć się z tym dziwnie, ale nie cofniemy już czasu i wszyscy musimy tą sytuację zaakceptować. Po za tym będzie Mia, nasze dziecko, ja i mój ukochany Liam, będziesz częścią jego życia tak samo jak ja.
- Myślisz że Mia nie będzie miała nic na przeciwko żebym też przyjechał?
- Myślę że nic a nic. - Cmoknął go w usta po czym pociągnął za sobą w stronę wyjścia.

***
Po pół godzinie byli w szpitalu, Zayn od razu popędził do Mii a Liam postanowił udać się do sklepu szpitalnego i kupić dla niej kwiaty. Malik szedł według wskazówek Mii gdy nagle wychodząc z windy wpadł na kogoś kogo kompletnie się tutaj nie spodziewał.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytał wkurzony Thomasa.
- Co ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz?
- Mia jest moją przyjaciółką a po drugie ojciec powinien być przy narodzinach dziecka. - Powiedział poirytowany, zdążył tylko jeszcze zauważyć jak nozdrza Thomasa powiększają się z wściekłości i po chwili jak zaciśnięta pięść chłopaka uderza go w twarz, Zayn zatoczył się do tyłu czując przeszywający ból po prawej stronie szczęki.
- To za stuknięcie mi laski! - Warknął Thomas i nie zdążył się odsunąć gdy Zayn doskoczył do niego odwdzięczając się tym samym. Zaczęli się szarpać. Zayn był taki wściekły że nie usłyszał nawet jak pielęgniarka wzywa ochronę, uspokoił się dopiero jak ktoś chwycił go od tyłu i wykręcił mu ręce uniemożliwiając ruch. Wyprowadzili ich osobno ale obydwóch wyrzucili w tym samym miejscu na tyłach szpitala i zabronili wejścia do środka.
- I co teraz? - Zapytał Thomas, miał rozciętą brew, a Zayn czuł smak krwi w ustach i bolała go cała prawa strona twarzy.
- Nie było trzeba się kurwa rzucać. - Odpowiedział mu wypluwając ślinę pomieszaną z krwią.
- Nie trzeba było brać się za cudzą dziewczynę.
- Znowu zaczynasz, a tak w ogóle to ona była wtedy wolna, a po za tym to nie trzeba było jej zdradzać.
- Nie zdradzałem jej. - Warknął młodszy chłopak. - I co teraz będziesz się bawił w tatusia tak, ale wiedz że równie dobrze może być to moje dziecko i nie pozwolę żeby mówił do kogoś takiego jak ty tato.
- I to ja się chcę bawić w tatusia? Gdzie byłeś gdy chciała usunąć, gdzie byłeś jak płakała, rzygała, tyła, gdzie byłeś jak po raz pierwszy słyszała bicie jego serca, jak się cieszyła gdy maleństwo po raz pierwszy kopnęło. Wiem że to może nie być moje dziecko ale obiecałem jej że zaopiekuje się nimi bez względu na wszystko.

Liam
Wybieranie kwiatów nie zajęło mu długo ale postanowił też przy okazji kupić jakieś przekąski na cały dzień ponieważ wiedział że mogą tutaj posiedzieć nawet do nocy. Gdy już wszystko kupił udał się w stronę windy która zawiozła go na piętro ginekologiczne. Dokładnie nie wiedział w której sali leży Mia więc zadzwonił do Zayna żeby po niego wyszedł.
- Ej wyjdziesz po mnie bo nie wiem gdzie mam iść. - Powiedział rozglądając się po korytarzu.
- Jest mały problem ponieważ nie mogę wejść do szpitala. - Odpowiedział mu chłopak.
- Jak to przecież weszliśmy razem?
- No tak ale ja wyszedłem i teraz nie mogę wrócić. - Malik brzmiał bardzo tajemniczo i jakby był zawstydzony.
- Zayn co ty pieprzysz? Gdzie jesteś? - Kończyła mu się cierpliwość.
- Spotkałem Thomasa i wyrzucili nas ze szpitala.
- Co takiego? Co ty odwalasz, spotkałeś Thomasa i przez to was wyrzucili?
- Pobiliśmy się i teraz nie chcą nas wpuścić. - Liam musiał wziąć głębszy oddech żeby nie wybuchnąć i nie zacząć się na niego drzeć przez ten telefon.
- Wy idioci skończeni.
- Ale to on zaczął...
- A ty musiałeś skończyć tak? Gdzie jesteście?
- Przed szpitalem, ten ochroniarz na prawdę nie chce nas wpuścić. - Liam podrapał się po głowie żeby zebrać myśli.
- Dobra idźcie gdzieś ochłonąć i wróćcie jak przyjdzie popołudniowa zmiana ja zostanę z Mią.
- Okej. - Powiedział Zayn. - Ale gdzie mamy iść?
- Nie wiem, do parku, na piwo albo nawet do diabła tylko już mnie Malik nie wkurwiaj i powiedz gdzie jest ta sala.
Zayn wytłumaczył mu gdzie dokładnie leży Mia po czym próbował przepraszać ale Liam powiedział mu tylko że porozmawiają wieczorem. Pokój przyjaciółki odnalazł szybko.
- Dzień dobry. - Powiedział wchodząc do środka, Mia leżała przy oknie a przy drzwiach jakaś kobieta która od razu z zaciekawieniem spojrzała w jego stronę.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała mu.
- Cześć Li. - Podszedł do Mii i pocałował ją w policzek. - Gdzie Zayn?
- Jakby to powiedzieć... a nie masz czasami jakiejś trzeciej, porządnej opcji na tego ojca?
- Nie a czemu? - Zapytała zdziwiona.
- To oby to dziecko wdało się w ciebie a nie w któregoś z ojców idiotów.

***
Liam opowiedział jej o tym czego się dowiedział od Zayna i jak bardzo jest zły na tych dwóch nieodpowiedzialnych kretynów.
- Może to i lepiej. - Powiedziała Mia po krótkiej chwili namysłu. - Już Mi Thomas działał na nerwy tą swoją troską a co dopiero jakby oboje mieli mi tu panikować.
- Ta, chyba masz rację. - Przyznał kiwając głową, siedział na krześle obok łóżka, po chwili poczuł jak Mia chwyta go za rękę.
- Dzięki że tutaj ze mną jesteś, chociaż wiem że to nie jest dla ciebie łatwe.
- No co ty Mia. - Próbował zaprzeczyć ale nie wypadł zbyt przekonująco.
- Nie zaprzeczaj, wiem że to jest pokurwiona sytuacja też bym wolała żeby ojciec mojego dziecka był moim mężem i kochał tylko mnie ale wyszło jak wyszło, a jeśli to Zayn jest ojcem to cieszę się że jest z tobą. Kocham was jak braci, obydwóch i cieszę się że moje dziecko będzie miało takich ojców.
- Och Mia. - Liam starł kciukiem łzę z jej policzka.
- Nie bój się ja nie płaczę, to skurcz. - Powiedziała zasysając powietrze.
- Coś się dzieje? Zawołać lekarza?
- Nie, nie. Już przeszło. - Powiedziała z ulgą.
- A co jeśli to Thomas będzie ojcem?
- Nie wiem, to będę musiała uważać żeby jakaś pipa nie zabrała się za wychowanie mojego dziecka. - Zaśmiała się sztucznie.
- Kochasz go?
Dziewczyna przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć.
- Mu na tobie chyba zależy, inaczej by się o ciebie nie bił.
- Może teraz mu zależy, pytanie czy dalej będzie mu zależeć gdy okaże się że to Zayn jest ojcem.

Zayn
Nie było sensu czekać pod szpitalem więc chłopcy za radą Liama udali się na piwo. Podczas pierwszej i drugiej kolejki w ogóle się do siebie nie odezwali, przy trzeciej zaczęła się nudna gadka. A przy czwartej Thomas zadał pytanie które chyba już go dłuższy czas nurtowało.
- Jesteście teraz parą? - Zagadnął Thomas.
- Kto?
- No ty i Mia.
- Nie. - Malik pokręcił przecząco głową ale postanowił jeszcze nie mówić że jest w szczęśliwym związku ze swoim przyjacielem.
- Ale będziecie? - Drążył chłopak.
- Nie.
- Powiedziałeś że się nimi zaopiekujesz.
- No zaopiekuje się nimi ale ja jestem z Liamem. - Thomas aż zachłysnął się piwem.
- Pieprzysz?
- Nie, prawdę mówię. - Zaśmiał się Malik.
- No proszę, tak mi się zawsze wydawało że on coś z tymi laskami to ściemnia. - Przyznał biorąc kolejnego łyka.
- A ty? Jesteś z kimś?
- Niby tak.
- Jak niby tak? - Zdziwił się, jak można być z kimś niby tak.
- No niby tak, to córka przyjaciółki mojej matki. Spotykamy się raz na jakiś czas i jesteśmy, niby tak. - Wzruszył ramionami, Zayn nie pytał o więcej ale Thomas sam postanowił kontynuować. - Po za tym po Mii nie jest tak łatwo znaleźć dziewczynę, próbowałem, pocieszałem się wieloma ale takiej drugiej już po prostu, kurwa nie ma. - Wypite piwo zaczęło im po woli szumieć w głowie, Zayn kiwnięciem ręki zamówił kolejną kolejkę.
- Ty na prawdę jej nie zdradziłeś?
- Na prawdę, mogę przyrzec na wszystko. - Klepnął się w pierś. - Byłem dupkiem, dobra powiedzmy szczerze zachowywałem się wobec niej jak skurwiel ale nie zdradziłem jej.
- Kochasz ją?
- A można jej nie kochać? Jest zajebista, to ciało, twarz, włosy... - Rozmarzył się. - Ale nie tylko to, wiesz że jeszcze żadna dziewczyna mnie nigdy nie rozśmieszyła, tylko ona to potrafi. Po za tym jest inteligentna nie tak jak te pustaki z którymi się spotykam, no i doświadczona i nie wstydzi się wtedy kiedy nie trzeba. No stary ona jest po prostu idealna.
- Kochasz ją? - Powtórzył pytanie ponieważ po tak długiej odpowiedzi w ogóle zapomniał że je zadał.
- Tak, kocham ją.
- A będziesz ją kochał jak urodzi moje dziecko. - Zayn zaczął odczuwać pewne trudności z mówieniem.
- Chyba tak, kurwa tak. - Thomas też już nie miał najlepszej dykcji.
- To ja wam kurwa daje błogosławieństwo, stary ja wam życzę jak najlepiej. - Powiedział ze łzami w oczach.
- Kurwa bracie dzięki. - Przytulili się ponad stołem, oblewając się przy tym trochę piwem. - Chodź muszę iść do domu.
- To nie pójdziesz już do szpitala?
- Pójdę ale najpierw muszę iść po pierścionek.
Mia
Pielęgniarka przychodziła badać ją co godzinę, mówiła że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że przed północą powinna już urodzić. O osiemnastej przyjechały dziewczyny, obydwie tak samo przejęte. Harry i Niall przyjechali o dwudziestej a Louis pół godziny później, Zayn i Thomas nie przyjechali już, a przynajmniej Mia już ich nie widziała ponieważ o dwudziestej drugiej została w końcu zabrana na porodówkę. Przez cały kurs Mia przygotowywała się do tego że podczas porodu będzie towarzyszył jej Zayn, niestety on już się tego wieczoru nie pojawił, zastąpiła go więc Lola która najczęściej towarzyszyła jej podczas lekcji.
- Dobrze Mia teraz przyj, tak jak na kursie. - Powtarzała jej przyjaciółka trzymając ją za rękę, nie przyznawała się jednak siła z jaką Mia ściskała jej dłoń, sprawiała jej ból.
- Kurwa Lola to boli. - Jęczała Mia przypominając sobie co to znaczy poprawne oddychanie.
- Wiem kochanie, zaraz będzie po wszystkim.
Poród trwał mniej więcej pół godziny, gdy Mia usłyszała pierwszy krzyk jej dziecka, łzy pociekły z jej oczu a na twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Udało ci się maleńka. - Wyszeptała Lola do jej ucha i ucałowała ją w skroń.
- To chłopiec. - Powiedziała położna podając jej małego, brudnego od krwi, płaczącego chłopca.
- Jest piękny. - Powiedziała czując jego ciepło na piersi.
Po chwili chłopiec został jej zabrany i poddany ocenie a ona musiała jeszcze urodzić łożysko. Po paru minutach gdy było już po wszystkim a ona leżała na łóżku zmęczona ale spełniona, chłopiec wrócił do niej, tym razem już umyty i owinięty niebieskim kocykiem.
- Ma pani zdrowego chłopca, daliśmy mu dziesięć punktów w skali Apgar. - Pielęgniarka podała jej malutkie zawiniątko po czym odeszła na kilka kroków, Lola także stała kawałek dalej dając jej odrobinę prywatności.
- Cześć maluszku. - Powiedziała patrząc synkowi w oczy, maluszek patrzył się prosto na nią, nie płakał tylko otwierał i zamykał swoje malutkie usteczka tak jakby żuł w buzi masło orzechowe. - To ty jesteś miłością mojego życia, wszystko co mam, wszystko co kiedykolwiek będę miała, należy do ciebie. - Powiedziała po czym pocałowała go w czoło. - Leon, ty będziesz Leon. - Całą ciąże myślała nad imieniem a teraz wystarczyła minuta i już wiedziała jak da mu na imię.

Lola

Lola nie zdawała sobie sprawy że poród może być taki męczący, wyszła z porodówki taka zmęczona jakby cały dzień spędziła za ladą a przecież ona stała tylko obok Mii i trzymała ją za rękę, lecz pomimo zmęczenia była także szczęśliwa, niemal tak samo jak przyjaciółka. Czuła się spełniona i już nie mogła się doczekać aż sama będzie tutaj rodzić dziecko. Wyszła na korytarz pełen przyjaciół czekających na jakąś informację. Mia i Leon zostali na porodówce gdzie miało się dokonać pierwsze karmienie oraz obserwacja a za około godzinę obydwoje mieli już się znaleźć w pokoju gdzie Mia czekała na poród.
- I co, i co? - Doskoczyli do niej gdy tylko przeszła przez drzwi.
- Leon ma pięćdziesiąt pięć centymetrów i waży trzy tysiące sześćset gram, dostał dziesięć punktów. - Powiedziała dumnie, jej przyjaciele odetchnęli z ulgą i ze szczęścia a Niall podszedł i pocałował ją.
- Ale jest Zayna czy Thomasa? - Zapytał Louis.
- Nie wiem, jest mały i czerwony, może być synem każdego.

Zayn

Gdy się obudził nie wiedział gdzie jest i która jest godzina. Ze snu wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu, jego telefonu. Wyją go z kieszeni i widząc na ekranie imię ukochanego przesunął palcem po ekranie żeby odebrać.
- Halo? - Powiedział przecierając dłonią obślinioną twarz.
- Zayn gdzie jesteś? - Zapytał Liam zaniepokojony.
- Nie wiem. - Odpowiedział zgodnie z prawdą po czym zaczął się oglądać po mieszkaniu i powoli sobie przypominać. - To znaczy wiem, u Thomasa. Przyszliśmy... przyszliśmy tu po pierścionek i zasnąłem. - Zerwał się na równe nogi, nie pamiętając co się potem stało, czy Thomas został w mieszkaniu czy poszedł do szpitala. Po chwili zobaczył go rozwalonego na łóżku, on sam spał na fotelu.
- Gdzie to jest, przyjadę po ciebie. - Powiedział spokojnym głosem, Zayn bał się że Liam będzie wściekły lecz ten nie wydawał się być nawet zły.
- Zaraz przyślę ci adres esemesem.
- Okej. - Powiedział kończąc rozmowę.
- Liam czekaj, co z Mią?
- Chłopiec, dała mu imię Leon. Jest śliczny i zdrowy. - Powiedział z dumą.
- Leon. - Uśmiechnął się szeroko, miał być Jamal ale Leon też brzmiało super. - Jest mój?
- Trudno stwierdzić, chyba będzie trzeba zrobić testy bo to bardzo trudno stwierdzić, jest taki jak każde małe dziecko mały, słodki i czerwony.
- Aha, kiedy będziesz?
- Jak mi wyślesz adres. - Zaśmiał się.
- Już wysyłam, kocham cię. - Powiedział cmokając do telefonu.
- Kocham cię.


No cześć kochane, jak tam po pierwszym tygodniu szkoły? Ja na razie jeszcze na totalnym luzie lecz czuje że ten rok będzie trudny. To jeden z moich najdłuższych rozdziałów chyba bo dawno już nie napisałam 3500 słów. Mi się bardzo on podoba i mam nadzieje że wam też przypadnie do gustu. Ten rozdział kończy sezon czwarty więc szykujcie się na nowe niespodzianki, te wesołe i mniej wesołe ale mam nadzieje że wszystkie będą fajne. Okej nie przedłużając już dodaje rozdział i idę spać bo jutro niestety do szkoły. Powodzenia w tym nowym roku szkolnym, całusy, pozdrawiam!!! Wasza Dominika
snap: donikswattpad