niedziela, 21 grudnia 2014

The One With New Beginnings.


Lola
6 Listopad 2014
 Lola i Niall czekali z wyprowadzką do wyjazdu Liama i dopiero gdy Payne opuścił kraj zaczęli się pakować. Wszystkie rzeczy które po nim zostały Niall razem z chłopakami przewiózł do mieszkania Louisa i Harry'ego którzy i tak mieli o dwa pokoje za dużo.Gdy wszystkie rzeczy ze starych mieszkań były już w samochodzie Louisa nadszedł czas na pożegnanie się. 
 Mia siedziała przy stole a Gwen stała oparta o tył kanapy. To przecież nie było tak że już nigdy się nie zobaczą ale koniec mieszkania razem był niczym koniec pewnej epoki. Stojąc tak przy drzwiach i patrząc w załzawione oczy przyjaciółek Lola przypomniała sobie dzień w którym się tutaj przyprowadziła: Lola miała zamieszkać ze swoim bratem ale dziewczyny miały wolny pokój i choć prawie w ogóle się nie znały to one zaproponowały jej zamieszkanie z nimi. 
 - To widzimy się jutro w kawiarni. - Powiedziała drżącym głosem i to by było na tyle z jej opanowania. Wszystko w niej pękło a łzy zaczęły lecieć z jej oczu tak jakby ktoś odkręcił kran, dziewczyny podleciały do niej i mocno ją przytuliły. - Byłyście moimi najlepszymi współlokatorkami a teraz będę musiała zamieszkać z chłopakiem. - Wystękała wybuchając jeszcze większym płaczem.
 Mieszkanie z Niallem było czymś o czym marzyła od dnia ślubu ale teraz gdy doszło co do czego nie mogła się pogodzić z tym że dziewczyn tam nie będzie. Z kim napije się herbaty o drugiej w nocy lub z kim wypiję butelkę wina gadając o facetach. Stały tak bardzo długo aż w końcu usłyszały jak ktoś otwiera drzwi.
 - Lola jedziemy? - Zapytał Niall zaglądając do mieszkania.
 - Tak tak. - Powiedziała wycierając nos w chusteczkę którą dostała od Gwendolyn.
 - Opiekuj się nią. - Powiedziała Mia podając Niallowi ostatnią torbę która była do zabrania. 
 - Będę. - Obiecał całując dziewczyny w policzek na pożegnanie.
 Gdy zaszli do samochodu Lola już się uspokoiła jednak przez całą drogę do mieszkania łzy pojawiały się w jej oczach. Louis pomógł im pownosić wszystkie torby na górę po czym odjechał zostawiając ich samych.
 - i jak ci się tu podoba współlokatorko? - Zapytał obejmując ją od tyłu, stali w salonie otoczeni nierozpakowanymi kartonami.
 - Jest pięknie. - Odwróciła się i pocałowała go splatając ręce nad jego szyją.
 - Umówmy się że raz w tygodniu będziesz oglądała ze mną mecz w zamian za to ja raz w tygodniu będę robił z tobą wszystkie te dziewczyńskie rzeczy, zgoda?
 - Kocham Cię.

24 Grudzień

 Pierwsze święta w nowym mieszkaniu wyprawiali tylko dla jej rodziców i mamy Nialla. Harry po oddaniu ojcu nerki złapał z nim tak dobry kontakt jak jeszcze nigdy i to tam on z Louisem postanowili w tym roku spędzić Wigilię natomiast w Boże Narodzenie odwiedzą rodziców Tomlinsona. Gwendolyn także pojechała do rodziny którą w tym roku widziała tylko raz, do Mii jutro przyjedzie mama a Zayn musi zostać w Londynie z powodu Camend Lol ale będąc zaproszonym do nich na wigilię odmówił mówiąc że tego dnia idzie się upić.
 - Dzięki że mi pomagasz. - Powiedziała do Mii która siedziała na szafce i wyjadała farsz do indyka choć zarzekała się pomóc przyjaciółce w przygotowaniu kolacji.
 - Sama mówiłaś że zrobiłaś za dużo a przecież nie będziesz tego wyrzucać. 
 - A ty nic nie przygotowujesz? W końcu przyjeżdża twoja mama. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki, wiedziała jakie relacje pomiędzy nimi panują ale miała nadzieje że jednak Mia zacznie łagodnieć z wiekiem.
 - Zjemy w restauracji, nie wiem o czym miałybyśmy rozmawiać w domu. - Lola wywróciła oczami na jej słowa. - A po za tym Thomas będzie z nami.
 - Uuu Thomas, widzę że to już tak na poważnie.
 - Sama nie wiem, jest lepiej pomiędzy nami odkąd przestałam traktować to na poważnie ale teraz zaprosiłam go na Wigilię, myślisz że dobrze zrobiłam? - To jak Mia się zmieniła odkąd jest z Thomasem jest nie do pomyślenia, wcześniej Lola nigdy by nie pomyślała że Amerykanka jest w stanie się z kimś związać a teraz spędza Wigilię z chłopakiem.
 - Bardzo dobrze. - Pocieszyła przyjaciółkę. - Przecież skąd inaczej będzie wiedział że go kochasz.
 - Tak kocham go/ - Uśmiechnęła się szeroko. - Jezu ostatni raz tak ze świąt cieszyłam się osiemnaście lat temu.
***
 Godzinę po wyjściu Mii przyjechała mama Nialla i pomogła Loli w przygotowaniach. Lola od zawsze ma bardzo dobry kontakt z teściową a po ślubie zdaje się że jeszcze się polepszył. Pani Horan nigdy w nic się nie wtrącała, nie traktowała Nialla ciągle jak małego chłopca i zamiast zatruwać im życie jak teściowe z kawałów wolała skupić się na sobie. Grace właśnie rozpoczęła kolejny kurs hobbistyczny, ostatnio uczyła się wiązać kosze z wikliny a teraz miała się udać na jakąś mechanikę i technikę, Lola sama już nie wiedziała ale podziwiała za to kobietę. Grace zna trzy języki w mowie i piśmie czyli Angielski, Francuski i Niemiecki, Szwedzkim bardziej umie mówić niż pisać tak samo jak z Chińskim i Japońskim a ostatnio zapragnęła nauczyć się Arabskiego. 
 O piątej przyjechali za to rodzice Loli, ojciec od razu rozsiadł się na kanapie i razem z Niallem który niedawno wrócił z pracy oglądali jakiś program motoryzacyjny, mama za to która była totalnym przeciwieństwem teściowej Loli zaczęła rozpakowywać to co sama przywiozła z Wolverhampton.
 - Mamo i kto to wszystko zje. - Jęknęła Lola widząc ilość potraw przywiezionych przez rodzicielkę.
 - Jakby był Liam to by było w sam raz, a tak błąka się  gdzieś po świecie pewnie nawet nie ma biedactwo nawet z kim Wigilii zjeść. - Zapatrzyła się smutnym wzrokiem przez okno, do piersi przyciskała talerz który akurat wycierała gdy wspomniała o synu. - Jestem wściekła że podjął taką decyzję bez omówienia tego z nami.
 - Mamo on ma dwadzieścia sześć lat. - Przypomniała jej blondynka, Liam od zawsze był oczkiem w głowie matki.
 - Dziesięć czy dwadzieścia, co za różnica? Będziesz matką to sama zrozumiesz. - Lola wywróciła oczami wiedząc do jakiego tematu teraz przejdą. - A właśnie...
 - Nie mamo nie będziemy teraz o tym rozmawiać. - Powiedziała stanowczo.
 - Ale dlaczego?
 - Już ci mówiłam że w najbliższym czasie nie będziemy mieli dziecka.
 - Młodzi teraz za dużo chcą planować i za bardzo skupiają się na karierze zamiast po prostu żyć.
 - Po prostu żyć? A co by za życie miało to dziecko? Mamo ja mam dopiero dwadzieścia trzy lata, mały biznes i wielki kredyt a Niall dopiero co skończył studia i podjął pracę w biurze, nas nie stać na dziecko.
 - W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokoło pieniędzy. - Westchnęła pani Payne rozwieszając wilgotną ścierkę na grzejnik, Lola czuła się trochę głupio po tej rozmowie ale wie że to jeszcze nie czas na dziecko.

Mia
 Elegancka restauracja z muzyką na żywo była wypełniona po brzegi w ten wigilijny wieczór. Większość stolików zajmowały nie większe niż sześcioosobowe rodziny, stare małżeństwa i młode pary, rodzice z dziećmi i bezdzietne małżeństwa, zakochani i zwykli przyjaciele a pośrodku ich wszystkich siedziała Mia ze swoją matką i obie czekały na Thomasa który spóźniał się już piętnaście minut. Kelner już trzy razy przychodził chcąc przyjąć zamówienie ale one prosiły o jeszcze chwilę.
 - Przepraszam naprawdę muszą panie zamówić teraz. - Powiedział kelner podchodząc do nich poraz czwarty.
 - Dobrze a więc dla mnie na przystawkę... - Zaczęła Barbara i w tym momencie przestała słuchać, matka była dla niej jedną z tych osób które wkurzały ją samym brzmieniem głosu. 
 Od nastoletnich lat Mia nazywa matkę kobietą ścianą zawsze twarda, zimna i prostolinijna, kiedyś podczas jakieś poważniejszej kłótni wykrzyczała jej to że jest taka oschła bierze się z tego że dawno nie uprawiała seksu ale użyła do tego wulgarniejszych słów.
 - Mario a ty? - Barbara jest jedyną osobą która używa wobec córki jej pełnego imienia notabene imienia którego Mia nienawidzi.
 - Słucham? 
 - Co zamawiasz?
 Mia spojrzała w kartę, nie mogła się skupić na tym bo ciągle zastanawiała się co się dzieje z Thomasem. Może miał wypadek? Nie! Nie dopuszczała tych myśli do siebie, szybko zamówiła pierwszą rzecz która wpadła jej w oczy i wymknęła się do toalety żeby zadzwonić do chłopaka lecz ten nie odbierał. Wróciła do stolika nie wiedząc jak wytłumaczyć matce nieobecność Thomasa, siedziały w ciszy gdy Mia dostała krótkiego esemesa z treścią przepraszam. W oczach zebrały jej się łzy.
 - Thomas przeprasza ale nie może przyjść, coś mu wypadło. - Poinformowała matkę.
 - Wypadło? W Wigilię?
 - Tak wypadło. - Gdy go spotka wypadną mu wnętrzności z ciała, obiecała sobie w głowie.
 - Powinnaś zacząć spotykać się z odpowiedzialnymi mężczyznami, inaczej zostaniesz starą panną. - Oschły ton który jak zwykle użyła Barbara był kroplą która przelała czarę goryczy wzbierającą się w Mii.
 - Wolę zostać starą panną niż zgorzkniałą rozwódką, przepraszam muszę już iść. - Położyła na stole banknoty które miały pokryć koszt całej kolacji i wyszła. 
 Było tylko jedno miejsce i jedna osoba do której mogła się udać. Złapała taksówkę i pojechała do Zayna mając nadzieje że zastanie go w domu ponieważ wspominał coś o jakieś imprezie. Przez całą drogę łzy cisnęły jej się do oczu była zła na Thomas, zła na siebie że tak brzydko powiedziała mamie i to w Wigilię i była też zła na matkę że ta sprowokowała ją do tego. 
 Wdrapała się na szóste piętro budynku bez windy i omal nie wypluwając płuc, zadzwoniła do mieszkania. Przez dłuższą chwilę nikt jej nie otwierał aż w końcu w drzwiach pojawił się półnagi Malik z uśmiechem na twarzy.
 - A to ty Mia. - Złapał szlafrok z wieszaka i zawiesił go na siebie. - Co się stało. wchodź.
 - Przepraszam czekasz na kogoś nie będę przeszkadzać.
 - Nie no co ty, może ktoś przyjdzie może nie. Ty jesteś zawsze mile widziana. - Wciągnął ją za rękę do mieszkania i zamknął za nimi drzwi. - Czego się napijesz? Mam wino, grzane wino, czerwone wino, białe wino i wódkę? - Był pijany ale jeszcze dość dobrze trzymał się na nogach.
 - Poproszę.
 Malik wyciągnął dla niej kieliszek i postawił obok butelek z alkoholem.
 - Tak zwany szwedzki stół, bon appetit. - Ukłonił się i biorąc swój kieliszek wrócił na kanapę na której prawdopodobnie siedział przed przyjściem Mii. Dziewczyna nalała sobie czerwonego wina i usiadła obok niego. - A więc opowiadaj kochanie co się stało.
 - Chłopak mnie wystawił a matka wkurwiła, urocza Wigilia.
 - Bardzo. - Roześmiali się chociaż nie było im za wesoło.
 Rozmawiali bardzo długo i wypili bardzo dużo aż w końcu nie miało to dla nich znaczenia że są święta.
 - Tak sobie ostatnio myślałem dlaczego akurat ja? Kurwa przecież miłość nie jest aż taka fajna, jestem od prawie roku bez sensu i bez wzajemnie zakochany i co z tego mam? Po prostu od dwóch miesięcy nie pieprzyłem.
 -  Ja miałam seks wczoraj i co niby mam lepiej, jest tak samo bez sensu.
 - Nie mamy szczęścia do miłości. - Powiedział półszeptem Zayn zawieszając wzrok na oczach Mii.
 - Ale mamy szczęście do przyjaźni. - Odszepnęła Mia. Byli tak blisko siebie, ich usta dzieliły centymetry i w końcu się pocałowali. Zaczęło się niewinnie a po chwili delikatny pocałunek zamienił się w prawdziwy namiętny pocałunek z językiem i nie wiadomo do czego by doszło gdyby Mia nagle nie poczuła jak coś wylewa jej się na brzuch.
 - O Jezu. - Pisnęła Mia odskakując od Zayna, jej biała bluzka i biała kanapa Zayna była czerwona od wina. - Przepraszam.
 - Nic się nie stało i tak jej nie lubiłem. - Zayn uśmiechnął się i Mia już chciała wrócić do pocałunku ale chłopak ją powstrzymał. - Mia zaczekaj nie możemy tego zrobić. - Dziewczyna siedziała mu na kolanach i na te słowa na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. - Jutro będziesz tego żałować, już żałujesz.
 - Nie żałuję.
 - Kochasz Thomasa i jeśli to zrobimy jutro będziesz tego bardzo żałować.
 - Kocham go i co z tego mam? Zostawił mnie samą w Wigilię, ośmieszył przed matką a ty nigdy mnie nie ranisz, zawsze jesteś dla mnie dobry. Zayn dlaczego to ty nie jesteś moim chłopakiem? - Była pijana i choć język jej się plątał to jej pytanie było trzeźwe bo już od dawna je sobie zadawała.
 - Rok temu poznałem najwspanialszą kobietę na świecie jest ona piękna, mądra, zabawna, seksowna, zaradna i jest najlepszą przyjaciółką na świecie. Mia jesteś dla mnie najważniejsza i wiem że ty czujesz to samo ale nie kochamy się. Nigdy nie damy sobie szczęścia bo nigdy nie będziemy się w stanie w sobie zakochać.  

31 Grudzień 2014
Louis
 Po przeszczepie nerki Harry musiał odczekać trochę nim znowu będzie mógł w pełni imprezować dlatego też na dzisiejszej imprezie pił tylko wodę bo colę i inne słodkie napoje też musiał ograniczyć. Żeby Styles nie czuł się samotny jego chłopak też postanowił nie pić i musiał przyznać że imprezy bez alkoholu są bez sensu.
 - Louis ale przecież możesz sobie coś wypić. - Powiedział Harry, siedzieli na kanapie pod oknem i obserwowali pijanych ludzi na parkiecie.
 - W zeszłym roku ty nie piłeś dla mnie a w tym roku ja nie piję dla ciebie. - Cmoknął chłopaka w czubek nosa na co tamten zachichotał.
 - Ciekawe ilu z nich wyląduje dzisiaj razem w łóżku. - Zastanowił się loczek, obcy sobie ludzie całowali się i obmacywali po kątach a reszta robiła to na samym parkiecie, za pół godziny wybije dwunasta i większość z nich uda się do domów żeby skonsumować nową znajomość.
 - No na pewno my. - Pocałowali się leniwie, to było dla Louisa takie naturalne że się całowali i dotykali to było niczym oddychanie, po prostu musieli to robić.
 - Co byś zrobił gdybyśmy nie byli razem? - Zapytał nagle Harry.
 - Ale znalibyśmy się czy nie?
 - Odpowiedz na obydwie wersje.
 - Gdybym Ciebie nie znał to pewnie byłbym pijany i całowałbym się z kimś z kim spędzę beznadziejną noc o której pragnąłbym jak najszybciej zapomnieć, a gdybym Cię znał to zrobiłbym wszystko żeby to z tobą spędzić tę noc ale tak żeby o niej nie zapomnieć.
 - Czyli tak czy tak byś zaliczył?
 - Nie, w pierwszym przypadku bym zaliczył a w drugim spędziłbym wyjątkową noc sylwestrową. - Nachylił się żeby znowu pocałować Harry'ego wtulonego w jego bok.
 - Och ale ty się dzisiaj podlizujesz, ale przymilasz. - Harry oddał pocałunek ze śmiechem.
 - Nie tylko ja się muszę dzisiaj starać. - Powiedział Louis wskazując na Thomasa który właśnie wszedł do kawiarni. Chłopak od Wigilii miał przerąbane u Mii, próbował ją przepraszać ale ta była tak wściekła że w końcu z nim zerwała ale on chyba jednak nie miał zamiaru się poddać.
 - Cześć - przywitał się podchodząc do nich - nie wiecie gdzie jest Mia?
 - Nie, gdzieś ją przed chwilą widziałem ale już mi zniknęła. - Powiedział mu Harry.
 - Dzięki. - Thomas odszedł w poszukiwaniu Amerykanki a chłopcy dłużej już się nim nie przejmowali wracając z powrotem do rozmowy.
 Po paru minutach głośna muzyka ucichła i zapaliło się światło.
 - Przepraszam że przerywam wam zabawę - Thomas wszedł na scenę na której Dj miał rozstawiony swój sprzęt. - ale jest tutaj osoba która nie chce ze mną rozmawiać więc jeśli powiem wam wszystkim w czym leży problem to może przekonacie ją do zmiany decyzji. Zachowałem się jak świnia wystawiając ją w Wigilię - tłum zaczął buczeć - tak wiem to było okropne. Nie mam dobrego wytłumaczenia po prostu się przestraszyłem, to wszystko zaczęło się dziać za szybko i bałem się tego. Nadal się boję ale kocham Cię Mia. Dla ciebie mogę stać się odpowiedzialny dlatego proszę Cię wyjdź za mnie. 
 Tłum jęknął zaskoczony na te oświadczyny, wszyscy którzy znają Mię wiedzą że małżeństwo to pierwsza rzecz na jej liście do nie zrobienia. Lecz nagle stało się coś niespodziewanego, Mia wyszła z tłumu i stanęła pod sceną.
 - No okej. - Powiedziała szczęśliwa, Thomas zeskoczył ze sceny i ją pocałował a tłum zaczął wiwatować. Louis i Harry spojrzeli na siebie zaskoczeni.
 - Ty widzisz to co ja? - Zapytał Louis nie wierząc własnym oczom.
 - Tak ale mam wrażenie że po prostu ktoś nam dosypał czegoś do tej wody.

Hej :D jest i rozdział świąteczny który jest taki trochę smutny ale nie mam za bardzo czasu na pisanie czegoś weselszego ale po nowym roku mam nadzieje że będę miała lepsze warunki na pisanie, dobra bo się spieszę i nie mogę się za bardzo rozpisywać więc życzę Wam wszystkim wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku :*