niedziela, 21 grudnia 2014

The One With New Beginnings.


Lola
6 Listopad 2014
 Lola i Niall czekali z wyprowadzką do wyjazdu Liama i dopiero gdy Payne opuścił kraj zaczęli się pakować. Wszystkie rzeczy które po nim zostały Niall razem z chłopakami przewiózł do mieszkania Louisa i Harry'ego którzy i tak mieli o dwa pokoje za dużo.Gdy wszystkie rzeczy ze starych mieszkań były już w samochodzie Louisa nadszedł czas na pożegnanie się. 
 Mia siedziała przy stole a Gwen stała oparta o tył kanapy. To przecież nie było tak że już nigdy się nie zobaczą ale koniec mieszkania razem był niczym koniec pewnej epoki. Stojąc tak przy drzwiach i patrząc w załzawione oczy przyjaciółek Lola przypomniała sobie dzień w którym się tutaj przyprowadziła: Lola miała zamieszkać ze swoim bratem ale dziewczyny miały wolny pokój i choć prawie w ogóle się nie znały to one zaproponowały jej zamieszkanie z nimi. 
 - To widzimy się jutro w kawiarni. - Powiedziała drżącym głosem i to by było na tyle z jej opanowania. Wszystko w niej pękło a łzy zaczęły lecieć z jej oczu tak jakby ktoś odkręcił kran, dziewczyny podleciały do niej i mocno ją przytuliły. - Byłyście moimi najlepszymi współlokatorkami a teraz będę musiała zamieszkać z chłopakiem. - Wystękała wybuchając jeszcze większym płaczem.
 Mieszkanie z Niallem było czymś o czym marzyła od dnia ślubu ale teraz gdy doszło co do czego nie mogła się pogodzić z tym że dziewczyn tam nie będzie. Z kim napije się herbaty o drugiej w nocy lub z kim wypiję butelkę wina gadając o facetach. Stały tak bardzo długo aż w końcu usłyszały jak ktoś otwiera drzwi.
 - Lola jedziemy? - Zapytał Niall zaglądając do mieszkania.
 - Tak tak. - Powiedziała wycierając nos w chusteczkę którą dostała od Gwendolyn.
 - Opiekuj się nią. - Powiedziała Mia podając Niallowi ostatnią torbę która była do zabrania. 
 - Będę. - Obiecał całując dziewczyny w policzek na pożegnanie.
 Gdy zaszli do samochodu Lola już się uspokoiła jednak przez całą drogę do mieszkania łzy pojawiały się w jej oczach. Louis pomógł im pownosić wszystkie torby na górę po czym odjechał zostawiając ich samych.
 - i jak ci się tu podoba współlokatorko? - Zapytał obejmując ją od tyłu, stali w salonie otoczeni nierozpakowanymi kartonami.
 - Jest pięknie. - Odwróciła się i pocałowała go splatając ręce nad jego szyją.
 - Umówmy się że raz w tygodniu będziesz oglądała ze mną mecz w zamian za to ja raz w tygodniu będę robił z tobą wszystkie te dziewczyńskie rzeczy, zgoda?
 - Kocham Cię.

24 Grudzień

 Pierwsze święta w nowym mieszkaniu wyprawiali tylko dla jej rodziców i mamy Nialla. Harry po oddaniu ojcu nerki złapał z nim tak dobry kontakt jak jeszcze nigdy i to tam on z Louisem postanowili w tym roku spędzić Wigilię natomiast w Boże Narodzenie odwiedzą rodziców Tomlinsona. Gwendolyn także pojechała do rodziny którą w tym roku widziała tylko raz, do Mii jutro przyjedzie mama a Zayn musi zostać w Londynie z powodu Camend Lol ale będąc zaproszonym do nich na wigilię odmówił mówiąc że tego dnia idzie się upić.
 - Dzięki że mi pomagasz. - Powiedziała do Mii która siedziała na szafce i wyjadała farsz do indyka choć zarzekała się pomóc przyjaciółce w przygotowaniu kolacji.
 - Sama mówiłaś że zrobiłaś za dużo a przecież nie będziesz tego wyrzucać. 
 - A ty nic nie przygotowujesz? W końcu przyjeżdża twoja mama. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki, wiedziała jakie relacje pomiędzy nimi panują ale miała nadzieje że jednak Mia zacznie łagodnieć z wiekiem.
 - Zjemy w restauracji, nie wiem o czym miałybyśmy rozmawiać w domu. - Lola wywróciła oczami na jej słowa. - A po za tym Thomas będzie z nami.
 - Uuu Thomas, widzę że to już tak na poważnie.
 - Sama nie wiem, jest lepiej pomiędzy nami odkąd przestałam traktować to na poważnie ale teraz zaprosiłam go na Wigilię, myślisz że dobrze zrobiłam? - To jak Mia się zmieniła odkąd jest z Thomasem jest nie do pomyślenia, wcześniej Lola nigdy by nie pomyślała że Amerykanka jest w stanie się z kimś związać a teraz spędza Wigilię z chłopakiem.
 - Bardzo dobrze. - Pocieszyła przyjaciółkę. - Przecież skąd inaczej będzie wiedział że go kochasz.
 - Tak kocham go/ - Uśmiechnęła się szeroko. - Jezu ostatni raz tak ze świąt cieszyłam się osiemnaście lat temu.
***
 Godzinę po wyjściu Mii przyjechała mama Nialla i pomogła Loli w przygotowaniach. Lola od zawsze ma bardzo dobry kontakt z teściową a po ślubie zdaje się że jeszcze się polepszył. Pani Horan nigdy w nic się nie wtrącała, nie traktowała Nialla ciągle jak małego chłopca i zamiast zatruwać im życie jak teściowe z kawałów wolała skupić się na sobie. Grace właśnie rozpoczęła kolejny kurs hobbistyczny, ostatnio uczyła się wiązać kosze z wikliny a teraz miała się udać na jakąś mechanikę i technikę, Lola sama już nie wiedziała ale podziwiała za to kobietę. Grace zna trzy języki w mowie i piśmie czyli Angielski, Francuski i Niemiecki, Szwedzkim bardziej umie mówić niż pisać tak samo jak z Chińskim i Japońskim a ostatnio zapragnęła nauczyć się Arabskiego. 
 O piątej przyjechali za to rodzice Loli, ojciec od razu rozsiadł się na kanapie i razem z Niallem który niedawno wrócił z pracy oglądali jakiś program motoryzacyjny, mama za to która była totalnym przeciwieństwem teściowej Loli zaczęła rozpakowywać to co sama przywiozła z Wolverhampton.
 - Mamo i kto to wszystko zje. - Jęknęła Lola widząc ilość potraw przywiezionych przez rodzicielkę.
 - Jakby był Liam to by było w sam raz, a tak błąka się  gdzieś po świecie pewnie nawet nie ma biedactwo nawet z kim Wigilii zjeść. - Zapatrzyła się smutnym wzrokiem przez okno, do piersi przyciskała talerz który akurat wycierała gdy wspomniała o synu. - Jestem wściekła że podjął taką decyzję bez omówienia tego z nami.
 - Mamo on ma dwadzieścia sześć lat. - Przypomniała jej blondynka, Liam od zawsze był oczkiem w głowie matki.
 - Dziesięć czy dwadzieścia, co za różnica? Będziesz matką to sama zrozumiesz. - Lola wywróciła oczami wiedząc do jakiego tematu teraz przejdą. - A właśnie...
 - Nie mamo nie będziemy teraz o tym rozmawiać. - Powiedziała stanowczo.
 - Ale dlaczego?
 - Już ci mówiłam że w najbliższym czasie nie będziemy mieli dziecka.
 - Młodzi teraz za dużo chcą planować i za bardzo skupiają się na karierze zamiast po prostu żyć.
 - Po prostu żyć? A co by za życie miało to dziecko? Mamo ja mam dopiero dwadzieścia trzy lata, mały biznes i wielki kredyt a Niall dopiero co skończył studia i podjął pracę w biurze, nas nie stać na dziecko.
 - W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokoło pieniędzy. - Westchnęła pani Payne rozwieszając wilgotną ścierkę na grzejnik, Lola czuła się trochę głupio po tej rozmowie ale wie że to jeszcze nie czas na dziecko.

Mia
 Elegancka restauracja z muzyką na żywo była wypełniona po brzegi w ten wigilijny wieczór. Większość stolików zajmowały nie większe niż sześcioosobowe rodziny, stare małżeństwa i młode pary, rodzice z dziećmi i bezdzietne małżeństwa, zakochani i zwykli przyjaciele a pośrodku ich wszystkich siedziała Mia ze swoją matką i obie czekały na Thomasa który spóźniał się już piętnaście minut. Kelner już trzy razy przychodził chcąc przyjąć zamówienie ale one prosiły o jeszcze chwilę.
 - Przepraszam naprawdę muszą panie zamówić teraz. - Powiedział kelner podchodząc do nich poraz czwarty.
 - Dobrze a więc dla mnie na przystawkę... - Zaczęła Barbara i w tym momencie przestała słuchać, matka była dla niej jedną z tych osób które wkurzały ją samym brzmieniem głosu. 
 Od nastoletnich lat Mia nazywa matkę kobietą ścianą zawsze twarda, zimna i prostolinijna, kiedyś podczas jakieś poważniejszej kłótni wykrzyczała jej to że jest taka oschła bierze się z tego że dawno nie uprawiała seksu ale użyła do tego wulgarniejszych słów.
 - Mario a ty? - Barbara jest jedyną osobą która używa wobec córki jej pełnego imienia notabene imienia którego Mia nienawidzi.
 - Słucham? 
 - Co zamawiasz?
 Mia spojrzała w kartę, nie mogła się skupić na tym bo ciągle zastanawiała się co się dzieje z Thomasem. Może miał wypadek? Nie! Nie dopuszczała tych myśli do siebie, szybko zamówiła pierwszą rzecz która wpadła jej w oczy i wymknęła się do toalety żeby zadzwonić do chłopaka lecz ten nie odbierał. Wróciła do stolika nie wiedząc jak wytłumaczyć matce nieobecność Thomasa, siedziały w ciszy gdy Mia dostała krótkiego esemesa z treścią przepraszam. W oczach zebrały jej się łzy.
 - Thomas przeprasza ale nie może przyjść, coś mu wypadło. - Poinformowała matkę.
 - Wypadło? W Wigilię?
 - Tak wypadło. - Gdy go spotka wypadną mu wnętrzności z ciała, obiecała sobie w głowie.
 - Powinnaś zacząć spotykać się z odpowiedzialnymi mężczyznami, inaczej zostaniesz starą panną. - Oschły ton który jak zwykle użyła Barbara był kroplą która przelała czarę goryczy wzbierającą się w Mii.
 - Wolę zostać starą panną niż zgorzkniałą rozwódką, przepraszam muszę już iść. - Położyła na stole banknoty które miały pokryć koszt całej kolacji i wyszła. 
 Było tylko jedno miejsce i jedna osoba do której mogła się udać. Złapała taksówkę i pojechała do Zayna mając nadzieje że zastanie go w domu ponieważ wspominał coś o jakieś imprezie. Przez całą drogę łzy cisnęły jej się do oczu była zła na Thomas, zła na siebie że tak brzydko powiedziała mamie i to w Wigilię i była też zła na matkę że ta sprowokowała ją do tego. 
 Wdrapała się na szóste piętro budynku bez windy i omal nie wypluwając płuc, zadzwoniła do mieszkania. Przez dłuższą chwilę nikt jej nie otwierał aż w końcu w drzwiach pojawił się półnagi Malik z uśmiechem na twarzy.
 - A to ty Mia. - Złapał szlafrok z wieszaka i zawiesił go na siebie. - Co się stało. wchodź.
 - Przepraszam czekasz na kogoś nie będę przeszkadzać.
 - Nie no co ty, może ktoś przyjdzie może nie. Ty jesteś zawsze mile widziana. - Wciągnął ją za rękę do mieszkania i zamknął za nimi drzwi. - Czego się napijesz? Mam wino, grzane wino, czerwone wino, białe wino i wódkę? - Był pijany ale jeszcze dość dobrze trzymał się na nogach.
 - Poproszę.
 Malik wyciągnął dla niej kieliszek i postawił obok butelek z alkoholem.
 - Tak zwany szwedzki stół, bon appetit. - Ukłonił się i biorąc swój kieliszek wrócił na kanapę na której prawdopodobnie siedział przed przyjściem Mii. Dziewczyna nalała sobie czerwonego wina i usiadła obok niego. - A więc opowiadaj kochanie co się stało.
 - Chłopak mnie wystawił a matka wkurwiła, urocza Wigilia.
 - Bardzo. - Roześmiali się chociaż nie było im za wesoło.
 Rozmawiali bardzo długo i wypili bardzo dużo aż w końcu nie miało to dla nich znaczenia że są święta.
 - Tak sobie ostatnio myślałem dlaczego akurat ja? Kurwa przecież miłość nie jest aż taka fajna, jestem od prawie roku bez sensu i bez wzajemnie zakochany i co z tego mam? Po prostu od dwóch miesięcy nie pieprzyłem.
 -  Ja miałam seks wczoraj i co niby mam lepiej, jest tak samo bez sensu.
 - Nie mamy szczęścia do miłości. - Powiedział półszeptem Zayn zawieszając wzrok na oczach Mii.
 - Ale mamy szczęście do przyjaźni. - Odszepnęła Mia. Byli tak blisko siebie, ich usta dzieliły centymetry i w końcu się pocałowali. Zaczęło się niewinnie a po chwili delikatny pocałunek zamienił się w prawdziwy namiętny pocałunek z językiem i nie wiadomo do czego by doszło gdyby Mia nagle nie poczuła jak coś wylewa jej się na brzuch.
 - O Jezu. - Pisnęła Mia odskakując od Zayna, jej biała bluzka i biała kanapa Zayna była czerwona od wina. - Przepraszam.
 - Nic się nie stało i tak jej nie lubiłem. - Zayn uśmiechnął się i Mia już chciała wrócić do pocałunku ale chłopak ją powstrzymał. - Mia zaczekaj nie możemy tego zrobić. - Dziewczyna siedziała mu na kolanach i na te słowa na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. - Jutro będziesz tego żałować, już żałujesz.
 - Nie żałuję.
 - Kochasz Thomasa i jeśli to zrobimy jutro będziesz tego bardzo żałować.
 - Kocham go i co z tego mam? Zostawił mnie samą w Wigilię, ośmieszył przed matką a ty nigdy mnie nie ranisz, zawsze jesteś dla mnie dobry. Zayn dlaczego to ty nie jesteś moim chłopakiem? - Była pijana i choć język jej się plątał to jej pytanie było trzeźwe bo już od dawna je sobie zadawała.
 - Rok temu poznałem najwspanialszą kobietę na świecie jest ona piękna, mądra, zabawna, seksowna, zaradna i jest najlepszą przyjaciółką na świecie. Mia jesteś dla mnie najważniejsza i wiem że ty czujesz to samo ale nie kochamy się. Nigdy nie damy sobie szczęścia bo nigdy nie będziemy się w stanie w sobie zakochać.  

31 Grudzień 2014
Louis
 Po przeszczepie nerki Harry musiał odczekać trochę nim znowu będzie mógł w pełni imprezować dlatego też na dzisiejszej imprezie pił tylko wodę bo colę i inne słodkie napoje też musiał ograniczyć. Żeby Styles nie czuł się samotny jego chłopak też postanowił nie pić i musiał przyznać że imprezy bez alkoholu są bez sensu.
 - Louis ale przecież możesz sobie coś wypić. - Powiedział Harry, siedzieli na kanapie pod oknem i obserwowali pijanych ludzi na parkiecie.
 - W zeszłym roku ty nie piłeś dla mnie a w tym roku ja nie piję dla ciebie. - Cmoknął chłopaka w czubek nosa na co tamten zachichotał.
 - Ciekawe ilu z nich wyląduje dzisiaj razem w łóżku. - Zastanowił się loczek, obcy sobie ludzie całowali się i obmacywali po kątach a reszta robiła to na samym parkiecie, za pół godziny wybije dwunasta i większość z nich uda się do domów żeby skonsumować nową znajomość.
 - No na pewno my. - Pocałowali się leniwie, to było dla Louisa takie naturalne że się całowali i dotykali to było niczym oddychanie, po prostu musieli to robić.
 - Co byś zrobił gdybyśmy nie byli razem? - Zapytał nagle Harry.
 - Ale znalibyśmy się czy nie?
 - Odpowiedz na obydwie wersje.
 - Gdybym Ciebie nie znał to pewnie byłbym pijany i całowałbym się z kimś z kim spędzę beznadziejną noc o której pragnąłbym jak najszybciej zapomnieć, a gdybym Cię znał to zrobiłbym wszystko żeby to z tobą spędzić tę noc ale tak żeby o niej nie zapomnieć.
 - Czyli tak czy tak byś zaliczył?
 - Nie, w pierwszym przypadku bym zaliczył a w drugim spędziłbym wyjątkową noc sylwestrową. - Nachylił się żeby znowu pocałować Harry'ego wtulonego w jego bok.
 - Och ale ty się dzisiaj podlizujesz, ale przymilasz. - Harry oddał pocałunek ze śmiechem.
 - Nie tylko ja się muszę dzisiaj starać. - Powiedział Louis wskazując na Thomasa który właśnie wszedł do kawiarni. Chłopak od Wigilii miał przerąbane u Mii, próbował ją przepraszać ale ta była tak wściekła że w końcu z nim zerwała ale on chyba jednak nie miał zamiaru się poddać.
 - Cześć - przywitał się podchodząc do nich - nie wiecie gdzie jest Mia?
 - Nie, gdzieś ją przed chwilą widziałem ale już mi zniknęła. - Powiedział mu Harry.
 - Dzięki. - Thomas odszedł w poszukiwaniu Amerykanki a chłopcy dłużej już się nim nie przejmowali wracając z powrotem do rozmowy.
 Po paru minutach głośna muzyka ucichła i zapaliło się światło.
 - Przepraszam że przerywam wam zabawę - Thomas wszedł na scenę na której Dj miał rozstawiony swój sprzęt. - ale jest tutaj osoba która nie chce ze mną rozmawiać więc jeśli powiem wam wszystkim w czym leży problem to może przekonacie ją do zmiany decyzji. Zachowałem się jak świnia wystawiając ją w Wigilię - tłum zaczął buczeć - tak wiem to było okropne. Nie mam dobrego wytłumaczenia po prostu się przestraszyłem, to wszystko zaczęło się dziać za szybko i bałem się tego. Nadal się boję ale kocham Cię Mia. Dla ciebie mogę stać się odpowiedzialny dlatego proszę Cię wyjdź za mnie. 
 Tłum jęknął zaskoczony na te oświadczyny, wszyscy którzy znają Mię wiedzą że małżeństwo to pierwsza rzecz na jej liście do nie zrobienia. Lecz nagle stało się coś niespodziewanego, Mia wyszła z tłumu i stanęła pod sceną.
 - No okej. - Powiedziała szczęśliwa, Thomas zeskoczył ze sceny i ją pocałował a tłum zaczął wiwatować. Louis i Harry spojrzeli na siebie zaskoczeni.
 - Ty widzisz to co ja? - Zapytał Louis nie wierząc własnym oczom.
 - Tak ale mam wrażenie że po prostu ktoś nam dosypał czegoś do tej wody.

Hej :D jest i rozdział świąteczny który jest taki trochę smutny ale nie mam za bardzo czasu na pisanie czegoś weselszego ale po nowym roku mam nadzieje że będę miała lepsze warunki na pisanie, dobra bo się spieszę i nie mogę się za bardzo rozpisywać więc życzę Wam wszystkim wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku :*
 

środa, 26 listopada 2014

The One With Liam's Going Away Party.


25 Październik 2014
Louis
 Louis od zawsze był typem człowieka który nie narzeka i wie że wszystko potrzebuje czasu, wie że nie idzie zostać mistrzem żonglowania robiąc to po raz pierwszy, wie że trzeba trenować za to jego chłopak jest jego totalnym przeciwieństwem. Harry często się denerwuje i zaczyna rzucać przedmiotami gdy coś nie wyjdzie mu za pierwszym razem dlatego też Louis ze spokojem przyjmuje to że po ponad roku pracy w banku, budzi się codziennie tylko jako doradca klienta a Harry coraz bardziej wkurza się na to że po roku występów w różnych knajpkach nadal nikt go nie ''odkrył''.
 Od kilku tygodni Harry bardzo często chodził przybity, zdawał się być nieobecny i jakiś taki smutny a co za tym idzie Louis też czuł się źle.
 - Powiesz mi co się z tobą dzieje? - Zapytał Harry'ego przy śniadaniu, jedli je tylko we dwójkę ponieważ Niall spał dzisiaj u Loli, pomimo że para od miesiąca była małżeństwem to nadal mieszkali oddzielnie bo nie mogli znaleźć mieszkania.
 - Jutro są urodziny mojego ojca i wczoraj moja mama zadzwoniła z pytaniem czy przyjedziemy. - Wydukał loczek znad miski płatków, chłopak bardzo rzadko wspominał o swoich rodzicach, z matką rozmawiał czasami przez telefon lecz z ojcem w ogóle.
 - I co jej odpowiedziałeś?
 - Że nie. - Burknął, czasami Harry zachowywał się jak dziecko i to była właśnie taka chwila.
 - Ale dlaczego? Nie uważasz że to dobra okazja i w końcu najwyższa pora żebyście się pogodzili?
 - Ale ty go nie znasz Lou. - Westchnął przeczesując swoje długie loki, od marca nie był u fryzjera także jego włosy sięgały mu prawie do ramion, Louis bardzo to się podobało i tak w sumie to trochę zazdrościł swojemu chłopakowi że ma taką swobodę, on musi się ubierać, strzyc i golić tak jak oczekują tego od pracownika banku.
 - No właśnie Harry nie znam twojego ojca, matki ani żadnego bliższego znajomego oprócz Zayna. - Uniósł się Tomlinson i dopiero teraz uświadomił sobie że faktycznie Harry zna wszystkie bliskie Louisowi osoby  lecz Louis nie zna żadnych bliskich Harry'ego.
 - Oh kochanie nie zaczynaj teraz. - Jęknął Harry.
 - A dlaczego nie teraz?! Nie chcesz żebym poznał twoich rodziców czy żeby oni nie poznali mnie?
 - To nie o to chodzi.
 - To o co?! - Chłopcy należeli do par które rzadko się kłócą i mieli tylko kilka powodów przez które dochodziło pomiędzy nimi do kłótni i temat rodziców Harry'ego był jednym z nich.
 - Ostatni raz gdy widziałem się z ojcem to powiedziałem mu że następnym razem gdy się spotkamy to będę już sławnym artystom i co mam teraz od tak jechać do niego jako nikt? - Zapytał ze smutkiem w głosie i Louisowi nagle zrobiło się głupio że tak na niego naskoczył, wstał ze swojego krzesła i usiadł Harry'emu na kolanach przytulając się do niego.
 - Nie jesteś nikim. - Wyszeptał w szyję młodszego chłopaka, nie zdążyli się jeszcze ubrać więc oboje byli tylko w spodniach od dresu o których noszenie prosił ich Niall. 
 - Może dla ciebie ale wiesz że ja już teraz mogę ci powiedzieć jak przebiegnie to spotkanie. Najpierw ojciec przywita się ze mną niby normalnie, potem przez cały wieczór nie będzie miał nawet chwili żeby ze mną pogadać aż w końcu przy stole, przy wszystkich gościach, nie na osobności, zapyta się mnie ''jak tam to twoje śpiewanie'' ale zapyta o to takim tonem że to nie będzie brzmiało jak tam twoje śpiewanie tylko jak tam twoja gówniarska fanaberia, głupie marzenie, jak radzisz sobie a raczej nie radzisz sobie beze mnie. Ja mu odpowiem oczywiście że wszystko idzie świetnie i że jestem na dobrej drodze żeby się wybić a wtedy on zacznie zadawać te wszystkie uciążliwe pytania i w końcu mnie upokorzy przed rodziną, znajomymi, tobą. - Powiedział smutno patrząc się gdzieś na ścianę. - Naprawdę chcesz tam iść? Jako chłopak nieudacznika?
 Louis położył swoje dłonie na policzkach Harry'ego i skierował jego twarz tak żeby móc patrzeć mu w oczy.
 - Od roku masz pracę, mieszkanie, sam płacisz za swoje ubrania i jedzenie a w sierpniu byliśmy na wakacjach za które oboje zapłaciliśmy i to powiesz ojcu.
 - A on mnie wtedy przytuli i powie że jest ze mnie dumny, chciałbym kiedyś wejść do twojej głowy i spojrzeć na świat przez te twoje różowe okulary ale masz racje pojadę tam i pokaże mu że baz niego też umiem sobie poradzić. - Powiedział z uśmiechem.
 - Cieszę się.
 - Już się nie mogę doczekać jak zobaczę jego minę gdy zobaczy że sobie radzę a nie wracam do domu z podkulonym ogonem. - Jego szeroki i szczęśliwy uśmiech zmienił się w taki podstępny i wredny uśmieszek.
 - Nie za bardzo o to mi chodziło. - Mruknął Louis sam do siebie.
 - Dziękuje że mi to uświadomiłeś, co ja bym bez ciebie zrobił. 
 Louis chciał już powiedzieć że nie to chciał mu uświadomić ale nie zdążył bo Harry zamknął mu usta pocałunkiem, zaczęli się całować najpierw powoli i ospale a później coraz szybciej i namiętniej, nie mieli już czasu na nic innego ale taki pocałunek w pełni im wystarczał.
 - Macie dwie sypialnie a wy nadal musicie gzić się w tej kuchni? - Usłyszeli za sobą głos Niall.
 - Niall lubię cię ale cholernie nie mogę się doczekać kiedy w końcu się wyprowadzisz. - Powiedział Harry odrywając się od ust Louis.
 - Ja też bracie, ja też. 
***
 Zaraz po śniadaniu Harry ubrał się i poszedł do pracy, Niall też tylko się przebrał w świeże ciuchy i wyszedł do pracy a Louis miał tego dnia wolne więc został w domu. Posprzątał po śniadaniu i strasznie mu się zaczęło nudzić więc ogarnął mieszkanie, zrobił pranie i nawet poprasował swoje koszule ale gdy już to wszystko zrobił nadal zostały mu trzy godziny do końca zmiany Harry'ego. Włączył sobie telewizor ale tam też nie znalazł nic ciekawego, gdy w końcu zdecydował się zejść na dół do kawiarni, usłyszał pukanie do drzwi.
 - Cześć Louis. - Powiedział Liam wchodząc do mieszkania i o mało nie wywracając się przez karton stojący przy drzwiach. - Kurwa. - Mruknął pod nosem, łapiąc równowagę.
 - Siema, nie wiń mnie to kartony twojego szwagra. - Louis nawet nie ruszył się z kanapy ale nie było takiej potrzeby bo Liam sam podszedł do lodówki z której wyjął dwa piwa, usiadł na kanapie obok przyjaciela i podał mu butelkę.
 - Nadal nie mogą znaleźć mieszkania? - Zapytał biorąc sporego łyka.
 - Już z jednym mieli prawie umowę podpisaną ale koleś ich wychujał i wynajął komuś innemu. - Odpowiedział mu, Louis nie miał za bardzo ochoty na piwo ale w zachowaniu Liama było coś takiego co sugerowało że napicie się teraz czegoś alkoholowego było dobrym pomysłem.
 - Chyba mam dla nich mieszkanie. - Liam nawet jeszcze ani razu na niego nie spojrzał tylko patrzył się w telewizor.
 - Jakie mieszkanie? - Zapytał Louis z nadzieją w głosie, to szukanie trwało już tak długo że wszyscy powoli zaczynali się przez to kłócić.
 - Moje mieszkanie.
 - Jak to twoje, to gdzie ty będziesz mieszkał?
 - Pamiętasz jak mówiłem ci że mam szanse na bardzo duży projekt? - Louis przytaknął skinieniem głowy. - No to udało mi się i wyjeżdżam do Australii.

Mia
 Mia od zawsze miała dużo obowiązków, gdy była mała to chodziła na balet, w szkole średniej na kółko teatralne a na studiach chodziła na różne zajęcia dodatkowe i zawsze dawała z siebie sto procent. Jednak pomimo tych wszystkich obowiązków była w nich bardzo niezależna choć pieniądze na wszystkie zachcianki dostawała od ojca to niezależna była jeśli chodzi o facetów. Nigdy nie musiała się nikomu tłumaczyć, mogła chodzić gdzie chciała i kiedy tylko chciała bo nie miała żadnych zobowiązań i to było wygodne.
 Związek z Thomasem był nie tylko zaskoczeniem dla przyjaciół Mii ale także dla niej samej. Na początku było naprawdę super chłopak jej nie ograniczał, był słodki w swojej niewinności bo choć próbował uchodzić za macho to czasami był nieśmiały w tych sprawach do tego był studentem i imprezy do białego rana był dla niego normalką. Dziewczynie bardzo się podobało że może imprezować z nim tak jak żadne z jej przyjaciół już nie chciało lub nie miało czasu w końcu przyszła jednak kolej i na Mię. Awans na prezenterkę porannego wydania wiadomości w BBC news nie tylko zobowiązywał ją do przystopowania z ostrymi imprezami jak i do skończenia z nimi bo Mia zaczęła być rozpoznawalna i imprezowanie ze studentami było bardzo nieodpowiednie na tym stanowisku. Thomas jednak dalej chciał się bawić a nie spędzać weekendy w domu przed telewizorem i tak zaczęły się burze. Najpierw kłócili się o imprezy, potem doszła zazdrość a w ostatnim czasie potrafią rozpętać awanturę o to że jeden drugiemu odpowie złym tonem. Dlaczego więc nadal ze sobą są? Po raz pierwszy zadała sobie to pytanie gdy Thomas doprowadził ją do płaczu, to był pierwszy raz gdy Mia zapłakała z powodu faceta a to była dla niej największa porażka bo gdy jej rodzice się rozwodzili to obiecała sobie że nigdy nie da się skrzywdzić mężczyźnie a jednak dała. Thomas oczywiście od razu ją przeprosił i nie kłócili się przez następny tydzień ale to było ostatnie ich pogodzenie się bo potem już ani razu nie powiedzieli sobie przepraszam. Po każdej kłótni tak jak większość par uprawiali seks żeby oczyścić atmosferę jednak nie byli jak większość par bo po wszystkim zazwyczaj usypiali bez słowa ale bo jeszcze gorzej, bez słowa wracali do siebie w zależności w czyim mieszkaniu akurat byli.
 - Thomas ja już idę do domu. - Powiedziała Mia próbując przekrzyczeć głośną muzykę, jak co sobotę bawili się w klubie z jego znajomymi i choć chłopak obiecał że dzisiaj nie będą za długo to już dochodziła północ.
 - Mi daj spokój jeszcze jest wcześnie. - Pijany Thomas potrafił być bardzo milusi i uparty.
 - Jest już późno a ja za sześć godzin muszę być na wizji w czasie gdy ty będziesz smacznie spał więc idę do domu! - Wykrzyczała jeszcze głośniej a kilka osób stojących nieopodal spojrzało się w ich stronę były to głównie koleżanki Thomasa które wkurzały ją jeszcze bardziej niż sam chłopak. 
 Gówniary podkochiwały się w Thomasie i wcale tego nie ukrywały a zwłaszcza przy Mii.
 - Chodź jeszcze zatańczymy i wracamy do domu. - Przytulił się do niej a jego śmierdzący alkoholem i papierosami oddech przyprawiał ją o mdłości.
 - Pół godziny temu mówiłeś to samo. - Odepchnęła go lekko od siebie ale Thomas naparł przez to na nią jeszcze bardziej.
 - Kochanie nie bądź taka drętwa. - Westchnął jej do ucha a jego ręka wylądowała na jej brzuchu.
 - Thomas za sześć godzin muszę być w pracy zrozum to.
 - Kiedyś jakoś nie musiałaś.
 - Bo nie prowadziłam wiadomości. - Wycedziła przez zęby.
 - Znowu wyjeżdżasz z tym. - Odsunął się od niej na długość ramienia. - Jestem prezenterką, jestem najważniejsza.
 - Pierdol się Thomas. - Warknęła po czym oswobadzając się z jego uścisku odwróciła się na pięcie i wyszła z klubu, nie wie czy wyszedł za nią czy nie bo zaraz przy wyjściu wsiadła do taksówki która czekała tam na kogoś innego.
 Przy drzwiach od mieszkania już nie wytrzymała i wkładając klucz do zamka rozpłakała się na całego. Po kilku nieudolnych próbach dostania się do środka w końcu drzwi otworzyły się a za nimi stała Gwendolyn.
 - Oj kochanie myślałam że jesteś pijana. - Powiedziała wciągając zapłakaną przyjaciółkę do środka. - Właśnie piłam herbatę, napijesz się też? 
 Pomimo dwudziestu czterech lat i seksownego młodego ciała Gwen zachowywała się czasami jak miła starsza pani, często pije herbatę, nosi babcine swetry i mówi do ciebie przez cały czas kochanie lub skarbie.
 - Dlaczego on musi być taki, dlaczego cały czas musimy się kłócić? - Zaszlochała brunetka wycierając nos w chusteczkę którą dostała od przyjaciółki.
 - Och skarbie to normalne, zazwyczaj dziewczynki przechodzą to jako nastolatki a ty po raz pierwszy zakochałaś się w wieku dwudziestu czterech lat i to no nie oszukujmy się w chłopcu.
 - Czyli co mam z nim zerwać?
 - Nie, jasne że nie, moja mama zawsze mówiła żeby nie brać pierwszych miłości na poważnie. 
 - Ty wzięłaś. - Powiedziała przypominając sobie co kiedyś opowiedziała jej Gwen.
 - I jak na tym skończyłam? - Zaśmiała się ale to był ten smutny śmiech.
 - Czyli nie powinnam brać Thomasa na poważnie? - Zapytała Mia żeby jak najszybciej zmienić temat.
 - No wiesz brać to ty go sobie możesz jak chcesz ale związku nie traktuj na poważnie. - Tym razem obie uśmiechnęły się na żart rudej. - Jesteście za słodcy żeby tak się kłócić.


26 Październik
Louis
 Z racji tego że Harry pochodzi z Holmes Chapel Louis spodziewał się że to tam właśnie dzisiaj pojadą, jakie było więc jego zaskoczenie gdy okazało się że rodzice Stylesa mieszkają w Londynie no tak właściwie to pod Londynem.
 - Kiedy przeprowadzili się tutaj? - Zapytał Louis gdy wsiadali do auta, przyjęcie miało rozpocząć się dopiero o siódmej ale mama Harry'ego prosiła żeby przyjechali wcześniej więc postanowili wyjechać już o piątej.
 - W dwutysięcznym ósmym. - Odpowiedział dwudziestodwulatek, mętnym wzrokiem wyglądając przez okno, od rana był w złym humorze więc chyba naprawdę nie miał ochoty na spotkanie z ojcem. 
 - Czyli miałeś wtedy szesnaście lat, nigdy o tym nie mówiłeś.
 - Nie pytałeś.
 - Harry... - Westchnął Louis włączając się do ruchu.
 - No dobra po prostu nie podobała mi się ta przeprowadzka. W Holmes Chapel mieliśmy piękny dom, rodzinę, miałem kolegów i znałem tam wszystkich a tutaj kupiliśmy brzydki dom, nie było babci i dziadka, nie było moich kolegów a nasi sąsiedzi mieli psa który co noc szczekał.
 - Ojoj było tak bardzo źle? - Zapytał głosem którym rodzice pytają swoje małe dzieci czy zrobiły sobie ałka.
 - Tak. - Odpowiedział loczek jakby jego ałka nadal sprawiało ból.
 - Ojeju moje biedactwo. - Splątał swoja dłoń z dłonią młodszego chłopaka i przycisnął pocałunek do jego kostek.
Resztę drogi spędzili rozmawiając o weselszych rzeczach i jednej nie do końca wesołej czyli o wyjeździe Liama do Australi. Payne prosił Louisa żeby jeszcze nikomu o tym nie mówił ale w końcu i tak wszyscy się dowiedzą a Harry to nie jest ''nikt'' ani ''wszyscy'' więc jemu mógł powiedzieć. 
 Gdy wjechali na ulicę na której znajdował się dom Harry'ego Louis zaczął wypatrywać najbrzydszego domu lecz żadna z willi które tam stały nie zasługiwała na miano brzydkiej a gdy zajechał pod wskazany przez Stylesa dom okazało się że to jest najładniejsza willa ze wszystkich na ulicy. Louisowi nagle zrobiło się trochę głupio że człowiekowi który mieszkał w takiej okolicy pokazał swój dom który nigdy nie miał ładnie skoszonego trawnika i obstrzyżonego żywopłotu a remontu elewacji, kuchni i łazienki potrzebuje już od dziesięciu lat.
 - W porównaniu do twojego domu to mój jest p...
 - Piękny! - Wtrącił loczek choć Louis chciał powiedzieć paskudny.
 - Nie to chciałem powiedzieć.
 - Twój dom wygląda jak dom a to coś jak budowla z minecrafta. - Faktycznie wszystkie domy wyglądały jakby składały się z kilku posklejanych razem kwadratów i prostokątów ale takie domy były teraz modne i Louisowi się podobały, Harry'emu najwidoczniej nie.
 Gdy brama się otworzyła wjechali do środka i Louis mógł dokładniej przyjrzeć się posiadłości. Piętrowa willa składała się z wcześniej już wspomnianych kwadratów i prostokątów które na piętrze wystawały. Dach był płaski nie licząc dwóch pionowych, szklanych prostokątów które u góry były ucięte tak że kończyły się jak trójkąty, a raczej miejsce które powinno być dachem, było płaskie i otoczone barierkami. Louis zauważył tam też mini drzewka i i drewniane elementy więc pewnie znajdowało się tam patio. Biało czarna willa posiadała dwa garaże a prawie całe górne piętro zrobione było ze szkła w którym odbijał się ogród, podjazd a nawet sam Louis. 
 Nagle drzwi od garażu otworzyły się a z środka wyjechał czarny Mercedes, choć Louis spodziewał się jakiegoś Lambo, który zgrabnie ich wyminął i wyjechał na ulicę.
 - Poznaj mojego tatę. - Westchnął Harry.
 - Wow mój chłopak jest pół krwi Transformersem. - Zaśmiał się Louis przygryzając wargę.
 - Ty zawsze znajdziesz jakieś pozytywy. - Loczek pokręcił głową po czym zaczął go prowadzić w stronę wielkich szklanych drzwi które także działały jak lustro. Harry zadzwonił dzwonkiem i po chwil drzwi otworzyła im młoda, niebiesko włosa? dziewczyna.
 - Harryś! - Krzyknęła uradowana rzucając się na Hazzę i choć była to zapewne spokrewniona z loczkiem dziewczyna to Louis i tak poczuł ukłucie zazdrości że ktoś ściska jego chłopaka.
 - Emma! Twoje włosy? - Wziął kilka kosmyków w palce gdy już się od siebie odsunęli.
 - A twoje, wujek dostanie zawału. - Zaśmiała się biorąc kilka w palce kilka kosmyków jego włosów, wujek, czyli Louis nie musiał być zazdrosny i Emma mogła dotykać Harry'ego po jego włosach ile tylko chciała.
 - Jakoś niespecjalnie mnie to martwi.
 - Nie mów tak. - Ton głosu Emmy nagle zmienił się w bardzo poważny po czym zapanowała niezręczna cisza.
 - To jest Louis, mój chłopak. - Powiedział Harry wskazując na swojego towarzysza. - A to Emma moja kuzynka.
 - Miło cię poznać Louis. - Na twarz dziewczyny powrócił uśmiech.
 - Cześć. - Louis uścisnął jej dłoń po czym weszli do środka.
 Wewnątrz dom wyglądał podobnie jak na zewnątrz czyli dużo światła, dużo szkła, czarne i białe elementy. Mamę Harry'ego zastaliśmy w kuchni, siedziała na krześle barowym przy wyspie stojącej po środku kuchni w której wszystkie meble były białe a ściana i podłoga czarna. Pani Styles siedziała ubrana w elegancką granatową sukienkę, na szyi pobłyskiwał jej łańcuch pereł a brązowe falowane włosy sięgały jej za ramiona. W ogóle nie wyglądała na ponad czterdzieści lat, najwyżej na trzydzieści pięć a jeśli jej młoda twarz była efektem chirurga to musiał być on tak dobry że w ogóle tego nie widać. Kobieta siedziała i przeglądała magazyn modowy popijając przy tym czerwone wino. To było takie dziwne dla Louisa bo przecież jego mama zawsze w dniu jakiegokolwiek przyjęcia od rana stała w kuchni i gotowała ale po chwili przypomniał sobie w jakiej rodzinie się znajduje i zdał sobie sprawę że pani Styles pewnie ma od tego ludzi.
 - O już jesteście kochani. - Kobieta wstała z krzesła i podeszła do syna żeby mocno się do niego przytulić, to ucieszyło Louisa bo mama Harry'ego wyglądała na kobietę która wita się z dziećmi oschłym pocałunkiem w policzek a ona powitała swojego syna jak każda normalna matka. - A ty zapewne jesteś Louis.
 - Miło mi panią poznać. - Uśmiechnął się do niej całując jej dłoń.
 - Och mów mi Martha, cieszę się że w końcu mogę ciebie poznać. Podobno to ty namówiłeś Harry'ego na przyjazd tutaj.
 - On od początku tego chciał musiał to sobie po prostu uświadomić. - Harry prychnął na te słowa, skrzyżował ręce i oparł ciężar ciała na jednej nodze.
 - Ta jasne. - Powtórzył prychnięcie. - Gdzie jechał ojciec?
 - A może tata? - Upomniała go Martha.
 - A gdzie może tata? - Powtórzył pytanie, Louisowi nie podobało się to jak Harry rozmawiał ze swoją matką.
 - Pojechał po babcię.
 - Babcię? - Na chwilę w głosie Harry'ego dało się wyczuć radość. - To my będziemy w moim pokoju. 
 Nim Louis zdążył zaprotestować, Harry już ciągnął go za rękę. Pokój loczka znajdował się na piętrze i jako jedyny nie był czarno biały, był cały czarny. Pokój znajdował się na rogu domu więc miał dwie ściany normalne pomalowane na czarno i dwie ze szkła.
 - Po ciemku pewnie nie możesz znaleźć łóżka. - Zażartował starszy chłopak.
 - Czasami łóżko nie jest potrzebne. - Loczek podszedł do niego i zaczął całować, po chwili uniósł go do góry i posadził na biurko lecz nie nacieszyli się za długo sobą bo nagle ktoś zapukał do drzwi.
 - Proszę. - Jęknął Harry odsuwając się od napalonego chłopaka i usiadł obok niego.
 - To ja. - Głowa Emmy wychyliła się za drzwi.
 - Co jest? - Harry był do kuzynki o wiele milszy niż dla mamy.
 - Nie przeszkadzam? - Spojrzała na Louisa a ten się zaczerwienił.
 - Nie no coś ty. - Odpowiedział nie spoglądając na nią.
 - No to fajne. - Weszła do pokoju i przysiadła na łóżku. - Fajnie znowu cię zobaczyć Harry no i poznać ciebie Louis.
 - Ciebie też fajnie widzieć, ile to już lat? Dwa, trzy?
 - Trzy. - Dziewczyna wydawała się dziwnie spięta choć zdałoby się wydawać że znają się i lubią na tyle żeby rozmawiać ze sobą na luzie. - Zapuściłeś włosy.
 - A ty przefarbowałeś je na niebiesko, dobra Em o co chodzi? Jesteś jakaś dziwna.
 - Wiem że pokłóciłeś się z rodzicami i nie mówię że to twoja wina ale czy mógłbyś dzisiaj na chwilę o tym zapomnieć i cieszyć się czasem spędzonym z rodziną?
 Harry przez chwilę siedział z lekko zaskoczoną miną aż w końcu postanowił się odezwać.
 - Jasne nie ma sprawy. - Uśmiechnął się wstał z miejsca. - A więc co u ciebie.
 Przez następną godzinę rozmawiali o wszystkim i o niczym. Okazało się że Emma przyjechała do Londynu na studia i zamieszkała u rodziców Harry'ego ale tylko na początek. Styles nie mógł uwierzyć że jego ojciec nie ma nic na przeciwko jej niebieskim włosom i tym że nie studiuje prawa tylko sztukę. Louis dowiedział się też trochę o ich przeszłości i o tym że gdy byli mali to byli strasznie blisko.
 Po godzinie przyjechała babcia Harry'ego a pół godziny później zaczęli zjeżdżać się goście. Harry przez cały ten czas nie porozmawiał z ojcem i tak jak przewidział ojciec odezwał się do niego dopiero gdy wszyscy siedzieli przy stole.
 - Jak tam to twoje śpiewanie Harry? - Powiedział to dokładnie tak samo jak Harry wczoraj w kuchni podczas śniadania.
 - Dobrze, co jakiś czas gram koncerty. - Odpowiedział Harry, nagle jego ton głosu ze spokojnego i zrelaksowanego którego używał do rozmowy z babcią w spięty i wręcz niemiły, tak jakby rozmawiał z nielubianym nauczycielem.
 - A z czego żyjesz synu? - Nie wszyscy przysłuchiwali się ich rozmowie ale ci co siedzieli obok nich słyszeli wszystko dokładnie.
 - Jestem kelnerem w kawiarni.
 - Mogłeś być prawnikiem a zostałeś kelnerem, nigdy nie miałeś zbyt wysokich ambicji. - Powiedział z pogardą pan Styles. 
 - Ryan. - Upomniała go małżonka.
 - Harry, wszystko w porządku? - Louis nachylił się w stronę chłopaka któremu oczy lśniły od łez.
 - Tak. - Odszepnął do niego. - Tak! - Powtórzył głośniej. - Tak rzuciłem studia dla zostania piosenkarzem, tak jestem teraz kelnerem i tak zarabiam grosze ale to są moje grosze! Sam zarabiam na jedzenie, ubrania, czynsz i wszystkie inne moje potrzeby i tak nie jesteś mi już potrzebny. - Podniósł się gwałtownie. - Dziękuje ci mamo za kolację, była przepyszna, wszystkiego najlepszego tato. Sto lat! - Odwrócił się na pięcie ale po chwil stanął.
 - Louis?
 - Dziękuje za kolację Martha, do widzenia. - Ruszył za swoim chłopakiem a gdy byli już za drzwiami usłyszeli że ktoś za nimi wyszedł.
 - Harry czekaj! - Zawołała Emma. - Nie możecie tak odjechać.
 - To patrz. - Otworzył drzwi od samochodu i już chciał wsiąść do środka.
 - Te twoje życzenia, sto lat. On nie dożyje stu lat, on umiera.

***
 - Jak długo to trwa? - Siedzieli w trójkę w samochodzie.
 - Osiem miesięcy, ale wiemy dopiero od jakiś trzech on wiedział od czterech ale nie chciał się leczyć aż trafił do szpitala. - Wytłumaczyła Emma ocierając łzy chusteczką.
 - Co to tak właściwie?
 - Niewydolność nerek, może szło to wyleczyć ale teraz jest już za późno a uratować może go tylko przeszczep.
 - Znalazł się dawca? - Zapytał Harry, brzmiał jakby go to nie obchodziło ale Louis wie że tak naprawdę to bardzo to nim wstrząsnęło.
 - Ja miałam być dawcą.
 - Miałaś? - Zapytał Louis.
 - Nie mogę, jestem w ciąży. - Zapanowała cisza. - Teraz tylko ty jesteś szansą.
 - Więc po to byłem tutaj potrzebny? - Spojrzał na nią załamanym wzrokiem.
 - Nie Harry, jasne że nie. - Zaprzeczyła szybko.
 - Zostawcie mnie.
 - Harry...
 - Zostawcie mnie samego na chwile, proszę.
 Posłusznie wyszli z samochodu lecz Louis za chwilę wrócił.
 - Wiesz że nie musisz tego robić. - Powiedział spokojnie.
 - Nie muszę? Nie słyszałeś? Jestem ostatnią szansą i tylko po to zostałem tutaj zaproszony, wszyscy oczekują że oddam mu teraz nerkę jak kurwa kawałek ciasta. - Łzy spływały po jego policzkach.
 - Nie musisz Harry, jasne że nie musisz ale to jest twój ojciec.
 - Ojciec? Tak traktuje cię twój ojciec?
 - Nie Harry mój ojciec mnie tak nie traktuje bo mój ojciec od dwudziestu pięciu lat ma mnie w dupie. - Uniósł głos choć nie miał tego w planach.
 - Mówię o Franku.
 - Frank wiele razy na mnie nakrzyczał, jak chodziłem na wagary, jak przynosiłem złe stopnie, jak pierwszy raz się upiłem ale zawsze robił to bo się o mnie martwił, tak samo jak twój ojciec. - Harry nic mu nie odpowiedział. - To jest twoja decyzja i tylko ty możesz ją podjąć i nie chcę cię teraz prosić żebyś oddał mu nerkę ale chcę cię prosić żebyś się z nim pogodził Hazz, to jest twój ojciec i on cię kocha tak jak nikogo innego na świecie.

03 Listopad
Liam
 Liam nie sądził że jego przyjaciele tak łatwo przyjmą to że na pół roku wyjeżdża do Australii, myślał że chociaż kogoś to zmartwi ale oni zdali się tym w ogóle nie przejąć tak jakby przeprowadzał się na drugi koniec miasta a nie świata. Dzień przed wyjazdem dostał esemesa od Loli czy mógłby przyjść jej pomóc z czymś w kawiarni. Była dopiero druga po południu więc to na pewno nie mogła być żadna impreza. Dopakował ostatnią walizkę i wyszedł z domu. Choć miał wyjechać tylko na pół roku to czuł się jakby szedł tędy po raz ostatni, kto wie może zostanie tam na zawsze.
 Gdy doszedł do Camden Lol zdziwił się ponieważ zasłony były zasłonięte co było dziwne jak na środek dnia. Wszedł do środka gdzie było ciemno i wszystko oświetlała tylko mała świeczka i snopy światła przedostające się przez zasłony.
 - Jedziesz na pół roku to dostałeś tylko pół świeczki. - Usłyszał głos siostry i nagle zapaliło się światło.
 Po środku kawiarni, na stoliku stało ciasto a w nie wbite pół świeczki.
 - Wracaj szybko braciszku. - Lola przytuliła się do niego jako pierwsza, następny był Niall, później Louis, Gwen, Harry, Mia i Zayn, na imprezę została zaproszona tylko ich ósemka. Wszyscy życzyli mu szczęścia i szybkiego powrotu.
 - Myślałeś że od tak bez pożegnania od nas odjedziesz? - Zapytała Gwendolyn.
 - Miałem nadzieje że nie.
 W Camden Lol zjedli ciasto a potem przenieśli się do Zielonego Patryka, pubu w którym nie byli już od bardzo dawna. Tam przesiedzieli do pierwszej w nocy. Było to bardzo wesołe pożegnanie choć na koniec dziewczyny się popłakały. Gdy wszyscy się już rozeszli Liam i Zayn zostali na tym samym przystanku autobusowym. Stali w ciszy nie wiedząc jak mają się do siebie odezwać, byli dość pijani i wiedzieli że to może jeszcze bardziej wszystko pokomplikować. W końcu z za zakrętu wyjechał autobus Zayna ale był jeszcze na tyle daleko że mulat w ostatniej chwili zdecydował się na coś szalonego. Przyparł Liama do ściany przystanku po czym obdarzył go jednym z najbardziej namiętnych pocałunków  w jego życiu.
 - Życzę ci żebyś w końcu sobie wszystko poukładał. - Powiedział Zayn po czym odszedł do autobusu który właśnie podjechał na przystanek, drzwi się za nim zamknęły i Zayn odjechał daleko zostawiając Liama z mętlikiem w głowie.


wtorek, 23 września 2014

The One With Lola And Niall's Wedding.


27 Września 2014
Gwendolyn
  Lola i Niall spędzili ze sobą ponad siedem lat w nieformalnym związku lecz gdy się w końcu zaręczyli nie chcieli już dłużej czekać żeby móc zacząć nazywać się mężem i żoną. Tak jak pewnie większość dziewczynek Lola już od dzieciństwa planowała swój ślub, z biegiem lat wizje tego dnia się zmieniały jednak zawsze był jakiś zarys pomysłu, kiedy jednak doszło co do czego Lola nie miała żadnego pomysłu. Przygotowania do ślubu zaczęły się już właściwie od drugiego maja. Na początku tylko Gwendolyn i Lola były tym podekscytowane a Mia pomagała im żeby tylko nie było im przykro jednak wraz z rozwojem jej związku z Thomasem rosło jej zainteresowanie w związku ze ślubem. 
 Do połowy maja miały już ustaloną datę, początkowo miał być to dwudziesty szósty grudnia lecz potem Lola stwierdziła że nie chce mieć ślubu zimą, chciała żeby było wtedy jeszcze ciepło. Wakacje odpadły od razu ponieważ wtedy byłoby za mało czasu żeby wszystko przygotować, wiosna przyszłego roku też odpadła ponieważ za długo trzeba by było na nią czekać, została więc jesień. Lola zapragnęła żeby w dzień jej ślubu było jeszcze ciepło więc musiał być to wrzesień, jego ostatni weekend pasował więc idealnie.
 Po wyznaczeniu daty przyszła kolej na wybranie miejsca. Pierwszym marzeniem Loli był ślub w zamku gdzieś w Irlandii, nawet Gwen już w głowie miała wizję bajkowego zamku gdzieś pośród gór lub na wysokim klifie u podnóża którego rozbijałyby się głośno morskie fale. Ten pomysł też jednak szybko został przekreślony. Po pierwsze który zamek był wolny pięć miesięcy przed ślubem a po drugie skąd na to pieniądze, na zamek Lola mogłaby sobie pozwolić gdyby była milionerką a nie zwykłą dziewczyną z kredytem, Niall też był tylko zwykłym studentem a nawet gdyby pomogli im rodzice to i tak nie byłoby ich stać na bajkowy ślub. 
 Irlandia bardzo długo pozostawała w głowach dziewczyn w końcu też jednak musiały skreślić ją z listy ponieważ Lola bardzo chciała żeby na jej ślubie pojawiła się jej osiemdziesięciosiedmioletnia prababcia która niezbyt dobrze znosiła latanie samolotem. Irlandia więc odpadła. 
 Pod koniec czerwca miejsce również było już wybrane choć jego odkrycie było przypadkowe. Pewnego wieczoru podczas ich babskiego maratonu z filmami z Bridget Jones, podczas scen kręconych w Bibury tak zwanej Najpiękniejszej Wsi Angli, Lola powiedziała ze tam chciałaby wziąć ślub. Gwen od razu to podchwyciła i jak przystało na druhnę w godzinę znalazła kontakt do starszego małżeństwa które miało tam posiadłość i wynajmowało ją na takie właśnie okazje jak śluby czy jakieś inne huczne przyjęcia. Na drugi dzień zadzwoniła tam  właściwie bez żadnych nadziei że w najbliższym czasie będą mieli jeszcze wolny termin jednak właścicielka zaskoczyła ją mówiąc że ostatni weekend września jest do ich dyspozycji. Z tą wesołą nowiną obudziła przyszłą panną młodą i jak to mówi Mia właśnie dlatego została Maid of Honor* ale mówiła tak tylko na żarty ponieważ dziewczyny już dawno umówiły się że Gwen zostanie główną druhną na ślubie Loli, Mia zostanie na ślubie Gwen a Lola na ślubie Mii ale ten układ nie podobał się za bardzo Loli ponieważ Amerykanka miała w planach nigdy nie wyjść za mąż. 
 Po wybraniu miejsca przyszedł czas na suknię. Wymarzona balowa suknia z mnóstwem falban i wszystkich tych innych dodatków, odpadła wraz z wyeliminowaniem zamku. Lola długo nie mogła się z tym pogodzić aż nie wkręciła się w tematykę wiejskiego wesela w plenerze. Od razu zapragnęła skromnej sukni, najlepiej nie za długiej maksymalnie do kolan i z obowiązkową koronką, nie miała być też śnieżnobiała tylko szarawa, kremowa lub beżowa. W końcu stanęło na kremowej natomiast druhny miały wybierać pomiędzy sukienkami beżowymi a szarobiałymi i też nie dłuższymi niż do kolan. Angielka zapragnęła także żeby na głowie miała wianek z polnych kwiatów do którego doczepiony został welon obszyty koronką, bukiet miał się składać także z polnych kwiatów oraz wrzosów druhny zaś miały mieć te same wianki i bukieciki tylko że mniejsze niż panna młoda. Buty natomiast miały być brązowe, najlepiej botki lecz jeśli któraś z dziewczyn wolałaby szpilki nie było to problemem.
 Po skompletowaniu stroju nadszedł już czas tylko na wszystkie te szczegóły jak goście, menu i muzyka. Wszystko szło bez problemów aż w końcu doszło do usadzania gości i tutaj pojawiło się zakłócenie. Rodzice Nialla od czasu rozwodu nie przepadali za sobą i trzeba ich było usadzić możliwie jak najdalej od siebie, aż do września męczyły się z tym problemem w końcu jednak znalazły rozwiązanie. 
 Para młoda zasiadać miała przy podłużnym stole razem z rodzicami, główną druhną i drużbą a reszta gości została rozsadzona przy sześciu okrągłych stołach więc wyglądało to tak: Przy podłużnym stole siedziała Gwen, obok niej Kian ojciec Nialla, obok niego Alison mama Loli, następnie Niall, Lola, Harvey tata Loli, Grace mama Nialla i na końcu Liam jako Best Man** Nialla. 
 Przy pierwszym stoliku przy podłużnym stole od strony Gwen, zasiadać miał Louis(drużba2), Harry(drużba3), Michael Murphy kuzyn Nialla, jego dziewczyna Keira, Mia i Thomas. Przy środkowym stoliku usiąść mieli dziadkowie czyli Maddison i Stanley Knight rodzice Alison, Mayson Payne, Charlotte Horan, Rosemery Butler babcia Nialla od strony mamy i Maryam Foster prababcia Loli. Przy trzecim stoliku zasiedli znajomi Loli i Nialla i wszyscy byli singlami a w tym tylko dwóch chłopaków na piątkę dziewczyn ale dla tych chłopaków to akurat nie było problemem a zapewne uważali że jest tam o jednego za dużo. Tymi chłopakami był Zayn(drużba4) i Blake, dwudziestodziewięcioletni wujek Loli który z uwagi na wiek i styl życia nie został usadzony ze swoim starszym rodzeństwem tylko z młodymi. Wokoło nich miały zasiąść Michelle Palmer przyjaciółka Loli z dzieciństwa i trzecia druhna, Carly Webb i Lucie Chapman koleżanki Loli jeszcze ze studiów, Maya Baker dziewiętnastoletnia kuzynka Loli a także jej piąta druhna i jeszcze Holly Horan szesnastoletnia kuzynka Nialla.  Przy czwartym stoliku znajdowało się miejsce także dla znajomych czyli Daisy Clark przyjaciółki Loli ze studiów, jej chłopaka Luca Scotta, Patricka Owena(drużba5) kolegi Nialla, jego dziewczyny Zary Rogers i jeszcze dla Sary Bailey byłej kelnerki z Camden Lol i dla jej chłopaka Rossa Warda. Przy piątym jak i szóstym stoliku znajdowało się miejsce dla rodziny. Przy piątym siedzieli Sophia Hall siostra Harveya i jej mąż William, Eva Horan trzydziestosześciolatka przez matkę nazywaną starą panną, przez mężczyzn seksowną kobietą a przez małolatów bardzo seksowną MILF, i jeszcze Connor i Ellie Horan brat Kiana z żoną. Przy ostatnim stoliku zasiąść mieli zaś Rebecca i James Baker, Leah ciocia Nialla od strony matki z mężem Ryanem Murphy i Beth i Evan Cox od strony taty Nialla. 
 Po ustaleniu tego wszystkiego Lola mogła spokojnie wychodzić za mąż a przynajmniej ona tak myślała. Gwen i Mia w czasie przygotowań do ślubu przygotowywały jeszcze jedną niespodziankę a mianowicie wieczór panieński na szczęście odbyło się bez żadnych dramatów. Dziewczyny obejrzały sobie w spokoju striptizera po czym się upiły i przepłakały całą noc ale na szczęście ta impreza odbyła się tydzień przed ślubem bo gdyby odbyła się wczorajszego wieczoru to dzisiaj Lola wyglądałaby co najmniej strasznie a tak wygląda prześlicznie.
 Od wczoraj państwo młodzi, druhny, drużbowie i rodzice spali już w hotelu państwa Walker w którym miał się odbyć ślub oraz wesele. Od rana zaczęli zjeżdżać się goście oraz od rana zaczęło się piekło. Lola wymiotowała ze zdenerwowania jak kot od szóstej rano, jej żołądek uspokoił się dopiero około godziny dziewiątej na całe szczęście nie miała tego do siebie że podczas wymiotowania pękały jej naczynka krwionośne tak jak Mii której po jednym wymiotowaniu twarzy wyglądała jakby coś jej wybuchło. O wpół do dziesiątej przyjechały fryzjerki które miały zająć się panną młodą, druhnami oraz rodzicielkami państwa młodych, pół godziny później przyjechały dwie kosmetyczki które zajęły się makijażem. 
 Ceremonia miała zacząć się o szesnastej i choć o dziesiątej rano wydawało się że to jeszcze mnóstwo czasu, o piętnastej wydawało się że minęło dopiero pięć minut. Gwendolyn jako główna druhna musiała wszystkiego dopilnować, żeby goście się zameldowali, żeby ksiądz przyjechał, żeby kucharz nie spieprzył jedzenia... Latała w tą i z powrotem będąc wkurzoną na wszystkich mężczyzn że w czasie gdy kobiety tak się przejmowały, oni siedzieli w barze i popijali drinki, nie wiedziała jak oni mogli się nie denerwować w tak ważnym dniu. W końcu gdy usiadła na fotel fryzjerski czuła się tak zmęczona że przysnęła gdy fryzjerka robiła jej fryzurę, obudziła się dopiero gdy trzeba było już iść do ołtarza.
Niall
  Niall nie wtrącał się w całe te przygotowania do ślubu, wiedział jak Loli zależy na tym żeby ten dzień był idealny i chciał żeby cały był tylko taki jaki ona chciała, on miał tylko dwa wymagania: panną młodą musiała być Lola oraz to że chciał mieć mocne wejście. Tradycyjne wejścia były w porządku ale trochę nudne, wszyscy choć się uśmiechają to płaczą i wszystko jest takie powolne, on chciał inaczej. Loli na początku nie za bardzo się podobało że nie zostanie zaprowadzona do ołtarza w tradycyjny sposób lecz gdy Niall przedstawił jej swój pomysł od razu jej się spodobał. 
 O wielkim wejściu wiedzieli tylko oni, druhny, drużbowie i ksiądz dla reszty gości miała to być niespodzianka. Wszyscy zastanawiali się czy ksiądz w ogóle się na to zgodzi lecz gdy kapłan usłyszał o ich pomyśle bardzo mu się spodobał i nie miał żadnych przeciwwskazań, tak w ogóle to bardzo w porządku facet z niego. Specjalnie na ich ślub przyjechał z Wolverhampton, Lola chciała tylko jego bo skoro udzielił jej chrztu i komunii to pragnęła też żeby udzielił jej ślubu. 
 Za dwadzieścia szesnasta goście zaczęli gromadzić się w hotelowej sali balowej która dzisiaj miała posłużyć im jako kaplica. Na podeście na którym zazwyczaj rozstawiona była orkiestra został ustawiony ołtarz, na drodze pomiędzy wejściem a ołtarzem został rozłożony zielony dywan a po bokach poustawiane zostały krzesła na których zasiadało już coraz więcej osób. Przy drzwiach z korytarza na salę stali Louis z Liamem witający gości, w dłoniach trzymali kartki z podziękowaniami za przybycie i takie tam. 
 Równo o szesnastej drzwi z dworu na korytarz zostały zamknięte a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki Forever Chrisa Browna wprawiając tym gości w lekkie zdziwienie. Na Raz, Dwa, Trzy, Cztery chłopcy rzucili w górę resztę kartek pozostałą im w dłoniach w górę i tanecznym krokiem ruszyli w stronę ołtarza, goście przez sekundę siedzieli w osłupieniu po czym podłapali to i zaczęli klaskać do rytmu. Za Liamem i Louisem który już zniknęli za bocznymi drzwiami prowadzącymi z powrotem na korytarz, weszły Gwen z Mią wspólnym krokiem weszły do sali wykonując prosty układ taneczny. Za nimi weszli Michelle z Harrym obkręcając się co chwilę. Następni byli  Daisy i Zayn wykonujący trochę trudniejszy układ taneczny niż poprzednia para ponieważ zawierał w sobie elementy twerku i breakdance. Ostatnia para czyli Patrick i Holly którzy doszli tylko do połowy sali i musieli się wrócić ponieważ za przy wejściu do sali już ustawiały się pozostałe pary. Weszli wszyscy podrygując w ten sam rytm, doszli do jednej trzeciej sali gdy rozstąpili się a z pomiędzy ich szeregów wyskoczył Niall robiąc fikołka na ziemi. Goście roześmiali się wesoło i zaczęli jeszcze energiczniej klaskać. Druhny, drużby i Pan Młody jednym rytmem podchodzili do ołtarza pod którym tańcząc w spowolnionym tępię zaczęli ustawiać się na swoje miejsca, goście śmiali się coraz głośniej. Gdy Chris po raz ostatni zaczął śpiewać ''To tak jakbym czekał moje całe życie'' oczy wszystkich zwróciły się w stronę wejścia gdzie stała już Lola. Wszyscy wstali gdy panna młoda tanecznym krokiem weszła do sali, ludzie zaczęli bić jeszcze głośniej brawo, pojawiły się też ciche gwizdy i westchnienia wychwalające jej urodę. Gdy była w połowie drogi do ołtarza Niall wyszedł po nią i chwytając ją pod ramie wspólnie doszli do kapłana który razem z resztą podrygiwał w rytm piosenki. 
 Po przywitaniu wszystkich i wprowadzeniu ich w udział w obrzędach kapłan rozpoczął Liturgię Słowa. Wszyscy obecni przy przygotowaniach do ślubu jednogłośnie stwierdzili że Harry ma z nich wszystkich najpiękniejszy głos więc to on został poproszony o czytanie.
 - Dobra kobieta jest światłem domu
   Czytanie z Księgi Syracydesa
   Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę,
   liczba dni jego będzie podwójna,
   Dobra żona radować będzie męża,
   który osiągnie pełnie wieku w pokoju.
   Dobra żona to dobra część dziedzictwa
   i jako taka będzie dana tym, którzy się boją Pana.
   Wtedy to serce bogatego czy ubogiego będzie zadowolone
   i oblicze jego wesołe w każdym czasie.
   Wdzięk żony rozwesela jej męża,
   a mądrość jej otrzeźwia jego kości.
   Dar Pana, żona spokojna
   i za osobę dobrze wychowaną nie znajdziesz nic na zamianę.
   Wdzięk nad wdziękami skromna kobieta 
   i nie masz nic równego osobie powściągliwej.
   Jak słońce wschodzące na wysokościach Pana,
   tak piękność dobrej kobiety między ozdobami jej domu. 
   Oto słowo Boże. 
 - Bogu niech będą dzięki. - Odpowiedzieli zebrani.
 Następnie Harry odśpiewał psalm po czym przeszedł do drugiego czytania podczas którego starał się patrzeć na wszystkich to i tak jego wzrok co chwilę padał na Louisa.
 - Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
   a miłości bym nie miał,
   stałbym się jak miedź brzęcząca
   albo cymbał brzmiący.
   Gdybym też miał dar prorokowania
   i znał wszystkie tajemnice 
   i posiadał wszelką wiedzę,
   i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry
   przenosił, a miłości bym nie miał,
   byłbym niczym.
   I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, 
   a ciało wystawił na spalenie,
   lecz miłości bym nie miał,
   nic bym nie zyskał.
   Miłość cierpliwa jest,
   łaskawa jest.
   Miłość nie zazdrości,
   nie szuka poklasku
   nie unosi się pychą,
   nie dopuszcza się bezwstydu,
   nie szuka swego,
   nie unosi się gniewem,
   nie pamięta złego,
   nie cieszy się z niesprawiedliwości,
   lecz współweseli się z prawdą.
   Wszystko znosi,
   wszystkiemu wierzy,
   we wszystkim pokłada nadzieję,
   wszystko przetrzyma.
   Miłość nigdy nie ustaje...
   ...Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy. Z nich zaś największa jest miłość.

Gdy Harry skończył jego miejsce zajął ksiądz, rozejrzał się uważnie po sali, poprawił okulary po czym zaczął.
 - Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę i zadali Mu pytanie: ''Czy wolno żonę z jakiegokolwiek powodu?'' On odpowiedział: ''Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. - Kapłan przerwał, ściągnął okulary, przetarł oczy i stanął tak jakby bardziej na luzie. - Umiłowani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia! Gdy stajemy dziś w tym szczególnym czasie i szczególnym miejscu razem z Lolą i Niallem na myśl nasuwa się nam słowo MIŁOŚĆ. Mamy, bowiem świadomość, że to ona zaprowadziła tych młodych ludzi tu do Kościoła, przed Chrystusowy Ołtarz, i że ona zakorzeniona w odwiecznym źródle miłości, którym jest Bóg pozwoli im wytrwać do końca...(...)
 (...)...Prawdziwa miłość zawsze będzie przyjmowała postawę: "Ja dla ciebie", nie zaś: "Ty dla mnie". Jeżeli mówimy: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję", to jest to miłość niedojrzała, egoistyczna. Natomiast jeżeli będziemy naprawdę kochali, wówczas powiemy: "Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham". Tak więc miłość jest bezinteresownym dawaniem wszystkiego, co możemy drugiej osobie zaofiarować - swój czas, swoją obecność, pomoc, a nawet służbę.
  W hymnie o miłości, chyba najpiękniejszej pieśni jaką ludzkość kiedykolwiek wyśpiewała na ten temat, napisał św. Paweł, że miłość to coś nieporównywalnie więcej niż przemawianie językami, to coś więcej niż dar proroctwa, niż poznanie tajemnic i zdobycie wszelkiej wiedzy. Nie wystarczy rozdanie mienia na jałmużnę i wydanie swego ciała, aby potem się chlubić i chodzić dumnie. Bez miłości nic człowiek nie znaczy.
Miłość jest cierpliwa, uprzejma, nie zazdrości, nie przechwala się i nie pyszni, nie gniewa się itd. Miłość trwa wiecznie. Proroctwa się spełnią, języki ustaną, poznanie zaniknie - pozostanie tylko ona jedna.
 I taka właśnie miłość powinna być w Was, drodzy Nowożeńcy, taka miłość powinna Was łączyć i nieustannie Wam przypominać, że już za chwilę będziecie należeć wyłącznie do siebie aż do śmierci. Że tej miłości nie zdoła nic rozłączyć, bo jest ona zakorzeniona w odwiecznej miłości i umocniona sakramentalnym węzłem...(...)
 (...)...W małżeństwie nie ma jednostronnych zwycięstw czy przegranych. Albo oboje zwyciężacie, gdy rośnie Wasza miłość, albo oboje przegrywacie doświadczając gorzkich owoców zamierania miłości.
Wówczas otwórzcie wspólnie Pismo Święte, a w nim Pierwszy list do Koryntian z tekstem hymnu o miłości i zróbcie sobie taki wspólny rachunek sumienia. Idąc linijka po linijce zapytajcie siebie: Czy nasza miłość jest cierpliwa? Czy jest łaskawa? Czy nie zazdrości i nie szuka poklasku? Czy nie unosi się pychą? Czy nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem. 
 Wówczas będziecie mogli porównać swoją miłość małżeńską do miłości, o której pisze św. Paweł. Będziecie mogli ją rozwijać i uświęcać, aby i w Waszym wspólnym życiu stała się ona najwznioślejszym charyzmatem. A te obrączki, które za chwilę wspólnie sobie nałożycie, niech wciąż Wam przypominają, że stanowicie fundamenty Bożej rodziny, tej najmniejszej cząstki Kościoła, którego głową jest sam Chrystus Jezus.
 O świętość w zakładanej przez Was rodzinie i o prawdziwą w niej miłość módlmy się wspólnie do Boga w czasie tej Ofiary Eucharystycznej. Szczęść Wam Boże! Powstańcie.

Wszyscy powstali a Niall z Lolą podeszli do ołtarza.
 - Lolo, Niallu - zwrócił się do nich kapłan - czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
 - Chcemy. - Odpowiedzieli wspólnie.
 - Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
 - Chcemy. - Niall kątem oka spojrzał na Lolę i zobaczył jak dziewczyna uśmiecha się wypowiadając te słowa, sam także się uśmiechał.
 - Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was bóg obdarzy?
 - Chcemy.
 Po odśpiewaniu hymnu do Ducha Świętego, narzeczeni podali sobie dłonie a kapłan obwiązał je końcem stuły. Niall zdał sobie naglę sprawę że on pierwszy wypowie swoją przysięgę której Lola jeszcze nie słyszała, ręce zaczęły mu się pocić a oddech drżeć. 
 - Ja Niall biorę Ciebie - Od dawna uczył się tej przysięgi na pamięć i dziękował Bogu że powiedział biorę ciebie a nie biorę sobie ciebie tak jak to mu się zdarzało za każdym razem gdy próbował powiedzieć ją z pamięci. - Lola za żonę i ślubuję Ci że nigdy nie przestanę Cię kochać nawet jeśli przejedzie mnie autobus, spadnie na mnie bomba lub porwą mnie kosmici ja nadal będę cię kochał. Ślubuję Ci nigdy nie zapomnieć że to ty jesteś kobietą mojego życia, że nie ma od ciebie mądrzejszej, piękniejszej ani zabawniejszej jesteś tylko ty i tylko ty się liczysz. Ślubuję Ci zawsze pamiętać że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i że zawsze mogę powiedzieć ci prawdę nieważne jak okropna by była, obiecuję zawsze pamiętać że pomożesz mi w każdej sytuacji i obiecuję że ja także pomogę Ci się uporać nawet z najgorszym problemem. I ślubuję Ci także nie opuścić Cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
 Gdy skończył na sali panowała cisza, słychać było tylko pociąganie nosem wzruszonych pań i kilku panów. Lola była tak wzruszona że przez kilka chwil nie zdawała sobie sprawy że teraz czas na nią.
 - I jak ja mam teraz powiedzieć coś co będzie miało jakikolwiek sens? - Szepnęła Lola na co Niall się po cichu zaśmiał.
 - Ja Lola biorę Ciebie Niall za męża - zatrzymała się żeby wziąć głęboki wdech, jej głos drżał a w oczach stały łzy a mimo to wyglądała na szczęśliwą - i najlepszego przyjaciela, za współlokatora i za ojca moich dzieci. - Jej słowa coraz częściej połykał szloch przez co musiała robić coraz dłuższe przerwy. - Ślubuję Ci miłość, nawet o czwartej nad ranem, wierność, nawet podczas najdłuższej rozłąki, wytrwałość, nawet w najgorszej chorobie, uczciwość, nawet jeśli zrobię coś bardzo głupiego. I obiecuję Ci że nie opuszczę Cię aż do końca moich dni. - Szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz, nie umiała już dłużej wstrzymywać łez więc pozwoliła im płynąć wolno. - Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
 - I to niby miało nie mieć jakiegokolwiek sensu? - Zapytał uśmiechając się przez łzy.
 Po pobłogosławieniu obrączek które podał księdzu Liam, Niall ujął Lolę za dłoń po czym na jej palec serdeczny wsunął złoty krążek.
 - Lola, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
 Po tym nastąpiła zamiana ról.
 - Niall przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
 - Ogłaszam was mężem i żoną. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Możesz pocałować pannę młodą. 

Lola
 Na tą chwilę Lola czekała od pięciu miesięcy ale tak właściwie to całe życie. Zaraz po ceremonii goście udali się do ogrodu gdzie miało odbyć się wesele. Ogród do połowy otoczony był laskiem, na zewnętrznych drzewach rozwieszone były lampki które miały zostać zapalone zaraz gdy zacznie się ściemniać. W ogrodzie stały stoły przy których mieli zasiąść goście weselni, podłużny stół dla nowożeńców, dwa szwedzkie stoły, parkiet oraz scena na której stał zespół. Ogród póki co nie był ogrzewany ale gdy tylko zacznie robić się zimno zostaną włączone dwie dmuchawy, wszystko było idealne i Lola aż nie mogła uwierzyć że to wszystko prawda.
 Gdy Lola i Niall dotarli do ogrodu goście już stali w około parkietu czekając na ich pierwszy taniec. Gdy byli zaledwie dwa metry od parkietu, gitarzysta zespołu zaczął grać pierwsze akordy piosenki wybranej specjalnie na pierwszy taniec. Było to Always - Bon Jovi. Nowożeńcy od trzech miesięcy chodzili na kurs tańca więc gdy weszli na parkiet od razu wiedzieli co mają robić. 
 Niall wyciągnął dłoń w stronę Loli zapraszając ją tym gestem do tańca, ona ujęła jego dłoń a on przyciągnął ją z gracją do siebie i zaczęli tańczyć. Lola znała ten układ na pamięć a mimo to czując na sobie wzrok tylu osób czuła się trochę niezręcznie a za razem to dodawało jej tyle pewności siebie że jeszcze nigdy nie czuła się taka piękna. 
 Gdy piosenka dobiegła końca Lola nie mogła uwierzyć że nie pomyliła kroków, rozległy się brawa i okrzyki podziwu wtedy Niall położył jedną rękę na jej boku i przyciągnął ją do siebie łącząc ich usta w perfekcyjnym pocałunku. Gdy brawa ucichły na scenie pojawił się Harry z gitarą czego Lola się kompletnie nie spodziewała. 
 - Witajcie moi drodzy. - Powiedział Styles do mikrofonu po czym usiadł na krzesło które nagle się za nim pojawiło. - Parę miesięcy temu mój przyjaciel Niall poprosił mnie o napisanie i zaśpiewanie piosenki dla Loli na ich weselu, chciałem się zgodzić lecz po chwili miałem lepszy pomysł. Powiedziałem mu: Nie, to ty napiszesz piosenkę i ty jej ją zaśpiewasz. Oczywiście nie chciał się zgodzić na taki układ mówiąc coś o braku talentu i innych takich bzdurach. W końcu poszliśmy jednak na kompromis i razem napisaliśmy piosenkę i teraz razem wam ją zaśpiewamy. Zróbcie hałas dla pana młodego! - Zawołał Harry po czym Lola poczuła jak Niall ją puszcza i biegnie na scenę, wszyscy zaczęli bić brawo a ona robiła to najgłośniej. - Ps. Połowa tej piosenki jest dla ciebie Louis. - Dodał loczek wskazując za swojego chłopaka, wśród tłumu zabrzmiało jedno wielkie AWWWW.
 - A drugie twoje kochanie. - Powiedział Niall tworząc jeszcze większe AWWWW pomieszane z chichotem gości. 
 - Mogę poczuć jak oddychasz
   Z Twoimi włosami na mojej skórze 
   Jak leżymy tutaj wewnątrz nocy.
   Podciągnę prześcieradło
   Kiedy jest Ci zimno w stopy
   Bo zapadasz z powrotem w sen 
   Za każdym razem.
 Pierwsza zwrotka należała do Harry'ego który śpiewał nie spuszczając wzroku z Louisa, tak właściwie to zawsze patrzy się tylko na niego gdy śpiewa. Niall w tym czasie stał nerwowo rozglądając się po parkiecie, Lola wiedziała że się krępuje ale nie mogła się doczekać aż zacznie śpiewać bo jeszcze nigdy dla niej nie śpiewał.
  - Zestarzej się ze mną 
    Pozwól nam dzielić to co widzimy 
    Wszystko najlepsze co mogłoby być
    Tylko ty i ja.
 Refren także zaśpiewał Harry ale wiedziała że niedługo będzie śpiewał Niall, widziała to po tym jak mocno zaciska palce na mikrofonie.
 - I nasze dłonie, one mogą się starzeć
   I nasze ciała się zmienią 
   Ale dalej będziemy tym samym
   Czym jesteśmy
   Będziemy nadal śpiewać naszą piosenkę
   Kiedy nasze włosy nie będą takie blond
   I nasze dzieci będą śpiewać
   Że mieliśmy rację 
 Lola stała oniemiała pod sceną i przez chwilę nie wiedziała jak się oddycha. Nie wiedziała, nie miała pojęcia że Niall ma taki piękny głos. To było jak dotyk anioła, rozpływała się pod wpływem jego głosu nie mogąc uwierzyć że to śpiewa jej mąż. Jak pewnie połowa osób na tej sali stała teraz z szeroko otwartą buzią w czasie gdy Niall miał lekko przymknięte oczy śpiewając kolejne wersy
 - Zaśpiewają 
   Zestarzej się ze mną
   Pozwól nam dzielić to co widzimy
   I, oh, wszystko co najlepsze co mogłoby być
   Tylko Ty i ja.
 - I włosy, one staną
   I moje stopy zaczną tupać
   Tak, uczucie, że się śni
   Jest wokół 
 - Ty będziesz tą
   Która uczyni mnie twardym, każe mi przyjść
   Sprawi, że będę się czuł prawdziwy, czuł że żyję
   Tak, zestarzej się ze mną 
   Pozwól nam dzielić to co widzimy 
   I, oh, wszystko co najlepsze mogłoby być
   Tylko Ty i ja 
 Gdy chłopcy skończyli na nowo rozległy się głośne brawa a Lola tylko stała i ze łzami w oczach przyglądała się idącemu w jej stronę Niallu.
 - Naprawdę napisałeś to dla mnie sam?
 - Naprawdę. 
 Nie była już w stanie nic więcej powiedzieć tylko rzuciła mu się w ramiona obdarzając go jednym z idealnych pocałunków którymi miała go obdarzać aż do końca ich życia. 
Mia
 Mia jeszcze nigdy nie bawiła się tak dobrze na weselu, może dlatego że było to wesele jej przyjaciół i ten dzień był po prostu wyjątkowy ale to był pierwszy raz w życiu gdy nie traktowała tego jako kolejnej imprezy na którą młodzi ludzie dopiero co rozpoczynający nowy rozdział w życiu już wyrzucali mnóstwo pieniędzy. Ale teraz było inaczej. 
 Mia zakochała się, tak to było niemożliwe, nieprawdopodobne a wręcz abstrakcyjne ale taka była prawda. U boku Thomasa Mia znalazła to czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła, chłopak co prawda był od niej kilka lat młodszy ale to nie miało znaczenia. Sposób w jaki on na nią patrzy, jak ją dotyka, jak całuje i jak się z nią kocha był zupełnie inny, taki właściwy. Choć pomimo całej tej sielanki Amerykanka wiedziała że ich związek ma wady. Często się kłócili, Gwen uważa nawet że za często jak na nowy związek. Bardzo często byli o siebie zazdrośni, potrafili zrobić sobie awanturę o powiedzenie cześć znajomemu na ulicy. Jednak po każdej kłótni godzili się w sposób który dziewczynie bardzo odpowiadał.
 Choć Mia doskonale znała źródło problemu, w ogóle nie wiedziała jak go rozwiązać, wina leżała w tym że ona i Thomas byli tacy sami. Mia i Zayn nie mogli być razem bo byli tacy sami i się nie kochali, Mia i Thomas nie powinni być razem bo też byli tacy sami ale pomimo to się kochali i dlatego ona dalej postanowiła udawać że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku.
 Po obiedzie nadeszła pora na pierwszy toast który postanowił wznieść główny drużba pana młodego czyli Liam. Liam przez ostatnie miesiące trochę oddalił się od ich paczki, to znaczy nie że przestał się tak zupełnie z nimi spotykać, był tak trochę jak ten pies biegający coraz bliżej furtki i szukający okazji żeby jakoś się wydostać, ale Mia nie miała mu tego za złe bo wiedziała dlaczego tak jest. 
 Po tym gdy Liam zwrócił już uwagę wszystkich przez uderzanie nożem w szklankę, wstał i unosząc kieliszek z szampanem zaczął tradycyjną przemowę.
 - Nialla poznałem jako dziecko, Lolę właściwie też ale z tego pamiętam tylko to że to ona była tym beczącym czerwonym czymś co mama przywiozła ze szpitala - goście zachichotali a panna młoda pokazała mu język - przepraszam siostra taka prawda. Poznanie Nialla pamiętam dokładniej, miałem wtedy dziewięć lat, były wakacje, nudziłem, upierdliwa siostra mnie wkurzała a do sąsiadów przyjechał chłopak w podobnym wieku do mojego więc poszedłem się przywitać. Szybko się za kumplowaliśmy. Lubiliśmy te same bajki, drużyny, gry oraz nie lubiliśmy tych samych rzeczy takich jak bajki dla dziewczyn, zabawy dla dziewczyn no i samych dziewczyn też a w szczególności Loli która wszędzie za nami łaziła. Niby tak samo dobrze jak my umiała kopać piłkę i wspinać się na drzewa ale nosiła dziewczęce ciuchy i często chciała się bawić w dom i całować Nialla ale on wtedy jeszcze nie chciał całować jej. - Liam zrobił krótką przerwę żeby wziąć głębszy oddech. - Niall polubił całować Lolę jakoś tak gdy skończył piętnaście lat. Historia ich pierwszego pocałunku jest zapewne bardzo romantyczną historią ale ja jej wam dzisiaj nie opowiem, opowiem wam za to o czymś co się wydarzyło dwa lata później gdy Lola i Niall zostali oficjalnie parą. Wkurzyłem się bo uważałem wtedy że przyjaciel nie powinien nawet spoglądać na twoją siostrę, szczególnie na moją małą siostrę. - Mia była pod wrażeniem, nie wiedziała że Liam jest taki dobry w przemówieniach, z uśmiechem na ustach słuchała jego opowieści. - Przez tydzień nie odzywałem się do Nialla, Lola przez tydzień nie odzywała się do mnie a gdy już to robiła to krzyczała że to jest jej życie i że mnie nienawidzi. W końcu się przełamałem i wziąłem Nialla na tą poważną rozmowę podczas której oczywiście powiedziałem mu tą obowiązkową formułkę że jeśli ją skrzywdzi to go zabiję i wszystkie te inne ''ważne'' rzeczy które starszy brat mówi chłopakowi swojej siostry. Na koniec zaś kazałem mu obiecać że kiedyś się z nią ożeni. - Na jego twarz pojawił się ogromny uśmiech a w oczach łzy wzruszenia. - Dziś, siedem lat później właśnie spełnił swoją obietnicę. Niall, bracie, witaj w rodzinie. - Wzniósł kieliszek w górę. - Za Lolę i Nialla!
 - Za Lolę i Nialla. - Powtórzyli goście.

Liam
 Wesele trwało w najlepsze gdy Liam usiadł sam przy podłużnym stole, większość ludzi tańczyła teraz na parkiecie, inni natomiast poformowali się w mniejsze grupki i popijając alkohol rozmawiali na różne tematy. Liam bawił się świetnie na weselu siostry, od dawna nie był już w takim dobrym humorze a tak właściwie to od pół roku.
 Patrząc w stronę Zayna który z szerokim uśmiechem flirtował z koleżankami Loli nadal czuł ukłucie w sercu, minęło już sześć miesięcy a to nadal go bolało i nie rozumiał dlaczego. Liam był już w kilku związkach dłuższych i krótszych, lepszych i gorszych, niektóre zerwania bolały go bardziej a inne mniej lecz nigdy nawet nie pomyślał że tak długo będzie rozpamiętywał związek który trwał zaledwie tydzień. W tydzień nie zdążysz przyzwyczaić się do nowego samochodu a co dopiero związku. A może to dlatego że za często się z nim widywał. Swoje byłe dziewczyny Liam widywał rzadko, czasami zamieniał z nimi kilka słów, czasami mijając je mówił ''cześć'' a czasami po prostu przechodził udając że się nie znają za to z Zaynem widział się prawie codziennie i rozmawiał z nim choć już nie tak często jak kiedyś. Myśląc tak o tym coraz bardziej sobie uświadamiał że propozycja którą ostatnio dostał od szefa była najlepszym rozwiązaniem.
 Liam siedział tak jeszcze przez chwilę obserwując tańczące pary gdy nagle muzyka zmieniła się na coś wolniejszego i romantyczniejszego a on nie miał ochoty przyglądać się przytulającym się parą więc wstał z miejsca i poszedł się przejść. Wokoło ogródka były tylko drzewa ale Lola powiedziała mu że jakieś pięćdziesiąt metrów w głąb lasku znajduje się małe jęzioro z pomostem więc to tam postanowił się udać.
 Lampki na drzewach dawały mu dość światła na połowę drogi, potem włączył latarkę w swoim telefonie. Gdy wyszedł z pomiędzy drzew latarka nie była mu już aż tak potrzebna ponieważ księżyc świecił wystarczająco mocno żeby coś widział a spomiędzy drzew prześwitywały światła imprezy. Gdy Liam wszedł na pomost zauważył że na jego końcu ktoś siedzi. Gdy zorientował się że to Zayn, chciał się wycofać ale było już za późno bo chłopak usłyszał jego kroki i spojrzał się do tyłu.
 - To ja Liam. - Powiedział orientując się że jest za ciemno żeby chłopak zobaczył jego twarz.
 - Ale mnie przestraszyłeś. - Malik odetchnął z ulgą. - Po co ci ten kij?
 Liam idąc przez las trochę za bardzo przestraszył się wiewiórki która wyleciała mu na ścieżkę więc na resztę drogi postanowił zabrać ze sobą długi kij.
 - Żeby się nie obalić. - Skłamał żeby nie wyjść na tchórza.
 - Ta jasne, wziąłeś go w razie niebezpieczeństwa.
 - Wcale nie!
 - Nie wstydź się, też wziąłem. - Zayn uniósł swój kij ponad głowę na co obydwoje się roześmiali. - Chodź siadaj, nie stój tak.
 - Dlaczego siedzisz tutaj sam?
 - Przyszedłem tutaj zapalić. - Mówiąc to wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował nią Liama, ten choć nie palił to wziął papierosa żeby trochę go rozluźnił, taka bliskość Malika połączona z ilością alkoholu którą dzisiaj wypił źle na niego działała. - Muszę ci się przyznać że troszeczkę się upiłem i zrobiłem coś bardzo głupiego.
 Dopiero teraz Liam usłyszał że faktycznie trochę plącze mu się język, nie chciał słyszeć jaką głupotę zrobił Zayn bo bał się że go to zaboli.
 - Co takiego zrobiłeś? - Zapytał pomimo wszystko, czuł że Malik potrzebuje pomocy i choć mogło go to skrzywdzić to naprawdę chciał mu pomóc.
 - Specjalnie na ten ślub kupiłem sobie nowe buty i one strasznie mnie obtarły więc gdy usiadłem tutaj to postanowiłem je ściągnąć tylko że zapomniałem że pode mną jest woda.
 - I co się stało z twoimi butami? - Zapytał nie mogąc powstrzymać uśmiechu, dobrze że było ciemno i Zayn nie widział jego twarzy.
 - Usłyszałem tylko takie plum a potem nie mogłem już ich znaleźć. - Liam nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. - Co się ze mnie śmiejesz?! Ciekawe jak ty byś się czuł gdyby tobie przytrafiło się coś takiego i nie mógłbyś wrócić!
 Liam śmiał się jeszcze chwilę po czym nagle zamilkł.
 - Zayn to ile ty tu siedzisz?
 - Naliczyłem piętnaście piosenek ale nie liczyłem od początku gdy tutaj przyszedłem.
 - Oj biedaku. - Nagle zrobiło mu się go żal choć nadal wydawało mu się to trochę śmieszne. - Przynieść ci buty?
 - Jakbyś mógł, tylko w miarę szybko bo trochę mi zimno. - Powiedział Zayn i w tym momencie zawiał wiatr, Malik zadrżał lekko i Liam pomyślał że jeśli posiedzi tu jeszcze choćby dziesięć minut to jutro na pewno będzie chory.
 - Mam lepszy pomysł - podniósł się z miejsca - wstań.
 Malik posłusznie wykonał polecenie jednak wyglądał na zdezorientowanego, Liam obrócił się do niego tyłem i trochę nachylił.
 - Wskakuj. - Powiedział zginając jeszcze bardziej kolana.
 - Na ciebie? - Zapytał zdziwiony Zayn.
 - Nie, do wody. No jasne że na mnie! - Powiedział ale nadal nic się nie wydarzyło. - No dalej nim się rozmyślę! - Ponaglił go i nagle poczuł jak Zayn na niego wskoczył, był lekki jak piórko a mimo to Liam pod jego ciężarem lekko się zachwiał lecz po sekundzie odzyskał równowagę.
 Szli w ciszy przez całą drogę, gdyby nie głośna weselna muzyka słychać byłoby ich oddechy a może i nawet bicia serca. Pomimo ciągłych protestów Zayna, Liam zaniósł go pod same drzwi pokoju Malika.
 - Dzięki. - Powiedział Mulat gdy stał już na ziemi.
 - Od czego są przyjaciele. - Uśmiechnął się uprzejmie.
 - Dobrze mieć w tobie przyjaciela - stali przez dłuższą chwilę wpatrując się sobie w oczy - może wejdziesz na chwilę?

Zayn
 - Może wejdziesz na chwilę? - Zapytał po czym sam skarcił się za tą propozycję, co on znowu odwalał przecież dopiero co zaczynał sobie wszystko na nowo układać.
 - Nie dzięki, pójdę się już położyć to był długi dzień. - No tak a co innego miał powiedzieć, po cholerę w ogóle Zayn to proponował.
 - Racja, też pójdę spać. 
 Stali przez chwilę w ciszy. 
 - No to dobranoc. - Powiedział w końcu Payne.
 - Dobranoc. - Odpowiedział do Liama który zdążył już się obrócić na pięcie i ruszyć w stronę swojego pokoju.
 Zayn wyciągnął kartę hotelową i przytknął ją do czytnika, usłyszał kliknięcie i po chwili mógł otworzyć drzwi. Zaczął się rozbierać nie mając ochoty nawet na prysznic, chciał już po prostu pójść spać. Właśnie rozpinał koszulę gdy usłyszał pukanie do drzwi, pełen nadziei że to Liam, doskoczył do nich jednak za drzwiami nie stał Liam tylko jego dwudziestodziewięcioletni wujek, Blake.
 - Hej, czekałeś na mnie? - Zapytał mierząc go wzrokiem od pasa w górę.
 - Niezupełnie. - Powiedział trochę zawiedziony że to nie jego bratanek stał teraz w drzwiach ale po sekundzie doszło do niego że to się nigdy nie stanie i postanowił brać to co dają. - Ale ty także jesteś miłym gościem. - Przygryzł wargę zapraszając starszego chłopaka skinieniem głowy do środka. 
 - Gdzie zniknąłeś na tak długo? - Zapytał Blake nie marnując czasu, od razu przyparł go do ściany i zabrał się za rozpięcie do końca koszuli Malika.
 - Zgubiłem buty. - Powiedział odchylając głowę w tył gdy poczuł na szyi gorące usta Blake'a.
 - Niczym kopciuszek? - Zapytał blondyn przejeżdżając dłońmi po brzuchu Malika, ten chłopak naprawdę był szybki bo już po chwili Zayn poczuł jak jego spodnie opadają w dół. Postanowił nie stać bezczynie i sam zabrał się za rozbieranie swojego dzisiejszego kochanka. Że ze wszystkich osób z którymi siedział dzisiaj przy stole, seks będzie uprawiał z jednym chłopakiem który tam siedział.
 - Niczym jego pijacka wersja. - Westchnął przejeżdżając po wyrzeźbionym sześciopaku Blake'a, ich skóra seksownie kontrastowała ze sobą.
 - Gdzie jest książę w takim razie?
 - Wątpię żeby się pojawił w tej bajce, a na pewno nie z moimi butami. - W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, kogo to teraz diabli nieśli skoro Blake był już tutaj. Odepchnął od siebie lekko napalonego chłopaka i podciągając spodnie ruszył do drzwi.
 - Pomyślałem że mogą być ci jutro potrzebne a wiem że masz taki sam rozmiar jak ja. - Za drzwiami stał Liam, w ręku trzymał parę butów a na twarzy miał wielki uśmiech.
 - O Liam to bardzo miłe z twojej strony, dzięki. - Powiedział kurczowo trzymając drzwi żeby Liam tylko nie zobaczył swojego półnagiego wujka w jego pokoju.
 - Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Tak sobie pomyślałem czy twoje zaproszenie jest jeszcze aktualne?
 - Tak jasne, poczekaj tylko trochę tutaj ogarnę. - Powiedział spanikowany gdy nagle usłyszał za sobą niekontrolowane kichnięcie.
 Liam spojrzał na niego unosząc brew po czym pchnął drzwi które otworzyły się na całą szerokość a za nimi stał dalej półnagi Blake.
 - Cześć Liam. - Powiedział lekko zażenowanym głosem ale pomimo to zdobył się na uśmiech.
 - Sorry że przeszkodziłem. - Powiedział jeszcze bardziej zażenowany niż jego wujek. - Bawcie się dobrze. - I czym prędzej zaczął odchodzić.
 - Liam zaczekaj! To nie tak! - Wykrzykiwał za nim lecz nic to nie dało, pobiegł więc za nim. - Liam stój, proszę, to nie tak jak myślisz.
 - A jak?! - Odwrócił się nagle, widać było że był zły. - A z resztą nieważne, jesteśmy w końcu tylko przyjaciółmi Zayn i to wszystko.

Maid of Honor*- Główna druhna.
Best Man**- Główny drużba.
Piosenka użyta w rozdziale to Grow Old With Me-Tom Odell